Na nic zdało się poparcie kibiców. Nie masz wyników = nie masz pracy. Najprostsze równanie futbolowe zostało obliczone przez włodarzy Lechii Gdańsk, którzy postanowili ocenić pracę Jerzego Brzęczka na niedostateczną. Zaskoczenie?

Wujek Jakuba Błaszczykowskiego, były kapitan reprezentacji Polski, objął Lechię 17 listopada ubiegłego roku, zastępując Portugalczyka Quima Machado. Pod jego wodzą momentami wydawało się, że gra gdańszczan zaczyna układać się i iść w dobrym kierunku. Zimowe transfery, o wiele bardziej trafione od letnich, wzmocniły drużynę na tyle, że Lechia rozpoczęła marsz w górę tabeli, który miał zakończyć się dopiero na europejskich pucharach. Tak się jednak nie stało, co już zdenerwowało włodarzy klubu. Ci jednak postanowili ostatecznie poczekać z ewentualnymi zmianami i zobaczyć, jak będzie prezentowała się Lechia w nowym sezonie.
Ten zaczął się jednak fatalnie, siedem punktów w siedmiu meczach to wynik słabszy od typowanych na kopciuszków Korony Kielce, Ruchu Chorzów czy beniaminka z Niecieczy. Początkowo o wszystko obwiniano wyłącznie piłkarzy, kibice też dawali wyrazy poparcia dla obecnego trenera. Cierpliwość wyraźnie tracił jednak zarząd. Po wyjazdowym remisie z Podbeskidziem władze Lechii rozpoczęły wielką ofensywę transferową – zakup Milosa Krasicia, Sławomira Peszki i Michała Chrapka robi wrażenie. Ostatecznie uznano, że zmiany muszą być głębsze i pożegnano się również z Brzęczkiem.
Jak wygląda bilans byłego reprezentanta w Lechii? Nieszczególnie. Prowadził on „Biało-zielonych” w 29 spotkaniach, a wygrał z nich zaledwie 10, tyle samo zakończył porażkami. Obecnie dawałoby mu to 9. miejsce w tabeli za ten okres w ekstraklasie. Znacznie poniżej oczekiwań i możliwości klubu. Krótka odmiana po przyjściu Wawrzyniaka, Mili i Wojtkowiaka nie była tym czego oczekiwano. Miała być petarda i walka o mistrzostwo w tym sezonie. Transfery potwierdzały o co chodzi Lechii. Porównując nazwiska w Gdańsku i chociażby w Cracovii, która jest dziesięć miejsc wyżej w tabeli, wygląda to nielogicznie.

Kto będzie następcą Jerzego Brzęczka? Najprawdopodobniej Lechię obejmie Niemiec, Thomas von Heesen. Dobry przyjaciel prezesa „Biało-zielonych” nie trenował żadnego zespołu przez trzy lata, ma jednak doświadczenie z Bundesligi (trenował Arminię Bielefeld za czasów Artura Wichniarka). Pytanie czy odnajdzie się w nowych realiach po takim rozbracie z piłką. W Gdańsku na pewno liczą, że Lechia zacznie grać tak ładnie jak za trenera Moniza, i znów wróci na miejsce należne jej za budżet i potencjał. Ku przestrodze zakończmy na tym, że papier nie gra w piłkę, należy więc do kolejnego trenera gdańszczan podchodzić sceptycznie.
[interaction id=”55e5614ed126414f211512f7″]