„Pikniki” to dość pejoratywne określenie kibiców, którzy przychodzą na mecz nie dla kibicowskich wrażeń, ale nieco bardziej dla urozmaicenia weekendu, spokojnego, raczej cichego obejrzenia piłkarskiego spektaklu. Jedyne uniesienie następuje, gdy na Stadionie Narodowym wybrzmiewa Mazurek Dąbrowskiego – to jak najbardziej pozytywna cecha, ale gdy hymn się kończy, wszelki doping również milknie.
Władze PZPN robiły naprawdę wiele, by ten stan rzeczy zmienić, poza jednym – próbą przywrócenia zorganizowanego dopingu. Tego kreowanego przez grupy kibicowskie z całego kraju. Wystarczy pojechać na dowolny mecz PKO BP Ekstraklasy – na trybunach atmosfera będzie dużo lepsza niż na reprezentacji. Można złączyć więc ultrasów, wszelkich fanatyków z całego kraju, by ci nieco ożywili ospałą publiczność na Narodowym. Często, gdy robi się coś ponad podziałami, przynosi to pozytywne efekty.
Stadion Narodowy potrafi być głośny – podczas finału Pucharu Polski i koncertu Taylor Swift
Na tym stadionie jest głośno parę razy do roku. Gdy rozgrywany jest finał Pucharu Polski, atmosfera naprawdę dopisuje. Pokazało to starcie Pogoni Szczecin z Wisłą Kraków, a jeszcze wcześniej Legii Warszawa z Rakowem Częstochowa. Kibice zadbali o odpowiednią oprawę dźwiękową i wizualną całego widowiska.
Tymczasem w tym roku fanki Taylor Swift na Stadionie Narodowym zrobiły dużo większy hałas niż kibice reprezentacji Polski. Jeśli chcemy wyjść z warszawskiej areny ze zdartym gardłem, cóż, musimy iść na koncert. Idąc na mecz naszej kadry, poczujemy się trochę jak w kapciach na starej kanapie – jedyna różnica jest taka, że za tę „kanapę”, zwaną dla niepoznaki Stadionem Narodowym, zapłacimy duże pieniądze.
Nie winię kibiców reprezentacji Polski. To normalne, że spory odsetek fanów stanowią tzw. pikniki. W takim gronie nikt nie rozkręci dopingu. Potrzeba grupy ultrasów, która rozbudzi cały stadion, sprawi, że po komunikacie „wszyscy wstają i śpiewają” rzeczywiście usłyszymy dużo głośniejszy, bardziej żywiołowy doping.
Stadion Narodowy, Portugalia 2024 vs Arena Kielce San Marino 2009
Rok 2024, mecz z Portugalią w stolicy Polski. Najgłośniejszy moment na stadionie to „siuuu!” wykrzyczane po bramce Cristiano Ronaldo – także z ust kibiców przywdzianych w biało-czerwone stroje.
siuuu było słychać bardziej niż cokolwiek dziś na tym stadionie XD#POLPOR pic.twitter.com/4su6VcrHH8
— Olek Sieradzki (@oleksieradz) October 12, 2024
Rok 2009, mecz z San Marino w Kielcach. Każdy piłkarz po strzeleniu gola ma swój moment chwały, przez cały mecz na trybunach jest naprawdę bardzo głośno. Mimo że daleko od Warszawy, a i klasa przeciwnika pozostawia wiele do życzenia – kibice są kilka razy głośniejsi niż podczas konfrontacji z dużo lepszym rywalem, w dużo większym mieście, w czasie, gdy piłka nożna cieszy się jeszcze większą popularnością. Magia zorganizowanego dopingu.
Inny sposób dystrybucji kibica i dużo głośniejszy doping
Niegdyś część biletów była rozdysponowana przez PZPN do tzw. klubów kibica, która licznie stawiały się na stadionie i organizowały naprawdę imponujący doping. Bywały okresy, gdy w PZPN wychodziły liczne afery, a gra reprezentacji nie zachwycała – wówczas kibice organizowali bojkoty, odczuwalne w skutkach. Tymczasem nawet gdy w skandaliczny sposób przegrywaliśmy z Mołdawią czy Albanią, wciąż kibice licznie stawiali się na trybunach. Być może to prozaiczne, ale w takich warunkach piłkarze nie odczują wsparcia ani motywacji. Gra dla milczących trybun nie jest szczytem marzeń dla piłkarza.
Nie potrafimy utożsamić się z kadrą
Ktoś powie – niech zaczną grać na poziomie, wtedy zasłużą na doping! Problem tkwi w tym, że kibicowanie polega na angażowaniu się w życie swojej ukochanej drużyny (w tym wypadku reprezentacji) niezależnie od tego, w którym momencie swojej drogi się znajduje. Owszem, gdy dzieje się źle i pomimo głośnego dopingu kibice czują, że ich rola jest zdecydowanie niedoceniana, wówczas są podstawy do chociażby wcześniej wspomnianego bojkotu.
Na chwilę obecną zaangażowanie w grę jest dużo bardziej widoczne niż za czasów Fernando Santosa, ale chyba nikt nie spodziewa się zwycięstw nad topowymi reprezentacjami, takimi jak właśnie Portugalia czy Chorwacja. W takim momencie aktywny, głośny doping jest jak najbardziej pożądany. Doskonale rozumiem, że na młodszym kibicu większe wrażenie zrobi zobaczenie Cristiano Ronaldo na żywo niż kolejny występ Pawła Dawidowicza w pierwszym składzie, ale wypadałoby okazać większy szacunek naszym kadrowiczom. Mam wrażenie, że gromkie „siuuu” po bramce Portugalczyka było z kolei zachowaniem, na które nasi reprezentanci nie zasłużyli.
Doping polskiego kibica: piknik
Reakcja po pierwszym golu Cristiano #Ronaldo na polskiej ziemi: siuuu na cały stadion.
Szkoda, że tak nasi fani nie dopingują Polaków w meczu… 😡 #POLPOR pic.twitter.com/5OqAq9mgRS— Jan Ekwiński (@ekwinski_jan) October 12, 2024
Telebimy, które zastępowały organizatorów dopingu
PZPN dostrzegało problem braku dopingu, ale rozwiązania, mówiąc delikatnie, były dość prymitywne. Słynny telebim, na którym wyświetlano hasła do wykrzyczenia czy polecenia dotyczące zachowań kibica, był pomysłem absolutnie przestrzelonym. Całe szczęście PZPN nie wpadł na użycie syntezatora mowy Ivona do prowadzenia dopingu, choć gdyby coś takiego się wydarzyło, wcale nie byłbym zdziwiony. To rozwiązanie przypomina mi programy rozrywkowe z publicznością, która po tym, gdy prowadzący opowie żart niskich lotów, otrzymuje na kartoniku komunikat „śmiech”. Tak karykaturalne, że aż trudne do wyobrażenia. A jednak w głowie któregoś z organizatorów imprezy podobny pomysł się narodził.
Sterowany z telebimów doping na Stadionie Narodowym. Panie Prezesie @Czarek_Kulesza nie tak to powinno wyglądać …
A może by tak udostępnić część trybuny za bramką dla ultrasów? Fanatyczny doping potrafi odmienić oblicze meczu i ponieść drużynę do lepszej gry 🔥#POLNED #POLHOL pic.twitter.com/ADus8cYELY— Stadionowy turysta (@StadionowyT) September 23, 2022
Zresztą na temat braku dopingu na Stadionie Narodowym wypowiedział się Piotr Zieliński. Dość grzecznie, podkreślił bowiem fakt, że na obiekcie zawsze czuje się świetnie, ale…
– Przede wszystkim gramy z fajnymi drużynami, mamy piękny stadion, superkibiców. Uważam, że musimy ich ponieść swoją grą. Co do dopingu, to mogliby coś zorganizować, jakąś grupkę taką, co śpiewa, albo więcej przyśpiewek, ale ja tu się świetnie czuję. Mamy fajnych kibiców, gram już tutaj tyle lat i zawsze jest to wielka przyjemność – opowiada Piotr Zieliński.
Czy prezes Cezary Kulesza podejmie jakiekolwiek kroki?
Być może pomocnik Interu Mediolan chciał zachować klasę, nie chciał zostać odebrany za roszczeniowego piłkarza, ale jednak główny przekaz jego wypowiedzi wygląda tak, jakby piłkarze potrzebowali czegoś więcej ze strony kibiców. Kilka miesięcy temu prezes PZPN Cezary Kulesza zadeklarował, że zorganizowany doping na Stadion Narodowy wróci.
– Jako były piłkarz muszę przyznać, że z pewnością lepiej się gra, kiedy publiczność głośno dopinguje przez 90 minut. Przed Euro tego nie rozwiążemy, ale po turnieju wrócimy do tematu. Nie jest on łatwy od strony organizacyjnej, ale wierzę, że przy współpracy całego środowiska piłkarskiego będziemy w stanie zmienić obecny stan rzeczy i cieszyć się takim dopingiem, na jaki może liczyć na swoim stadionie np. reprezentacja Węgier – zobowiązał się Cezary Kulesza w rozmowie z TVP Sport.
Mamy już jednak październik, a w sprawie atmosfery na Stadionie Narodowym postępów brak. Pozostaje mieć nadzieję, że prezes Kulesza nie zapomniał o swojej obietnicy i wkrótce łatka stadionu piknikowego, która przyczepiła się do Narodowego, pójdzie w zapomnienie.