Srebro jak złoto?


3 lipca 2012 Srebro jak złoto?

Do niedzieli reprezentacja Włoch w oczach ekspertów i kibiców została okrzyknięta najbardziej efektowną drużyną tegorocznych mistrzostw Europy. Weryfikacja tej tezy dokonała się 1 lipca 2012 tuż przed godziną 23:00. Hiszpanie chwycili Włochów za nogi i wydostali ich głowy z nieba. A przecież miało być tak pięknie…


Udostępnij na Udostępnij na

Mario Balotelli
Mario Balotelli (fot. Castrol)

Faza pucharowa prowadzona była pod dyktando Włochów. W ćwierćfinałowym spotkaniu przeciwko Anglii podopieczni Cesare Prandellego imponowali grą ofensywną. Według statystyk UEFA „Squadra Azzurra” oddała 35 strzałów, z czego 20 poleciało w kierunku Joe Harta. Jednak piłka po żadnym z nich nie zatrzepotała w siatce. W rzutach karnych sprawiedliwości stało się zadość i to Włosi awansowali do półfinału Euro 2012 („jedenastka” egzekwowana przez Pirlo już przeszła do historii tej imprezy). W przedsionku wielkiego finału na Italię czekał kandydat do złota, czyli Niemcy. Na Stadionie Narodowym byliśmy świadkami sporych rozmiarów niespodzianki. Włosi rozegrali porywające zawody, a błysk talentu zaprezentował Mario Balotelli. Niemcy musieli pakować walizki i wracać do Berlina z pustymi rękoma. Po tym meczu futbolowy świat zachłysnął się awansem Włochów. Już wtedy większość koronowała Italię na mistrza Europy. Przecież w finale Włosi zagrają z Hiszpanią, która – brzydko mówiąc – doczłapała się na kijowski Stadion Olimpijski. Spotkanie wieńczące Euro brutalnie skonfrontowało marzenia z rzeczywistością.

Andrea Pirlo
Andrea Pirlo (fot. skysports.com)

W wielkim finale pierwsze skrzypce miał grać Andrea Pirlo. Okazało się, że ktoś mu instrument skradł i przekazał w ręce Xaviego, który w niedzielę potwierdził swoją hegemonię w środkowej strefie. Włochów z resztek nadziei obskubywali kolejno David Silva, Jordi Alba, Fernando Torres i Juan Mata. Tak szczelna do tej pory włoska obrona absolutnie nie miała konceptu na powstrzymanie huraganowych ataków. Mecz pokazał, że Włosi wykrwawili się w dwóch poprzednich spotkaniach. Brakowało im świeżości, polotu czy celności. Sam Cesare Prandelli dużo ryzykował, wystawiając czy potem wprowadzając do gry Giorgio Chielliniego oraz Thiago Mottę. Obaj w trakcie tego turnieju nabawili się kontuzji. Pech chciał, że odnowiły się one podczas spotkania finałowego. Po zniesieniu na noszach zawodnika PSG Italia musiała sobie radzić w dziesiątkę. Była 63. minuta i spotkanie właściwie już się zakończyło. Po końcowym gwizdku portugalskiego arbitra na policzkach włoskich piłkarzy pojawiły się łzy. Zawodnikom nie można było odmówić zaangażowania, poświęcenia. Niestety na decydujący mecz zabrakło sił i umiejętności.

Hiszpanie obronili tytuł mistrzów Europy
Hiszpanie obronili tytuł mistrzów Europy (fot. skysports.com)

Po raz drugi na wielkim turnieju zwyciężył futbol ekonomiczny. Hiszpanie podobnie jak na ostatnim mundialu przez cały czempionat grali dość ospale. Szybkie zrywy pojawiały się trzy, cztery razy na mecz. Jednak one okazywały się zabójcze. Żelazna defensywa z Ikerem Casillasem w bramce powodowała, że podopieczni Vicente del Bosque z łatwością kończyli spotkania z zerowym kontem po stronie strat. Eksplozja nagromadzonych pokładów energii nastąpiła w wielkim finale. Trzecie z rzędu zwycięstwo na dużej imprezie uczyniło zawodników „La Furia Roja” najzdolniejszym pokoleniem w historii piłki nożnej. Broń Boże nie chcę deprecjonować hiszpańskich osiągnięć, ale mnie gra piłkarzy Vicente del Bosque nigdy nie zachwycała i zachwycać nie będzie. Cóż, tak już mam. Chłonę futbol emocjonalnie i estetycznie, a Hiszpania nic z tych rzeczy mi nie przyniosła.

Euro 2012 w wykonaniu Włochów będę wspominał z wypiekami na twarzy. Podopieczni Cesare Prandellego zafundowali dwa spektakle trzymające w napięciu do ostatnich minut. Te mecze zachwyciły nie tylko mnie. Właśnie one były przyczyną sytuacji bez precedensu. Otóż Włosi swoim stylem gry przekonali większość postronnych fanów futbolu do kibicowania właśnie im. Zawsze tendencja była odwrotna. Nikt nie kibicował Italii, bo grała futbol nazywany catenaccio. Tym razem przed finałowym spotkaniem sympatie rozłożyły się nieco bardziej po stronie Włochów. Nie chcę teraz pisać o tym, że Italia jest moralnym zwycięzcą tego turnieju, bo takie pojęcie po prostu nie funkcjonuje. Zwycięzca jest jeden, a jest nim reprezentacja Hiszpanii. Jednakże gdyby ktoś przed miesiącem powiedział, że Włosi na Euro wywalczą srebrny medal, to zostałby uznany za futbolowego ignoranta czy kompletnego wariata. Wiem z własnego doświadczenia, padały inwektywy nienadające się do publicznego cytowania. Kiepskie mecze towarzyskie, kolejna afera w świecie calcio nie zapowiadały medalu. Jednak Włosi stanęli na wysokości zadania i sięgnęli nie tylko po srebro, ale też sympatię i przychylność kibiców z całego świata. Piłkarze i fani reprezentacji mogą czuć się dumni. Ale czy rzeczywiście srebrny medal na Półwyspie Apenińskim traktuje się jak złoto? Widząc miny wielu Włochów i brak fety przy rzymskiej fontannie di Trevi, z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że nie.

Komentarze
~Kofinho (gość) - 12 lat temu

Zaskoczyli mnie włosi tym drugim miejscem nie
biorąc na euro Criscito Rossiego i Rannochi. Ale
Ballotellemu ta przegrana mimo wszystko dobrze zrobi,
na mundialu będzie dwa razy bardzie zdeterminowany
by wygrać

Odpowiedz
Hambek (gość) - 12 lat temu

Criscito pierwotnie był w kadrze, ale wypadł przez
aferę korupcyjną, Rossi złapał poważną kontuzje
to niby jak miał jechać ? A Rannochia trochę
niespodziewanie pojechał do domu jako jeden z
ostatnich.

Odpowiedz
~Vojownik sru tu tu tu (gość) - 12 lat temu

Niemożliwe, żeby Włosi wygrali mundial, bo
wygrają Hiszpanie.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze