Smuda, co z tą Wisłą?


18 lipca 2014 Smuda, co z tą Wisłą?

Górnik Łęczna remisem 1:1 inauguruje rozgrywki w T-Mobile Ekstraklasie. Niespodzianka była jednak blisko. Wisła Franciszka Smudy to jak na razie zupełnie inna drużyna niż w zeszłym sezonie. Sporo chaosu na boisku i brak pomysłu na grę, to obecnie największe problemy Smudy. Co z tym zrobi? 


Udostępnij na Udostępnij na

W Łęcznej czekano na ekstraklasę siedem lat. Czy było warto? Przykro to stwierdzić, ale sportowo ekstraklasa niewiele się różni od I ligi. Co się chwali, Górnik nie przestraszył się bardziej utytułowanego rywala. Z przebiegu całego meczu to zawodnicy z Łęcznej zasłużyli na zwycięstwo. Jeszcze nigdy w historii ekstraklasowych występów nie udało im się wygrać z „Białą Gwiazdą”, a dzisiaj byli zdecydowanie najbliżej.

Pierwsza połowa do najbardziej widowiskowych nie należała. Wystarczy wspomnieć, że oba zespoły przez 45 minut oddały tylko trzy celne strzały. Górnikowi wystarczył tylko jeden, by wyjść na prowadzenie. Pierwszego gola dla Łęcznej w ekstraklasie zdobył kapitan, Tomasz Nowak, który już przed meczem zapowiadał, że zawodnik Górnika strzeli dzisiaj piękną bramkę z dystansu. Wydaje się jednak, że chodziło mu bardziej o Przemka Kaźmierczaka, który po czterech latach w Śląsku Wrocław próbuje swoich sił na drugim końcu Polski.

Oprócz Kaźmierczaka Łęczną wzmocnili przed sezonem Paweł Buzała z Lechii Gdańsk oraz Silvio Rodić z Zagłębia Lubin. Buzała na razie gra jak w Lechii, czyli generalnie nic nie pokazuje, a tylko zajmuje miejsce na boisku. Zdecydowanie lepsze wrażenie sprawiał Rodić, który stanowi mocny punkt w bramce Górnika. Po dzisiejszym spotkaniu mogę stwierdzić, że trener Szatałow ma na tyle mocny skład, by powalczyć w tym sezonie o miejsce w środku tabeli. Jak nieraz mogliśmy się przekonać, poziom ekstraklasy nie jest zbyt wysoki, a nawet beniaminek może w niej spokojnie namieszać. Już w dzisiejszym meczu Górnik postraszył Wisłę. Pytanie, jak spisze się z lepiej dysponowanymi rywalami.

Franciszek Smuda ma twardy orzech do zgryzienia. Piąta drużyna ubiegłego sezonu nie zachwyciła. O pierwszej części spotkania „Biała Gwiazda” powinna jak najszybciej zapomnieć. Praktycznie wszystkie strzały Wiślaków oddali obrońcy. Paweł Brożek ani razu nie uderzył na bramkę Rodicia! Linia pomocy praktycznie nie istniała. Smuda powierzył 20-letniemu Alanowi Urydze zbyt odpowiedzialne zadanie. Młody zawodnik miał zastąpić Michała Chrapka oraz Ostoję Stjepanovicia, jednak jak na razie widać, że za wcześnie, by całą grę Wisły opierać na tym jednym piłkarzu. Honor „Białej Gwiazdy” uratował Maciej Sadlok, który strzałem z dystansu w pierwszej połowie,  po rykoszecie od Grzegorza Bonina, pokonał Rodicia. Jeśli Wisła chce powtórzyć wynik z zeszłego sezonu, to do naprawy jest wszystko – od defensywy po ofensywę. A czasu do najbliższego spotkania nie za wiele.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze