Czy rzeczywiście za czasów Smudy reprezentacja dawała więcej emocji?


Porównujemy blamaż na Euro 2012 z klęską na mundialu 2018

16 kwietnia 2020 Czy rzeczywiście za czasów Smudy reprezentacja dawała więcej emocji?
LUKASZ LASKOWSKI / PRESSFOCUS

Z czego zostanie zapamiętany Franciszek Smuda? Starsze pokolenie wymieni tutaj na pewno legendarny awans z Widzewem Łódź do Ligi Mistrzów, młodsi fani zaś wspomną o Euro 2012, gdzie, powiedzmy to sobie wprost – złamał serca setek tysięcy, jak nie milionów, polskich kibiców. Głośno też o nim było już chwilę po tej imprezie, kiedy to w skrócie za niepowodzenie reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy obwiniał wszystkich dookoła, tylko nie siebie. Po upływie niespełna ośmiu lat od tamtych wydarzeń „Franz” nadal stara się uporczywie bronić swoich decyzji podjętych za czasów prowadzenia kadry, mocno nadwyrężając przy tym rzeczywistość.


Udostępnij na Udostępnij na

Niech każdy pomyśli, ilu piłkarzy młodych można było powołać wtedy do reprezentacji. Akurat był taki moment po odejściu Leo Beenhakkera, kiedy nie było wielu takich zawodników. Później widziałem, jaką kadrę posiadał Adam Nawałka. Ilu teraz we Włoszech gra młodych, utalentowanych piłkarzy? Kiedyś jak grał jeden, to był już sukces. Można ich było policzyć na palcach jednej ręki – stwierdził Smuda podczas wtorkowego wydania „Eleven Call Live”, po czym dodał: – Na ulicach spotyka się różnych kibiców. Kilka miesięcy temu spotkałem trzech panów. Mówili: „trenerze, u pana na Euro 2012 do końca były emocje, a teraz po 20 minutach na mistrzostwach świata w Rosji było po zabawie”.

Jak się mają do tego statystyki?

Czy faktycznie był aż taki deficyt młodych zdolnych graczy? Z tym akurat można się po części zgodzić, bo jednak na papierze reprezentacja Polski z 2012 roku a ta przed mundialem w Rosji to zupełnie inne ekipy, oczywiście na korzyść Adama Nawałki. Jednak wiekowo zdecydowanie młodszą kadrę miał do dyspozycji właśnie Smuda, bowiem średnia wieku drużyny powołanej na Euro 2012 wynosiła zaledwie 25,3 lat, natomiast ekipa która pojechała na mundial w Rosji miała średnio równo 28 lat. Mało tego, w 2012 roku Polska mogła pochwalić się drugą najmłodszą drużyną ze wszystkich występujących na turnieju, zaraz za Niemcami. Co dziwniejsze, wówczas wielu z tych młodych graczy nawet nie powąchało murawy podczas turnieju, bo selekcjoner wolał korzystać z usług tych bardziej wiekowych graczy. Jaki zatem sens ma narzekanie na wiek drużyny, w czym i tak na wyraźnie lepszej pozycji stoi Smuda?

Padł też zarzut, że u Adama Nawałki ci młodzi, zdolni zawodnicy kopią w solidnej włoskiej lidze, a w 2012 roku nie było takich przywilejów. Owszem, ale tylko dlatego, że wtedy popularnym kierunkiem dla młodych, utalentowanych Polaków były Niemcy i Francja. Ligi wcale nie słabsze od włoskiej, z których to na Euro 2012 pojechało dziesięciu graczy, przy siedmiu piłkarzach na co dzień grających we Włoszech powołanych do Rosji przez Adama Nawałkę. Także na palcach jednej ręki, jak to stwierdził Franciszek Smuda, nie da rady policzyć piłkarzy w jego kadrze z silnych zagranicznych lig.

Poziom gry Polaków tak samo słaby na obu imprezach

Co do opowieści rzekomych trzech panów z ulicy (co swoją drogą samo w sobie brzmi mało poważnie) to „Franz” także ładnie podkolorował fakty. W gruncie rzeczy tak samo on, jak i Nawałka rozegrali trzy standardowe mecze, czyli otwarcia, o wszystko i o honor. Schemat bardzo dobrze znany Polakom i powtarzany przy okazji każdej dużej imprezy z udziałem naszej reprezentacji. No, może z wyjątkiem Euro 2016, podczas którego faktycznie emocje trwały do samego końca, a i wynik, odpadnięcie w ćwierćfinale po rzutach karnych z późniejszym triumfatorem, Portugalią, hańby nie przynosił.

Umówmy się – style, w jakim odpadaliśmy w 2012 i 2018 roku były porównywalnie żenujące, trudno aż tak dokładnie stwierdzić, kiedy Polscy kibice się bardziej zawiedli. Adam Nawałka ma jednak tę przewagę, że w odróżnieniu od Smudy nie trafił na „grupę marzeń” ani nie grał na Polskich stadionach, wypełnionymi po brzegi fanami dopingującymi „Biało-czerwonych” do ostatniej minuty. Okej, reprezentacja w 2012 roku miała matematyczne szanse na awans o jeden mecz dłużej niż ta z 2018 r., ale ostatecznie i tak nic z tego nie wynikło, a gorycz po porażce była (między innymi przez to) chyba jeszcze większa, niż po tej poniesionej sześć lat później. Nie bronię tutaj też w żaden sposób Adama Nawałki, bo po tym jak rozbudził apetyty kibiców po Euro 2016, tak samo przykro było patrzeć na bezradność Polaków w meczu z Senegalem i Kolumbią, a w meczu z Japonią pomimo dobrego dla nas wyniku (wygrana 1:0) i tak większość zapamiętała „klepanie” Japończyków na własnej połowie w końcówce spotkania i brak jakiegokolwiek pressingu ze strony Polaków.

Trzeba przyznać, że o panu Smudzie ostatnio ucichło w mediach, od czasu wyrzucenia go z 2-ligowego Górnika Łęczna, a jak sam przyznał, chciałby jeszcze wrócić na ławkę trenerską. Być może chciał on tą wypowiedzią niejako przypomnieć o swojej osobie zarówno ewentualnym przyszłym pracodawcom, jak i opinii publicznej w myśl zasady „Nieważne co mówią, ważne by mówili”? Niemniej jednak rozdrapywanie starych ran i autodestrukcyjne wypowiedzi to ta część Franza, która jak widać, u niego nie przechodzi z wiekiem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze