Śląsk Wrocław w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu zapewnił sobie udział w kwalifikacjach do Ligi Konferencji Europy. Wrocławianie wrócili do europejskich pucharów po sześciu latach przerwy, kiedy to zagrali w kwalifikacjach do Ligi Europy. Wtedy w drugiej rundzie lepszy okazał się szwedzki IFK Göteborg. Po bezbramkowym remisie we Wrocławiu szwedzki zespół wygrał na własnym boisku 2:0. Tym razem Śląsk wyeliminował już dwóch przeciwników i zameldował się w trzeciej rundzie.
Podopieczni trenera Jacka Magiery w pokonanym polu już zostawili estońskie Paide i armeński Ararat. Wrocławianie mieli słabsze momenty, lecz za każdym razem prezentowali się lepiej od rywala, strzelali więcej goli i awansowali do kolejnej rundy. Teraz są w połowie drogi do upragnionej fazy grupowej, ale ta druga połowa nie będzie już taka prosta. Przed Śląskiem kręta droga pod górkę, na końcu której czeka jesień z europejskimi pucharami. Czy wrocławianie są w stanie wyeliminować kolejnych dwóch rywali? W przypadku wygranej z Hapoelem Śląsk Wrocław zmierzy się z przegranym z pary Rapid Wiedeń – Anorthosis.
Jacek Magiera stawia na ofensywę
Trener wrocławian już nie raz udowodnił, że preferuje ofensywny futbol, który cieszy oczy kibiców. Nieważne, że zespół traci bramki, jeśli strzela ich więcej od przeciwnika. Idealnym przykładem filozofii trenera Magiery jest mecz Legii Warszawa z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów. Wtedy to jednak rywal zdobył więcej bramek i wygrał mecz, ale Legia strzeliła w Dortmundzie aż cztery gole! Niewiele klubów potrafiło zdobyć tyle bramek na Signal Iduna Park. Ofensywne nastawienie, bez respektu przed przeciwnikiem, opłaciło się w rywalizacji z Realem Madryt. Kolejne bramkostrzelne widowisko zakończyło się remisem 3:3 z późniejszym triumfatorem rozgrywek. Niestety tamten mecz odbył się bez udziału publiczności.
Teraz filozofia Magiery sprawdza się w Śląsku Wrocław, który w tym sezonie nie zaznał jeszcze smaku porażki. Wrocławianie imponują skutecznością i w sześciu pierwszych meczach zdobyli już piętnaście bramek. W żadnym spotkaniu nie strzelili mniej niż dwa gole. Prawie połowę (7) strzelili w rywalizacji z Araratem Erywań.
– Z perspektywy bramkarza na pewno lepiej jest zachować czyste konto, ale jeśli trener stawia na ofensywę, a zespół strzela więcej bramek, niż traci, to najważniejsze zawsze jest zwycięstwo. Na koniec zawsze liczą się punkty zdobyte w lidze i awans do kolejnych rund pucharów. Trener ustala taktykę pod zawodników, jakimi dysponuje, a Śląsk ma bardzo dobrych zawodników ofensywnych. Początek sezonu zdecydowanie należy do Roberta Picha, w świetnej formie jest Erik Exposito, a także Fabian Piasecki, z którym miałem okazję grać w jednym zespole – w rozmowie z iGolem podsumowuje taktykę były bramkarz Śląska, Radosław Janukiewicz.
💬 "Piłka nożna to ma być widowisko – tak do tego podchodzę. Chcemy grać ofensywną, otwartą piłkę. A ona powoduje ryzyko. Nie jestem rozczarowany wynikiem, bo celem był awans i to drużyna uzyskała" – Jacek Magiera, po #ŚLĄARA i awansie do III rundy UEFA Conference League ⬇
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) July 29, 2021
Śląsk traci za dużo bramek
Za dużą liczbą zdobytych bramek idzie także spora liczba straconych goli. W sześciu pierwszych spotkaniach Śląsk Wrocław tylko raz zachował czyste konto. Miało to miejsce w rewanżowym spotkaniu z Paide, które odbyło się na stadionie we Wrocławiu. Do tej pory wrocławianie stracili dziewięć bramek. Podobnie jak w przypadku goli strzelonych również największe straty ponieśli w rywalizacji z Araratem. Zespół z Armenii strzelił wrocławianom pięć goli, z czego trzy w zremisowanym meczu we Wrocławiu. Dwie bramki stracone w meczu z Wartą Poznań pozbawiły wrocławian kompletu punktów na inaugurację ekstraklasy.
– Śląsk Wrocław ma duże szanse na awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. Na pewno muszą jeszcze dopracować grę defensywną, bo jednak tracą dużo bramek. Przed Śląskiem bardziej wymagający przeciwnicy niż zespół z Armenii, ale szanse na pewno są. Na korzyść Śląska może wpłynąć też fakt, że w przypadku remisu o awansie już nie decyduje liczba bramek strzelonych na wyjeździe – tak szanse Śląska w pucharach ocenia wychowanek klubu.
Pan piłkarz – Robert Pich
Jeśli mielibyśmy wskazać lidera Śląska Wrocław, to bez wahania musimy postawić na Roberta Picha. 32-letni pomocnik eksplodował formą na początku sezonu i w sześciu dotychczasowych spotkaniach zdobył sześć goli. Dokładając jeszcze do tego jedną asystę, Słowak miał udział przy siedmiu z piętnastu trafień. Jeśli stawiasz na atak, to z takim liderem formacji ofensywnej o wynik można być spokojnym. Pich nie strzelił żadnej bramki tylko w dwumeczu z Paide.
💬 "Nie przypominam sobie tak dobrego początku w moim wykonaniu. Oczywiście cieszy mnie to. Staram się strzelać gole w każdym meczu" – Robert Pich po #ŚLAARA 🇸🇰
Brawo, Robo 👏
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) July 29, 2021
Robert Pich do Wrocławia trafił zimą 2014 roku z MSK Zilina i gra dla Śląska do dziś z roczną przerwą na występy w 2. Bundeslidze. W FC Kaiserslautern kariery jednak nie zrobił i po pół roku zdecydował się na wypożyczenie do Wrocławia. Po kolejnej nieudanej jesieni w Niemczech na zasadzie transferu definitywnego wrócił do Śląska.
Słowacki pomocnik w każdym sezonie zdobywał po kilka bramek i najczęściej trafiał właśnie na początku sezonu. Im dalej w las, tym jego dyspozycja strzelecka podupadała i ograniczała się do pojedynczych trafień. Jeśli trener Jacek Magiera znajdzie sposób, żeby ustabilizować formę doświadczonego pomocnika, to może to być jego najlepszy sezon na polskich, a może też europejskich boiskach. Krążą plotki o możliwym odejściu pomocnika z wrocławskiego klubu, ale jeśli uda się awansować do fazy grupowej, to kwestia transferu raczej się zamknie.
Czy Śląsk Wrocław jest gotowy do gry na trzech frontach?
Nie od dziś wiadomo, że jeśli polski klub wywalczy awans do fazy grupowej europejskich pucharów, to z reguły odbija się to na wynikach w lidze. W poprzednim sezonie przekonał się o tym Lech Poznań, który zachwycał nas grą w Lidze Europy, lecz zawodził kibiców na ligowych boiskach. Czy puchary to rzeczywiście „pocałunek śmierci”, jak mawiał trener Michał Probierz? A może polskie kluby nie mają wystarczająco szerokiej i wyrównanej kadry? Radosław Janukiewicz uważa, że nie ma czegoś takiego jak „pocałunek śmierci”, a Śląsk jest gotowy do gry na trzech frontach:
– Myślę, że nie będą mieli problemów z grą na trzech frontach. Według mnie nie ma czegoś takiego jak pocałunek śmierci. Kiedyś Michał Probierz wypowiedział te słowa, które przyjęły się w ogólnym obiegu, ale inne kluby też potrafią grać na kilku frontach. Nie mówię nawet o tych topowych, ale o zespołach z krajów o podobnym poziomie jak polska liga. Uważam, że profesjonalny piłkarz powinien być przygotowany do gry co trzy dni.
Zbilansowany zespół, który posiada doświadczonych zawodników, a także młodych i utalentowanych, może okazać się receptą na sukces. Trener Magiera dysponuje kilkoma możliwościami na każdej pozycji, co daje mu swobodę w doborze składu i niemal gwarancję, że zmiennik nie obniży poziomu jakości zespołu. Nie od dziś wiadomo, że trener Śląska nie boi się stawiać na młodych piłkarzy.
Przy ostatnich podejściach droga Śląska Wrocław kończyła się na takich zespołach jak IFK Göteborg, Sevilla FC i Hannover 96. Hapoel Beer Szewa, a nawet Rapid Wiedeń czy Anorthosis to zespoły zdecydowanie w zasięgu Śląska. Warunkiem jest utrzymanie wysokiej formy przez najważniejszych zawodników i ciężka praca wykonana na boisku przez cały zespół. Przecież już nie takie spektakularne wpadki zaliczały nasze kluby w pucharach. Jeśli w zespole Jacka Magiery wszystko zadziała, jak powinno, to powinniśmy cieszyć się grą wrocławian w Europie przez całą jesień… A może i wiosną?