Jeśli ktoś się stęsknił za epoką „eurowpierdoli”, w której polskie zespoły przegrywały z takimi tuzami jak Żalgiris Wilno, Stjarnan, Shkendija Tatowo, Sheriff Tyraspol czy F91 Dudelange, to dziś Śląsk Wrocław dał nam namiastkę tamtych czasów. „Wojskowi” przegrali na wyjeździe z Riga FC. Zaliczka, owszem, bardzo skromna, ale patrząc przez pryzmat jakości gry wrocławian, raczej nie ma powodów do optymizmu.
Utrata czujności, utrata bramki
Już od samego początku Śląsk Wrocław stracił czujność. Wrocławianie cofnęli się do defensywy. Takie rozwiązanie taktyczne nie przyniosło nic dobrego. W 8. minucie spotkania Śląsk stracił bramkę. Ousseynou Niang otrzymał wysokie podanie od Mouhameda Ngoma. Następnie zostawił on w tyle Mateusza Żukowskiego i bez trudu pokonał Rafała Leszczyńskiego. Boczny obrońca zdecydowanie nie zrozumiał się z bramkarzem.
W pierwszej części spotkania dominowali Łotysze. To oni mieli na koncie więcej groźniejszych sytuacji, oni mieli pod kontrolą cały mecz. Piłkarze Śląska niemal przez cały czas wyglądali, jakby mieli fobię przed wyjściem z własnej połowy. Gdy już wychodzili z inicjatywą, spotykali się ze stratą piłki po niecelnym zagraniu.
Beka ze Śląska jest, lecz fakty są takie, że wyjazdowo 🇱🇻 nam nie leży. W dotychczasowych 10 meczach u nich tylko 2 razy byliśmy górą (2x Wisła Kraków).
Nie wygrywali: Lech (2 razy), Widzew, Wisła Płock, Amica, Legia, Piast, Zagłębie Lubin. #RIGŚLA #RIGSLA pic.twitter.com/lT9E9oSz9n
— Jan Ekwiński (@ekwinski_jan) July 24, 2024
Śląsk Wrocław – gwiazdy bez formy
Brakowało wyeksponowania tego, co w Śląsku najlepsze. Okej, na papierze nie jest to najmocniejszy skład na świecie, ale jednak są tutaj piłkarze, którzy potrafią zrobić różnicę. Nahuel Leiva jeszcze w poprzednim sezonie kilkukrotnie pokazywał, że aspiruje na miano gwiazdy zespołu – cały mecz spędził w cieniu. Petr Schwarz i Peter Pokorny również wydają się naturalnymi przodownikami gry, zresztą odpowiadają za środek boiska. Czyszczą i są punktem, który de facto decyduje, w którą stronę pójdzie dana akcja. Dotychczas raczej dobrze wywiązywali się ze swoich obowiązków. Dziś, niestety, coś poszło nie tak.
Spontaniczność, która Śląskowi nic nie dała
Śląsk Wrocław nie miał planu na ten mecz. A przynajmniej tak to wyglądało. Zwycięstwa same nie przychodzą – nawet gdy rywalem jest wicemistrz Łotwy. Trzeba zachowywać czujność przez cały mecz, a nie robić to wybiórczo. Zapomniał o tym Mateusz Żukowski, co poskutkowało porażką w bardzo ważnym spotkaniu.
Tak blisko, a tak daleko
Druga część spotkania wyglądała lepiej. Śląsk Wrocław bardziej chciał. Wreszcie odzyskał dominację nad rywalem i pomimo niekorzystnego wyniku jakoś lepiej oglądało się polski klub, który ma przewagę nad zespołem z Łotwy. Wróćmy na chwilę do Nahuela Leivy i jego okazji. Bardzo ładne podanie od Musiolika – możemy się śmiać, że podjazdu do Exposito nie ma, ale tutaj zachował się, jak powinien. Hiszpan przestrzelił. Akcja, która powinna być game changerem. Nawet jeżeli nie dałaby bodźca, by finalnie zakończyć spotkanie zwycięstwem – mogła chociaż doprowadzić do remisu.
Słabo na razie wygląda Śląsk Wrocław. Brakuje utrzymania się przy piłce, a gospodarze na fali szukają drugiej bramki. Słaby Nahuel na razie.
Cóż nie widoczny na razie Musiolik, odcięty od gry. Czekamy na pobudkę Wrocławian. #RIGŚLĄ
— Marcel Kowalczuk (@Dziennikarz_MK) July 24, 2024
Wychodzą stare problemy
Śląsk Wrocław nie ma wybitnej kadry. To nie jest klub na puchary. Może gdy wreszcie uda się sprzedać ten podmiot we właściwe ręce, pojawią się jakieś perspektywy. Przez wiele lat Śląsk był przestrzenią do zawierania politycznych układów i zabawką wrocławskiego establishmentu. Próżno tu szukać planów na to, by na dłużej zagościć chociaż w krajowej elicie. Wicemistrzostwo Polski przypadkiem nie było, ale nie zmieniło diametralnie mentalności tego klubu, a wydaje się, że to niezbędny element do walki o coś więcej.
Riga FC do pokonania, potem będzie trudniej
Niemniej druga odsłona pojedynku wskazała jasno – Riga FC nie jest rywalem „nie do przejścia”. Nawet jeżeli Śląsk Wrocław nie ma w składzie gwiazdozbioru, a na bokach obrony występują Mateusz Żukowski czy Serafin Szota. Nawet jeżeli tydzień temu podopieczni Jacka Magiery męczyli się z beniaminkiem PKO Ekstraklasy. Straty da się odrobić, a nam pozostaje jedynie trzymać kciuki, by Śląsk Wrocław za tydzień wykorzystał najlepiej jak potrafi atut gry na Tarczyński Arenie.