Śląsk kontra Raków – pojedynek trenerów i liderów zespołów?


Mecz Śląsk – Raków zapowiada się emocjonująco

16 października 2021 Śląsk kontra Raków – pojedynek trenerów i liderów zespołów?
archiwum prywatne

Przerwa na reprezentację dobiegła końca. Czas wracać do ligowych zmagań. Od razu dostajemy całkiem dobrze zapowiadający się mecz. Do Wrocławia jedzie Raków, którego podejmie miejscowy Śląsk. Pojedynek ten jest o tyle ciekawszy, że obie ekipy sąsiadują na górze tabeli i wygrana będzie okazją do odskoczenia rywalowi. Czy trenerzy przygotowali coś specjalnego? Coś, czym mogą zaskoczyć przeciwnika?


Udostępnij na Udostępnij na

Jedni i drudzy nie odpuszczą. Potrzebują punktów. Nie czas ich tracić, bo potem może nie być kiedy odrobić.

Zapowiada się ciekawie

Odkąd Raków wrócił do ekstraklasy, dobrze wypada w potyczkach ze Śląskiem. Miło też może wspominać tę drużynę, ponieważ z wrocławianami zagrał pierwszy ekstraklasowy mecz przy Limanowskiego 83 po 23 latach. Powrót na własny stadion okazał się udany, bo uczczony wygraną 2:0. Mniej przyjemne wspomnienia mają zawodnicy Śląska.

Z kolei jeden z meczów, który Raków grał we Wrocławiu, był pierwszym po niespodzianej przerwie z początku 2020 roku. W pandemicznych warunkach drużyny podzieliły się punktami, jednak wynik 1:1 był długo roztrząsany. Przedmiotem dyskusji pozostawało podyktowanie rzutu karnego dla Śląska w końcówce meczu.

Jak widać, w konfrontacjach tych ekip zawsze coś się dzieje. Są specjalne okoliczności – czy to na boisku, czy z racji otoczki meczowej.

W sobotę Śląsk i Raków będą na 90 minut zaciekłymi wrogami, ale jest osoba, która może łagodzić bojowe nastroje, bo łączy te dwa kluby. Wiecie kto to? Mowa o Jacku Magierze, który ciepło wspomina dawne czasy, o czym mówił na konferencji prasowej przed meczem.

Jestem częstochowianinem. Mieszkałem trzy kilometry od stadionu Rakowa. To był mój drugi dom w wieku 10–17 lat. Spędzałem na tym stadionie sześć–siedem godzin dziennie, odrabiałem tam prace domowe.

Choć trener Magiera z rozrzewnieniem mówi o swoim mieście, to w weekend nie będzie miejsca na sentymenty. Może być to o tyle trudne, że 44-latek jest obecnym szkoleniowcem „Wojskowych”, ale z miastem Świętej Wieży ma wiele wspólnego i dużo się tam nauczył. Choć nie będzie to łatwe, trzeba emocje odstawić na bok.

Ten klub jest dla mnie szczególny, tam osiągałem pierwsze sukcesy i ponosiłem pierwsze porażki. Poznawałem swoich mentorów i nauczycieli, którzy przekazywali wartości, jak Zbigniew Dobosz i Gothard Kokott – tłumaczy Magiera.

Częstochowa to jego miasto rodzinne, a Raków miejsce, w którym zaczynał przygodę z piłką i wyfrunął w stronę większych wyzwań. Życie pisze różne scenariusze i kolejny raz będzie mógł mierzyć się z dawnym zespołem. Już nie z murawy, ale z perspektywy ławki rywali. A kto wie, może kiedyś zasiądzie na niej jako szkoleniowiec RKS-u? Wtedy dopiero byłaby to piękna historia…

Czym Śląsk może zaskoczyć Raków?

Śląsk ma niewątpliwie atut własnego boiska. Może to przestarzały argument, bo wszystko jest na takim poziomie, że miejsce nie robi większej różnicy. Jednak drużyna, która zna każdy centymetr boiska i wie, na której kępce trawy krzywo odbije się piłka, ma pewien handicap.

Następnym aspektem, który trzeba wziąć pod uwagę przy grze przeciwko Rakowowi, są skrzydła. Konkretnie wahadła, o neutralizacji których więcej powiedział nam Kamil Warzocha z Weszło.

Współpraca wahadłowych ze środkowymi pomocnikami będzie kluczowa. Raków ma bardziej skrzydłowych, Śląsk bardziej obrońców na tych pozycjach. Może tu być coś na zasadzie działania papier–kamień–nożyce.

Wrocławianie mają w swoich szeregach szpiega. Chodzi o Petra Schwarza, który całkiem niedawno był po drugiej stronie barykady i przywdziewał czerwono-niebieską koszulkę. Choć poziom rozpracowania rywali jest wysoki, a trener Papszun ciągle zmienia jakieś detale w funkcjonowaniu zespołu, to dobrze mieć swojego człowieka, który zna tamte realia i niuanse. Tym bardziej, że Schwarz bił większość stałych fragmentów w Rakowie.

Jak już jesteśmy przy stałych fragmentach, to nie można zapomnieć o Śląsku w tej kwestii. Oczywiście, na pierwszy rzut oka to Raków wydaje się teamem, który może stworzyć w tej materii większe zagrożenie, ale… Na szczególnych rywali zwykle szykuje się coś specjalnego i żeby nie okazało się, że „Medaliki” zginą od własnej broni, a ekipa z Wrocławia je zaskoczy.

Ten mecz aspiruje może nie do hitu, bo nie da się przebić starcia Legia – Lech, ale na pewno do miana ciekawego widowiska. Spotkają się dwa zespoły grające miło dla oka. Jak będzie przebiegało to spotkanie? Można zabawić się we wróżbitę i spróbować to przewidzieć.

Pokusił się o to Kamil Warzocha, który twierdzi, że na spokojnym podejściu do meczu Śląsk może tylko zyskać.

Wydaje mi się, że Raków może spodziewać się otwartych ataków ze strony Śląska. Że będzie wymiana ciosów i wiele bramek, tak jak ostatnio u „Medalików”. Ale nie, coś czuję, że to może być zamknięty mecz. A w takich, moim zdaniem, Raków trochę traci – kończy dziennikarz Weszło.

Czym Raków może przeważyć szalę zwycięstwa?

Trener Papszun wreszcie ma trochę mniej problemów na głowie. To, co spędzało mu sen z powiek, czyli kontuzje w składzie, powoli idzie w zapomnienie. Tylko Zoran Arsenić i Marcin Cebula potrzebują więcej czasu na dojście do pełni sprawności. Duża część piłkarzy „Medalików” jest do dyspozycji sztabu Rakowa. Dzięki temu Papszun może ustawić skład tak, jak chce, a nie jak wymusza to na nim sytuacja kadrowa.

Cieszę się, że zawodnicy wracają do zdrowia i wrócili bez urazów ze swoich reprezentacji – przyznał szkoleniowiec na konferencji przed meczem ze Śląskiem Wrocław.

Na korzyść Rakowa przemawia też fakt, że wrócił do swojej dawnej broni, czyli zagrożenia ze stojącej piłki. O stałych fragmentach „Czerwono-niebieskich” mówi Piotr Tomalski, dziennikarz Radia Gol i Sportu.

Siła rażenia jest jeszcze większa. Nie mówię tylko o Ivim Lopezie i jego rzutach wolnych. Częstochowianie świetnie rozgrywają rzuty rożne. Nie są to tylko proste centry na Tomasa Petraska, ale również bardziej rozbudowane schematy, w których dużą rolę odgrywają pozostali zawodnicy w polu karnym, którzy dogrywają piłkę w okolice 5. metra, by kolega z zespołu wbił ją do bramki – chwali.

Raków słynął i nadal słynie z różnorodnych rozwiązań przy rzutach wolnych, rożnych czy z autu. Żartowało się z ich ponad 100 schematów rozegrania poszczególnych sytuacji, ale to działa i przynosi efekty. Teraz ten współczynnik bardziej się wyrównał i częstochowianie zachowują balans pomiędzy golami ze stojącej piłki, a tymi po akcjach.

Żeby dopełnić opowieści, trzeba przywołać jakąś ciekawostkę historyczną. Pewną z nich odnośnie do obu drużyn podzielił się z nami Tomalski.

Jak wyliczył ostatnio mój redakcyjny kolega, Bogdan Nather, wrocławianie od 2016 roku nie wygrali spotkania po przerwie reprezentacyjnej w październiku. (…) Raków od prawie 60 lat nie wygrał we Wrocławiu.

Zatem jedni i drudzy mają odpowiednią motywację, aby wyjść zwycięsko z sobotniego starcia.

To konfrontacja dwóch dobrych trenerów oraz pojedynek liderów zespołu, którzy są motorami napędowymi swoich drużyn. Ivi Lopez i Vladislavs Gutkovskis kontra Erik Exposito i Robert Pich. To tylko przykłady, bo gra 11 na 11, ale oni często mogą zaważyć na końcowym wyniku. No i na koniec utarte hasło: niech wygra lepszy!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze