Skarb kibica PKO Ekstraklasy: Lechia Gdańsk – wielka niewiadoma


Lechia ma za sobą bardzo chimeryczny sezon i mało jest przesłanek ku temu, że nie powtórzy się to w nadchodzących rozgrywkach

18 lipca 2021 Skarb kibica PKO Ekstraklasy: Lechia Gdańsk – wielka niewiadoma

Puchary były bardzo blisko. Lechia Gdańsk do ostatniej kolejki liczyła się w walce o czwarte miejsce, którego finalnie nie wywalczyła. Z racji ścisku w tabeli drużyna trenera Piotra Stokowca zakończyła rozgrywki na siódmej lokacie. Na pewno był to wynik poniżej oczekiwań, ale ewentualny awans do pucharów można by było traktować jak zaskoczenie. Dużo fatalnych meczów, wąska kadra i mało ofensywnej gry. To wszystko złożyło się na dosyć chimeryczny sezon. Jak będzie w nadchodzących rozgrywkach? Trudno spodziewać się walki o podium.


Udostępnij na Udostępnij na


Ostatnia kolejka poprzedniego sezonu miała szalony przebieg. Na końcu okazało się, że przy remisie Lechii z Jagiellonią eliminacje Ligi Konferencji zawitałyby do Gdańska. „Biało-zieloni” mieli to na wyciągnięcie ręki, jednak ostatecznie przegrali tamten mecz 1:2. Rozczarowanie oczywiście nadeszło, ale wśród kibiców można było wyczuć pewną ulgę, że ten dziwny sezon dobiegł końca. Puchary to zawsze fajna sprawa, ale nie w przypadku różnych problemów kadrowych i taktycznych. Cele na nowy sezon zapewne niewiele się różnią. Lechia także będzie celować minimum w pierwszą piątkę, bo taki jest jej coroczny cel. Nie zanosi się jednak na łatwy sezon w Gdańsku. Nie będzie zaskakiwało zakończenie rozgrywek poza wspomnianą piątką.

Przygotowania do sezonu

Zawodnicy Lechii pierwszy raz po wakacjach spotkali się 14 czerwca. Na początek czekały ich testy antygenowe, ale to na szczęście była tylko formalność. Wszyscy otrzymali negatywne wyniki i mogli stawić się na pierwszym treningu. Z drużyną od początku nie trenował m.in Dusan Kuciak, z racji odpoczynku po mistrzostwach Europy.

Gdańszczanie przez pierwsze dwa tygodnie postanowili trenować na własnych obiektach. Wszystko zostało odpowiednio rozplanowane, by cały okres przygotowawczy przepracować jak najlepiej. Trener Piotr Stokowiec był zadowolony, że w końcu może w spokoju popracować przed sezonem. Z tym, jak wiemy, przez ostatni rok nie było łatwo. W tym czasie Lechia postanowiła rozegrać tylko jeden sparing, w Ostródzie z Rakowem Częstochowa. Mecz ten przyniósł sporo emocji i ostatecznie wicemistrz Polski został pokonany 4:2.

W środę 30 czerwca Lechia wyruszyła na zgrupowanie do Gniewina. Jej droga do Hotelu Mistral Sport była jednak nieco dłuższa niż zwykle, gdyż jeszcze tego samego dnia udała się do Warszawy na mecz z Legią. Spotkanie za zamkniętymi drzwiami skończyło się wygraną gospodarzy 3:2. Pełne zgrupowanie rozpoczęło się zatem w czwartek.

Podczas pobytu w Gniewinie drużyna trenera Stokowca rozegrała trzy spotkania, z których wygrała dwa. Najpierw w Poznaniu z Lechem 1:0, a następnie w Gniewinie ze Stomilem Olsztyn 2:0. Lekka gorycz pojawiła się na zakończenie zgrupowania, gdyż chłodny prysznic Lechii sprawił Radomiak Radom. Beniaminek ekstraklasy dosyć spokojnie wygrał 2:0, potwierdzając swoje bardzo dobrze prowadzone przygotowania.

Ostatnie szlify w Gdańsku

Zgrupowanie w Gniewinie zakończyło się 9 lipca. Potem już był powrót do treningów na własnych obiektach. Intensywność dała się we znaki zawodnikom, gdyż po wspomnianej porażce z Radomiakiem, tuż po powrocie przyszedł zaledwie bezbramkowy remis z Chojniczanką. Złe nastroje jednak tonował Piotr Stokowiec w rozmowie z Interią.

Nie widzę żadnych przejawów do niepokoju. Próbujemy różnych ustawień, wyrównujemy obciążenia między poszczególnymi zawodnikami, zmagamy się z drobnymi urazami. Wyniki mają być w lidze, nie teraz.

Na tydzień przed starem ligi Lechia rozegrała jeszcze sparing z litewskim FK Panevezys, który przygotowywał się do eliminacji Ligi Konferencji. Przed tym spotkaniem odbyła się jeszcze prezentacja drużyny.

Lechiści po emocjonującej pierwszej połowie pokonali swojego rywala 3:2 i w dobrych humorach mogą przygotowywać się do pierwszego starcia ligowego.

Transfery

Do tej pory okienko transferowe w Lechii jest bardzo spokojne. Na tyle, że kibice wręcz domagają się kolejnych wzmocnień. Trener Stokowiec zdaje sobie sprawę z tego, gdzie potrzebuje wzmocnień ale jak cały czas powtarza – kwestie ekonomiczne są najważniejsze i trzeba czasu. Drużynie udało się jednak dokonać ciekawego wzmocnienia już na starcie przygotowań. Gdańszczanie pozyskali 27-letniego tureckiego skrzydłowego, Ilkaya Durmusa, który dwa ostatnie sezony spędził w szkockim St. Mirren. Najważniejsze jest to, że grywał tam regularnie.

Durmus już w sparingach zdążył pokazać się z dobrej strony i bardzo dobrze jego postawę oceniał Piotr Stokowiec.

Kolejnym zawodnikiem, który dołączył do Lechii, był Miłosz Szczepański. Gdańszczanie skorzystali na tym, że 23-latkowi wygasł kontrakt z Rakowem Częstochowa. Z ofensywnym pomocnikiem jest jednak pewien problem. Po poważnym urazie musi nadal pracować nad odbudową tkanki mięśniowej, przez co nie będzie dostępny do gry na dużej intensywności jeszcze przez około dwa miesiące.

Największe zaskoczenie nadeszło jednak na dzień przed ostatnim sparingiem. Trener kilka dni wcześniej zapowiedział jeden transfer i okazało się, że do Lechii dołączył w miarę młody napastnik z Mali, Bassekou Diabate. Gracz ten został wypożyczony na rok z opcją wykupu z rodzimego Yeelen Olympique.

Co ciekawe, Diabate trenował z Lechią od początku zgrupowania w Gniewinie i zdołał nawet strzelić gola w tajnym sparingu z Legią. Niektórzy już przed podpisaniem kontraktu rozszyfrowali o kogo chodzi, gdy został zauważony na treningach w Gdańsku. Na pewno jest to transfer zaskakujący, ale może z tego wariactwa coś dobrego wyniknie.

***

Były transfery do klubu, ale były także transfery z klubu. Odejścia Żarko Udovicicia i Egy’ego z pewnością drużyna nie odczuje, ale strata Karola Fili to już poważne osłabienie. Owszem, trzeba mieć na uwadze fakt, że Fila nieco stanął w miejscu w minionym sezonie, ale to nadal był wartościowy zawodnik pierwszego zespołu.

Po jego odejściu pojawiła się duża luka na prawej obronie, a kibice nie są zbytnio przekonani do Mykoły Musolitina, który wydaje się bardzo blisko pierwszego składu.

Przewidywany skład

Trener Piotr Stokowiec przyzwyczaił do tego, że wytypować skład, jaki wystawi, jest niezwykle trudno. Na kilku pozycjach cały czas istnieją pewne niewiadome, więc nieraz kibice będą zaskoczeni, widząc wyjściową jedenastkę.

Najmniejsza niewiadomą stanowi pozycja bramkarza. Dusan Kuciak jest niepodważalną jedynką, ale oczywiście swoje szanse otrzyma Zlatan Alomerović. Być może nie tylko w Pucharze Polski. W defensywie zaczynają się już jednak poważne wątpliwości. Michał Nalepa jest nie do ruszenia jako lider tej formacji. Ale co dalej? Wydaje się, że jego optymalnym partnerem powinien być Kristers Tobers. Z Mario Malocą bywało w Lechii już różnie, a Bartosza Kopacza można rotować między środkiem a prawą obroną. Na tej stronie coraz wyższe notowania ma Mykoła Musolitin. Były reprezentant ukraińskiej młodzieżówki nie miał dobrego wejścia do drużyny, ale podczas przygotowań nie prezentował się najgorzej. Lewa obrona? Conrado na ten moment wygrywa rywalizację z Rafałem Pietrzakiem, a jego dwa gole w ostatnim sparingu mogły w tym bardzo pomóc.

W linii pomocy niewiadomych jest trochę mniej. Jarosław Kubicki i dwaj skrzydłowi – Joseph Ceesay i nowo pozyskany Ilkay Durmus – powinni stanowić o sile drugiej linii. Poza nimi najbardziej prawdopodobne wydaje się stawianie na Jana Biegańskiego – z racji przepisu o młodzieżowcu. Alternatywą jest bardziej ofensywnie usposobiony Jakub Kałuziński, ale trudno wyobrazić sobie, że Piotr Stokowiec zrezygnuje z Macieja Gajosa. Z czasem też do pełni sił dojdzie Miłosz Szczepański i też będzie poważnym kandydatem, by grać na dziesiątce. Opcją zastępczą jest oczywiście gra na dwóch napastników – Łukasza Zwolińskiego i Flavio Paixao. Przy grze jednym snajperem to właśnie Zwoliński powinien być pierwszym wyborem, też z racji wieku Portugalczyka. On by mógł się bardzo przydać, wchodząc z ławki. Oczywiste jest jednak to, że nieraz ujrzymy Flavio w wyjściowym składzie.

Trzy rzeczy, które wydarzą się w tym sezonie

1. Lechia nadal będzie liczyć na dobrą grę skrzydłowych

Styl znany nie od dziś. Szybkie skrzydła siejące popłoch w defensywie rywala. Trener Piotr Stokowiec nieraz mówił wprost, że tak właśnie ma się prezentować jego drużyna. Charakterystyka pozyskiwanych zawodników na boki pomocy także mówi wiele. Przede wszystkim szybkość i umiejętność dryblingu. Nieco gorzej jest z dośrodkowaniami, co bywało nieraz irytujące, ale ani trochę nie zaburza to planu taktycznego.

2. Dusan Kuciak wybroni Lechii wiele punktów

Jak dobrze mieć tak klasowego bramkarza. Lechia nie zawsze stanowi monolit w defensywie. W wielu spotkaniach rywal zbyt łatwo tworzył sobie sytuacje, ale nieraz na posterunku był doświadczony słowacki bramkarz. Kuciak dodatkowo teraz będzie zmotywowany powołaniem na Euro i zapewne niejednokrotnie będzie o nim głośno.

3. Lechia nie awansuje do eliminacji europejskich pucharów poprzez ligę 

Trudno wyobrazić sobie, że Lechia w nadchodzącym sezonie powalczy o ligowe podium. Coraz większe zaciskanie pasa i mała aktywność na rynku transferowym nie stawia jej wśród kandydatów do wysokich miejsc. Oczywiście to jest tylko ekstraklasa i tu jest wszystko możliwe, ale Lechię należy traktować jako drużynę mogącą powalczyć o miejsca 5–8. Co innego jednak może się wydarzyć w Pucharze Polski. Tam drużyna Piotra Stokowca potrafi zajść daleko – nie wliczając ostatniej wpadki z Puszczą Niepołomice. Być może znowu właśnie tam postanowi zrobić coś wielkiego.

Ciekawostka

Flavio Paixao przystąpi do nowego sezonu, mając na swoim koncie 91 bramek na boiskach ekstraklasy. Najskuteczniejszy obcokrajowiec w historii ligi stanie zatem przed szansą na dobicie do 100 bramek. Czy jest to realne? Wydaje się, że jak najbardziej tak i byłoby to idealnym zwieńczeniem jego kariery w Polsce. Wystarczy tylko, żeby sympatyczny Portugalczyk podtrzymał swoją regularność strzelanych goli w kolejnych sezonach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze