Jerzy Brzęczek, Thomas von Heesen, Dawid Banaczek i w końcu Piotr Nowak – ci czterej panowie przewinęli się w minionym sezonie przez ławkę trenerską Lechii Gdańsk. Wygląda na to, że dopiero ostatnia zmiana szkoleniowca wyszła gdańszczanom na dobre, bo pomimo złego sezonu Lechia do ostatniej kolejki walczyła o grę w europejskich pucharach.
Kupa wydanej kasy, sprowadzenie „wielkich” nazwisk i ciągłe rotacje w drużynie nie wyszły Lechii na dobrze. Drużyna, która aspirowała do walki o mistrzostwo Polski przez długi czas, walczyła z Lechem Poznań o miano największej negatywnej niespodzianki. Przyjście Piotra Nowaka sprawiło, że Lechia się ogarnęła i zaczęła wykorzystywać swój potencjał. O mały włos, a weszłaby do pucharów, które teraz są jej celem minimum.
Przygotowania do sezonu
W połowie czerwca piłkarze przystąpili do badań szybkościowych i wydolnościowych, po czym ruszyli na obóz do Gniewina. Z zespołem nie pojechali oczywiście Sławomir Peszko i Jakub Wawrzyniak, którzy razem z kadrą przebywali na Euro. Tam „Biało-zieloni” rozegrali dwa mecz towarzyskie – z Apoelem Nikozja (wygrana 2:1) i z Partizanem Belgrad (porażka 0:3). Po powrocie do Gdańska lechistów czekały jeszcze sparingi z Chojniczanką (1:2) i z Drutexem-Bytovią Bytów (2:1).
W przeciwieństwie do ostatnich okienek transferowych Lechia działała na rynku według zasady „ilość, a nie jakość”. Tym samym domowe mecze na Stadionie Energa będzie rozgrywał wykupiony z Fiorentiny Rafał Wolski. Piłkarz, który w rundzie wiosennej błyszczał w barwach Wisły Kraków, kosztował 500 tysięcy euro. Gdańszczan zasilił także Bułgar Milen Gamakov. Jest on defensywnym pomocnikiem, który był wcześniej w Botevie Plovdiv. Dodatkowo do pierwszego zespołu dołączyli 16-letni Tomasz Makowski i 17-letni Miłosz Kalahur. Z wypożyczenia wrócił ponadto m.in. Bartłomiej Pawłowski.
Z zespołu odszedł Dariusz Trela (do Termaliki), a Maciej Makuszewski po powrocie z Portugalii został wypożyczony do Lecha Poznań.
Kluczowy transfer
Rafał Wolski. Z racji tego, że Lechia, mówiąc skromnie, nie szalała na rynku transferowym, wybór wydaje się oczywisty. W poprzedniej rundzie Wolski zaliczył w Wiśle dziewięć asyst, do czego dorzucił trzy bramki. Jego gra była na tyle dobra, że otwarcie mówiło się nawet o jego powołaniu do reprezentacji. Krakowianie chętnie widzieliby byłego legionistę u siebie na stałe, ale suma, jakiej żądała Fiorentina, była dla wiślaków zbyt wygórowana. Zer na koncie nie brakuje z kolei Lechii Gdańsk, która od razu zarzuciła sieci na Kozieniczanina. „Wolak” to pewniak w drużynie Nowaka. Z pewnością wniesie wiele dobrego do ofensywy gdańszczan, a jeśli wraz z Krasiciem utrzymają formę z wiosny, to bracia Paixao stoczą bój o miano króla strzelców.
Gwiazda zespołu
Flavio Paixao – tylu piłkarzy potrafi w Lechii wziąć grę na siebie, że trudno wskazać jednego lidera. Najskuteczniejszym i chyba najefektowniejszym z nich jest jednak Flavio. W przeciwieństwie do swojego brata gra bardzo regularnie. Wbrew pozorom w ubiegłym sezonie zdobył aż 11 bramek (pięć dla Śląska i sześć dla Lechii), do czego dorzucił dziewięć asyst (pięć + cztery). Portugalczyk w pojedynkę potrafi przesądzić o losach spotkania, a to jakimś dobrym zagraniem, a to dzięki swojej technice.
https://www.youtube.com/watch?v=VsqjXaL2r34
Odkrycie sezonu?
Michał Mak – w Lechii będzie bardzo trudno przebić się młodym piłkarzom, dlatego nie ma co wypatrywać w nich jakiegoś odkrycia. Michał Mak wraz ze swoim bratem fenomenem byli już kilka lat temu, jeszcze w barwach GKS-u Bełchatów. Po spadku tego klubu do I ligi obaj postanowili pozostać w swoim zespole, z którym powrócili do ekstraklasy. Drugiego spadku już jednak nie znieśli i ich drogi się rozeszły. Pochodzący z Suchej Beskidzkiej napastnik miał na początku problemy ze złapaniem formy i pierwszego gola w nowych barwach zdobył dopiero w 10. kolejce. Gdy już zaczął się rozkręcać, złapał czerwoną kartkę, a później nieprzyjemna kontuzja kolana wyeliminowała go do końca sezonu. Dziś, gdy Mak już wyzdrowiał, szybko powinien złapać formę i poprawić nie najlepszy wynik sześciu bramek z poprzedniego sezonu.
Cel zespołu
W zeszłym roku Lechia Gdańsk nakupowała piłkarzy hurtem, licząc, że razem z Legią będzie biła się o tytuł mistrza Polski. Plan jak najbardziej realny, ale nikt z nas do końca w to nie wierzył. Zespół Jerzego Brzęczka wyraźnie kulał i daleko mu było nawet do górnej części tabeli. Patrząc na to, jak Piotr Nowak poukładał drużynę, możemy wierzyć, że w tym roku będzie inaczej. Celem minimum jest Liga Europy, ale w Gdańsku na pewno po cichu myślą o pierwszym w historii klubu mistrzostwie.
Przewidywana jedenastka:
Ocena formacji – bramkarze: 4,5/6
Lechia Gdańsk miała dużą swobodę, jeśli chodzi o bramkarzy – na zmianę grali Milinković-Savić, Budziłek i Marić i każdy z nich spisywał się bardzo dobrze. Odejście Maricia nie będzie więc wielką stratą. Do bramki na stałe powinien wskoczyć Serb, który rozegrał końcówkę poprzedniego sezonu.
Ocena formacji – obrońcy: 3,5/6
Tu sprawy się nieco komplikują. Obrona Lechii wygląda bardzo dobrze na papierze. W rzeczywistości nie jest już jednak tak kolorowo. Niepewni Janicki, Gerson w kiepskiej formie i doświadczeni, choć nie do końca grający na swoim poziomie, Wawrzyniak i Wojtkowiak oraz nieźle spisujący się Maloca. Defensorom klubu z Pomorza przytrafiają się głupie błędy, które często kosztują zespół utratę bramki. Lechia ma jeszcze niecałe dwa miesiące, aby umocnić się na tej pozycji.
Ocena formacji – pomocnicy: 5/6
W środku pola Lechia Gdańsk może czarować. Krasić, którego trener Nowak przywrócił do ładu, Wolski, który wiosną był w bajecznej formie, i Chrapek oraz dodatkowo Mila, który prawdopodobnie wyląduje na ławce – o kreowanie gry w środku pola nie możemy się martwić. Gdy dodamy do tego Peszkę, Maka, Flavio i Pawłowskiego… aż strach pomyśleć co będzie, gdy wszyscy będą w pełni sił.
Ocena formacji – napastnicy: 4/6
Pierwsze skrzypce w ataku powinien grać Marco Paixao. W zeszłym sezonie Portugalczyk zbyt wiele sobie nie pokopał: najpierw miał problemy z wywalczeniem miejsca w składzie Sparty, później doskwierały mu kontuzje i w sumie w ekstraklasie wystąpił… trzy razy. Jak na razie nie doczekał się premierowej bramki w zielono-białej koszulce, ale wierzymy, że odzyska formę z czasów gry w Śląsku Wrocław. Jeśli nie, to swoją szansę gotowi są wykorzystać Kuświk, Buksa i Kobylański.