Skarb kibica La Liga: Athletic Club – atak na europejskie puchary


Baskijskie "Lwy" chcą wrócić do krajowej elity

12 sierpnia 2019 Skarb kibica La Liga: Athletic Club – atak na europejskie puchary

Athletic w zeszłym sezonie szybko wypadł z wyścigu o występy na europejskich salonach i w klubie zamierzają nie dopuścić do podobnej sytuacji w tym roku. Będzie trudno, ponieważ zespół nie przeprowadził praktycznie żadnego transferu, a przecież konkurencja nie śpi i już dała sygnał "Los Leones", że trudno będzie za nimi nadążyć.


Udostępnij na Udostępnij na

Wszyscy w Hiszpanii wiedzą, że przyjeżdżając na San Mames, musisz być przygotowany na wszystko. Nikt tutaj nie odstawia nogi, a gospodarze są raczej z grupy tych niegościnnych. Zostaniesz przywitany kuksańcem lub lekkim kopniakiem, a z upływem czasu wcale nie będzie lżej. Niestety w zeszłym sezonie również kibice Athleticu musieli mocno się nacierpieć i choć druga połowa sezonu była lepsza w wykonaniu ich ulubieńców, to widok Basków w strefie spadkowej musiał przyprawić kilku sympatyków o stan przedzawałowy.

Trzy rzeczy, których spodziewamy się po Athleticu w nadchodzącym sezonie

1) W domu wciąż mocni

To, czego w Bilbao może spodziewać się drużyna gości, opisaliśmy już we wstępie. Warto jednak pochylić się nad tym troszkę bliżej, ponieważ Athletic na San Mames to wciąż jest ligowa czołówka. Jeśli na ostateczny układ ligowej tabeli z zeszłego sezonu składałyby się jedynie mecze domowe, ekipa „Lwów” grałaby właśnie w eliminacjach do Ligi Europy. Przywiązanie kibiców do klubu i regionu sprawia, że wyjście na płytę boiska bez gęsiej skórki na ciele jest dla przyjezdnej drużyny praktycznie niemożliwe. Inaczej sprawa ma się poza domem. W zeszłym sezonie zespół Athleticu zdobył na wyjazdach jedynie 18 na 57 możliwych punktów. Nad tym na pewno muszą mocno popracować w klubie, ponieważ niestety świat jest ułożony tak, że nie da się co tydzień grać przed własną publicznością.

2) Głowa wolna od pucharów

Brak rozkojarzenia w środku tygodnia, które niosą za sobą występy w europejskich pucharach, paradoksalnie może okazać się dla drużyny bardzo pomocny. Przepracowanie okresu przygotowawczego skupiając się jedynie na lidze, może przysłużyć się wypracowaniu kilku potrzebnych automatyzmów w zespole. Gaizka Garitano przychodząc pod koniec 2018 roku, nie miał możliwości w spokoju wpoić zawodnikom swojej idei gry, tak że dopiero w tym sezonie będziemy mogli obejrzeć całkowicie autorski projekt Baska.

Jeśli wszystko przebiegnie tak, jak to sobie w klubie zaplanowano, nie będzie potrzeby wymiany szkoleniowca w trakcie sezonu, co tylko pomoże zespołowi w utrzymaniu odpowiedniej koncentracji. W odpowiednim momencie będzie można wykorzystać zadyszkę klubów z czołówki i zaatakować, tak by bezpiecznie rozgościć się na miejscu premiowanym grą w Europie w sezonie 2020/2021.

3) Wciąż mają kim postraszyć

Znaczenie Iñakiego Williamsa dla zespołu Athleticu jest niekwestionowane. Pędzący jak wicher napastnik w zeszłym roku był najlepszym strzelcem drużyny, gromadząc na swoim koncie piętnaście bramek. Dodatkowo zdjął z siebie ciężar strzelania na własnym stadionie, gdy po ponad dwóch latach (!) w końcu zdobył gola na San Mames. Z pomocą Ikera Muniaina oraz Ibaia Gomeza może dać kibicom „Los Leones” dużo radości. Odzyskany w styczniu Ibai, który rozgrywał kapitalną pierwszą rundę w barwach Deportivo Alaves, przepracował z drużyną całe wakacje i w nadchodzącym sezonie powinien stać się dla kolegów jeszcze bardziej przydatny.

Transfery

Jak napisaliśmy wyżej, o transferach Athleticu w okienku transferowym łatwiej byłoby napisać fraszkę niż epopeję, ponieważ zarząd ósmej drużyny La Liga zeszłego sezonu nie przeprowadził przed zbliżającym się startem rozgrywek ani jednego zakupu. Za nowe twarze w składzie należy więc traktować zawodników, którzy zostali włączeni do pierwszej drużyny z zespołu rezerw, oraz trzech graczy wracających z wypożyczeń. Awans w strukturach klubu zaliczyli Gaizka Larrazabal, Asier Villalibre oraz Peru Nolaskoain. Ten ostatni już w minionym sezonie rozegrał kilka spotkań ze starszymi kolegami.

Z powrotem do domu wraca m.in. Mikel Vesga grający w zeszłym roku w Leganes. Do niego dochodzą jeszcze Cristian Ganea i Andoni Lopez, którzy ostatnie dwanaście miesięcy reprezentowali barwy odpowiednio Numancii oraz Almerii.

Spektakularnych sprzedaży również na próżno szukać w biurach na San Mames. W zasadzie wspomnieć należy jedynie o odejściu Andera Iturraspe oraz Markela Susaety. Pierwszy z wychowanków przenosi się na Cornelia El Prat, by reprezentować barwy Espanyolu, drugi za to został wolnym zawodnikiem. Rozstania z piłkarzami, którzy od najmłodszych lat przywdziewają tę samą klubową koszulkę, zawsze są trudne, lecz w zespole nastał czas na zmianę warty i wpuszczenie nowych wychowanków.

Gwiazda zespołu

Iñaki Williams. Najwięcej wymagać powinno się w przyszłej kampanii od napastnika „Lwów”. Hiszpan zeszły sezon zakończył z piętnastoma trafieniami i powtórzenie tego wyniku jest jak najbardziej w jego zasięgu. Z pomocą przyjdą mu na pewno Iker Muniain, Ibai Gomez oraz Iñigo Córdoba, starając się skutecznie wykorzystywać szybkość swojego kolegi.

Williams nie ma zamiaru długo łapać formy w trakcie sezonu, więc od początku przygotowań do rozgrywek mocno szlifuje swoje strzeleckie umiejętności. W sześciu dotychczasowych meczach „dziewiątka” z Bilbao zdobyła cztery bramki. Napastnik nie zostawia niczego przypadkowi i od pierwszego spotkania chce być w jak najlepszej dyspozycji.

Najbardziej niedoceniany

Raul Garcia ma niewdzięczną rolę. Zawodnik postrzegany przede wszystkim jako hiszpańskojęzyczna wersja Roya Keane’a przez wiele osób nie jest sprawiedliwie oceniany. Trzeba przyznać, że nie jest to typ gracza, który cofa nogę, głowę bądź rękę, lecz wykonuje na boisku katorżniczą pracę. Zeszły sezon zakończył z dziewięcioma bramkami, do których dorzucił cztery asysty. Patrząc na to, że gra jak typowy zawodnik „box-to-box”, wypada uznać to za niezły wynik. Zdaje się w ogóle nie czuć na karku mijających lat i wciąż nie oddaje młodszym zawodnikom miejsca w pierwszym składzie. Nie jest to piłkarski wirtuoz, ale wiele drużyn chętnie przyjęłoby w swoje szeregi gracza, który oddaje na boisku tyle serca.

Trener

Gaizka Garitano przejął zespół po porażce 0:3 z Levante w 14. kolejce poprzedniego sezonu. Od tamtej pory całkowity bilans Athleticu pod jego wodzą to 14 zwycięstw, siedem remisów i tyle samo porażek. Wyciągnął drużynę ze strefy spadkowej i ostatecznie zakończył sezon na ósmej lokacie. Do grudnia 2018 pracował w rezerwach „Los Leones”, do których przyszedł z Deportivo La Coruna.

44-letni trener za swój największy sukces może uznać wprowadzenie SD Eibar do hiszpańskiej ekstraklasy w sezonie 2013/2014. Była to tym samym pierwsza promocja tego klubu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jego kariera przebiega w bardzo ułożony sposób – każdy następny seniorski klub w jego trenerskim CV można uznać za lepszy od poprzedniego. Teraz przed nim kolejne trudne zadanie, by wycisnąć z Athleticu jeszcze więcej i wywalczyć awans do europejskich pucharów.

Pytania do eksperta

O nadchodzący sezon w wykonaniu Athleticu zapytaliśmy eksperta z Athleticbilbao.pl

Piłkarz, którego Athletic powinien sprzedać, to… 

Athletic nie sprzedaje swoich zawodników, chyba że ktoś wpłaci klauzulę odstępnego. Czasami pozwala się im odejść na zasadzie wolnego transferu. Z obecnej kadry trudno wytypować jednoznacznie zawodników, którzy powinni opuścić klub. Patrząc na pretemporadę, nie widzę sensu trzymania w drużynie Mikela Vesgi. Nie dostaje on dużo szans na grę, a szkoda, by marnował się na ławce. Nie widzę również miejsca dla Kenana Kodro. Nie potrafi się odnaleźć w zespole, a swoją grą bardziej przypomina Gaizkę Toquero niż poważnego napastnika.

Można nawet powiedzieć, że uboższą wersję Gaizki, który zostawiał mnóstwo zdrowia na murawie. Imponował wydolnością, której mogliby mu pozazdrościć zawodowi biegacze, i potrafił grać pressingiem lub świetnie dośrodkować. Kodro wydaje się być mocno zagubiony na murawie. Z dwójki rezerwowych napastników wolałbym, żeby został Villalibre, bo jest młodszy, a także potrafi strzelić bramkę czy wypracować sobie pozycję. Kenan za każdym razem, gdy wychodzi na boisko, sprawia wrażenie, jakby pierwszy raz pojawił się w zespole.

Dlaczego ten sezon będzie inny niż poprzedni?

Bo gorszy być już nie może. Powinien być inny chociażby z racji tego, że jest inny trener. Garitano bardziej niż Berizzo przykłada wagę do obrony. No i przepracuje cały okres przygotowawczy, więc będzie mógł układać wszystko pod swoją koncepcję gry. Zespół powinien być o wiele bardziej zbilansowany w każdej formacji, nie powinno być tak dużych luk i błędów. Zawodnicy powinni też być lepiej przygotowani kondycyjnie. Poprzednio po odejściu Berizzo wielu graczy narzekało na to, że momentami nie mieli siły i w kolejnych meczach „oddychali rękawami”. Nie za bardzo rozumieli też taktykę, gdyż Argentyńczyk w porównaniu do Bielsy nie potrafił im jasno przekazać, jak mają grać. Teraz wszystko powinno być uporządkowane.

Co może popsuć nadchodzący sezon?

Kontuzje i nieplanowane odejścia. Niedawno pojawiła się informacja o rzekomym wpłaceniu klauzuli odstępnego za Williamsa przez Manchester United, lecz na szczęście okienko w Anglii zostało już zamknięte. Zastąpić tej klasy zawodnika co Inaki nie byłoby łatwo, tym bardziej przy tak ograniczonym polu manewru, jakie ma Athletic. Niby jest snajper w osobie Aduriza, ale Aritz młodszy już nie będzie i nie ma szans, żeby wytrzymał cały sezon w podstawowej jedenastce. Tym bardziej że Williams świetnie się rozumie z Muniainem, a taka chemia bardzo dobrze wpływa na resztę zespołu.

Kolejnym problemem, jak już wspomniałem, mogą być kontuzje kluczowych graczy. W sezonie 2017/2018 roku uraz Muniaina wyeliminował go z większej części sezonu, psując cały plan trenera Cuco Zigandy. Później ze składu wypadł też Benat i Baskowie zamiast walczyć o europejskie puchary musieli drżeć o ligowy byt. W minionym sezonie urazy wykluczyły na dłużej Aduriza, Raula Garcię, Lekuę, a na drobniejsze problemy zdrowotne narzekali niemal wszyscy piłkarze. „Los Leones” nie mają takiego komfortu jak czołówka La Liga, że w rezerwie są gracze, których wejście może odmienić losy meczu. To raczej sprawnie działający mechanizm, z którego wyjęcie jednego ważnego elementu może zaburzyć pracę całości, a zanim „dorobi się” odpowiednią część, musi upłynąć trochę czasu.

Za co trzeba cenić Gaizkę Garitano?

Garitano nie jest może jakimś wybitnym trenerem, ale posiada kilka cech, które są bardzo pożądane, szczególnie w ekipie „Los Leones”. Przede wszystkim potrafi zjednać sobie piłkarzy, że ci bez wahania pójdą za nim w ogień. Wydobędzie z nich wszystko co najlepsze, a może i więcej. Jest również bardzo lojalny zarówno wobec swoich podopiecznych, jak i wobec klubu. Nie boi się wyzwań i eksperymentów, choć ze skutecznością tych ostatnich różnie bywa.

Piłkarz sfery marzeń, który pasowałby do „Los Leones”, to…?

Zasada Cantery mocno ogranicza tego typu marzenia. Nawet gdyby nie obowiązywała, trudno by było sobie wyobrazić jakiegoś topowego piłkarza biegającego w koszulce z herbem Athleticu na piersi. O tym, czy dany gracz trafi do zespołu, decyduje jego charakter, ambicja, chęć reprezentowania barw klubu, no i oczywiście umiejętności. Wydaje mi się, że dokładnie w tej kolejności. Dlatego na przykład do klubu przyszedł kiedyś taki zawodnik jak Gaizka Toquero. Królem techniki nie był, wybitnym snajperem również, ale serduchem do walki i zdolnością do poświęcania się dla klubu mógłby obdzielić prawdopodobnie połowę La Liga.

Dzięki takim kryteriom nie zakontraktowano kiedyś Marco Asensio, który jest fantastycznym zawodnikiem, ale po prostu cechami charakteru nie pasuje do klubu z San Mames i to pomimo faktu, że na pewno podniósłby znacząco jakość zespołu. Najbardziej do „Lwów” pasowaliby tacy piłkarze jak Raul, Del Piero, Maldini, Totti czy Iker Casillas, lecz takich graczy już nie ma i pewnie nie będzie. W każdym razie patrząc na obecnych zawodników w topowych ligach, chyba nie ma takiego piłkarza, który byłby marzeniem i idealnie pasował do Athleticu. Jeszcze kilka ładnych lat temu dałoby się wymyślić kilka nazwisk, ale teraz już nie. Być może dlatego klub z Bilbao, mimo funkcjonowania w nowoczesnym świecie, wciąż jest taki „retro”, wyznając wartości zupełnie inne niż otoczenie.

Cel zespołu

Bez wątpienia w Bilbao wszyscy chcą awansu do europejskich pucharów. Gdyby ostatni sezon potrwał dwie, trzy kolejki dłużej, Athletic miałby duże szanse wskoczyć na premiowane miejsce. Nadzieję zaprzepaściła koszmarna pierwsza runda, za którą jednak nie jest odpowiedzialny trener Garitano. Bask ma teraz czystą kartę, przepracowany okres przygotowawczy i nic nie stoi na przeszkodzie, by na San Mames w sezonie 2020/2021 rozbrzmiał któryś z pucharowych hymnów. Trudno mieć nadzieję, że „Los Leones” powalczą o mistrzostwo, lecz każda lokata poniżej siódmego miejsca powinna być dla klubu niezadowalająca. Należy wykorzystać to, że ligowa elita będzie rozgrywać mecze co trzy dni i mocno zaatakować.

Ciekawostka

Będący wciąż w kadrze zespołu Aritz Aduriz jest drugim najstarszym w historii klubu zawodnikiem, który wystąpił w meczu ligowym. 18 maja 2019 w pojedynku przeciwko Sevilli miał dokładnie 38 lat, 3 miesiące i 7 dni. Wyprzedza go jedynie bramkarz Armando, który w spotkaniu, gdy ustanowił rekord, miał równo rok i 22 dni więcej od napastnika.

Podstawowa jedenastka

Przy braku jakichkolwiek ruchów na rynku transferowym trudno spodziewać się, by w wyjściowej jedenastce zaszły jakieś poważniejsze zmiany. Drużyna najczęściej powinna wychodzić ulubioną formacją trenera Garitano z dwójką defensywnych pomocników mających przed sobą ofensywny kwartet.

Szkoleniowiec dysponuje dość mocną podstawową jedenastką, mając na kilku pozycjach czołowych zawodników La Ligi. Najsolidniejsza wydaje się obrona, gdzie podstawową czwórkę będą tworzyć Yuri, Inigo, Yeray oraz Capa. Na papierze to jedna z najsilniejszych formacji w lidze. Jeśli pozbędą się wahań formy i utrzymają koncentrację, będą naprawdę mocnym punktem zespołu. Tutaj też Garitano ma najlepsze rezerwy, ponieważ De Marcos i Balenziaga to solidni zastępcy, a Nunez oraz Nolaskoain przy odpowiednim rozwoju mogą szybko stać się bardzo przydatni.

Z przodu również trudno o rewolucję. Jedyna wątpliwość może dotyczyć Ibaia Gomeza, który z czasem powinien coraz mocniej pukać do wyjściowego składu. Przy Muniainie, Benacie i Raulu Garcii o kreatywność w środku kibice mogą być spokojni.

Zmiany mogą zajść również w bramce, jeśli Gaizka Garitano uzna, że czas na młodość. Unai Simon miewał kiepskie momenty, gdy już wchodził między słupki, lecz kilka razy pokazał, że z czasem może być gotowy przejąć schedę po Herrerinie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze