Sezon na Wiśnię!


14 sierpnia 2013 Sezon na Wiśnię!

Kiedy przed czterema tygodniami przychodził do T-Mobile Ekstraklasy, fani futbolu w Polsce kojarzyli jego nazwisko jedynie z bratem Aleksejsem, byłym graczem Cracovii. Dziś znajduje się na ustach wszystkich kibiców Widzewa, a piłkarscy eksperci w naszym kraju upatrują w nim drugiego Artjomsa Rudnevsa. Jakim zawodnikiem jest tak naprawdę Eduards Visnakovs i jak przebiegała jego dotychczasowa kariera? Odpowiedzi na te pytania postanowiliśmy poszukać na Łotwie, w ojczyźnie zawodnika, oraz w odległym Kazachstanie, gdzie występował przed przyjściem do Łodzi.


Udostępnij na Udostępnij na

Tak to już jest w naszej rodzimej lidze, że gdy tylko pojawia się piłkarz, który zaczyna regularnie trafiać do siatki, natychmiast wzbudza zainteresowanie dziennikarzy i kibiców z kraju nad Wisłą. Nie ma się jednak temu co dziwić. Skończyły się czasy, kiedy regułą było, że najlepsi strzelcy ekstraklasy legitymowali się dwucyfrową liczbą trafień z dwójką z przodu. W ostatnich pięciu latach tylko Artjoms Rudnevs przekroczył magiczną granicę 20 bramek na zakończenie rozgrywek. W tym sezonie może być inaczej, w końcu piłkarze rozegrają aż 37 kolejek ligowych. Z matematycznego punktu widzenia szansa na wysoki dorobek strzelecki jest zatem znacznie większa.

Niczym Dennis Bergkamp

Eduards Visnakovs udanie zaaklimatyzował się w Widzewie
Eduards Visnakovs udanie zaaklimatyzował się w Widzewie (fot. Grzegorz Wypych, www.grzegorzwypych.pl)

Matematyka w tej chwili przemawia też za Eduardsem Visnakovsem. Widzewiak w trzech meczach, w których wystąpił, zanotował już cztery gole. Zresztą jeśli ufać magii liczb, cyfr i dat, to przed Łotyszem wspaniała kariera. Wszak urodził się 10 maja, podobnie jak kilku innych znanych piłkarzy: Holender Dennis Bergkamp, Turek Rustu Recber czy nasz Tomasz Wałdoch…

Do dotychczasowego dorobku strzeleckiego podchodzić należy jednak z pewnym dystansem. Wiele razy bywało przecież tak, że zawodnicy imponujący na starcie sezonu swoją skutecznością w trakcie rozgrywek gdzieś zatracali swoje walory. – Myślę, że my na Łotwie jesteśmy jeszcze bardziej zaskoczeni udanym początkiem Eduardsa w Widzewie niż wy w Polsce – przekonuje Argis Suveizda, dziennikarz łotewskiego portalu sportowego Sportacentrs.com. – Oczywiście, od dawna uchodził za utalentowanego gracza, ale nikt dotychczas nie rozpatrywał go na poważnie jako kandydata do gry w drużynie narodowej – przyznaje mój rozmówca i dodaje, że jeśli Visnakovs podtrzyma swoją skuteczność, to we wrześniu powinien otrzymać powołanie do pierwszej reprezentacji.

Z koroną króla strzelców

Eduards swoją przygodę z dorosłą piłką rozpoczął od mocnego uderzenia. W sezonie 2007/2008 wydatnie przyczynił się do awansu FK Daugava Ryga do najwyższej klasy rozgrywkowej, strzelając na zapleczu łotewskiej ekstraklasy 30 bramek i zdobywając koronę króla strzelców. Wynik godny odnotowania, zważywszy, że kolejek rozegrano 28, dwaj kolejni snajperzy w klasyfikacji zanotowali 19 trafień, zespół Visnakovsa trafiał zaś do siatki 89 razy. Łupem Łotysza padła zatem 1/3 dorobku bramkowego całej drużyny. Z drugiej strony ciągle w pamięci mamy dokonania na polskich boiskach Johana Voskampa, który na drugim poziomie rozgrywkowym w Holandii też zdobywał tytuł króla strzelców (29 goli), a w Polsce kompletnie rozczarował. O różnicy w poziomie piłki nożnej w Kraju Tulipanów i na Łotwie wspominać chyba nie trzeba.

Tak czy siak, wyczyn „Wiśni” i jego kolegów z drużyny zasługiwał na uwagę z jeszcze jednego względu. Trzon ówczesnej ekipy FK Daugava Ryga (nie mylić z zespołem o łudząco podobnej nazwie pozbawionej skrótu FK, znajdującym się obecnie na trzecim miejscu w tabeli łotewskiej Virsligi) tworzyli bowiem młodzi chłopcy, którzy ledwo osiągnęli pełnoletniość. Wokół tych samych zawodników oparta została wówczas także młodzieżowa reprezentacja Łotwy U-19 prowadzona przez Vladimira Belajevsa (będącego wtedy również szkoleniowcem FK Daugava), która awansowała do finałów mistrzostw Europy do lat 19 rozgrywanych we Francji w 2009 roku. Pokolenie to do dziś uważane jest za jedno z najzdolniejszych w historii łotewskiego futbolu. Fani piłki oprócz Visnakovsa z tego zespołu kojarzyć mogą Vitalijsa Makimenkę, będącego klubowym kolegą Tomasza Kuszczaka w Brighton & Hove Albion.

Brat w miejsce… brata

Podczas gdy niemal wszyscy zawodnicy, którzy wywalczyli awans do krajowej elity, pozostali w FK Daugava na nowy sezon, Visnakovs wylądował… ponownie na zapleczu ekstraklasy. Przejście do FC Tranzits nie było jednak fatalną pomyłką, lecz przemyślanym krokiem. Nowy zespół Eduardsa stanowił bowiem nieoficjalny klub partnerski najlepszej łotewskiej drużyny FK Ventspils, w którym ogrywali się najzdolniejsi zawodnicy. „Wiśnia” zadebiutował w Tranzitsie w marcu, a już w sierpniu wylądował w zespole krajowego potentata. Przejście do Ventspilsu pozwoliło zawodnikowi nie tylko poznać smak gry w najwyższej klasie rozgrywkowej na Łotwie, ale również wystąpić w europejskich pucharach. We wrześniu 2009 roku nowa drużyna obecnego napastnika Widzewa awansowała do fazy grupowej Ligi Europy, a sam zawodnik rozegrał łącznie 187 minut w starciach z Herthą Berlin, SC Heerenveen i Sportingiem Lizbona. Co ciekawe, w tym czasie w kadrze łotewskiego zespołu znajdował się także brat Eduardsa, Aleksejs (znany w Polsce z gry w Cracovii), ale obaj bracia nie otrzymali szansy wspólnych występów na arenie międzynarodowej. Najbliżej tego było w rewanżowym meczu z Herthą, kiedy to starszy z Visnakovsów zastąpił młodszego w drugiej połowie spotkania.

Kierunek: Kazachstan

Wcześniej w polskiej ekstraklasie występował brat Eduardsa – Aleksejs
Wcześniej w polskiej ekstraklasie występował brat Eduardsa – Aleksejs (fot. Rafał Rusek /igol.pl)

Przez niespełna trzy lata gry w Venstpilsie Eduards strzelił 24 gole w 74 meczach, w 2011 roku zdobył też krajowy dublet (puchar i mistrzostwo). Latem 2012 roku przyszedł jednak czas na zmiany. Visnakovs postanowił spróbować szczęścia za granicą, a jego wybór padł na Kazachstan. Z jednej strony kraj egzotyczny i oddalony daleko od ojczyzny, z drugiej w Karagandzie mógł porozumiewać się w języku rosyjskim, co miało ułatwić aklimatyzację w nowym miejscu.

Już na samym początku swoich występów w Szachtiorze pokazał się z dobrej strony. W pierwszych trzech spotkaniach dla nowego klubu dwukrotnie trafił do siatki, ale sympatię miejscowych kibiców zdobył dopiero po pojedynku z Ordabasami. – Szachtior przez dwa lata nie mógł wygrać z tym rywalem. W tym meczu Visnakovs wszedł na boisko w 67. minucie, a już po pięciu minutach, przy pierwszym kontakcie z piłką, strzelił zwycięskiego gola. Od tej pory fani Szachtiora od razu go pokochali – wspomina Gabdulla Aigozin, dziennikarz kazachskiego portalu Vesti.kz. Bramkę z tego spotkania zdobytą przez Visnakovsa możecie obejrzeć na samym końcu filmiku poniżej (od 3. minuty 58. sekundy):

Eduards wraz z kolegami z drużyny po pięciu miesiącach gry w Kazachstanie wywalczył ostatecznie mistrzowski tytuł (rozgrywki w tym kraju toczone są w systemie wiosna – jesień), ale z 12 ligowych spotkań, w których wystąpił, tylko w trzech wybiegał w podstawowym składzie. Wpływ na to mógł mieć też spadek formy Łotysza – bramka przeciwko Ordabasowi była trzecią i zarazem ostatnią zdobytą przez niego do końca rozgrywek. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść.

Odszedł, bo nie był Kazachem?

W nowym sezonie Eduards nie tylko nadal nie rozpoczynał meczów od pierwszej minuty, ale coraz częściej w ogóle nie pojawiał się na boisku. Kilkakrotnie zabrakło dla niego miejsca nawet w meczowej kadrze. Przyczyny takiej sytuacji różnią się w zależności od punktów widzenia. Na początku oddajmy głos samemu zawodnikowi. – W klubie pojawił się nowy dyrektor sportowy, a wraz z nim kolejni piłkarze. Miałem normalne relacje z trenerem, ale przyszli nowi zawodnicy, którzy po prostu musieli grać. Z tego powodu przestałem być potrzebny drużynie i postanowiłem opuścić klub – wyjaśniał Visnakovs w rozmowie z jednym z łotewskich portali internetowych.

Nieco inaczej sprawę postrzega przepytywany przez nas kazachski dziennikarz. – Eduards to dobry piłkarz, który ma spore ambicje. Miał pecha, bo trener Szachtiora Viktor Kumykov postawił na krajowych zawodników z reprezentacyjnym doświadczeniem – Andrieja Finonczenkę i Siergieja Kiznoczenkę. W Kazachstanie obowiązuje limit pięciu obcokrajowców, którzy mogą występować równocześnie na boisku. Z tego powodu Eduards miał małą szansę na grę – tłumaczy Aigozin.

Nie do końca udana przygoda poza ojczyzną nie zraziła Visnakovsa do kolejnych zagranicznych wojaży. Tym razem postanowił spróbować swoich sił w Polsce. – Zawsze chciałem sprawdzić się w Europie, ponieważ moim marzeniem jest gra w piłkę na najwyższym poziomie. Kiedy przyszła oferta z Widzewa, postanowiłem się jej przyjrzeć – zdradza Łotysz.

Pensja od sponsora

Kibice Widzewa liczą, że Visnakovs podtrzyma swoją strzelecką passę
Kibice Widzewa liczą, że Visnakovs podtrzyma swoją strzelecką passę (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

W Łodzi natrafił na kolejne problemy. Spodobał się sztabowi szkoleniowemu, ale nad klubem ciążył zakaz gotówkowych transferów i miesięczne ograniczenie pensji do 5 tysięcy złotych. Z pomocą łódzkiemu zespołowi przyszedł lokalny biznesmen, a prywatnie kibic Widzewa – Grzegorz Waranecki. Mężczyzna zapłacił za sprowadzenie napastnika. W wywiadzie dla łotewskiego portalu Sportacentrs.com Visnakovs przyznał, że biznesmen finansuje również jego pensję, chociaż sam Waranecki w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” unikał jednoznacznej deklaracji na ten temat.

Udany początek w wykonaniu Łotysza sprawił, że zamożny kibic łódzkiego klubu z pewnością nie żałuje wydanych pieniędzy. Z rozwoju wypadków zadowolony jest też sam napastnik. – Tutaj możesz od razu poczuć, że jesteś piłkarzem. Nie da się tego porównać do gry na Łotwie czy w Kazachstanie – zwierza się napastnik rodzimym mediom i dodaje: – Chciałbym pójść drogą Artjomsa Rudnevsa i zagrać kiedyś w Bundeslidze albo innej silnej lidze. Polska to doskonała odskocznia do lepszych piłkarsko krajów i świetne miejsce do obserwacji ze względu na telewizyjne transmisje z meczów.

Kadra wita?

Po wyśmienitym początku w T-Mobile Ekstraklasie zaczęto spekulować o powołaniu zawodnika do reprezentacji Łotwy. Dotychczas Visnakovs wystąpił jedynie w czerwcowym meczu łotewskiej kadry do lat 23 przeciwko Estonii, stanowiącej bezpośrednie zaplecze pierwszej drużyny narodowej. Łotysze wygrali 2:0, a napastnik rozegrał pełne 90 minut i należał do najlepszych zawodników na boisku. Trener kadry U-23 Dainis Kazakevics z uznaniem wypowiada się na temat snajpera Widzewa. – Bez wątpienia Visnakovs był jednym z najjaśniejszych punktów naszego zespołu w meczu z Estonią. Oczywiście konkurencja do gry w reprezentacji jest duża, ale Eduards pozostawił po sobie dobre wrażenie. Posiada niezłe uderzenie i jest silny w pojedynkach z obrońcami – komplementuje łódzkiego zawodnika i zwraca uwagę na jeszcze jedną istotną rzecz: – Zaimponował mi swoim stosunkiem do gry w kadrze U-23 – pragnął w niej występować, chociaż wiązało się to z męczącymi podróżami samolotem z Kazachstanu i długim oczekiwaniem na lotnisku. Sam „Wiśnia” na sugestie łotewskich dziennikarzy dotyczące gry w kadrze narodowej reaguje z dystansem: – Nikt jeszcze do mnie nie telefonował. Pozostaje mi nadal strzelać bramki, może wówczas ktoś się odezwie.

Czas ucieka, lepszy czeka?

Na razie oprócz uznania ze strony kibiców z Łodzi i medialnych pochwał Visnakovs zdobył również… dwa zegarki jako nagrody za tytuł najlepszego piłkarza w meczach z Zawiszą i Koroną. Czy odmierzają one czas do odejścia z łódzkiego zespołu? Eduards nie ma wątpliwości: – Myślę, że jeśli zimą pojawi się dobra oferta z silniejszego klubu, Widzew będzie chciał mnie sprzedać.

W tej chwili jednak Łotysz koncentruje się na kolejnych spotkaniach. A w Łodzi, chociaż mamy już połowę sierpnia, sezon na „Wiśnię” ciągle trwa!

Obserwuj autora na Twitterze: @BurskiBartek

Komentarze
Dan (gość) - 11 lat temu

Nie wiem dlaczego Rumak go nie ściąga do Lecha,
kasę mają po Tonewie, a ta formacja kuleje w
Poznaniu ( niemal wszyscy znają "wyczyny"
Ślusarskiego czy pozostałej dwójki "strajkerów"
). Widać , że Łotysz się dobrze zaadaptował w
Polsce, więc inwestycja raczej byłaby niechybiona.
W Lechu by się bardziej wypromował, a i
współtoważyszy miałby nieporównywalnie lepszych
co mogłoby zaowocować większą ilością zdobytych
przez niego bramek. Swoją drogą za co płacą
skautom w Lechu jak nie potrafili go dostrzec, po
takim fenomenie jakim był Rudnevs powinni właśnie
większą uwagę skupić na tym rynku. Marzy mi się
tego typu napastnik na bułgarskiej; Artiom spędzał
sen z powiek, potrafił z każdej pozycji strzelić
bramkę, a o zmarnowaniu sytuacji nie było mowy :)

Odpowiedz
~adedIIkac738 (gość) - 11 lat temu

zgadzam się z tobą, rzeczywiście to prawda

Odpowiedz
~bartek (gość) - 11 lat temu

http://kochamfutbol.blog.pl/ oraz fanpejdż na fejsie
https://www.facebook.com/Kochamfutbolblogpl . Jeżeli
masz lekkie pióro, chcesz pisać o piłce, wyrażać
swoje zdanie to napisz! [email protected]
Czekam właśnie na Ciebie!

Odpowiedz
~Widzewiak (gość) - 11 lat temu

Wiśnia, Wiśnia, Wiśnia gool!!

A o panu golańskim tylko jedno: ch*j ci na imie!!

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze