Sevilla punktuje Athletic


Pierwsze mecze piątej kolejki ligi hiszpańskiej już za nami. Królewscy pokonali zespół CD Tenerife, Sevilla w znakomitym stylu wydarła punkty z gorącego San Mames. Za zaskakującą można uznać wysoką porażkę Athletic Bilbao. Choć nikt nie upatrywał w nich zespołu mogącego walczyć o tytuł, to dobry początek sezonu pozwalał rokować nadzieje na bardziej wyrównane widowisko.


Udostępnij na Udostępnij na

Athletic Bilbao – Sevilla 0:4

Od początku odważnie zaatakowali zawodnicy Manolo Jimeneza, którzy już po 180 sekundach gry mogli otworzyć wynik spotkania. Basków uratowała słaba skuteczność Navasa. Jak mówi stare przysłowie, „co się odwlecze, to nie ucieczce”, tak już w piątej minucie do bramki strzeżonej przez Iraizoza trafił Renato. Brazylijczyk doskonale wykorzystał szansę, jaką niesie za sobą stały fragment gry, perfekcyjnie wykonując rzut wolny. Kolejny gol padł kwadrans później, kiedy po pięknym rajdzie piłę Negredo wyłożył Capel. Były napastnik Realu Madryt nie miał najmniejszych nawet problemów z wykorzystaniem wyśmienitej okazji.  Warto podkreślić, że obydwaj piłkarze Sevilli aspirują do gry w La Seleccion oraz do wzięcia udziału w przyszłorocznych mistrzostwach świata. Przed przerwą wynik podwyższył jeszcze Kanoute. W drugiej połowie w dalszym ciągu dominowała drużyna gości, a gospodarze mogli jedynie próbować przeszkadzać w rozgrywaniu piłki.

Real Madrid – Tenerife 3:0

W występach przed własną publiczność kibice powinni mieć okazję zobaczyć najlepiej prezentującą się drużynę. Czy tak właśnie było na Santiago Bernabeu? Drużyna faworytów do końcowego zwycięstwa przez znaczną część pierwszej odsłony grała bez wyrazu. Gdy Ronaldo zaniemoże, inna gwiazda dopomoże tak właśnie może określić grę „Królewskich” tego wieczora. W drużynie Manuela Pellegriniego tak bardzo brakowało pomysłu na rozegranie piłiki, że już po przerwie zmuszeni byli pojawić się na boisku Guti i Kaka. Jaki był rezultat obecności obydwu panów na murawie? Gra Realu wreszcie się ożywiła, a zawodnicy nabrali pewności siebie. Najbardziej skorzystał Karim Benzema, umieszczając piłkę w siatce w ciągu piętnastu minut. Za pierwszym razem futbolówkę w środkowej strefie dobrze przejął Alonso, który bez zastanowienia odegrał do Benzemy. Francuz spokojnym strzałem głową wyprowadził Real na prowadzanie. W 58. minucie kibice licznie zgromadzeni na trybunach po raz kolejny mogli świętować zdobycie bramki. Wychowanek Lyonu wygrał pojedynek z jednym z obrońców i celnym strzałem nie dał najmniejszych szans bramkarzowi. Swoje trzy grosze dorzucił także Kaka. Brazylijczyk daje zespołowi wiele nowych możliwości, a sobotniego wieczoru celnie dobił strzał Raula, przez co zdobył w tym sezonie już drugą bramkę na ligowych boiskach. Więcej bramek już nie padło. „Los Blanos” nie zwalniają tempa, po raz kolejny zdobywając komplet punktów, choć ich gra może pozostawiać wiele do życzenia, gdyż w tym sezonie rozgrywali już lepsze spotkania.

Malaga – Barcelona 0:2

Tego wieczora doszło do ciekawej konfrontacji, w której zmierzyły się ze sobą zespoły Malagi i Barcelony. Gospodarze to mała rewelacja tegorocznych rozgrywek. Jednak w konfrontacji z jedenastką Barcelony byli po prostu bez szans. Na pierwszą bramkę przyszło poczekać nam do 37. minuty, kiedy to podawał Messi, a Zlatan Ibrahimovic skierował futbolówkę tuż obok wychodzącego z bramki Munuy. W pewnym momencie gra wyraźnie się zaostrzyła, a zawodnicy obydwu zespołów nie przebierali w środkach, zapominając o zasadach fair play. Jeszcze przed inauguracyjnym trafieniem boisko w nieznanych okolicznościach opuścił Thierry Henry.  W drugiej połowie po akcji Xaviego prowadzanie podwyższył Gerard Pique. Przed całe spotkanie przeważali gracze Josepa Guardioli, dlatego też ich zwycięstwo jest w pełni zasłużone. To już piąta kolejka tego sezonu, a zarówno Barcelona, jak i Real Madryt solidarnie zdobywają punkty. Na prawdziwy sprawdzian formy obydwu zespołów przyjdzie nam zatem jeszcze trochę poczekać.

Valencia – Atletico Madryt 2:2

Spotkanie lepiej rozpoczęła drużyna gości. Szybkie ataki, przy wymianie niewielkiej ilości podań, skutecznie realizowały założenia taktyczne, z których pewnie jedno polegało na odcięciu od gry środka pola Valencii. W pierwszych momentach spotkania przewaga Atletico była zauważalna gołym okiem, a jej rezultatem była bramka, która padła w siódmej minucie. Zięć Diego Maradony swoim trafieniem zmobilizował tylko zawodników Unaia Emerego do jeszcze cięższej pracy. Przyniosło to oczywiście wymierne efekty. Najpierw na listę strzelców wpisał się Pablo Hernández, dwie minuty później do siatki „Los Rojiblancos” trafił także David Villa. Asturyjski napastnik po tym spotkaniu samodzielnie obejmie fotel lidera, w walce o tytuł króla strzelców La Liga. W drugiej połowie lepiej zaprezentowali się gracze gospodarzy, którzy raz po raz zagrażali bramce Roberto Jimeneza. Na szczęście dla Atletico, tego wieczora skuteczność „Nietoperzy” nie była ich największym atutem. Na minutę przed końcem do remisu doprowadził Maxi Rodriguez. Nie ciekawie wygląda sytuacja Atletico Madryt, kiedy to w kolejnej już rundzie przyjdzie im obejść się bez trzech cennych punktów. W tym sezonie podopieczni Abela Resino jeszcze nie wygrali, w rezultacie lądując w strefie spadkowej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze