Czerwono-czarna rewolucja, czyli walka Milanu z problemami


24 grudnia 2014 Czerwono-czarna rewolucja, czyli walka Milanu z problemami

Każdy z kibiców Milanu doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że daleko mu do lat świetności, w których to kiedyś się znajdował. Jestem jednym z nich. Ostatnimi czasy w drużynie „Rossonerich” wydarzyło się zbyt wiele złego, co doprowadziło do tego, że już od kilku lat Milan nie bryluje ani w lidze, ani w europejskich rozgrywkach. Zatrudnienie byłego supersnajpera Milanu Filippo Inzaghiego miało wszystko zmienić i wyprowadzić drużynę z odmętów niepamięci na sam szczyt sukcesu. 


Udostępnij na Udostępnij na

Filippo Inzaghi. Legenda włoskiej piłki. Trudno znaleźć drugiego piłkarza, który dysponowałby tak rozwiniętym instynktem strzeleckim, jaki posiadał „SuperPippo”. To właśnie dzięki tej umiejętności piłkarzowi pozbawionemu jakiegokolwiek talentu udało się zdobyć ponad 300 bramek w karierze oraz zostać drugim najlepszym strzelcem europejskich pucharów w historii futbolu (obecnie „Pippo” znajduje się na trzeciej lokacie). Jego kariera rozwijała się bardzo powoli, a on sam nigdy nie opuścił Serie A. Piacenza, Leffe, Hellas Verona, Parma, Atalanta, Juventus i Milan – tak prezentuje się rozpiska klubów, których barwy reprezentował Inzaghi. Mógł stać się jedną z ikon „Starej Damy”, grając w drużynie ze sławami takimi, jak: Del Piero, Zidane czy Trezegeut. Niestety to właśnie przez tego ostatniego  usiadł na ławce rezerwowych, po czym przeszedł do innego zespołu. Żaden z „Juventich” nie mógł nawet w najśmielszych koszmarach podejrzewać, że piłkarz, który reprezentował ich drużynę, zasili ekipę największego rywala w lidze, AC Milan. Sfrustrowany Inzaghi nie przebierał w środkach, by pozostawić po sobie złe wrażenie. Już po pierwszej strzelonej bramce w barwach „Rossonerich” z ogromną ostentacją ucałował herb swojej nowej drużyny, przez co kibice Juventusu nienawidzą go do dzisiaj. 

Filippo Inzaghi, legendarny piłkarz i obecny trener Milanu
Filippo Inzaghi, legendarny piłkarz i obecny trener Milanu (fot. calcioalpallone.com)

To właśnie w taki sposób „Pippo” rozpoczął nową przygodę, która przez 13 lat wiązała (i wciąż wiąże) jego życie z ekipą „Rossonerich”. Jako piłkarz osiągnął z nią wszystko , co mógł. Jako trener… wszystko jeszcze przed nim. Na boisku przesiąknięty był niesamowitym entuzjazmem i radością z gry. Każdego ze swoich przeciwników dogłębnie analizował już przed meczem. Przywdzianie dla niego trykotu „Czerwono-czarnych” było świętością, a San Siro stało się jego domem. Czemu tak wiele opowiadam Wam o Inzaghim? Odpowiedź jest prosta. Postawa Inzaghiego jako piłkarza jest doskonałym odzwierciedleniem tego, co zaszczepił swoim zawodnikom. Zbadajmy jednak dogłębniej 5 głównych organizacyjnych problemów drużyny „Rossonerich”. 

Pięć problemów apokalipsy
 
Problem numer 1 – Silvio Berlusconi 
Silvio Berlusconi. Wielki polityk, zaskakujący premier, doskonały motywator, prezydent Milanu. Oto sylwetka głównego zarządcy drużyny „Rossonerich”, który doprowadził Milan na wyżyny swoich możliwości, po czym sprowadził go na samo dno. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla Berlusconiego ekipa Milanu stała się jedynie polityczną zabawką, którą wykorzystuje, kiedy chce podnieść rangę swojej postaci, znajdując się w towarzystwie wpływowych osób tego wieku. 
 
Gdy po raz pierwszy pojawił się na scenie, wszyscy wiedzieli, że mają przed sobą zapalonego fana piłki nożnej, którego jedynym celem jest podarowanie Milanowi nowej świetności. Podejrzewam, że gdyby nie głębokie zaangażowanie pana Berlusconiego, Milan nie osiągnąłby tak wielu sukcesów. Jego pieniądze dały Milanowi spokój, stabilizację i nową jakość. Ale co się dzieje, gdy kurek z pieniędzmi zostaje zakręcony, a hobby, w które włożyło się ogromne nakłady finansowe zaczyna przynosić straty? Wtedy pojawiają się problemy. Problemy, w jakich obecnie znajduje się ekipa Milanu. Brak inwestycji ze strony honorowego prezydenta widoczny jest w ekipie, którą co mecz operować musi Filippo Inzaghi. Kiedy Silvio zapewniał świeży dopływ gotówki, Milan znajdował się na szczycie. Kiedy jednak pieniędzy zabrakło, ekipa „Il Diavalo” zniknęła z międzynarodowej areny piłkarskiej. 

Jednak spoglądając z drugiej strony, Milan przynosi Silvio Berlusconiemu oraz spółce Fininvestu ogromne straty, które Silvio musi pokrywać przeważnie z własnej kieszeni. Dodatkowym problemem jest zasada wprowadzona przez UEFA, czyli FFP (Finansowe Fair Play). W dużym skrócie, zabrania ona klubowi wydawać więcej niż zarabia. W ten sposób ograniczone zostały możliwości finansowania klubów, których właściciele wprowadzają w obrót ogromne sumy pieniędzy, przeznaczane później na wielomilionowe transfery. W przypadku Milanu jest to kolejny strzał w kolano, ponieważ klub nie generuje wystarczających zysków, by Silvio Berlusconi mógł zasilić klubowe konto kwotą większą niż 20 milionów. 

Silvio Berlusconi, honorowy prezydent Milanu
Silvio Berlusconi, honorowy prezes Milanu (fot. http://blogs.villagevoice.com)


Ale na tym problemy związane z Silvio Berlusconim się nie kończą. Nie jestem pewien, czy jedną z ambicji prezesa „Rossonerich” było zostanie trenerem, lecz jestem przekonany, że wywiera zbyt duże naciski na personalne decyzje selekcjonera Milanu. Sytuację tę doskonale zobrazowały ostatnie doniesienia o tym, jakoby to prezes Berlusconi wywierał nacisk na „SuperPippo”, by ten wprowadził na boisko Fernando Torresa. Wielu fanom drużyny „Rossonerich” znane jest też granie dwoma napastnikami, które dla pana Berlusconiego jest świętością. O ingerencji prezesa przekonali się Ancelotti, Leonardo, Allegri i Seedorf.

Teraz pora na „SuperPippo”. Jak długo będzie przeciwstawiał się pomysłom Silvio? W tych kwestiach najlepszym mentorem byłby Clarence Seedorf, poprzednik Inzaghiego, który znajduje się na cenzurowanym, ponieważ jego relacje z zarządem były, delikatnie rzecz ujmując, negatywne. Dopóki Silvio Berlusconi będzie w jakikolwiek sposób ingerował w sprawy związane z trenerką i wywierał wpływ na selekcjonerów, których sam przedłożył, dopóty sytuacja sztabowa nie będzie mogła się unormować. Oczywiście z częstych ingerencji Silvio wynikają także dobre rzeczy, ponieważ jego odwiedziny w Milanello (ośrodek treningowy Milanu) bardzo często skutkują wzrastającym morale i zwiększoną ilością entuzjazmu. Gdybym jednak musiał wybierać pomiędzy brakiem całkowitej ingerencji (z odwiedzinami włącznie) a ingerowaniem takim, jakie mamy teraz, to zdecydowanie wolałbym poświęcić te kilka przemówień za święty spokój trenera. 
 
Rozwiązanie: Najbardziej radykalnym, ale także najbardziej skutecznym sposobem rozwiązania problemu byłaby ewentualna sprzedaż klubu przez Silvio. I tutaj pojawia się kolejny temat do dywagacji, czyli: czy ktoś będzie chciał dokonać ewentualnego zakupu przynoszącej straty firmy? Odpowiedź jest jasna. Oczywiście, że tak. Niestety, wraz z tą kwestią pojawia się kolejny problem, który omówię nieco niżej. Jednak skupmy się na samym „pochodzeniu ewentualnego inwestora. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak istotny ma to wpływ na opinię klubu. Doskonałym przykładem byłaby tutaj drużyna PSG, której właścicielem jest szejk z Kataru, pan Nasser Al-Khelaifi. Dla fanów piłki nożnej jest to nowobogacka ekipa, która straci na wartości, gdy tylko znudzi się panu Al-Khelafiemu. Wielu fanów nie chce, by Milan był postrzegany przez taki pryzmat, dlatego też kategorycznie odmawia przejęcia klubu przez jakiegoś naftowego potentata. Tym, którzy przeciwni są „naftowalutom”, marzy się przejęcie klubu przez jakiegoś Włocha. Najczęściej wymienianym przez nich nazwiskiem jest Michele Ferrero lub ktoś z jego rodziny. Marzenie naprawdę ciekawe… ale niestety nie do spełnienia. Trzeba sobie jednak zadać pytanie: czy chcemy odbudowy wielkiego Milanu? Jeżeli tak, nie możemy wybrzydzać, ponieważ pieniądze są potrzebne na tak zwane już. 
 
Problem numer 2 – zbyt duża kwota ewentualnego kupna 
Tak jak wspomniałem wyżej chętnych na zakup Milanu nie brakuje, lecz tym, co odstrasza potencjalnych kupców, jest cena. Według oficjalnych wyliczeń Milanu wartość pakietu większościowego (czyli 51% spółki) wynosi 500 milionów euro, co w dużej mierze wykracza poza możliwości wielu potencjalnych inwestorów. Jednym z nich był pochodzący z Singapuru Peter Lim, który za pakiet większościowy oferował 300 milionów euro. Jego zaloty zostały bardzo szybko odrzucone, co skończyło się tym, że pan Lim wykupił udziały w drużynie Valencii. 
 
Rozwiązanie: Tutaj sprawa jest dość prosta. Milan musi po prostu spojrzeć na całą sprawę racjonalnie i obniżyć ewentualne wymagania. To oczywiście nie oznacza, że powinien od razu udostępnić kwotę ewentualnego kupna do oferowanych przez pana Lima 300 milionów, ale kwota oscylująca w granicach 500 milionów jest aż nadto wygórowana. 
 
Problem numer 3 – Marina Berlusconi i Fininvest 

Marina Berlusconi, starsza córka Silvio.
Marina Berlusconi, starsza córka Silvio (fot. www.giornalettismo.com)

Całość udziałów i pełna władza wykonawcza należą do najstarszej córki Silvio Mariny Berlusconi i spółki Fininvest. To właśnie do kieszeni pani Berlusconi wpływają największe profity, których miejsce powinno znajdować się w klubowej kasie. Pieniądze z transferu Kaki do Realu do dzisiaj nie zostały odnalezione i to właśnie Marina Berlusconi powiązana jest z ich zniknięciem. Dla niej Milan jest tylko inwestycją, która przynosi jedynie straty i najchętniej pozbyłaby się jej w mgnieniu oka. Dla samego klubu byłoby to dobre, ale tylko wówczas, gdy trafiłby w lepsze ręce. Lecz czy w obecnej sytuacji włoskiej piłki jest to możliwe?

Rozwiązanie: Powiązane z problemem numer jeden. 
 
Problem numer 4 – Adriano Galliani 
Adriano Galliani. Wiceprezes Milanu oraz Gordon Ramsey transferów. Niestety na niego również spada ogromna odpowiedzialność za miejsce, w jakim znalazł się Milan, i przede wszystkim za drużynę, jaką musi operować Filippo Inzaghi. Bezwłosy biznesmen pogubił się w tym, co robi, stając się tym samym reliktem przeszłości. Jego umiejętności transferowe stały się jednym z gwoździ do trumny, ponieważ zamiast ściągać perspektywicznych graczy, którzy swoją kreatywnością i świeżością mogliby wnieść sporo ożywienia w szeregi „Rossonerich”, wolał ściągać podstarzałych mistrzów, których pensje są większe niż przedstawiane przez nich umiejętności.

Niestety pan Galliani pozostał umysłem w epoce świetności „Czerwono-czarnych” i nie potrafi pogodzić się z tym, że wielki Milan trzeba budować od nowa. Poza samymi złymi ruchami transferowymi Adriano Galliani jest w konflikcie z młodszą córką Silvio, Barbarą Berlusconi. Odkąd jej osoba pojawiła się w zarządzie Milanu, wiele rzeczy zaczęło się zmieniać. Dla tradycjonalisty takiego jak Galliani zmiany te godziły w jego osobę, co doprowadziło do konfliktu. Tymczasowe zawieszenie broni, jakie obecnie trwa, może się niedługo zakończyć, kiedy to powróci temat zatrudnienia byłej legendy Milanu, Paolo Maldiniego. Były gwiazdor „Rossonerich” sam stwierdził, że nie powróci, dopóki swoje stanowisko piastuje Adriano Galliani. Takie konflikty nie rokują zbyt dobrze na przyszłość. 

Adriano Galliani, wiceprezes Milanu
Adriano Galliani, wiceprezes Milanu (fot. www.giornalettismo.com/)

Rozwiązanie: Mimo całej pracy, jaką Adriano Galliani włożył przez tyle czasu, wydaje mi się, że najodpowiedniejszym rozwiązaniem byłoby pożegnanie się ze starym przyjacielem Silvio Berlusconiego. Ale kto mógłby go zastąpić? Sean Sogliano. Dyrektor ekipy Hellasu Verona, który łączony był z przenosinami do czerwono-czarnej części Mediolanu już tamtego lata. Problemem była oczywiście osoba Adriano Gallianiego.
 
Problem numer 5 – brak pieniędzy 
Podstawa każdego klubu. Pieniądze. To za nie można sprowadzać jakościowych graczy. To za nie można opłacać pensje zawodników. To dzięki nim marka klubu rośnie w siłę. Niestety mimo ogromnych chęci nie potrafiłbym zaprzeczyć temu, że Milan jest obecnie jednym z największych żebraków Europy. Zawodnicy, których wartość przekracza 10 milionów, są poza zasięgiem. Ostatnimi czasy Milan musiał obniżyć salary cap, co doprowadziło do walki pomiędzy klubem a poszczególnymi zawodnikami. Jednym z nich był Phelippe Mexes, który przez niechęć do obcięcia pensji wylądował na niemalże pół roku na ławce rezerwowych. Tak jak napisałem w akapicie dotyczącym Silvio Berlusconiego, klub nie generuje wystarczających zysków, by pozwolić sobie na ingerencję z zewnątrz. Co w takim razie pozostaje? 
 
Rozwiązanie: Najważniejszym elementem, o który z zażartością godną Joanny D’Arc walczy Barbara Berlusconi, jest nowy stadion. To właśnie on mógłby wygenerować większy przychód, co pozwoliłoby na rozwój i transfery. Kolejnym elementem byłoby pozyskanie nowych sponsorów, co w obecnej sytuacji klubowej nie jest tak łatwe do zrealizowania. Podpisanie nowej umowy z Emirates było sporym osiągnięciem Barbary Berlusconi, jednak spoglądając na to, jak duże umowy otrzymują ekipy z angielskiej Premier Leauge, kontrakt Milanu wydaje się na poziomie klubowego średniaka. Istnieją oczywiście jeszcze czynniki środowiskowe, czyli w tym przypadku frekwencja na stadionie. Tę można uzyskać jedynie poprzez dobre wyniki, a te przyjdą jedynie wtedy, gdy Milan będzie dysponował pieniędzmi na jakościowe transfery. I w tym miejscu koło się zamyka. 
 
Oto główne problemy, z jakimi boryka się Milan. Jest ich znacznie więcej, jednak każdy z nich podlega pod którąś z kategorii, które już wymieniłem. Skoro wiemy, jak wyglądają problemy, przejdźmy więc do osoby, która musiała się z nimi zmierzyć i do zmian, jakie zostały przez nią wprowadzone – Filippo Inzaghiego. 

Nowy początek
 
Wraz z pojawieniem się „Pippo” na stanowisku trenerskim w środowisku kibiców doszło do prawdziwej eksplozji entuzjazmu, ponieważ przez kibiców „SuperPippo” został wyniesiony co najmniej do rangi postaci czcigodnej. To właśnie obecność Filippo Inzaghiego znacząco wpłynęła na zakup rocznych karnetów i tylko dzięki niemu wynik sprzedaży nie jest jeszcze gorszy. Już od samego początku „SuperPippo” rozpoczął wprowadzanie swoich zmian. Przed jego rewolucją nie umknęła nawet dieta piłkarzy, którzy od czasu pojawienia się Inzaghiego muszą stosować się do tzw. diety Djokovicia. Pojawił się nawet zakaz używania telefonów komórkowych podczas wspólnych posiłków, co usprawiedliwione zostało tym, iż „Pippo chce stworzyć prawdziwą, zżytą drużynę. Tak jak napisałem na samym początku, Filippo chce upodobnić drużynę do samego siebie, tworząc tym samym zaawansowany kolektyw. 

Jeremy Menez, obecnie kluczowy zawodnik Inzaghiego
Jeremy Menez, obecnie kluczowy zawodnik Inzaghiego (fot. psg.fr)

Dotychczas „SuperPippo” modyfikował ustawienie na potrzeby zawodników, których dogłębnie analizował, wybierając dla nich najlepsze pozycje. W ostateczności zaczął wprowadzać klasyczne 4-3-3, które czasami zmieniał z przyczyn, na które nie miał wpływu. Kluczowym zawodnikiem w taktyce Inzaghiego stał się Jeremy Menez, który sprowadzony został właśnie na prośbę Inzaghiego. Brak skuteczności u Fernando Torresa i konflikt klubu z Giampaolo Pazzinim doprowadziły do tego, że Menez wylądował na samym środku ataku. Wybór okazał się trafieniem w dziesiątkę, ponieważ Francuz ma już na swoim koncie osiem bramek, będąc drugim strzelcem w klasyfikacji króla strzelców Serie A. Na bokach ataku wspierany jest zwykle przez Hondę (który mimo tego, że nie gra na swojej nominalnej pozycji, ma już 6 bramek) oraz sprowadzony w lecie Giacomo Bonaventura, który wgryzł z tej pozycji Stephana El Sharaawy’ego (który prawdopodobnie zostanie sprzedany). Za nimi występuje przeważnie formacja złożona z De Jonga, Poliego i powracającego po sześciomiesięcznej kontuzji Montolivo. Na skrzydłach obrony występują przeważnie De Sciglio oraz Abate, których obecnie zastępują Armero i Bonera, co spowodowane jest kontuzją obu skrzydłowych. W środku obrony zwykle widujemy Alexa oraz powracającego do składu Mexesa, który prawdopodobnie zgodził się na obniżenie zarobków. Urząd bramkarza piastuje pozyskany z Realu Madryt Diego Lopez. 

Powrócimy na szczyt
 
Teraz zadajmy sobie pytanie: co musi zrobić ekipa z Mediolanu, by wrócić na szczyt? 

Oto mój punkt widzenia dotyczący kwestii stricte piłkarskich:

1. Sprowadzić młodego, perspektywicznego środkowego obrońcę. Co prawda formacja obronna zaczyna się klarować (o czym świadczą ostatnie wyniki z Napoli i Romą), jednak Alex i Mexes mają już po 32 lata, a ich forma to równia pochyła. Nie mają już możliwości przeskoczenia pewnego poziomu. Kogo na ich miejsce można by sprowadzić? Zdecydowanie 22-letniego Matije Nastasicia grającego w Manchesterze City.

2. Sprowadzić kreatywnego pomocnika, który wniósłby ożywienie w szeregi „Rossonerich”. Zawodnika, który jednym podaniem otworzyłby dostęp do bramki przeciwników. Czy mam jakąś propozycję? Ciekawym rozwiązaniem byłby 22-letni Marcelo Brozovic, który tak jak Nastasic ma jeszcze dużo czasu, by się rozwinąć. 

3. Sprowadzić klasowego napastnika grającego na środku ataku. To właśnie klasycznej 9, która potrafiłaby wziąć na siebie ciężar gry, najbardziej brakuje Milanowi. 

4. Zainwestować w szkółkę. Brak młodych i przyszłościowych zawodników to duży problem ekipy z Mediolanu. Przyszłość oparta na zawodnikach, którzy nie mogą przebić się do składów drużyn z Serie B nie rysuje się w kolorowych barwach. 

5. Rozwinąć scouting. „Rossonerim” potrzebny jest scouting na światowym poziomie, który pozwoli znaleźć i kupić zawodników przed innymi.

 6. Rozwiązać problemy, które przedłożyłem na samym początku. 
 
 A co sądzą użytkownicy? Czy zgadzacie się z moim punktem widzenia, czy sytuację Milanu widzicie zupełnie odwrotnie?  
 

Najnowsze