Sensacja stała się faktem, Niemcy wracają do domu!


Nasi zachodni sąsiedzi zajęli 3. miejsce w grupie i zakończyli mundial z poczuciem ogromnego niedosytu

2 grudnia 2022 Sensacja stała się faktem, Niemcy wracają do domu!
Fotoarena/SIPA USA/PressFocus

Pierwszy grudniowy dzień mundialu w Katarze przyniósł sensacyjne rozstrzygnięcia. Najpierw w turniejem pożegnała się Belgia ze swoim złotym pokoleniem, które zdążyło już chyba nieco przyrdzewieć. Wieczorem zaskoczenie było jeszcze większe, ponieważ na fazie grupowej swoje zmagania zakończyli Niemcy. Zawodnicy Hansiego Flicka wygrali swoje spotkanie, ale zwycięstwo Japonii nad Hiszpanią okazało się gwoździem do trumny naszych sąsiadów.


Udostępnij na Udostępnij na

Niemcy jechali na mistrzostwa świata z dużymi nadziejami. W eliminacjach zdobyli 27 punktów na 30 możliwych. Imponowali ofensywną grą, strzelali sporo bramek, ale przyznać trzeba, że ich eliminacyjni rywale nie byli zbyt wymagający. Przydarzyła się im tylko jedna wpadka, bo za taką trzeba uznać porażkę z Macedonią Północną. W Katarze los przydzielił ich do grupy E razem z Hiszpanią, Japonią i Kostaryką.

Tragiczna skuteczność

Dla Niemców pewnie to marne, albo wręcz żadne, pocieszenie, ale pokazali się na tym turnieju z całkiem niezłej strony. Wokół występu polskiej kadry mnóstwo jest dyskusji o stylu, jaki prezentujemy, a który pozostawia wiele do życzenia. Tymczasem Niemcy w piłkę grali nieźle, ale mieli problem z umieszczeniem futbolówki w siatce. Stara piłkarska prawda mówi o tym, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, a nasi sąsiedzi przekonali się o tym na własnej skórze.

Strzelili w fazie grupowej sześć goli, co samo w sobie jest wynikiem niezłym. Dwie bramki zdobywane na spotkanie wstydu nie przynoszą, przynajmniej do momentu, w którym nie przyjrzymy się szczegółom. Podopieczni Flicka oddali 24 celne uderzenia na bramkę rywali w fazie grupowej. Ich współczynnik goli spodziewanych (expected goals) wyniósł 10 i był zdecydowanie najwyższy ze wszystkich zespołów biorących udział w mundialu. Z pewnością zabrakło w niemieckich szeregach napastnika z prawdziwego zdarzenia. Dla porównania nasza reprezentacja oddała w trzech meczach tylko cztery celne strzały i zameldowała się w fazie pucharowej.

Kluczowe dla losów „Die Manschaft” okazały się dwie kwestie. Pierwszą była porażka z Japonią na początku zmagań grupowych. To tych straconych punktów zabrakło w końcowej tabeli, aby uzyskać awans. Spotkanie to stało pod znakiem kiepskiej skuteczności Niemców oraz dużo lepszej pod tym względem drużyny z Azji. O końcowej kolejności zadecydował bilans bramkowy, a Hiszpania wskutek zwycięstwa z Kostaryką 7:0 zakończyła fazę grupową przed mistrzami świata z roku 2014.

Chimeryczny Neuer

Od ponad tygodnia przekonujemy się, jak wiele na mundialu znaczy bramkarz będący w świetnej formie. Wojciech Szczęsny jest najlepszym zawodnikiem na swojej pozycji podczas katarskiego czempionatu. Tego samego o swoim golkiperze nie będą mogli po tym turnieju powiedzieć Niemcy. Manuel Neuer przeplatał bardzo dobre interwencje niepewnymi i słabymi. Na jego nieszczęście nie obyło się bez poważnych konsekwencji.

Przy pierwszym golu dla Japonii odbił przed siebie dość prostą piłkę, a z dobitki skrzętnie skorzystali rywale. Drugie trafienie dla Azjatów uzyskane zostało po strzale w krótki róg bramki, a to zawsze w pewnej mierze trafia na konto bramkarza i obniża mu notę. Alvaro Morata również pokonał kapitana niemieckiej drużyny uderzeniem przy bliższym słupku, ale tutaj już trudno mieć większe pretensje do Neuera. Z Kostaryką niestety również nie miał swojego najlepszego dnia. Najpierw sparował piłkę, którą początkowo chciał łapać, dzięki czemu przeciwnicy wyrównali. Następnie po bardzo niezdecydowanej interwencji zdobył bramkę samobójczą.

Z pewnością 36-latek o mundialu w Katarze będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Podczas turnieju zapisał jednak piękną kartę. Został bramkarzem z największą liczbą występów w mistrzostwach świata. Spotkanie przeciwko Kostaryce było jego dziewiętnastym meczem w najważniejszych zmaganiach narodowych zespołów.

Co z Flickiem?

Po dużych rozczarowaniach na wielkich imprezach pozycja selekcjonerów często jest podważana. To oni muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za wyniki zespołu, choć oczywiście nie na wszystko mają wpływ. Mogą odpowiednio przygotować drużynę do rywalizacji, dokonać najlepszej selekcji, a następnie nakreślić skuteczną taktykę i reagować na boiskowe wydarzenia trafnymi zmianami.

Flick stanął przed bardzo trudnym zadaniem, bo za takie trzeba uznać zastąpienie na stanowisku trenera reprezentacji Niemiec Joachima Loewa, który pracował z kadrą przez 15 lat i prowadził ją w 198 meczach. Jest to wynik, który trzeba docenić, ponieważ świadczy o tym, że zarówno związek, jak i piłkarze byli ze współpracy ze szkoleniowcem bardzo zadowoleni. Flick bez najmniejszego problemu wygrał grupę eliminacyjną do mistrzostw w Katarze, jednak odpadnięcie na nich już w fazie grupowej może doprowadzić do zwolnienia.

Sam zainteresowany po meczu z Kostaryką również zwrócił uwagę na problem ze skutecznością. Z jego wypowiedzi można również wywnioskować, że sam do dymisji podawać się nie zamierza:

Rozczarowanie jest wielkie. Nie mam pretensji do Hiszpanii. Nigdy nie patrzę na inne drużyny. Możemy winić tylko siebie. Mieliśmy wystarczająco dużo okazji – zwłaszcza przeciwko Japonii, ale też w końcówce meczu z Hiszpanią. Podoba mi się praca selekcjonera. Mamy dobry zespół. To, czy zostanę, nie będzie zależało ode mnie. Kto mnie zna, ten wie, że decyzje zapadną szybko. Teraz nie jest odpowiedni moment, by myśleć o przyszłości, o Euro 2024. Chodzi o to, by pchnąć sprawy we właściwym kierunku.

Niemcy pożegnali się z mundialem, choć oglądało się ich przyjemnie. W fazie pucharowej jest za to pewna drużyna, którą za styl się krytykuje, ale za to mistrzostwa dla niej cały czas trwają. Oby piłka jeszcze raz pokazała w niedzielę, że bywa sportem absolutnie nieprzewidywalnym i przeczącym logice.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze