Gwinejski Łukasz Piszczek zostający królem strzelców. W dodatku – mimo odpadnięcia już w 1/8 finału. Dwie reprezentacje wychodzące z grupy mimo zremisowania wszystkich spotkań. Gambijski Maradona odwzorowujący „rękę Boga” wyrzucający na chwilę Kamerun z turnieju jeszcze w fazie grupowej. Ścinanie głów trenerom jeszcze w trakcie rozgrywek oraz droga egipskiego bramkarza od bohatera do zera. To tylko kilka niecodziennych i nietuzinkowych sytuacji, którymi uraczył nas tegoroczny Puchar Narodów Afryki. Zapraszamy na podsumowanie tego niezwykle barwnego i kompletnie nieprzewidywalnego turnieju.
Polskie akcenty
W jednym z wcześniejszych tekstów przypominaliśmy wszystkich piłkarzy z polskich lig, którzy kiedykolwiek otrzymali powołanie na Puchar Narodów Afryki. Można ich było policzyć na palcach dwóch dłoni, czego w żadnym przypadku nie można uznać za powód do chwały. Jeden z tych zawodników wystąpił we właśnie zakończonej edycji i co więcej – przeszedł do historii polskich rozgrywek.
Iban Salvador z Gwinei Równikowej zagrał w podstawowym składzie swojej reprezentacji we wszystkich czterech meczach. Jego kadra sensacyjnie wygrała grupę A, w której finalnie okazało się, że było dwóch finalistów rozgrywek – Wybrzeże Kości Słoniowej i Nigeria. I to właśnie w spotkaniu z tą drugą Iban Salvador przeszedł do historii. Stał się on pierwszym zawodnikiem z polskiej ligi, który zdobył bramkę w Pucharze Narodów Afryki. Dzięki niej Gwinea Równikowa zremisowała z Nigerią. Warto dodać, że aż do fazy półfinałów była to jedyna bramka, jaką „Superorły” straciły na turnieju.
W rozgrywkach mieliśmy jeszcze jeden, zdecydowanie bardziej niespodziewany polski akcent. Podczas meczu fazy grupowej Angola – Burkina Faso po bramce na 2:0 realizator pokazał cieszących się na trybunach Angolczyków. Tuż obok nich widniała… polska flaga z przesłaniem politycznym.
Polska polityka dotarła nawet na stadiony Pucharu Narodów Afryki 🤯#AfrykaGra pic.twitter.com/A6lQ7OrSnV
— Futbolowi Emigranci (@futbolemigranci) January 23, 2024
W tym miejscu chcemy zaznaczyć, że przytaczamy powyższą grafikę jedynie w formie ciekawostki. Tekst ten nie ma na celu poparcia którejkolwiek ze stron politycznych.
Afryka ma swojego Łukasza Piszczka
Wróćmy jeszcze na chwilę do Gwinei Równikowej. Reprezentacja tego malutkiego kraju przez ostatnie kilkanaście lat zaliczyła nieprawdopodobny skok poziomowy, o czym świadczy poniższa grafika.
Gwinea Równikowa rozgromiła gospodarzy 4-0
Do 2003r. nie wygrali ŻADNEGO meczu o punkty.
Dziś są ósmą siłą Afryki wg Elo
Żaden kraj świata w XXI wieku nie zbliżył się nawet do takiego skoku w rankingu Elo (o 90 miejsc), jak oni. Drugi Luksemburg awansował "zaledwie" o 67 miejsc https://t.co/HLjZdhEFYR pic.twitter.com/3WtdECj0W6— AbsurDB (@DbAbsur) January 23, 2024
Przez ostatnie lata najgłośniejszą i najbardziej rozpoznawalną postacią tej drużyny jest Emilio Nsue. Zawodnik grający na prawej obronie w trzecioligowym hiszpańskim Intercity FC. Jednak w swojej kadrze narodowej występuje jako… środkowy napastnik. I to z ogromnymi sukcesami! Nsue jest najlepszym strzelcem w historii Gwinei Równikowej, kompletnie zdeklasował drugiego w hierarchii Juvenala Edjogo-Owono, od którego ma ponaddwukrotnie więcej zdobytych goli.
Zakończony Puchar Narodów Afryki okazał się kolejnym wielkim spektaklem Emilio Nsue. W czterech meczach zdobył aż pięć bramek (przypominam – nominalny prawy obrońca), a to wystarczyło do zostania królem strzelców. Jednocześnie zawodnik przeszedł do historii dzięki temu, że zdobył on samodzielny tytuł jako piłkarz, który odpadł z rozgrywek najwcześniej w historii. Jego Gwinea Równikowa przegrała w 1/8 finału z Gwineą, a Nsue nie wykorzystał rzutu karnego.
Emilio jest o tyle nietuzinkowym przypadkiem, że ma on na swoim koncie… dwa młodzieżowe mistrzostwa Europy. Wywalczył je w 2007 roku z Hiszpanią U-19 oraz w 2011 roku z Hiszpanią U-21. Wówczas grał jeszcze jako napastnik.
Złe dobrego początki
Reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej była przed turniejem jednym z kandydatów do końcowego triumfu. Natomiast w trakcie rozgrywek przeszła drogę z nieba do piekła i ponownie do nieba. W inauguracyjnym spotkaniu spokojnie pokonała 2:0 Gwineę Bissau. Potem jednak doszło do katastrofy. Porażka 0:1 z Nigerią i rozgromienie 4:0 przez Gwineę Równikową sprawiły, że jeszcze przed zakończeniem fazy grupowej zwolniony został trener Jean-Louis Gasset.
Wybrzeże Kości Słoniowej zajęło w swojej grupie trzecie miejsce z trzema punktami na koncie i bilansem bramkowym 2:5. Federacja najprawdopodobniej nie wierzyła już w możliwość awansu, stąd takie szybkie pożegnanie się z trenerem. Jednakowoż Iworyjczykom pomocną dłoń podała… Ghana, rywalizująca w grupie B. Do awansu potrzebowała ona zwycięstwa nad Mozambikiem i wiele zapowiadało, że uda się to osiągnąć. Aż do 90. minuty Ghańczycy prowadzili 2:0, by finalnie zremisować 2:2. To sprawiło, że zajęli trzecie miejsce w swojej grupie z dorobkiem jedynie dwóch punktów. Doliczając do tego Zambię z grupy F, która w ostatniej kolejce nie zdobyła żadnego punktu w meczu z Marokiem, okazało się, że WKS niesamowitym szczęściem wyszło z grupy.
W całej fazie pucharowej „Słonie” grały bez pierwszego trenera. Jego obowiązki tymczasowo przejął asystent Emerse Faé. Trudno określić, jak tego dokonał, ale wskrzesił w swojej kadrze niesamowitego ducha walki, który prowadził ją do zwycięstw. Najpierw Iworyjczycy pokonali w 1/8 finału po rzutach karnych obrońcę tytułu – Senegal. Następnie mimo gry od końca pierwszej połowy w osłabieniu udało im się przejść Mali. A wszystko to dzięki wyrównaniu w doliczonym czasie gry i doprowadzeniu do dogrywki, w której… „Słonie” rozstrzygnęły mecz na swoją korzyść również w doliczonym czasie gry. Następnie udało się pokonać groteskową Demokratyczną Republikę Konga, co doprowadziło Iworyjczyków do wielkiego finału, w którym wygrali! Historia jak z filmu.
Wygrywanie wyszło z mody
Zapewne większość z was pamięta drogę Portugalii do mistrzostwa Europy w 2016 roku. Drużyna prowadzona przez Fernando Santosa w regulaminowym czasie gry wygrała… tylko jeden mecz – półfinałowy pojedynek z Walią. Puchar Narodów Afryki pokazał, że ta strategia ma swoich naśladowców.
Zarówno Demokratyczna Republika Konga, jak i Egipt zajęły w swoich grupach drugie miejsca po zremisowaniu wszystkich trzech spotkań! Jakby tego było mało – los skrzyżował obie drużyny w 1/8 finału. I jakżeby inaczej miałby się ten pojedynek skończyć niż serią rzutów karnych? Po niej Kongijczycy przeszli do ćwierćfinału, a Egipt odpadł z turnieju, zanotowawszy teoretycznie cztery remisy.
W dalszej części rozgrywek kadra „Lampartów” wygrała z Gwineą oraz przegrała z gospodarzami, czego wypadkową była gra o brązowy medal z RPA. Tam wszystko wróciło do normy, Kongijczycy bowiem ponownie zremisowali. Tym razem jednak polegli po serii rzutów karnych i do domu wrócili z niczym. Mimo wszystko czwarte miejsce, uwzględniając bilans jednego zwycięstwa, pięciu remisów i jednej porażki, jest naprawdę dobrym wynikiem.
Déjà vu
Kibice reprezentacji Egiptu, oglądając poczynania swoich reprezentantów na boiskach w Wybrzeżu Kości Słoniowej, mogli odnieść wrażenie, że gdzieś to już widzieli.
Dwa lata temu na turnieju w Kamerunie pierwszym bramkarzem kadry był El Shenawy. W meczu 1/8 finału doznał kontuzji i w jego miejsce wskoczył Gabaski, który został bohaterem. Najpierw w tym samym meczu obronił rzut karny w serii „jedenastek” i doprowadził swoją kadrę do ćwierćfinału. Następnie w półfinale ponownie został bohaterem, broniąc strzały z jedenastu metrów. Tego samego dokonał też w regulaminowym czasie gry w finale, kiedy to zatrzymał strzał Sadio Mane.
Trudno sobie wyobrazić, jakie emocje musiały towarzyszyć kibicom tej kadry, kiedy pod koniec ostatniego meczu grupowego kontuzji dozdał podstawowy bramkarz – El Shenawy. Na spotkanie 1/8 między słupki wskoczył za niego… oczywiście Gabaski. Co więcej, w spotkaniu z Demokratyczną Republiką Konga doszło do serii „jedenastek”. Jeszcze przed jej rozpoczęciem słyszalne były okrzyki z trybun „GA-BA-SKI”. Tym razem sympatyzujący z reprezentacją Egiptu otrzymali kubeł zimnej wody na głowę. Gabaski nie obronił ani jednego rzutu karnego. Ponadto to właśnie on nie wykorzystał „jedenastki”, czego konsekwencją było odpadnięcie Egiptu z Pucharu Narodów Afryki.
PNA 2021:
Bramkarz 🇪🇬Egiptu – El Shenawy – doznaje kontuzji i w 1/8 finału wchodzi Gabaski, który zostaje bohaterem w karnych.PNA 2023:
Bramkarz 🇪🇬Egiptu – El Shenawy – doznaje kontuzji i na 1/8 finału wchodzi Gabaski, który nie wykorzystuje karnego. 🇪🇬 odpada.😬#AFCON2023 pic.twitter.com/vtskSezvQx
— Adam Zmudziński (@Adam_Zmudzinski) January 29, 2024
To tylko część z wielu niewyobrażalnych historii, które miały miejsce na zakończonym turnieju. Puchar Narodów Afryki ponownie pokazał, że jest wysoce nieprzewidywalnymi rozgrywkami, co tylko wzmaga ich atrakcyjność.