Selekcjoner – czy to jeszcze brzmi dumnie?


8 października 2014 Selekcjoner – czy to jeszcze brzmi dumnie?

Dzwoni do ciebie Grzegorz Lato. Panie Beenhakker, mamy dla pana propozycję... Wejdźmy więc przez chwilę w rolę tych, na których ręce patrzy cały kraj. A zacznijmy od złotoustego Jose Mourinho.


Udostępnij na Udostępnij na

Więc jak to jest?

– Wtedy jednak próbowałem przekonać się do tej pracy, choć wiedziałem, że nie będzie dla mnie satysfakcjonująca – przyznał w rozmowie z dziennikarzem „The Independent”.

Jak zaznaczył, nie podobały mu się długie przerwy między zgrupowaniami drużyny narodowej.

Co miałbym robić? Nie mógłbym codziennie trenować zawodników, więc musiałbym jeździć do ich klubów.

Kiedy trwały rozmowy z FA, następnym przeciwnikiem Anglików miała być Francja. Pomyślałem wtedy, że to ciekawa perspektywa. A co potem? Miesiąc później mieli zagrać z Kazachstanem – nie, nie, nie, nie – mówił Portugalczyk.

W komputerowych grach managerskich bycie selekcjonerem oznaczało ciągłe klikanie przycisku KONTYNUUJ GRĘ, dobór jedenastki na te parę meczów w roku i … wylanie z pracy, rzadziej  osiągnięcie sukcesu.

Czy więc bycie selekcjonerem oznacza wygrzewanie się na leżaku i popijanie drinka z palemką?

Cóż…

Presja

Mourinho ma trochę racji, jednak w tej robocie nie ma miejsca na błąd. Przez kilka zgrupowań w roku masz zbudować reprezentację, zazwyczaj z niczego i skłóconą po poprzedniku. Jednym słowem, znajdujesz spalone mosty. Drużyna ma osiągnąć cel, jakim jest awans do wielkiej imprezy i nie piszę tutaj o kilku gigantach, którzy awans z racji swojego piłkarskiego narybka mają zapewniony jakby z urzędu. Od tych ludzi nawet w Islandii czy na Węgrzech wymaga się awansu! Nikt przecież nie przystępuje do eliminacji po to, żeby sobie pokopać piłkę i zobaczyć ładne stadiony, nie licząc oczywiście piekarzy z San Marino czy strażaków z Gibraltaru. Wyobrażacie sobie tę presję? I zaklinanie rzeczywistości? Jest taki kraj w środku Europy, który jest idealnym przykładem… zgadnijcie jaki.

Zmiana roli

Kiedyś ten, który rządził reprezentacją, dajmy na to w latach 70-tych, miał całkowicie inną pracę. Miał do dyspozycji piłkarzy o wiele częściej niż teraz. Terminów na wspólne zgrupowanie był ogrom, piłkarze zazwyczaj byli ze sobą już zgrani, gdyż najczęściej grywali w swoich krajowych klubach pod jedną banderą. Selekcjoner także nie musiał tyle podróżować, by dokonywać swojej selekcji i roszad.

Jak to wygląda teraz? Sami dobrze wiecie, nie wyobrażam sobie, co siedzi w głowach tych gości. Mają jedną szansę, by stworzyć taktykę, styl, dobrać ludzi i puścić to w ruch, a jak maszyna nie zatrybi… wróćcie do początku tekstu.

Kim więc są ci ludzie?

Zobaczmy, jak to wygląda w tym najnudniejszym zawodzie świata według Mourinho.

Louis van Gaal

Pamiętamy go z trzeciego miejsca na poprzednim mundialu. Jednak nie zawsze było tak różowo. Van Gaal obejmował reprezentację Holandii już na początku wieku. Jednak po niepowodzeniu w eliminacjach do mundialu 2002 (trzecie miejsce w grupie za Portugalią i Irlandią) został zwolniony i dał sobie spokój z piłką na poziomie międzynarodowym i wrócił do Barcelony, którą prowadził jeszcze przed reprezentacją.

Ale po mundialu w Brazylii mało kto pamięta, że to była już druga jego przygoda z reprezentacją. Nikt się nie spodziewał, że Holendrzy zajdą tak wysoko.

Luiz Felipe Scolari

Tutaj mamy odwrotność. W 2001 roku, na siedem miesięcy przed mundialem w Korei i Japonii, zastąpił Emersona Leão na stanowisku selekcjonera reprezentacji „Canarinhos”. Jak się skończyło? Młodsi kibice mogą nie pamiętać, po widowiskowej grze Brazylia rozniosła w puch swoich rywali i wygrała mistrzostwa świata. Wszyscy chwalili Scolariego za przywrócenie do formy Ronaldo.

Jego powrót do reprezentacji w 2012 przed mundialem w kraju kawy skończył się, jak sami dobrze wiecie. Po wygranej w Pucharze Konfederacji przed mistrzostwami następny rok przyniósł największa klęskę w historii brazylijskiego futbolu w meczu półfinałowym z Niemcami.

Więc jak jest tak naprawdę z tą pracą selekcjonera reprezentacji?

Może nużąco, czasami ekscytująco. Jednak na pewno nie da się jej porównać z pracą trenera klubowego. Bo czy może być coś lepszego w futbolu niż wygranie mistrzostw świata?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze