„GieKSa” bezlitosna dla problemów Wisły. Pierwsze zwycięstwo od 2003 roku


Równe 21 lat czekali katowiczanie na kolejne zwycięstwo z „Białą Gwiazdą”. Marsz po awans do ekstraklasy trwa. Za tydzień mecz sezonu w Gdyni?

18 maja 2024 „GieKSa” bezlitosna dla problemów Wisły. Pierwsze zwycięstwo od 2003 roku
Norbert Barczyk / PressFocus

Jeśli walczyć o powrót na najwyższy szczebel rozgrywkowy, to tylko w takim stylu. „GieKSa” pierwszy raz od dwudziestu jeden lat pokonała Wisłę. Nie, nie pokonała – zdemolowała ją. Podopieczni Rafała Góraka kontynuują swój marsz po upragnioną ekstraklasę. Bezpośredni awans nadal jest możliwy, przez co w Katowicach wszyscy jutro będą biało-zieloni.


Udostępnij na Udostępnij na

W Katowicach atmosferę wielkiego meczu dało się wyczuć już na początku tygodnia, a może nawet wcześniej – po ostatnim gwizdku sędziego w derbach z Tychami. Wszyscy byli świadomi tego, o co gra aktualnie „GieKSa” i jak ważne w tym kontekście będzie spotkanie z Wisłą.

Bezpośredni bilans meczów z „Białą Gwiazdą” nie stawiał katowiczan na pole position: 63 starcia, 12 zwycięstw, 17 remisów, 33 porażki. Jesienią również lepsza okazała się drużyna z Krakowa i to w dość dramatycznych okolicznościach. Jeszcze w siódmej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy to podopieczni Rafała Góraka prowadzili.

Wisła Kraków i Stal Rzeszów. Gdy w zimowej przerwie to wszystko analizowaliśmy, to te mecze były naszym takim największym zawodem. Graliśmy tam nieźle, a punkty uciekły nam przez palce. Każdy z nas tego żałował, ale nie możemy już do tego wracać. To jest historia, a za chwilę Wisła przyjeżdża, ale na Bukowąmówił nam kilka dni temu Adrian Błąd.

„GieKSa” wygrywa z Wisłą po raz pierwszy od 2003 roku

GKS Katowice po raz ostatni – przed dzisiejszym spotkaniem – pokonał Wisłę Kraków dwadzieścia jeden lat temu, a dokładnie 18 maja 2003 roku. Cóż za zbieg okoliczności. Dzisiejsza wygrana była więc w pewien sposób historyczna.

Jestem bardzo małym elementem rywalizacji obu tych klubów. Jeżeli byliśmy na deficycie, a wiadomo, że w historii tych pojedynków na deficycie byliśmy, to cieszę się, że zwycięstwo dopisaliśmy i jest ono teraz po naszej stronie. To historia. I w kronikach na pewno ten mecz zostanie w jakiś sposób odhaczony, ale poza tym to normalny mecz.

Trzeba zdać sobie sprawę, że te trzy punkty są po prostu trzema punktami, niczym innym. Poza tym, że to spotkanie jakąś wartość kronikarską ma – tłumaczył na konferencji prasowej trener Rafał Górak.

Wygrywamy po tych dwudziestu jeden latach i to dosłownie, bo z tego co pamiętam, wtedy to była idealnie ta data. Tym bardziej fajnie. Myślę, że to totalnie zasłużone zwycięstwo. To nie jest jakieś wyszarpane w końcówce zwycięstwo, tylko osiągnięte ciężką pracą, solidnymi założeniami. Podnosimy trzy punkty z pełną świadomością tego, co robiliśmy – zapewniał w mixed-zone kapitan Arkadiusz Jędrych.

Gdzieś tam wczoraj mignęła nam informacja, że ostatni raz z Wisłą wygraliśmy dosyć dawno. Pamiętam, że kiedyś była taka seria, że nie byliśmy bardzo długo w stanie wygrać w Sosnowcu. Nasza drużyna w tym sezonie to zrobiła. Dziś przełamujemy kolejną niemoc i to w stylu, któremu pozostaje bić brawo – wtórował Grzegorz Rogala.

Podopieczni Rafała Góraka bezlitośni dla błędów i problemów „Białej Gwiazdy”

Problemy gości w tym spotkaniu zaczęły się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Podczas rozgrzewki urazu doznał Dawid Szot, przez co trener Rude do wyjściowego składu musiał w jego miejsce oddelegować Jakuba Krzyżanowskiego.

Po gwizdku dużo przyjemniej dla nich nie było. Już w piątej minucie czerwoną kartkę obejrzał Satrustegui. Ta poniekąd ustawiła mecz. Co prawda chwilę później to Wisła otworzyła wynik, ale były to dla niej tylko dobre złego początki. Po drodze kolejny jej zawodnik musiał opuścić boisko – Igor Łasicki z powodu kontuzji. Przyjezdni zostali z jednym nominalnym środkowym obrońcą na boisku.

A „GieKSa” była bezlitosna. Po prostu przejechała się po Wiśle, aplikując jej pięć bramek, to znaczy jedną ekipa z Krakowa wbiła sobie sama. Uczciwie trzeba przyznać, że goli mogło być więcej, już nawet abstrahując od kontrowersyjnej sytuacji z ręką Krzyżanowskiego w polu karnym.

Myślę, że od początku spotkania duży spokój. Graliśmy o jednego więcej. Co prawda to oni strzelili pierwszą bramkę, ale kwestią czasu było to, że strzelimy pierwszą, drugą. Może pod koniec wkradło się troszkę nerwowości, ale wynik cieszy – mówił nam po ostatnim gwizdku Sebastian Bergier.

Ten mecz z Wisłą już się skończył. Teraz troszeczkę głowy do lodu, bo nie ma co się gorączkować i grzać. Na pewno musimy być pokorni w tym wszystkim. No i co, zaraz być może najważniejszy mecz sezonu.Arkadiusz Jędrych w mixed-zone

Od początku tej rundy znamy swoją wartość. Znamy siebie, wszyscy jesteśmy zdrowi, wiemy jaka w nas jest siła. Kolejne mecze przed nami… mam nadzieję, że kolejny, a nie kolejne – usłyszeliśmy od Grzegorza Rogali.

Jutro w Katowicach wszystkie serca skrycie będą biało-zielone

No właśnie. Żeby tak się stało, Arka musi jutro przegrać z Lechią. Wówczas za tydzień „GieKSa” zagra mecz o bezpośredni awans do ekstraklasy. Kto by uwierzył w to jeszcze kilka miesięcy temu… szczerze, sami nie wierzyliśmy.

Ja to jestem z Wrocławia, a Śląsk zawsze z Lechią trzymał się dobrze – śmiał się Sebastian Bergier. – Wiadomo, że będziemy obserwować, co tam się wydarzy jutro. Do końca jest szansa, żeby bezpośrednio powalczyć. A jak nie, to też jesteśmy gotowi na kolejne mecze przy Bukowej, co dziś pokazaliśmy – przekonywał zaś Rogala.

Bardzo stonowany w tej kwestii był za to kapitan. – Może to trochę zabrzmi jak slogan, dla nas najważniejsze jest to, co my robimy. Jak my będziemy punktować, jak pracujemy. A nasi rywale? To koniec końców nie jest zależne od nas. Musimy się przede wszystkim skupić na swojej robocie.

A czy Rafał Górak jutro wieczorem zasiądzie przed telewizorem i będzie trzymał kciuki z Lechię? – Nie sądzę. Niedziela, 20:30. Sądzę, że będzie kilka spraw do załatwienia też innych – skwitował.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze