Trener CFR Cluj Dan Petrescu zapowiedział, że w tym tygodniu po raz ostatni poprowadzi zespół. Były znakomity piłkarz ma przede wszystkim dosyć ligowego sędziowania, ale narzeka też na organizację aktualnego mistrza Rumunii. Najprawdopodobniej pozostanie on jednak w Kluż-Napoce, przy czym właściciel klubu wciąż ma nad czym myśleć.
Zapewne nikt nie spodziewał się, że z pozoru zwykły mecz rumuńskiej Liga I będzie miał tak poważne konsekwencje. Co prawda porażka z Gaz Metan Medias chluby CFR Cluj nie przynosi, ale sytuacja w tabeli nie wygląda katastrofalnie. Zespół z Kluż-Napoki zajmuje trzecie miejsce w stawce i traci sześć punktów do Universitatea Craiova. Podopieczni Petrescu mają za sobą dziewięć spotkań, tak więc do końca samej rundy zasadniczej zostało ich 21.
Zirytowany poziomem sędziowania w lidze rumuńskiej Dan Petrescu ogłosił, iż po meczu LE przeciwko Romie zrezygnuje z dalszego prowadzenia CFR Cluj.
— Michał Flis 🇷🇴🇵🇱 (@flisescu) November 2, 2020
Obraz ten zmienia się jednak, gdy spojrzy się na wydarzenia boiskowe. CFR ma bowiem pretensje do sędziego Georgea Gamana, który swoimi decyzjami miał wypaczyć wynik pojedynku z Gaz Metan. Wpierw arbiter nie uznał bramki dla „Kolejarzy” z powodu wątpliwego spalonego, a następnie nie podyktował dwóch ewidentnych (zdaniem Petrescu) rzutów karnych dla CFR.
Straszy
Dzień po meczu były szkoleniowiec między innymi Wisły Kraków nie krył swoich emocji. Skrytykował decyzje sędziowskie podejmowane nie tylko podczas wczorajszego spotkania, ale także we wcześniejszych meczach. Zdaniem Petrescu arbitrzy od dawna utrudniają grę jego zespołowi, nie ponosząc z tego tytułu żadnych konsekwencji. Co prawda przyznał on, że w kwestii rzutów karnych można mieć rożne spojrzenia, lecz sędzia nie powinien anulować bramki z powodu wątpliwego spalonego.
Rumuński trener miał pretensje nie tylko do sędziów. Jego zdaniem potrzebuje on odpoczynku również z powodu działaczy. Władze wciąż aktualnego mistrza Rumunii miały bowiem nie odpowiedzieć na jego prośby. Petrescu przed sezonem domagał się wzmocnień drużyny, jednak ostatecznie się ich nie doczekał.
Najpoważniejszym problemem dla „Kolejarzy” jest fakt, że ich szkoleniowiec zamierza odejść ze stanowiska. Ma to nastąpić już po czwartkowym meczu w Lidze Europy, w którym przeciwnikiem CFR będzie AS Roma. Petrescu uważa, że prowadzenie drużyny w meczach ligowych nie ma większego sensu, bo w tym sezonie nie da się z sędziami wygrać. Zdaniem szkoleniowca nie tylko oni są jednak problemem.
Uspokoić prezesa
Na temat pojedynku z Gaz Metan wypowiedział się również właściciel drużyny z Kluż-Napoki, biznesmen Ioan Varga. Za pośrednictwem dyrektora sportowego Mariusa Bilasco poinformował on więc, że zespół nie uda się na następny ligowy mecz. Varga następnie sam zabrał głos i w rozmowie z mediami potwierdził bojkot spotkania z FC Arges Pitesti.
Według właściciela CFR zachowanie sędziego w meczu z Gaz Metan było częścią dużo szerszego problemu. Ma nim być sabotowanie poczynań jego drużyny, która zdaniem Vargi przestała być już częścią Liga I. „Kolejarze” mają już więc przestać jeździć do Bukaresztu, a na mocy decyzji biznesmena po meczu w Rzymie od razu udają się do Kluż-Napoki.
Emocjonalne wystąpienie Vargi co ciekawe nie spodobało się samemu Petrescu. Ustępujący szkoleniowiec CFR twierdzi, że decyzja o bojkocie spotkania z Agres nie jest właściwa. Z tego powodu były reprezentant Rumunii zamierza przekonywać swojego pracodawcę, aby wycofał się z zapowiedzi wygłoszonych pod wpływem emocji.
Mają rację?
Z przytoczonych wyżej słów Petrescu i Vargi można wysnuć oczywiście wniosek, że nie był to pierwszy kłopot mistrza Rumunii z sędziami. Zwłaszcza biorąc pod uwagę coraz bardziej kontrowersyjne sugestie właściciela CFR. Twierdzi on bowiem, że jego klub padł ofiarą spisku, na czele którego stoi minister sportu Ionut-Marian Stroe. Zdaniem Vargi polityk jest sympatykiem lidera z Krajowej, dlatego specjalnie wywiera presję na sędziów.
Nieco innego zdania jest jednak dziennik „Gazeta Sporturilor”. W swojej analizie pojedynku CFR z Gaz Metan jego dziennikarze twierdzą, że tak naprawdę sędzia dwa razy pomylił się na korzyść każdej z drużyn. Zespół z Kluż-Napoki może mieć więc pretensje, ale z kolei w dwóch innych przypadkach Geman powinien wyrzucić z boiska jego zawodników.
Co więcej, gazeta po analizie dotychczasowych dziewięciu kolejek twierdzi, że „Kolejarze” nie powinni narzekać na pracę arbitrów. W niektórych spotkaniach sędziowie tak naprawdę wyraźnie im pomogli. Sześć razy w kluczowych sytuacjach mylili się bowiem na korzyść CFR, a tylko trzykrotnie mieli skrzywdzić podopiecznych Petrescu. Rumuńscy dziennikarze przyznają jednocześnie, że podejrzany jest fakt, iż sędziowie zaskakująco często mylą się na korzyść FC Hermannstadt.
Węgrzy nie dali
Trudne do rozstrzygnięcia kontrowersje z sędziami przysłoniły pozostałą część wypowiedzi Petrescu. Niewiele osób zajęło się bowiem jego pretensjami wobec zarządu klubu. Po części spowodowały to emocjonalne wypowiedzi właściciela. Można zresztą podejrzewać, że Varga celowo podkręcił atmosferę, aby odwrócić uwagę od problemów organizacyjnych rumuńskiego mistrza.
Nie jest jednak tajemnicą, że CFR z powodu pandemii koronawirusa zanotowało spore straty. Obecnie klub z Kluż-Napoki ma mieć blisko 30 milionów euro długu, dlatego musiał zwrócić się o pomoc. Ostatecznie jej nie otrzymał, ale adresat prośby był niezwykle ciekawy. Varga miał bowiem zwrócić się o finansową pomoc do… rządu Węgier. Właściciel „Kolejarzy” liczył, że Budapeszt przyzna mu pieniądze w ramach programu rozwoju sportu dla mniejszości węgierskiej w państwach ościennych.
Trzeba bowiem podkreślić w tym miejscu, że kilkanaście procent mieszkańców Kluż-Napoki to etniczni Węgrzy. Sam klub został więc założony przez węgierskich kolejarzy, gdy miasto na początku XX wieku było jeszcze częścią Królestwa Węgier. Trudno było jednak spodziewać się pomocy, bo węgierski rząd finansuje już rywala CFR, czyli Sepsi Sfantu Gheorghe, a także drugoligowe AFK Csikszereda Miercurea Ciuc.
Jednak zostanie?
Emocje udzieliły się wszystkim, co nie jest szczególnie dziwne w rumuńskim futbolu. Można podejrzewać więc, że Petrescu tak naprawdę nadal będzie prowadził CFR. Jest on zresztą już w tej chwili żywą legendą klubu. Pod wodzą byłego znakomitego piłkarza zespół zdobył trzy mistrzostwa Rumunii, a więc połowę wszystkich swoich trofeów za najwyższy stopień na podium Liga I.
Przede wszystkim Petrescu najprawdopodobniej w końcu doczeka się wzmocnień, których nie dostał w lecie. Klub według doniesień mediów negocjuje transfer Syama Ben Youssefa. 31-letni stoper w latach 2012–2015 występował na rumuńskich boiskach w barwach Astry Giurgiu, a obecnie pozostaje bez klubu. Tunezyjczyk dwa lata temu grał także na mistrzostwach świata w Rosji.
Pojawia się oczywiście pytanie, jak długo Petrescu jeszcze wytrzyma obecną sytuację. Nie chodzi tutaj jedynie o sędziów, bo jak widać, nie każdy podziela jego oburzenie, ale o samą kondycję klubu. Długi nie są niczym nowym i szczególnym w rumuńskim futbolu, jednak kilka znanych marek także latami żyło ponad stan. I tak jak Universitatea Cluj, czyli największy rywal CFR, muszą mozolnie odbudowywać się od niskich klas rozgrywkowych.