Po rundzie jesiennej GKS tracił do strefy barażowej zaledwie punkt. Dzięki temu znów pojawiały się opinie dotyczące awansu do ekstraklasy. Klub ze Śląska miał stać się czarnym koniem rozgrywek i wyniki z 2019 roku w pewnym stopniu to odzwierciedlały. Jednak w rundzie wiosennej klub spisuje się poniżej oczekiwań. Zaledwie pięć punktów w sześciu spotkaniach to dorobek, który nie idzie w parze z aspiracjami tyskiego zespołu. W marcu posadę trenera stracił Ryszard Tarasiewicz, a jego następca, Ryszard Komornicki, utrzymał się na stanowisku tylko dwa miesiące. GKS plasuje się teraz w środku tabeli ze stratą czterech oczek do strefy barażowej. Gdy klub pozostaje w słabszej formie, jeden zawodnik pozytywnie wybija się na tle innych i jest nim Sebastian Steblecki.
Zawodnik z Krakowa jest jednym z najważniejszych graczy w kadrze GKS-u. Patrząc na listę występów, częściej lub w tej samej liczbie na boisku pojawiali się tylko Konrad Jałocha i Maciej Mańka. Steblecki jest bardzo uniwersalnym piłkarzem, który może grać w środku pola, jak i na bokach pomocy – szczególnie pokazuje to podczas trwającej rundy. W ostatnich meczach jest wyróżniającym się zawodnikiem, być może najlepszym w barwach GKS-u Tychy, biorąc pod uwagę wiosenne mecze.
„Pasy” ponad wszystko
Sebastian Steblecki był skazany na reprezentowanie Cracovii. Robert, ojciec obecnego zawodnika tyszan, jest legendą sekcji hokejowej krakowskiego klubu. Występował w nim przez 21 lat. Dlatego wybór drużyny był oczywisty. Pomocnik zaczął przygodę z piłką w Armaturze, ale szybko trafił do grup młodzieżowych „Pasów”. Przechodząc przez kolejne szczeble juniorskie, Sebastian zadebiutował w ekstraklasie w sezonie 2011/2012. Zaliczył wówczas osiem spotkań i strzelił gola w meczu z GKS-em Bełchatów. Jednak nie była to udana kampania dla Cracovii, która zajmując ostatnie miejsce w tabeli, spadła do 1. ligi.
Na zapleczu ekstraklasy Steblecki wystąpił w 26 spotkaniach i zanotował asystę. Może nie był produktywny, ale trzeba zaznaczyć, że aż 19 razy wchodził z ławki rezerwowych i jego licznik zatrzymał się na 768 minutach, co znacząco wpływa na odbiór liczby goli i asyst w wykonaniu pomocnika Cracovii. Klub z Małopolski wrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej, zajmując drugą lokatę w tabeli.
Dzięki występom w 1. lidze hierarchia w zespole nieco uległa zmianie. Już w ekstraklasie Steblecki coraz częściej meldował się na murawie, rozgrywając aż 31 meczów, z czego 13 w pełnym wymiarze. Przełożyło się to również na inne statystyki – strzelił gola z Jagiellonią Białystok i zaliczył trzy asysty. Już wtedy można było zauważyć, że Sebastian jest wszechstronnym zawodnikiem. Większość sezonu grał na lewej stronie pomocy, ale notował występy również w środku pola i na prawej flance. Między innymi dlatego zdołał wyjechać do Holandii we wrześniu 2014 roku.
Zagraniczna przygoda
Po Stebleckiego zgłosiło się SC Cambuur, płacąc za piłkarza 50 tysięcy euro. Drużyna, która w sezonie 2012/2013 wywalczyła awans do Eredivisie, już z Polakiem w składzie znów próbowała utrzymać się w holenderskiej elicie. Początkowo Sebastian nie dostawał szans na grę, wynikało to z bardzo dobrej postawy zespołu, który przez pewien czas znajdował się na sensacyjnym trzecim miejscu w tabeli. Pozycji w drużynie nie zmienił nawet gol strzelony Ajaksowi Amsterdam. W dodatku po tym spotkaniu krakowianin znalazł się nawet w jedenastce kolejki. Ostatecznie rozegrał 11 meczów (439 minut), w których strzelił dwa gole.
Niestety w kolejnym sezonie nie było inaczej. W rundzie jesiennej wystąpił tylko dwa razy na boiskach Eredivisie, nie zaliczył gola ani asysty. Jednak pokazał się z dobrej strony pod jednym względem. Podczas wywiadu dla klubowej telewizji naturalnie wypowiadał się o zespole i mieście w języku angielskim. Zaczął również oglądać filmy po niderlandzku. Zimą 2016 roku wrócił do Polski, tym razem za darmo trafił do Górnika Zabrze. Holenderska kariera Sebastiana Stebleckiego mogła potoczyć się inaczej z kilku względów. Piłkarz przyznał po latach, że miał ofertę wypożyczenia do Eerste Divisie, ale próbował przekonać do siebie szkoleniowca SC Cambuur. Nie udało się.
Powrót do ekstraklasy
Gdy były zawodnik Cracovii przychodził do Górnika, ten znajdował się w trudnej sytuacji. Rundę jesienną zakończył na 14. lokacie z przewagą zaledwie punktu nad Podbeskidziem Bielsko-Biała. Steblecki w 13 ligowych spotkaniach strzelił dwa gole. Wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie w wyjazdowym meczu z Legią, jednak stołeczny klub ostatecznie wygrał 3:1. Sebastian występował w Górniku nawet na pozycji napastnika, ale to nie wystarczyło. Po remisie 1:1 z Termaliką Bruk-Bet Niecieczą „Górnicy” spadli do 1. ligi.
Jednak sam piłkarz zdołał (jeszcze) utrzymać się na poziomie ekstraklasy. Za 30 tysięcy euro wrócił do swojej ukochanej Cracovii, ale nie stał się podstawowym zawodnikiem. Fakt, rozegrał 26 ligowych spotkań w sezonie 2016/2017, ale połowę meczów rozpoczynał jako rezerwowy. Nie przeszkodziło mu to w strzeleniu trzech goli w LOTTO Ekstraklasa. Co istotne, trafiał do bramki rywali w końcowej fazie sezonu. Między innymi te trafienia pozwoliły Cracovii uniknąć spadku.
Następny sezon miał być jeszcze lepszy, ale na drodze stanęła kontuzja. Podczas testów biegowych Sebastian doznał pęknięcia kości śródstopia. Uraz przytrafił się w najgorszym momencie z kilku względów. Po pierwsze zaraz miał rozpocząć się sezon 2017/2018, a po drugie nowym szkoleniowcem „Pasów” został Michał Probierz. Przez to pomocnik nie mógł pokazać się trenerowi. Z czasem piłkarz wrócił do zdrowia, ale na niewiele to się zdało. Raptem dwa rozegrane starcia (zaledwie 25 minut) i zerowy dorobek strzelecki. Wiadomo, że czasy zawodnika w Cracovii (na ten moment) są policzone, jednak znalazł się jeden pozytywny aspekt. Tymi spotkaniami Sebastian Steblecki przekroczył barierę 100 meczów w barwach krakowskiego klubu. Pod koniec stycznia 2018 roku odszedł za darmo do Chojniczanki Chojnice.
Sebastian Steblecki odchodzi z Cracovii, przechodząc na zasadzie transferu definitywnego do @ChojniczankaMKS. Sebastian, dziękujemy i życzymy powodzenia! ✊ pic.twitter.com/64wpUHPmIs
— CRACOVIA (@MKSCracoviaSSA) January 24, 2018
Pierwszoligowa rzeczywistość
Klub z Pomorza w chwili przyjścia Sebastiana Stebleckiego był liderem zaplecza ekstraklasy i wyraźnie mierzył w awans. Krzysztof Brede postawił na minimalną przebudowę składu, stąd odejście Andrzeja Rybskiego czy skrócenie wypożyczenia Krzysztofa Drzazgi. Steblecki przyszedł do Chojnic w roli środkowego pomocnika ofensywnego. Boczne pozycje były zajęte przez: Adama Ryczkowskiego, Jakuba Bąka, Jacka Podgórskiego i Emila Drozdowicza. Dlatego Sebastian Steblecki był zmuszony do gry w środku pola. Nie przyniosło to zamierzonego rezultatu – 13 meczów bez gola i asysty. Chojniczanka zgubiła punkty pod koniec sezonu i ostatecznie zajęła trzecie miejsce, dwa punkty za Zagłębiem Sosnowiec. Ekstraklasa nie dla Chojnic. Przed kampanią 2018/2019 postawiono na wietrzenie szatni, które dotknęło również Stebleckiego. Pomocnik trafił do GKS-u Tychy.
Pierwszą rundę w barwach nowego klubu krakowianin spędził głównie jako rezerwowy, częściej od niego występował Jakub Piątek. Jednak później role się odwróciły i to Sebastian rozgrywał więcej meczów w pełnym wymiarze. Momentami wygrywał rywalizację w składzie z Keonem Danielem. Bilans Stebleckiego w pierwszym ligowym sezonie dla tyskiej drużyny to 32 mecze, gol i dwie asysty.
Człowiek od zadań specjalnych
Z kolei podczas trwającego obecnie sezonu wiele się zmieniło. Do GKS-u przyszedł Dario Kristo, który stał się podstawowym środkowym pomocnikiem. Dlatego Ryszard Tarasiewicz postanowił przesunąć Sebastiana na skrzydło. Na tej pozycji grał w Cracovii i wygląda na to, że był to bardzo dobry zabieg. Już teraz ma na koncie dwa gole i sześć asyst. Liczba bramek może nie powala na kolana, ale były to bardzo ważne trafienia (w wygranym 2:1 meczu ze Stalą Mielec i 1:0 z Wigrami Suwałki).
Zawodnik wciąż dysponuje bardzo dobrą kontrolą piłki, szybko zbiega z piłką do środka. W starciu z Chojniczanką występował na lewej flance, na której dużo pracy miał Jan Mudra. Steblecki wykreował kilka okazji dla swoich kolegów, ale te nie zostały wykorzystane. Natomiast w meczach z Wigrami Suwałki i Podbeskidziem Bielsko-Biała grał już na prawej stronie. Zawodnik GKS-u był aktywny przy akcjach ofensywnych, efektownie „łamał” akcje do środka za pomocą szybkich zwodów. Błyskawicznie przerzucał piłkę z jednej nogi na drugą. Wygląda na to, że pod względem statystyk jest to najlepszy sezon krakowianina w karierze, a do końca rozgrywek zostało jeszcze kilka spotkań. O ile sam klub nieco spuścił z tonu (strata do strefy barażowej wzrosła do trzech punktów), to Sebastian Steblecki pokazuje, że jest jednym z najlepiej grających pomocników w zespole, a może nawet i w całej Fortuna 1. Lidze.