Sean Dyche Team


Burnley z szansą na Top 6 w Premier League

17 kwietnia 2018 Sean Dyche Team
blog.betfred.com

Burnley jest w tym sezonie rewelacją ligi angielskiej. Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek „The Clarets” mają tylko dwa punkty straty do zajmującego 6. miejsce Arsenalu i mają ogromną szansę na awans do europejskich pucharów. Już w zeszłym sezonie aspirowali do miana ligowego średniaka, ale chyba nikt się nie spodziewał, że będą w stanie zajść aż tak wysoko.


Udostępnij na Udostępnij na

Jaka jest tajemnica sukcesu drużyny Seana Dyche’a?

Przywódca

Wszyscy się chyba zgodzą, że głównym autorem sukcesu ekipy z Turf Moor jest jej menedżer, Sean Dyche. Trener, który zawitał do klubu w 2012 roku po niezbyt udanej przygodzie z Watfordem, miał wprowadzić klub do Premier League. Trzeba przyznać, że kibice raczej nie mogli być pewni sukcesu, patrząc na dotychczasowe osiągnięcia nowego szkoleniowca, który dopiero zaczynał przygodę z trenerką i w CV miał zaledwie jeden sezon jako pierwszy trener. Tym bardziej że w pierwszym sezonie pracy poprawił pozycję Burnley w Championship o zaledwie dwa miejsca.

Dyche dokonał jednak tego w drugim sezonie swojej pracy. „The Clarets” zajęli drugie miejsce w lidze, dające bezpośredni awans, rozegrali bardzo dobry sezon i widać było u nich przemianę. Zdobyli własną, wyjątkową tożsamość, której się konsekwentnie trzymali. Widać było tutaj rękę charyzmatycznego i bardzo wymagającego trenera. Skupiali się głównie na solidnej defensywie i szybkim przejściu do ataku po odbiorze piłki. Brutalna rzeczywistość Premier League obnażyła jednak bezlitośnie wszystkie słabości w zespole angielskiego szkoleniowca i już po pierwszym sezonie musiał powrócić do Championship. Klub otrzymał bardzo duże pieniądze za awans, jednak nie wystarczyło to na dokonanie wielkich transferów, ponieważ trzeba było opłacić różne inne zobowiązania. Do klubu przyszedł wtedy co prawda chociażby Michael Keane, który w 2017 roku został sprzedany do Evertonu za niecałe 30 milionów euro, jednak na jego wielką formę trzeba było poczekać.

W tym momencie, a więc w 2015 roku, zapadła kluczowa decyzja właścicieli klubu. Postanowili dać szansę menedżerowi i nie skreślać go od razu po spadku, ponieważ prawdopodobnie zdawali sobie sprawę, że nie mieli zbyt wielkich szans utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jak wiadomo, Sean Dyche świetnie wykorzystał swoją szansę i już roku po spadku awansował z zespołem z powrotem do Premier League. Tym razem jego podopieczni rozegrali jeszcze lepszy sezon i zajęli 1. miejsce w lidze. Widać było, jak bardzo zmotywował ich ten spadek i że chcieli jak najszybciej powrócić.

Decyzja o pozostawieniu Seana Dyche’a to zdecydowanie największy sukces włodarzy Burnley. Ten menedżer okazał się świetnym motywatorem i taktykiem. Wymaga pełnego zaangażowania i pełnej koncentracji na boisku. Piłkarze są w stanie pójść za nim w ogień, co wiele razy było widać chociażby w tym sezonie, w którym wiele meczów wygrywają w końcówkach. Mają do niego pełne zaufanie, ponieważ to on dwukrotnie pomagał spełniać im marzenia o awansie do najlepszej ligi na świecie. Potrafił z, trzeba przyznać, nie najlepszych zawodników zrobić bardzo dobrze uzupełniający się kolektyw. Wielu zarzuca mu, że jego zespół gra brzydką piłkę i że granie długich piłek na wysokiego napastnika z przodu już dawno poszło w odstawkę, jednak jakie to ma znaczenie, dopóki zespół osiąga tak świetne wyniki jak w tym sezonie.

Żelazna defensywa

Nie da się ukryć, że taktyka Burnley opiera się przede wszystkim na obronie dostępu do własnej bramki. Defensywa w zespole Seana Dyche’a stanowi prawdziwy monolit. Dowodzi nią do niedawna jeszcze łączony z grą w reprezentacji Polski James Tarkowski, który wyrósł w tym sezonie na jednego z najlepszych defensorów w lidze. „The Clarets” stracili w tym sezonie zaledwie 29 bramek. Jest to trzeci wynik w lidze, a lepsze są tylko obie ekipy z Manchesteru będące na czele tabeli. Już w zeszłym sezonie obrona była bardzo mocnym punktem zespołu z Turf Moor, który stracił wtedy tylko 55 bramek, co na tle sąsiadów z dna tabeli (Hull straciło 80 bramek) jest wynikiem bardzo solidnym.

Taka poprawa w tej kampanii jest trochę zaskakująca, ponieważ przed rozpoczęciem sezonu do Evertonu odszedł dotychczasowy lider defensywy Michael Keane. Jak widać, i z tym Sean Dyche potrafił sobie poradzić, a nawet sprawić, że wyszło im to na lepsze. Bardzo ważnym elementem defensywy jest również bramkarz Nick Pope. Anglik w tym sezonie zachował 11 czystych kont, co daje mu 5. miejsce spośród bramkarzy w Premier League. Wiele razy zachwycał akrobatycznymi paradami, jak chociażby w meczu z Manchesterem City, w którym świetnie bronił strzały Gabriela Jesusa.

Co ciekawe, defensywa Burnley została utworzona za zaledwie siedem milionów funtów! Dla porównania, Manchester City Pepa Guardioli wydał na obronę 281 milionów funtów, a stracił w tym sezonie Premier League tylko cztery bramki mniej. To pokazuje, jak świetną pracę również w sprawie transferów wykonuje Sean Dyche wraz ze swoimi współpracownikami. Nikt przypadkowy w tym zespole na pewno się nie pojawi.

Wyjazdy

To, co chyba najbardziej kulało w zeszłym sezonie w Burnley, to gra na wyjazdach. W 19 spotkaniach rozgrywanych w roli gości aż 14 kończyło się porażkami. Właśnie głównie to sprawiło, że „The Clarets” byli tak nisko w tabeli w zeszłym sezonie. Na Turf Moor, które w zeszłym sezonie słusznie zostało obwołane mianem „twierdzy”, zespół przegrał tylko sześć meczów, a wygrał aż dziesięć. Trudno ocenić, co było przyczyną takiej, a nie innej postawy. Na pewno łatwiej się broni na własnym stadionie niż na wyjeździe, a właśnie obrona to główna broń drużyny Dyche’a. Trudno się gra w obronie na obcym terenie, gdy jest się beniaminkiem, ponieważ każdy gospodarz od razu stara się jak najmocniej naciskać.

W tym sezonie jednak całkowicie się to zmieniło. Na 17 do tej pory rozegranych meczów na wyjeździe Burnley przegrało zaledwie cztery! Kiedy dołożymy do tego to, że Turf Moor pozostało „twierdzą”, chociaż może już nie tak mocną, to widzimy, że to jest bardzo ważny element tegorocznego sukcesu. Pomogło w tym na pewno zrzucenie brzemienia beniaminka. Do tego rywale po poprzednim sezonie nabrali szacunku do zespoły „The Clarets”, wiedząc już, na co ich stać. Myślę jednak, że przeciwnicy również nie spodziewali się aż tak wysokiej formy 16. zespołu w zeszłym sezonie, co w wielu meczach było dla nich wielkim zaskoczeniem. Zresztą to wszystko, co dzieje się w tym sezonie, jest z pewnością zaskoczeniem nawet dla Seana Dyche’a.

Czas na Europę

Burnley już praktycznie może być pewne awansu do kwalifikacji Ligi Europy. Trzeba mu oddać, że jak najbardziej zasłużyło sobie na to, i życzyć, aby ta historia za szybko się nie skończyła. Ten zespół z liczącego zaledwie 70 tysięcy mieszkańców miasta zrobił niesamowity krok naprzód w ostatnich latach, co głównie jest zasługą ich menedżera, Seana Dyche’a. Niektórzy już porównują dzisiejsze sukcesy do tych, jakie klub odnosił w latach 20. i 60. zeszłego wieku. Trudno jednak się z tym zgodzić, ponieważ wtedy zdobył dwa mistrzostwa kraju, a teraz zajmuje 7. czy też 6. miejsce. Chociaż kto wie? Może w najbliższym czasie uda się dojść i do zdobycia mistrzostwa. Skoro Leicester się udało, to czemu miałoby się nie udać „The Clarets”?

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze