Schalke 04, czyli największy absurd współczesnego futbolu


Klub z Gelsenkirchen już sięgnął dna, teraz się tam urządza

28 listopada 2020 Schalke 04, czyli największy absurd współczesnego futbolu

Ten artykuł równie dobrze mógł powstać kilka tygodni temu, a jego aktualność pozostałaby niezmienna. Wystarczyłoby tylko zaktualizować liczbę porażek, wydłużyć passę bez zwycięstwa i zmienić bilans bramkowy. Od pół roku Schalke 04 istnieje tylko w teorii. Lecą kolejne głowy, słychać o kolejnych aferach, a machina kompromitacji nie chce się zatrzymać.


Udostępnij na Udostępnij na

Widmo degradacji z tygodnia na tydzień brzmi coraz mniej absurdalnie. Seria spotkań bez zwycięstwa w lidze wynosi już 24. Żaden zespół w pięciu najlepszych ligach Europy nie stracił więcej goli niż Schalke. 24 zaaplikowane trafienia przez rywali dają średnią trzech traconych bramek na mecz. A jedynym pozytywem jest słaba forma pozostałych rywali.

Jeśli szukamy drużyn do obstawiania, Schalke 04 to kandydatura idealna. Oczywiście mam tutaj na myśli granie przeciwko niej i stawianie na przeciwników. Obok Bayernu i do ubiegłej środy Liverpoolu u siebie trudno znaleźć coś tak pewnego.

Sen o potędze 

Niesamowity jest fakt, że co by się nie wydarzyło w tygodniu poprzedzającym mecz, i tak nie wpłynie to w weekend na grę zespołu. Krytyka już nie śmieszy, a bardziej wywołuje uczucie litości i współczucia. Bo przecież mówimy o historycznym klubie, który w Niemczech wiele znaczy i jeszcze klika lat temu chciał dominować na krajowym podwórku.

Jednak marzenia o dominacji były bardzo życzeniowe. To Borussia Dortmund w ostatnich latach dyktowała warunki w Zagłębiu Ruhry. Jedyną jaskółką był sezon 2017/2018, gdy udało się sięgnąć po wicemistrzostwo. Wówczas drużyna prowadzona przez Domenica Tedesco zbierała kapitalne recenzje, a w kadrze zespołu znajdowały się takie nazwiska, jak: Goretzka, Meyer, Pjaca, Howedes czy Nubel.

Obecnie tamte rozgrywki możemy ocenić jako jednorazowy wyskok świadczący o gorszym sezonie konkurencji niż faktycznie sile Schalke O4. Poprzedni sezon miał być ostatnim, który klub z Gelsenkirchen kończy w drugiej połówce tabeli. 12. miejsce było wówczas odbierane jako wielkie rozczarowanie. Patrząc na to, co obecnie dzieje się w klubie z Veltins, dziś przyjęto by z pocałowaniem ręki.

Przesłanki o tym, że będzie źle, były już latem. Odejście takich piłkarzy, jak: Rudy, Caligiuri, Nubel, Burgstaller, Mckennie odbiłoby się na każdym zespole. Do tego wszystkiego klub nawet nie udawał, że chce się wzmocnić. Dominowały transakcje bezgotówkowe, wypożyczenia i spojrzenie w kierunku akademii. Jakby tego było mało, zdecydowano się nie zwalniać Davida Wagnera, który tragicznie radził sobie na wiosnę.

Efekt… starej miotły

Zmiana przyszła po dwoch kolejkach. I trudno powiedzieć, że coś dała. Manuel Baum pomimo trzech remisów nie odmienił Schalke 04. Zespół nadal wygląda tragicznie, nie kreuje sobie żadnych sytuacji, a rywale często już przed meczem dopisują sobie trzy punkty. Trudno myśleć więc o kolejnej zmianie na tym stanowisku. Po pierwsze klub zmaga się z kłopotami finansowym, dług wynosi już ponad 200 milionów euro. A po drugie żaden dobry trener nie podejmie się dziś pracy w Schalke 04, co najlepiej było już widać przed zatrudnieniem Bauma.

Niemiec to też nie jest trener idealny, o czym wszyscy dobrze wiedzą. W normalnych okolicznościach pewnie by na niego nie postawiono. Nie bez przyczyny pogoniono go z Augsburga i jak da się usłyszeć, nie najlepiej dogaduje się z piłkarzami, czego potwierdzenie dostajemy już w Schalke 04.

Gęsta atmosfera w Schalke

W ostatnim tygodniu od drużyny zostali odizolowani Harit, Bentaleb i Ibisević i tym razem nie ma to nic wspólnego z wirusem. Wymienieni piłkarze starli się ze szkoleniowcem i czasowo zostali przesunięci do zespołu rezerw. Jednak w przypadku Ibisevicia to już chyba definitywne pożegnanie z klubem z Gelsenkirchen. Bośniak nie zagra do końca roku, a potem ma rozwiązać kontrakt.

Innym piłkarzem, z którym Baum miał problemy wychowawcze, jest Benjamin Stambouli. Francuz został ściągnięty przez trenera w trakcie ostatniego spotkania. Schodząc, nie podał mu ręki i nie usiadł na ławce rezerwowych, tylko pojechał prosto do domu. Jednak jego od zespołu nie odsunięto.

Do kolejnych zmian doszło w ostatnim tygodniu w gabinetach klubowych. Po 1,5 roku dyrektorem technicznym drużyny przestał być Michaela Reschke. 63-latek rozwiązał kontrakt z klubem, co wiele osób mogło zaskoczyć.

Jak widać, w Schalke się pali na każdej płaszczyźnie. Od finansów, przez gabinety klubowe, wizerunek medialny, na sprawach sportowych kończąc. Jedynym plusem dla piłkarzy, sztabu szkoleniowego i działaczy jest paradoksalnie trwająca pandemia, która uniemożliwia kibicom wejście na stadion. Bo można się domyślać, że w tym przypadku fani nie byliby 12. zawodnikiem zespołu.

***

I gdy wydaje się, że już gorzej być nie może, że piłkarze z Gelsenkirchen dotarli do najbardziej krytycznego punktu, to przychodzi weekend i kolejna kompromitacja. Kalendarz też nie jest sprzymierzeńcem drużyny Bauma. W najbliższych trzech kolejkach zagra z Borussią M’gladbach, Bayerem Leverkusen i Augsburgiem. Jakąkolwiek zdobycz punktową w tym okresie trzeba będzie traktować w charakterze miłego zaskoczenia.

Jednak realnie oceniając, trzeba stwierdzić, że nikogo nie zdziwi scenariusz, gdy na święta Schalke 04 pozostanie tam, gdzie jest, z takim samym dorobkiem punktowym. A wtedy znajdzie się już nie na ścieżce, ale wręcz na autostradzie, którą podążyły niegdyś Hamburger SV czy VfB Stuttgart.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze