Schalke 04 Gelsenkirchen to od dawna już tylko nazwa


Czy klub z Zagłębia Ruhry wreszcie przestanie się kompromitować?

3 października 2020 Schalke 04 Gelsenkirchen to od dawna już tylko nazwa

18 porażek z rzędu to seria nieprzystająca żadnej drużynie piłkarskiej, a co dopiero Schalke 04. Nowego sezonu gorzej zacząć się nie dało. Z porażki z Bayernem drwiła cała Europa. Tydzień temu też nie było lepiej, bo gdy tracisz trzy bramki z Werderem, to trudno nie nazwać tego kolejną kompromitacją. Taką samą w tygodniu popisały się władze klubu, które zwolniły Davida Wagnera. I nie chodzi o to, że to zrobiły, tylko dlaczego teraz, dlaczego nie po zakończeniu poprzedniego sezonu, jaki był sens dawania mu tych dwóch meczów i tracenia całego okresu przygotowawczego?


Udostępnij na Udostępnij na

Logiki jakiejkolwiek w tym brak, ale do tego niemiecki klub nas przyzwyczaił. Przerwa między sezonami dla klubów, które nie grały w europejskich pucharach, jak na standardy, w jakich żyjemy, była bardzo długa. Bundesliga skończyła sezon 27 czerwca, a zaczęła 18 września. Niektórzy mieli więc multum czasu na odpoczynek i przygotowanie się do nowych rozgrywek, w tym Schalke.

I to właśnie wtedy powinno dojść do zmiany trenera. Tylko ktoś ślepy i głuchy mógł nie przewidzieć, że Wagner więcej z tego zespołu nie wyciśnie. Oczywiście pamiętamy fantastyczną ubiegłą jesień w jego wykonaniu, kiedy to po przejęciu drużyny przez blisko pół roku poniósł ledwie trzy porażki. Jednak w piłce nie ma miejsca i czasu na sentymenty, wspomnienia i zasługi. Wiosna i wczesne lato brutalnie zweryfikowały Wagnera jako trenera Schalke i chyba nawet fakt, że nie zwolniono go wtedy, był bardziej szokujący niż ta passa niekończących się porażek.

Nowy trener na stare problemy

Manuel Baum podpisał z klubem dwuletni kontrakt. Wcześniej prowadził Augsburg w latach 2016–2019, a ostatnio trenował reprezentację U-18 Niemiec. Powiedzieć, że czeka go zadanie piekielnie trudne, to nic nie powiedzieć. Kiedyś gdy dochodziło do zmian na stanowisku trenera Schalke, wymieniano całą listę potencjalnych następców z ciekawym CV.

Dziś chętnych praktycznie nie było. Trudno się zresztą dziwić, że szkoleniowcy nie chcą tam pracować, Gelsenkirchen to dziś ziemia spalona. Praktycznie każdy z ostatnich trenerów pracą tam mocno pobrudził swoje CV. Jedyną alternatywą dla Bauma był Marc Wilmots, jednak trudno Holendra postrzegać jako wielkie nazwisko trenerskie.

Dla Bauma to będzie dotychczas największe wyzwanie w trenerskiej karierze. Trudno na ten moment przewidzieć, czego możemy spodziewać się po tym szkoleniowcu. Jednak przynajmniej na początku wydaje się być jasne, że przede wszystkim będzie skupiał się na tym, by zatrzymać tę wstydliwą serię porażek. Pewnie często kosztem jakiegokolwiek stylu. Jego drużyny zazwyczaj grały klasycznym ustawieniem 4-2-3-1 i był to dość prosty futbol.

Dziś nikt nie ma wielkich oczekiwań w stosunku do gry zespołu z Veltins-Arena. Jakby się bliżej przyjrzeć, to jedyne, czego chcą wszyscy, to by ten klub nie walczył do końca sezonu o przetrwanie. Bo jak na razie robi wszystko, by podzielić los takich zespołów jak Stuttgart czy Hamburg. I właśnie to na początku ma zmienić Baum, że Schalke 04 nie będzie kandydatem do spadku.

Zmiany u góry

Do zmian w Schalke powinno dojść już dawno. 30 czerwca klub opuścił jeden z głównych sterników, czyli Clemens Toennies, który swoje rządy sprawował od dwudziestu lat. W pierwszym okresie był to bardzo owocny czas dla klubu, ale w pewnym momencie coś się ewidentnie wypaliło. Człowiek, za którym stał kapitał z firmy mięsnej, zaczął regularnie zadłużać klub. Mówi się, że obecnie dług zwiększa się co roku o 25 milionów euro i wynosi już 200 milionów euro.

Najlepiej widać to było na początku pandemii, gdy nie wiadomo było, czy uda się dokończyć rozgrywki. Wtedy pojawiła się narracja, że wiele klubów może tego nie przetrwać i zbankrutować. Głównym kandydatem, który był najbardziej zagrożony, było Schalke 04.

Następcy Toenniesa mocno przedefiniowali cele zespołu. Wreszcie przestano mówić o Schalke jako potentacie, drużynie, która będzie walczyć o europejskie puchary i będzie w stanie zagrozić każdemu. Zdiagnozowanie problemu to pierwszy krok w kierunku normalności, jednak przed nimi wciąż multum pracy.

Transferów brak, tylko wypożyczenia 

Kolejnym elementem, który wprowadzono w drużynie z Gelsenkirchen, jest limit płac. Od 1 lipca w klubie żaden piłkarz nie zarabia więcej niż 2,5 mln euro na rok. Postanowiono też mocno odchudzić kadrę zespołu. Poza Nuebelem, który już wcześniej dołączył do Bayernu, wypożyczono Westona McKenniego do Juventusu oraz pozbyto się z listy płac Daniela Caligiuriego na rzecz Augsburga.

Klub w ostatnim czasie nie dokonuje też zbytnio transferów gotówkowych. Do zespołu dołączył jedynie Goncalo Paciencia z Eintrachtu na zasadzie wypożyczenia, a także pozyskano Vedada Ibisevicia z Herthy, który nie pobiera pensji.

Dziś kadra zespołu jest w ponad 60% zbudowana z obcokrajowców, gdzie średnia wieku balansuje między 25 a 26 lat. Mimo że klub w ostatnim czasie pozbywał się swoich najlepszych graczy, a nowych też zbytnio nie zatrudniał, to w kadrze wciąż pozostało kilku perspektywicznych zawodników. Mam na myśli Harita, Serdara, Kabaka czy też bardziej doświadczonych Sebastiana Rudy’ego i Matiję Nastasicia.

Między sezonami doszło też do bardzo ciekawej wymiany bramkarskiej na linii Gelsenkirchen – Frankfurt. Do Schalke dołączył Frederik Romanov, który ma walczyć z Ralfem Faehrmannem o pierwszy skład, w przeciwnym kierunku podążył Markus Schubert. Transakcje zostały przeprowadzone w charakterze wypożyczenia.

***

Wiele osób zastanawia się dziś, kiedy to tak naprawdę się zaczęło. W którym miejscu popełniono błędy. I wydaje się, że kluczowy był rok 2016. Do tego czasu Schalke zawsze kończyło sezon w górnej połówce tabeli. Potem na cztery próby już tylko raz. I mimo że w 2017 roku udało się sięgnąć po wicemistrzostwo Niemiec, dziś możemy to odczytywać jako słabość konkurencji w tamtym okresie, a nie prawdziwy sukces Schalke. To był tylko wyjątek, który w najbliższym czasie szybko się nie powtórzy.

Dziś Schalke 04 zagra na wyjeździe z RB Lipsk. To kolejny z rywali, który wydaje się być poza zasięgiem zespołu z Gelsenkirchen. Można powiedzieć, że los ich nie oszczędza na początku sezonu, gdy najpierw grali z Bayernem, teraz z Lipskiem a za chwilę z Borussią Dortmund. Jednak w przypadku Schalke trudno znaleźć odpowiedni czas na takie spotkania. Jedynym rozwiązaniem byłoby po prostu chyba tylko ich nie grać albo przełożyć na co najmniej kilka miesięcy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze