Sandecja Nowy Sącz przebudzona z letniego snu


Niektóre pierwszoligowe drużyny zapadły już w sen zimowy, jednak Sandecja Nowy Sącz dopiero przebudziła się ze snu letniego

14 grudnia 2020 Sandecja Nowy Sącz przebudzona z letniego snu
Łukasz Sobala / Press Focus

Trzecie miejsce od końca w tabeli pierwszej ligi może nie jest powodem do dumy czy momentem, w którym powinny strzelać szampany. Ale każdy sukces należy oceniać przez pryzmat tego, co działo się do tej pory. Sandecja Nowy Sącz po pierwszych 11 kolejkach miała jeden zdobyty punkt! Była czerwoną latarnią i najlepszym dostarczycielem punktów. Fakt, ten sezon miał być przeznaczony na przebudowę drużyny pod kątem walki o awans do ekstraklasy w przyszłym roku. Jednak, żeby powalczyć o promocję z pierwszej ligi do elity, trzeba się najpierw w tej pierwszej lidze utrzymać. A tego nie zapowiadał początek rozgrywek w wykonaniu Sandecji.


Udostępnij na Udostępnij na

Trzy lata temu, w sezonie 2017/2018 Sandecja Nowy Sącz występowała w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ale po jednym sezonie nowosądeczanie opuścili szeregi ekstraklasy. W pierwszym roku po spadku zajęli 4 miejsce, ze sporą stratą punktową do zdecydowanie prowadzącej wtedy pierwszej trójki. W poprzednim roku postawiono na odmłodzenie składu, co powiodło się, bo Sandecja zajęła pierwsze miejsce w klasyfikacji Pro Junior System. Jednak jeśli chodzi o miejsce w tabeli, to finalnie skończyli na dwunastym. Pewni utrzymania w Nowym Sączu byli dopiero po przedostatniej kolejce. Finalnie biało-czarni o 4 punkty wyprzedzili strefę spadkową, ale tylko 6 punktów zabrakło do gry o awans w barażach. Dostępny jest PZBuk kod bonusowy do obstawiania meczów Sandecji.

Karuzela i efekt nowej miotły

Po spadku przez dwa lata drużynę prowadził dobrze znany w Nowym Sączu Tomasz Kafarski. Miał duży kredyt zaufania i dostał jasny sygnał, że poprzedni i obecny sezon będą czasem na przebudowę drużyny. 45-letni szkoleniowiec mimo, że przez cały czas grał o utrzymanie, to zajmował pierwsze miejsce w klasyfikacji Pro Junior System. Tym większe było zdziwienie, kiedy włodarze klubu uznali, że zwolnią trenera Kafarskiego i na ostatnie kolejki zatrudnią nowy duet trenerski – byłych srebrnych medalistów z Barcelony, Piotra Świerczewskiego i Marcina Jałochę. Najprawdopodobniej uznali, że piłkarze potrzebują bodźca i polepszenia atmosfery, aby wygrywać w decydujących meczach.

Misja się powiodła, bo Sandecja Nowy Sącz nie spadła do 2. ligi, ale tej pary trenerskiej na nowosądeckiej ławce już później nie oglądaliśmy. Od początku przygotowań drużynę przejął Piotr Mandrysz. W klubie bardzo liczyli na jego doświadczenie i na to, że przygotuje on w odpowiedni sposób skład na przyszłoroczne rozgrywki i walkę o awans. A ten ma się pokrywać z budową, długo wyczekiwanego po ostatnim sezonie w ekstraklasie, stadionu. Niestety jak czas pokazał, plany spaliły na panewce. Dziesięć kolejek, jeden zdobyty punkt i Mandrysz stracił posadę. W jego miejsce pojawił się strażak – Dariusz Dudek.

Znany wszystkim w futbolu efekt nowej miotły zadziałał znakomicie. Fakt, w swoim debiucie Dudek poległ z Koroną Kielce 0:1, ale w następnych meczach dokonał rzeczy, które naprawdę zasługują na słowa uznania. W sześciu kolejnych spotkaniach zdobył 12 punktów z bilansem trzy zwycięstwa, trzy remisy, zero porażek. Sandecja Nowy Sącz dokonała niemożliwego. Do tej pory wszyscy przed meczem z nimi dopisywali sobie trzy punkty. A teraz podchodzą z respektem i pokorą. Trener Dudek odmienił oblicze tej drużyny.

Kalendarz pomógł?

Wiele osób mówi, że Sandecji pomógł kalendarz. Fakt, wśród ostatnich rywali były ekipy również zamieszane w walkę o utrzymanie jak Jastrzębie czy Resovia, jednak reszta rywali to już nie drużyny z dołu stawki. Sandecja Nowy Sącz pokonała Puszczę Niepołomice, która potrafiła urwać punkty Niecieczy, ŁKS-owi czy Chrobremu Głogów, który wciąż liczy, że powalczy o baraże. Jednak największym osiągnięciem są dwa remisy: z Radomiakiem, który nadal celuje w bezpośredni awans i wczorajszy z Górnikiem Łęczna. Podzielenie się punktami z trzecią oraz czwartą drużyną w tabeli jest sporym osiągnięciem, patrząc na to co działo się z „Sączersami” od początku sezonu.

Widać, że nadal klub kładzie nacisk na odmłodzenie drużyny i ogrywanie niedoświadczonych zawodników. Świadczy o tym fakt, że w tym sezonie drużyna Sandecji Nowy Sącz jest na drugim miejscu w klasyfikacji Pro Junior System. Sporym plusem i ogromną szansą dla biało-czarnych jest to, że w tym roku rozgrywki opuszcza tylko jedna ekipa. Długo wydawało się, że nowosądeczanie nie wygrzebią się z tego 18. miejsca. Jednak teraz po serii zwycięstw i remisów Sandecja jest już 16., a za nimi są Resovia i Zagłębie Sosnowiec.

Sandecja Nowy Sącz bez lidera

Często zdarza się, szczególnie w słabszych drużynach, że większość składu nie daje rady, ale znajdzie się jeden zawodnik, który ten wózek ciągnie. Tacy zawodnicy najczęściej odchodzą do lepszych drużyn. Ale w takich miejscach, na tle słabszych kolegów, mogą się pokazać i wybić. Niestety w tym sezonie w drużynie nie ma takiego lidera czy wyróżniającego się zawodnika. W obecnych rozgrywkach, mimo rozegrania już połowy spotkań ligowych (siedemnastu), żaden zawodnik Sandecji Nowy Sącz nie ma na swoim koncie więcej niż dwa trafienia.

Patrząc przez pryzmat poprzedniego sezonu, na lidera kreowany był Michal Piter-Bućko. 35-letni Słowak był wówczas najlepszym strzelcem „Sączersów”. Pokonał bramkarzy rywali aż 10 razy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Piter-Bućko jest… środkowym obrońcą. Jednak liczba bramek z poprzednich rozgrywek nie dziwi nikogo, kto widział jak gra Sandecja Nowy Sącz. Tym bardziej, że Słowak jest wytypowany do wykonywania jedenastek. Większość bramek było przez zespół zdobywanych po wypracowanych i dobrze wykonywanych stałych fragmentach gry.

Młodzi piłkarze, których w zespole jest bardzo dużo, mieli się uczyć gry od starszych kolegów. W każdej formacji Sandecja ma zawodników, którzy grali w ekstraklasie i mają spore doświadczenie. W obronie jest wspomniany Piter-Bućko czy też Daniel Dziwniel.  Pomocnicy Damian Chmiel i Maciej Małkowski. Zaś w ataku niezniszczalny Maciej Korzym. Kibice z Nowego Sącza liczyli szczególnie na dwóch ostatnich, jednak żaden z nich nie dał choćby garści tego czego się od nich oczekuje. Małkowski miał kreować grę, a Korzym wykańczać akcje. Ale każdy kto zna byłego zawodnika Legii czy Korony wie, że daje on dużą wartość nawet bez trafiania do siatki. Jest waleczny, nieustępliwy i potrafi się natyrać dla zespołu.

***

Trener Dudek pokazał, że z tą drużyną można osiągać dobre wyniki i bić się z najlepszymi w lidze jak równy z równym. Natomiast dla komfortu i bezpieczeństwa włodarze mogliby wzmocnić skład kilkoma nazwiskami. Ułatwieniem jest też fakt, że z ligą żegna się jedna drużyna. Ale Sandecja Nowy Sącz ma jeszcze daleką drogę do tego, by ją z grona drużyn zagrożonych wykluczyć. Za półtora roku w Nowym Sączu ma powstać nowy, piękny stadion. Dobrze byłoby, aby drużyna grała wtedy o awans do ekstraklasy, a nie o awans do… pierwszej ligi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze