Ruch Chorzów w meczu z Wartą wyglądał naprawdę dobrze. To jednak za mało, by realnie myśleć o utrzymaniu w ekstraklasie. I Janusz Niedźwiedź może mówić, że widać postęp i coś ruszyło do przodu, ale w praktyce „Niebiescy” w dwóch pierwszych meczach na wiosnę zdobyli zaledwie punkt. W takim tempie nie opuszczą strefy spadkowej, nie ma opcji. A zegar tyka coraz głośniej.
Sobotni mecz na Stadionie Śląskim był ważny zarówno dla Ruchu Chorzów, jak i Warty Poznań. Oba zespoły są zamieszane w walkę o utrzymanie na najwyższym szczeblu. Po pierwszej wiosennej kolejce w lepszych humorach mogli być poznaniacy, którzy sprawili dużą niespodziankę i pokonali panujących mistrzów Polski.
Janusz Niedźwiedź wiedział jednak, że dziś nadchodzi prawdziwy test dla jego drużyny. O ile porażkę z Legią można usprawiedliwiać, o tyle z bezpośrednimi rywalami Ruch musi zdobywać punkty, jeśli rzeczywiście marzy o odwróceniu sytuacji w tabeli do góry nogami.
Szkoleniowiec „Niebieskich” powoli odkrywa karty i daje nam poznać swoją filozofię. W oczy rzuca się fakt, że chyba już na stałe z opaską kapitana na boisko wybiega Patryk Sikora. To największy wygrany zimowych przygotowań. Czy dysponuje on odpowiednimi cechami, żeby przewodzić tej drużynie? Mentalnymi na pewno.
Naprzeciwko najmłodszy trener w powojennej historii
Niestety, pierwszy szkoleniowiec Warty Poznań musiał opuścić dzisiejsze spotkanie na Stadionie Śląskim z powodu choroby. Poznaniaków z Ruchem poprowadził jego asystent, Arkadiusz Szczerbowski.
I nie byłoby w tym nic niesamowitego, gdyby nie fakt, że Szczerbowski ma dopiero 27 lat. Tym samym został najmłodszym trenerem w powojennej historii, który poprowadził pierwszy zespół w meczu polskiej ekstraklasy. Pobił rekord z 1973 roku należący do Janusza Pekowskiego.
Wartę w meczu z Ruchem poprowadzi dziś 27-letni asystent Arkadiusz Szczerbowski.
To najmłodszy trener w powojennej historii, który poprowadzi pierwszy zespół w #ekstraklasa. Pobije tym samym rekord Janusza Pekowskiego z 1973 roku.
No nieźle 👀#RCHWAR @igolpl https://t.co/kX9lbPtVre
— Dawid Dreszer (@dresiu04) February 17, 2024
Pekowski w wieku 28 lat przejął wtedy stery w Lechu, zastępując na stanowisku legendę Górnego Śląska, Augustyna Dziwisza. Jeśli chodzi zaś o całą historię najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, to najmłodszym trenerem był Kazimierz Śmiglak, co ciekawe, też w Warcie Poznań, ale jeszcze przed wojną. Jego rekord jest chyba jednak nie do pobicia, bo w debiucie miał ukończone 21 lat.
No Tomek & „Szczepek”, no party
To oczywiście mniej udana i dźwięczna parafraza popularnego wśród angielskich kibiców stwierdzenia „No Vardy, no party” odnoszącego się do napastnika Leicester City. Ale bez Tomasza Wójtowicza i Daniela Szczepana w Ruchu również trudno mówić o jakiejkolwiek imprezie. Oczywiście niedosłownie. Dziś obaj powrócili do składu po kontuzjach.
Do pierwszego składu Ruchu wracają dziś Daniel Szczepan i Tomasz Wójtowicz.
A @igolpl obecny już na Stadionie Śląskim.
⏳#NiebieskiTT #MySomRuch pic.twitter.com/9GKFzMxdLg
— Dawid Dreszer (@dresiu04) February 17, 2024
Wójtowicz ostatni ligowy mecz rozegrał w listopadzie, a Ruch zremisował wtedy z Radomiakiem. Niedługo później musiał przejść zabieg artroskopii barku. Do treningów mógł wrócić dopiero pod koniec zimowych przygotowań.
Wahadłowy już w pierwszym meczu po powrocie dał pozytywny sygnał. Swoją dynamiką napędzał akcje ofensywne „Niebieskich”. To miła odmiana, zwłaszcza biorąc pod uwagę występ Łukasza Monety przeciwko Legii z zeszłego tygodnia. Nie był on najlepszy, delikatnie mówiąc.
Wójtowicz wniósł dziś jakość, której brakowało ekipie Ruchu właśnie z Legią. W pierwszej połowie 20-latek popełnił tylko jeden poważniejszy błąd, który mógł w jakiś sposób zagrozić defensywie jego zespołu. Swoje do tej, trzeba powiedzieć sobie szczerze, niezłej gry chorzowian dołożył dziś też Daniel Szczepan.
Napastnik opuścił pierwszy mecz rundy wiosennej z powodu urazu. A jego następca, Michał Feliks, nie udźwignął tego ciężaru. Szczególnie było to widoczne w pressingu na połowie przeciwnika, w którym Szczepan wyróżnia się na tle całej ligi. Dziś z Wartą znowu skutecznie utrudniał życie obrońcom. Choć nie był to jeszcze Daniel Szczepan w najwyższej formie, którego pamiętamy z ubiegłej kampanii.
Trener Janusz Niedźwiedź na pewno cieszy się jednak, że ma już do dyspozycji swoich dwóch liderów. I powoli zaczyna wyłaniać nam się pierwszy garnitur „Niebieskich” w boju o pozostanie w ekstraklasie.
Ruch zrobił to, co potrafi najlepiej, czyli zremisował
Choć podopieczni Janusza Niedźwiedzia wyglądali dziś stosunkowo dobrze, to w tabeli dużej różnicy nie zobaczymy. „Niebiescy” prowadzili grę, zwłaszcza w pierwszej połowie, ale Warta broniła się naprawdę dobrze. Pomimo kilku niezłych sytuacji dla Ruchu Jędrzej Grobelny zachował dziś czyste konto.
A Ruch zrobił to, co w tym sezonie potrafi robić najlepiej, czyli podzielił się punktami. Remis z Wartą był jedenastym dla zespołu z Chorzowa w tym sezonie. I jeśli ktoś żartował w ostatnim czasie, że piłkarze Piasta Gliwice są łowcami remisów, to ci z Ruchu starają się im dorównać.
Janusz Niedźwiedź nie może być jednak zadowolony po dzisiejszych zawodach na Śląskim. Ruch zrobił mały krok do przodu i dopisał sobie punkt. Ale do bezpiecznego miejsca traci jeszcze siedem oczek, z tym że kolejka się jeszcze nie skończyła. Takimi drobnymi posunięciami do przodu „Niebiescy” się w ekstraklasie nie utrzymają.
Kiedy mają w końcu zacząć wygrywać, jeśli nie przed własną publicznością? A za tydzień trudny wyjazd do Białegostoku.