Rubinowy fenomen Bierdyjewa


5 grudnia 2009 Rubinowy fenomen Bierdyjewa

Kazański Rubin drugi raz z rzędu sięgnął po mistrzowski tytuł Premier Ligi. Dla drużyny, która po raz pierwszy zagościła w elitarnym towarzystwie dopiero siedem lat temu, takie osiągnięcie jest nie lada wyczynem. Jeśli sukces w 2008 roku wielu tłumaczyło sobie faktem, że wielcy rosyjskiej ligi (Spartak, Lokomotiw, CSKA) sami zaprzepaścili swoje szanse, to drugie złoto czempionatu uzasadniane jest czymś, a właściwie kimś, zupełnie innym.


Udostępnij na Udostępnij na

Zespół prowadzony przez Kurbana Bierdyjewa z roku na roku potęguje swoją markę w futbolowym światku. Jeśli w ciągu trzech następujących po sobie sezonach utrzyma mistrzowską tendencję, w Rosji pojawi się drugi klub, którego zawodnicy będą mogli nosić gwiazdę na koszulkach, umieszczoną nad herbem.

Godło mistrza Rosji
Godło mistrza Rosji (fot. Rubin-Kazan.ru)

Ilu by Dominguezów, Ansaldich, Karadenisów sprowadzili włodarze klubu, ojcem sukcesu zawsze będzie trener. I w przypadku kazańskiego kolektywu Kurban Bierdyjew w pełni zasłużył na miano ojca i ducha zespołu. Sprowadzenie w 2001 roku Turkmena zbawiło Kazań. Zanim nastała jego epoka, klub bez powodzenia prowadzili Rosjanie: Wołczok, Irchin, Sadyrin, Afonin, Antichowicz i wielu innych.

Wiktor Antichowicz nieudanie debiutował w roli trenera. O ile w 2000 roku kazańska drużyna otarła się o awans do Premier Ligi, to w kolejnym sezonie wręcz należało to do jej obowiązku. Mimo jasno postawionych oczekiwań zarządu i kibiców, Antichowiczowi nie udało się sprostać zadaniu. Jeszcze przed rozpoczęciem rundy rewanżowej pierwszej ligi (2001) Rubin dopadł poważny kryzys. Klub odniósł pięć porażek z rzędu. Oprócz fatalnej serii i widma spadku, na zespół spadła plaga kontuzji. Wcześniej Antichowicz popadł w konflikt z Siergiejem Charłamowem i pozbył się ze składu piłkarza z charakterem, który bez wątpienia przydałby się w trudnym czasie jako lider drużyny. Ponadto kierownictwo klubu było niezadowolone z faktu, że były trener Rubinu sukcesywnie „odstawiał” wychowanków Kazania, stawiając na piłkarzy nie zawsze przemyślanie sprowadzonych z innych klubów.

Kurban Bierdyjew już wcześniej ukształtował swój trenerski styl, doskonale radząc sobie w smoleńskim Kristalu. To pomogło zarządowi Rubinu podjąć decyzję, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Były mer Kazania, Kamil Ischakow, po zdymisjonowaniu Antichowicza przyznał, że popełnił olbrzymi błąd, zapraszając go do współpracy. W przeciwieństwie do Bierdyjewa. Ten w ostatnim meczu, w którym dowodził smoleńskim klubem, wygrał z Kubaniem 2:0, a następnie spakował walizki i wyruszył do Kazania. Krążą słuchy, że na pierwszym spotkaniu ze swoimi podopiecznymi nowy trener zarzucił im fatalną formę fizyczną. Szkoleniowiec potrzebował czasu, aby uporać się z kryzysową sytuacją wewnątrz klubu. Szwankowały wszystkie elementy. Począwszy od przygotowania fizycznego, na polityce kadrowej kończąc.

Bierdyjew zadebiutował w kazańskim zespole w wyjazdowym meczu przeciwko Bałtyce Kaliningrad. Spotkanie zakończyło się bramkowym podziałem punktów (1:1). Już wtedy w formacji obronnej nieźle poczynał sobie Roman Szaronow, jeden z bohaterów mistrzowskich dokonań Rubinu. Kurban Bierdyjew uważa zawodnika za swój talizman. Obecny trener zespołu wiązał z Szaronowem spore nadzieje, jeśli chodziło o stabilizację w linii obronnej. Oprócz obowiązków w defensywie, młody Szaronow dużo czasu spędzał też w ataku. Bierdyjew ulokował go jednak na pozycji prawego obrońcy i zawodnik na dobre zaczął siać popłoch wśród atakujących drużyn przeciwnych.

Spotkanie dwóch najbardziej znanych dziś Rosjan
Spotkanie dwóch najbardziej znanych dziś Rosjan (fot. Rubin-Kazan.ru)

Jednym z pierwszych nieoczekiwanych posunięć Bierdyjewa na nowym stanowisku było przywrócenie do składu Siergieja Charłamowa. Sam piłkarz spotkał się wówczas ze swoim trenerem na lotnisku w Kazaniu i wyjaśnił, dlaczego nie chciał występować pod wodzą Antichowicza. Bierdyjew podczas rozmowy zrozumiał, ze Charłamow jest w stanie wstrząsnąć drużyną i pozwolił wrócić mu do podstawowego składu. Pierwszy sezon potraktował jako okres próbny i rozpoznawczy. Jednak już w następnym znakomita postawa Rubinu przyczyniła się do awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej.

W debiucie w Premier Lidze kazańczycy uplasowali się aż na trzeciej pozycji. Jednak rok później Bierdyjew zrozumiał, że ze składem, którym dysponuje, nie jest w stanie osiągnąć nic więcej i poprosił zarząd o pozwolenie na odejście z trenerskiego stanowiska i przeniesienie do sztabu administracyjnego. Jakiś czas później Bierdyjew był gotów nawet opuścić Tatarstan, jednak klub zdołał zatrzymać trenera i Rubin nie zboczył ze ścieżki, która prowadzić miała do wielkich sukcesów. Trener, zastanawiając się jak udoskonalić skład, zaczął zwracać uwagę na południowoamerykański rynek futbolowy. Nie należy zapominać o całej grupie niezłych piłkarzy, których kariera zawiera epizod kazański. Dos Santos, Scotti, Dominguez, Narde, Noboa, Ansaldi – wszyscy ci zawodnicy pozostawili lub do tej pory wywierają pozytywne wrażenie swoją grą.

Kurban Bierdyjew zawsze mówił: – Imponują mi piłkarze z charakterem, posiadający ducha walki, nigdy i nikomu nieustępujący na boisku. Wolę takich chłopaków od tych, którzy dysponują fantastyczną techniką, jednak pozbawionych woli walki. Żaden z naszych zawodników, wyjeżdżając za granicę, nie opuścił Rubinu na tarczy. Roni i Scotti w Brazylii i Urugwaju do tej pory z dumą wspominają pobyt w Kazaniu. To samo dotyczy Czecha Novotnego, innego ekspiłkarza Rubinu.

Podsumowując rozważania o trenerze z Turkmenistanu, nie można pominąć jednego istotnego faktu. Praktycznie nie mówi się o pomocnikach Bierdyjewa, którzy w trudnych momentach mogą go wesprzeć, udzielić cennych uwag i wskazówek. Są to Witalij Kafanow i Jakub Urazsachatow. Bierdyjew współpracuje z nimi już od przeszło dziesięciu lat, począwszy od przygody w Smoleńsku. Bierdyjew bardzo obstawał, aby zaufani ludzie dołączyli do ekipy z Kazania.

Kibice z Kazania - ze swoim zespołem na dobre i na złe
Kibice z Kazania – ze swoim zespołem na dobre i na złe (fot. Rubin-Kazan.ru)

Moi koledzy to wspaniali specjaliści w wielu dziedzinach futbolowego rzemiosła. Stanowimy jeden zespół. Gdybym przyszedł do Rubinu sam, byłoby mi trudno przekazać filozofię gry moim zawodnikom – przypomina o swoich asystentach szkoleniowiec dwukrotnych mistrzów Rosji.

Po raz pierwszy w historii Rubin zdobył złoty medal czempionatu Rosji w zeszłym roku, zwyciężając w Ramienskoje z miejscowym Saturnem (2:1). Triumf podopiecznych Kurbana Bierdyjewa spotkał się z dużą dawką sceptycyzmu, zwłaszcza w stolicy Rosji. Wielu nie dawało wiary, że kazańczykom uda się zaistnieć na europejskiej arenie. Mistrzostwo 2008 roku wiązało się z wieloma krajowymi nagrodami, które trafiły w ręce Bierdyjewa. A to motywowało do kolejnych sukcesów. Pozostała część niedowiarków i złośliwców, spoglądając w stronę Tatarstanu, obstawiała, w której kolejce następnego sezonu Rubin oficjalnie pożegna się z pierwszym miejscem i szansami na mistrzostwo.

„Farciarski triumf” – z takim statusem Rubin przygotowywał się do nowego sezonu, nie zwracając uwagi na złośliwe komentarze. Jeśli piłkarze z Tatarstanu zapoznaliby się ze wszystkimi opiniami i „życzeniami”, jakie znalazły się w Internecie pod ich adresem i przejęliby się nimi, popadliby w głęboką depresję. Chwilami dawało się odczuć, sądząc po fali krytyki, że to dzięki układom Rubin mistrzostwo w sezonie 2008 miał w kieszeni już rok wcześniej. Taka nagonka spłynęła na klub także po jego awansie do Premier Ligi. Przez „wielkich” futbolu w Rosji wszystkie osiągnięcia kazańczyków uważane są za mało znaczące.

Powtórka z historii lub chociaż gra na wysokim poziomie w nowym sezonie miała być dziełem respektu dla Kurbana Bierdyjewa, który nie spoczął na laurach. Fundamenty glorii zbudowane zostały jeszcze zimą 2008 roku. Dlatego w nowym sezonie wystarczyło tylko wzmocnić środek pola i pozbyć się „zbędnego balastu”. Trzech piłkarzy, po odejściu z drużyny, zakończyło karierę. Andriej Fiodorow, Serhij Rebrow i Savo Milosević wnieśli w rozwój klubu niebagatelne znaczenie, jednak każdy z nich zasługuje na szczególną pochwałę. Fiodorow niemal przez całą karierę był liderem formacji obronnej, występując w Kazaniu w czasach, kiedy o Bierdyjewie w Rubinie można było tylko marzyć. Rebrow i Milosević, filary drużyny, dawali o sobie znać w najbardziej kulminacyjnych momentach, zadając ostateczny cios rywalom. Niemniej jednak trener musiał urozmaicić szyki ofensywne, ponieważ atak należał do starej, ale gwiazdorskiej gwardii, która wkrótce miała ustąpić młodym wilkom. Andriej Kobienko nie odnalazł się w Kazaniu, mimo że Bierdyjew początkowo pokładał wielkie nadzieje w zawodniku. Odejście innych zawodników, którzy opuścili drużynę na przełomie sezonów 2008-2009, można argumentować podobnie: świeża krew miała zastąpić starych wyjadaczy.

Wynik w pełni oddaje pozycję Rubinu w rosyjskim czempionacie
Wynik w pełni oddaje pozycję Rubinu w rosyjskim czempionacie (fot. Rubin-Kazan.ru)

Trudno było przewidzieć, na kogo zapoluje szkoleniowiec. Jedynie pomocnik Andriej Gorbaniec, były zawodnik Sibiru, już dawno znajdował się w notesie Bierdyjewa. Mógł on przejść do Kazania mógł dopiero zimą 2009 roku. Niestety, Gorbaniec swój pierwszy rok w drużynie przez większość czasu przesiedział na ławce rezerwowych. Z kolei inne nabytki Rubina sprawdziły się w 100 procentach. Witalij Kalieszyn, Cesar Navas, a szczególnie Alejandro Dominguez stali się integralnymi elementami podstawowego składu. Dominguez powrócił do klubu po epizodzie spędzonym w Petersburgu. Tam też zasmakował po raz pierwszy gry w Lidze Mistrzów. W Zenicie Argentyńczyk nie był w stanie rozwinąć skrzydeł. Bierdyjew zdołał zmotywować Domingueza do gry na najwyższym poziomie.

Dla obu stron współpraca przyniosła wymierne korzyści: Dominguez znowu stał się znaczącą figurą, a Rubin przed debiutem w europejskich pucharach wzbogacił się o doświadczonego gracza. Kalieszyn i Navas odegrali decydującą rolę w obronie. Początkowo powątpiewano w udane występy Kalieszyna, jednak nieoczekiwanie nawet dla samego zawodnika znalazł on miejsce w mistrzowskim składzie. Podczas letniej przerwy klub wzmocnił linię pomocy Rafałem Murawskim i Ałanem Kasajewem, ale już wtedy kazańczycy liderowali w tabeli Premier Ligi.

Wrogowie Rubinu przepowiadali drużynie Bierdyjewa szereg niepowodzeń. Wiosną, według „fachowych” opinii Rubin miał paść ofiarą kiepskiej polityki kadrowej. Latem – naturalnej zniżki formy, spowodowanej zmęczeniem. Jesienią – trudnego kalendarza. Największe obawy powodował jesienny okres, kiedy na przestrzeni trzech miesięcy kazańczycy musieli radzić sobie z kluczowymi meczami rosyjskiej Premier Ligi i międzynarodowymi pucharami. Właśnie w tym czasie klubowi poważnie zaczęli zagrażać pretendenci do zdetronizowania mistrza.

Zespół nie rozpoczął sezonu z taką werwą jak rok temu. W czterech pierwszych kolejkach Rubin zdobył osiem punktów, tracąc tylko jedną bramkę, co świadczyło o solidnej defensywie. Bezbramkowe remisy w Nalczyku i z FK Moskwa były przyjęte z niezadowoleniem. Poza tym ekipa ze Spartaka zawsze była niewygodnym przeciwnikiem dla Bierdyjewa, a FK po nieudanym poprzednim sezonie nie była uważana za wymagającego konkurenta. Wątpliwości co do poważnych mistrzowskich zamiarów zostały rozwiane dopiero w kwietniu, kiedy Rubin w stosunku bramkowym 12:0 ograł po kolei Dynamo, Saturn i Tom. Wówczas również zaczął się kształtować główny skład kazańczyków, w którym pierwszoplanowe role odegrali Dominguez i Siemak, doskonale dzielący między sobą miejsce w środku pola.

Po zwycięstwie na Camp Nou (1:2)
Po zwycięstwie na Camp Nou (1:2) (fot. Rubin-Kazan.ru)

Ważną rolę, może najważniejszą, odegrała letnia zdobycz punktowa Rubinu. W czerwcu, lipcu i sierpniu ekipa z Tatarstanu przegrała tylko raz (z CSKA Moskwa), osiem razy zwyciężyła i raz zremisowała. Drużyna Bierdyjewa poczuła wiarę w końcowy sukces i własne możliwości. Bucharow doszedł do wniosku, że skutecznie może nawiązać walkę z innymi napastnikami w lidze o tytuł króla strzelców. Sam Kurban Bierdyjew wzmocnił skład Murawskim i Kasajewem. W ten sposób, gromiąc moskiewski Spartak (3:0), kazańczycy ostudzili zapał „Miaso” do zajęcia pierwszego miejsca w lidze. Co prawda wygrana ta nie gwarantowała jeszcze tytułu, ale przewaga psychologiczna leżała po stronie mistrza. Latem tylko Spartak był w stanie zbliżyć się do Rubinu na niebezpieczną odległość w tabeli. Pozostali rywale solidarnie masowo tracili punkty.

„Złota rosyjska jesień” powitała Bierdyjewa utrapieniami. Trener po raz pierwszy w karierze znalazł się w sytuacji, niecierpiącej zwłoki w podjęciu rozsądnej decyzji. Rubinowi przyszło walczyć na dwóch frontach jednocześnie – pomiędzy krajowym czempionatem a Ligą Mistrzów. Nie mógł skoncentrować się tylko na jednych rozgrywkach. Skupienie się tylko na obronie mistrzostwa mogło negatywnie wpłynąć na image zespołu, tak ciężko wypracowany, a dodatkowo pozbawić niezłego przychodu w klubowej kasie. Z kolei zaangażowanie się tylko w puchary mogło zaprzepaścić plany obrony zdobytego w poprzednim sezonie trofeum. Trener poważnie obawiał się, czy starczy mu rezerw w kadrze, aby skutecznie walczyć na obu turniejowych frontach.

Dzięki sporemu zapasowi punktowemu kazańczycy mogli pozwolić sobie na trzy z rzędu spotkania, w których w sumie zdobyli tylko jedno oczko (remis w Tomsku i porażki z Amkarem i Lokomotiwem), a mimo wszystko zachować pozycję lidera w lidze. Jednak coraz wyraźniej Rubin odczuwał oddech depczącego mu po piętach moskiewskiego Spartaka. W pewnym momencie różnica pomiędzy zespołami wynosiła zaledwie punkt. Jednak już kolejne mecze uspokoiły nieco nastroje zarządu, kibiców oraz samego trenera i jego podopiecznych. Porażka w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów z Dynamem Kijów była jednak zaskoczeniem dla fanów ekipy z Kazania. Pierwsza połowa nie zapowiadała klęski. Kijowianie pokonali podopiecznych Bierdyjewa doświadczeniem na europejskich arenach. Aby zachować szanse na wyjście z grupy, Rubin nie mógł przegrać kolejnych starć. I właśnie wtedy pokazał pazur. Włoski Inter i hiszpańska Barcelona nie były w stanie sforsować żelaznej defensywy Rubinu na czele z Siergiejem Ryżykowem. Ataki przeciwników rosyjski zespół odpierał zabójczymi kontrami. Zwycięstwo na Camp Nou było miodem na serca wszystkich sympatyków rosyjskiej drużyny. Od tej pory Rubin stał się rozpoznawalną marką w Europie i dowiódł, że absolutnie nikt nie może lekceważyć potencjału drużyny Turkmena.

Aby kibice mogli być w pełni usatysfakcjonowanymi postawą tatarskiego klubu, musiał on wywalczyć drugie pod rząd mistrzostwo kraju. Jedyny konkurent do miana najlepszego zespołu w Rosji, dowodzony przez niedoświadczonego w trenerskim fachu Walerego Karpina, nieoczekiwanie poniósł klęskę w starciu z Kryljami w Samarze i tym samym zaprzepaścił szansę na dogonienie Rubinu. Przed podopiecznymi Bierdyjewa otworzyła się szeroka droga do drugiego pod rząd mistrzostwa. W przedostatniej kolejce, w której losy mistrzostwa ważyły się także w Moskwie, w derbowym pojedynku pomiędzy potentatami górą okazali się „Wojskowi”. Kazańczykom wystarczył remis z Zenitem, aby cieszyć się z tytułu. Po raz kolejny futbolową stolicą Rosji okazał się Kazań. W odróżnieniu od innych drużyn, Rubin cały sezon grał równo, nie usprawiedliwiając się niczym „zła baletnica”. Zarówno Spartak, Zenit, Lokomotiw, jak i CSKA, a więc najwięksi konkurenci „Rubinowych”, w trakcie trwania sezonu zmieniali szkoleniowców. Niektórzy nawet po kilka razy. W tym czasie Rubin trwał nieustannie przy swoim, a jego mózgiem i sercem był konsekwentnie Bierdyjew.

Trener nauczył swoich podopiecznych, że w jego drużynie nie ma liderów i każdy piłkarz powinien być w stanie wypełnić wszelkie powierzone mu zadania. Tym niemniej trudno nie podkreślić zasług Siemaka i Domingueza dla kolektywu. Argentyńczyk w Zenicie nie miał takiego kredytu zaufania, jaki otrzymał w Rubinie. Dzięki temu, jako mistrz Rosji, stał się piłkarzem w wielkimi stopniu kreatywnym i kompletnym. Jeśli mowa o Siemaku, to kapitan świeżo upieczonych obrońców mistrzostwa Rosji fantastycznie współpracował w środku pola z dwoma „podporami”: Noboą i Sibayą. McBeth Sibaya niemal cały sezon pełnił funkcję defensywnego pomocnika, dzięki czemu dwójka pozostałych pomocników mogła skupić się na bardziej ofensywnych zadaniach. Ta trójka stanowiła o sile pomocy zespołu. Na skrzydłach obsadzeni byli Gökdeniz Karadeniz i Aleksandr Riazancew. Rosjanin nie zagrał we wszystkich meczach, a wahania formy Turka spowodowały, że krążyły słuchy o jego potencjalnej sprzedaży. Zawodnicy odpowiadali za tempo akcji drużyny i w końcu odnaleźli swój rytm. A wspaniałe uderzenie Riazancewa w Barcelonie pokazało, że w Rosjaninie drzemią zagrania, z których w przyszłości niewątpliwie częściej będzie korzystał Bierdyjew. Linia obrony była zdefiniowana następująco: Ansaldi i Kalieszyn na bokach plus Cesar Navas z Szaronowem, pełniący funkcję niemal idealnej pary stoperów. Filarem w ataku był Aleksander Bucharow. Swoją grą w ostatnim sezonie zwrócił uwagę Guusa Hiddinka, który w pełni zasłużenie powołał zawodnika do reprezentacji Rosji. 16 zdobytych goli wróży młodemu graczowi świetlaną futbolową przyszłość. Bucharow znakomicie wkomponował się w styl gry mistrzów. Jest w stanie wykańczać akcje po długich i trudnych górnych podaniach oraz dośrodkowaniach z obu skrzydeł.

Jednym słowem, pełna harmonia i konsekwencja pomogła Rubinowi zostać najsilniejszym klubem Rosji i może jeszcze nie potęgą, ale liczącą się w Europie marką.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze