Reprezentacja Polski wie, że za styl punktów nie ma


Reprezentacja Polski musi tak grać?

1 grudnia 2022 Reprezentacja Polski wie, że za styl punktów nie ma
Paweł Andrachiewicz / PressFocus

Reprezentacja Polski awansowała do 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze, co niewątpliwie trzeba uznać za sukces „Biało-czerwonych”. Jednak cały czas toczą się dyskusje na temat stylu, który prezentuje drużyna Michniewicza. Czy jednak jest to tak ważne, jeśli wyniki się zgadzają? Nie jesteśmy w końcu gigantem futbolu, lecz średniej jakości drużyną narodową.


Udostępnij na Udostępnij na

Bądź co bądź, pomijając mecze, których nie dało się oglądać, czy kompromitację z reprezentacją Belgii, musimy zgodzić się z tym stwierdzeniem. W końcu Michniewicz, od kiedy jest selekcjonerem pierwszej reprezentacji, otrzymał w sumie trzy cele: awansować na mundial, utrzymać się w Lidze Narodów i wyjść z grupy na mundialu. Pomimo potknięć wszystkie te wymagania udało się Polakowi spełnić.

Michniewicz jeszcze nie zawiódł

Reprezentacja Polski w żadnym ze spotkań nie pokazała widowiskowej gry. Jesteśmy do bólu pragmatyczni, choć w niektórych meczach, tak jak chociażby z Argentyną, nie powinno się tego nazywać pragmatyzmem, tylko zwykłą obroną Częstochowy. Chociaż o wynik drżeliśmy do ostatnich sekund – trzeci stracony gol wyrzuciłby nas na tamten moment z imprezy – awans udało się wywalczyć. Ostatecznie nawet gol strzelony przez Arabię Saudyjską w doliczonym czasie gry okazał się niekonieczny, awansowalibyśmy i bez niego.

W Lidze Narodów Michniewicz też spełnił oczekiwania. Oczywiście, po drodze był kompromitujący mecz z Belgią czy bardzo słaby z Holandią, ale koniec końców – mieliśmy się utrzymać i utrzymaliśmy się. Patrząc jednak na to, jak na mistrzostwach świata zaprezentowała się teraz reprezentacja Walii, nie był to mocny rywal. Udało nam się jednak wygrać oba spotkania z Walijczykami, nieważne, w jakim stylu, nie graliśmy do końca tak, jak byśmy tego chcieli. Należy jednak powiedzieć, że w tych spotkaniach zwycięstwa nam się należały. Udało się też zremisować z Holandią, choć prowadziliśmy 2:0. Po sześciu meczach z mocnymi rywalami można określić po wyniku, jak radzi sobie kadra. I nasza poradziła sobie całkiem w porządku.

Dlaczego tak gramy?

Takie pytanie stawia sobie wielu kibiców reprezentacji Polski. W końcu mamy wybitnego Roberta Lewandowskiego, świetnie rozgrywającego Zielińskiego, dwóch młodych skrzydłowych grających regularnie w solidnych europejskich klubach, dobrego Krystiana Bielika, a w odwodzie są jeszcze Szymański czy Milik. Nie liczymy na razie kontuzjowanego Modera.

Głównym argumentem, który przemawia za taką grą naszej reprezentacji, jest po prostu brak odpowiednich zawodników do takiej gry. Bo z jednej strony, są ci wszyscy piłkarze, których wymieniliśmy, a z drugiej taki Nicola Zalewski w meczu z Meksykiem zagrał przecież fatalnie. Na środku obrony gra Kamil Glik, który kompletnie nie nadaje się do rozgrywania piłki, tylko do obrony w starym stylu. W środku pola jest przecież Grzegorz Krychowiak, z którym spora grupa osób już by się w kadrze pożegnała. Ten argument jednak większego sensu nie ma. Słabsze ogniwa da się odpowiednio obudować tak, aby ukryć ich niedociągnięcia.

W naszej taktyce głównie chodzi o minimalizację ryzyka. Oddanie piłki rywalowi, skuteczną grę w obronie oraz uderzanie z kontrataków. Kiedy nasza kadra za Paulo Sousy grała odważniej, często była karcona, przez co nie potrafiliśmy w dwóch meczach pokonać Węgrów czy przegraliśmy ze Słowacją. A Michniewicz chociażby w meczu z Meksykiem swój plan zrealizował w 99%.

Meksykanie utrzymywali się przy piłce przez większość czasu, a nie potrafili skonstruować sobie żadnej klarownej sytuacji do zdobycia bramki. Za to my prawie gola strzeliliśmy. Gdyby Robert Lewandowski wykorzystał rzut karny, to bez prawie żadnego ryzyka mielibyśmy po tym meczu trzy punkty, a plan zostałby zrealizowany w 100%. Inna sprawa, że ten Meksyk to najsłabsza drużyna „El Tri” od lat i można było pokusić się o odważniejszą grę. A w finale barażu ze Szwecją mecz rozegraliśmy wzorcowo i jeśli na tym miałby polegać nasz pragmatyzm, to nie mielibyśmy nic przeciwko.

Jednak w kontekście reprezentacji Polski gra nie jest zazwyczaj pragmatyczna, ale chaotyczna. Tak było dla przykładu w meczu z Chile, w którym co i rusz rywal, który na mundial się nie dostał, dochodził do dogodnych sytuacji. Tamto spotkanie wygraliśmy dzięki szczęściu i dobrej postawie Łukasza Skorupskiego.

Czy odważniejsza gra mogłaby dać reprezentacji Polski coś więcej?

Z jednej strony: tak. Z drugiej natomiast wiązałoby się to z większym ryzykiem, a tego, dopóki trenerem jest Michniewicz, podejmować nie będziemy. Reprezentacja Polski chociażby za Paulo Sousy – wyjmujemy tutaj przed nawias mecze ze słabszymi od siebie – potrafiła rywalizować jak równy z równym z Hiszpanią czy Anglią. I tutaj nie chodzi o jakieś zbytnie zachwalanie Portugalczyka, bo czysto sportowo – wyników nie było. Była ładna gra, ale często naiwna. Chodzi nam o ten aspekt, że Sousa potrafił świetnie przygotować zespół do starcia z mocniejszą ekipą. Mamy więc jasny dowód na to, że się da i nasza kadra mogłaby grać odważniej.

I tu nie chodzi o to, żeby od lepszych być częściej przy piłce. Nie. Powinniśmy po prostu umieć konstruować sobie sytuacje strzeleckie, bo takiej dogodnej w spotkaniu z Argentyną ani jednej nie było. Nasza gra ofensywna leżała i kwiczała. Musimy po prostu umieć dochodzić do okazji. A przykładu długo szukać nie musimy. W drugiej kolejce fazy grupowej reprezentacja Maroka pokonała Belgów 2:0. Czy Maroko dominowało? Nie. Czy Maroko umiało zagrozić bramce Courtoisa i konstruować sobie okazje? Tak.

Jeżeli już jednak mamy grać w podobnym stylu jak obecnie, to chociaż bądźmy skuteczni w obronie i parę razy na mecz moglibyśmy też oddać jakieś uderzenie na bramkę. Gramy antyfutbol, który jednak potrafi przynieść nam dobre rezultaty. Kosztem stylu osiągamy w miarę dobre wyniki. Pamiętajmy też, że nie jesteśmy żadną potęgą futbolu i nie możemy przesadzić z oczekiwaniami, jednak są reprezentacje o dużo niższym potencjale, które umieją zaprezentować się godnie na tle dużo silniejszego rywala, jednocześnie uzyskując dobry wynik, np. Węgry Marco Rossiego.

Reprezentanci nie narzekają

Pomimo tego, że reprezentacja Polski nie gra futbolu miłego dla oka, a taki, który ma przynosić rezultaty, piłkarze nie sprzeciwiają się Michniewiczowi. Oczywiście, istnieje ryzyko, że Lewandowskiemu w końcu przestanie się podobać gra, w której w ataku jest skazany sam na siebie, ale z dotychczasowych jego wypowiedzi wynika, że jest on w stanie zaakceptować taką grę „Biało-czerwonych”. Ma jakieś uwagi, mówi, że moglibyśmy wychodzić odważniej, ale wciąż szanuje zdanie selekcjonera.

W podobnym tonie wypowiadają się chociażby Grzegorz Krychowiak czy Wojciech Szczęsny, którzy popierają selekcjonera Michniewicza. Jeśli więc im to nie przeszkadza, powinno być dobrze. Podsumowując, nasza reprezentacja gra z nastawieniem przede wszystkim na wynik, co wcale nie musi być takie złe. Pamiętajmy, że tak jak pisaliśmy, Michniewicz jak dotąd spełnił wszystkie plany minimum, które mieliśmy wobec niego.

Z racji, że nasza kadra wyszła z grupy, jesteśmy pewni, że Michniewicz będzie prowadził tę reprezentację w eliminacjach do Euro 2024. Może więc to będzie, zwłaszcza widząc naszą grupę, odpowiedni czas na eksperymenty, poprawienie gry w ataku czy sprawienie, żeby nasza drużyna była pozytywnie przewidywalna, tak jak była młodzieżówka Michniewicza.

I na koniec, tak szczerze. Bralibyśmy ten awans przed mundialem w ciemno, prawda? To jest też pierwsze nasze wyjście z grupy na mistrzostwach świata od 36 lat. To po co przesadnie narzekać? Teraz najważniejsze jest, aby wynieść coś z tego meczu i lepiej zagrać z Francją. Awans wcale nie był oczywisty i, nieważne, w jakim stylu, należy go uznać za swego rodzaju sukces.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze