Utarło się w ostatnich latach, że reprezentacja Polski nie istnieje bez Roberta Lewandowskiego. Historia ostatniej dekady pokazuje, że bez Lewego jednak potrafimy co nieco grać. Mało tego, nawet osiągnęliśmy kilka sympatycznych rezultatów, jak choćby remis z Portugalią czy Holandią. Brak naszego napastnika nie musi oznaczać końca świata, choć boli, że przeżywający drugą młodość 36-latek nie wesprze kolegów w utrzymaniu zespołu w Lidze Narodów Dywizji A. Zwłaszcza, że już niedługo zabraknie go na stałe i ktoś musi w końcu przejąć pałeczkę na pozycji nr 9. Choć z tym możemy mieć problemy.
Rozpoczynamy ostatnie zgrupowanie reprezentacji Polski w ramach dywizji A Ligi Narodów 2024, gdzie zmierzymy się z Portugalią oraz Szkocją. Już wiemy, że reprezentacja Polski przyjedzie na nie mocno osłabiona, bo tak należy odbierać bowiem fakt, że Michał Probierz będzie musiał konstruować skład bez Roberta Lewandowskiego. Wydawałoby się, że ta wiadomość w obliczu znakomitej formy napastnika Barcelony skazuje nas na pewną klęskę. Tymczasem historia pokazuje, że w piłce nożnej nie ma czegoś takiego jak status niezastąpionego.
Reprezentacja Polski bez Lewandowskiego nie dostaje ciągłych bęcków
Postanowiliśmy zerknąć jakie wyniki wykręcała kadra, gdy brakowało na boisku naszego etatowego kapitana. Braliśmy pod uwagę wyłącznie ostatnie 10 lat (a konkretniej od 15 listopada 2014 roku). Wyszło nam, że reprezentacja Polski rozegrała 21 takich meczów, w których musiała sobie całkowicie radzić bez Roberta Lewandowskiego. I już na wstępie powiemy, że jeśli ktoś uważa, że bez Lewego wyniki kadry lecą łeb na szyję, to nie ma racji.
Jak zapewne widać może i szału nie ma, w końcu jest to ledwie sześć zwycięstw, niemniej w pozostałych starciach nie zebraliśmy 15 oklepów, a zaledwie pięć. Mało tego, praktycznie żaden z nich nie był z rywalem o niższej klasie niż Polska.
Z czołówką światową nie wygląda to już tak obiecująco
Gorzej już wygląda ta statystyka, gdy przyjrzymy się wyłącznie rywalizacjom z największymi ekipami piłkarskiego świata. W takich spotkaniach zanotowaliśmy dwa remisy i aż trzy porażki, żadnego zwycięstwa. Przy czym przy porażkach tak naprawdę wyjątkowo brutalną lekcją futbolu było starcie z Holandią. Tamten mecz, choć przegraliśmy w teorii tylko 1:0, to piłkarsko zostaliśmy zmiażdżeni.
Jednak na Euro 2024 przeciwko „Oranje” wskazywaliśmy, że to był najlepszy mecz Michała Probierza na tym turnieju. Porażki z Anglikami z marca 2021 roku 1:2 też wcale nie musiałoby być. Choć „Synowie Albionu” byli z perspektywy całego spotkania lepsi, to spokojnie mogliśmy powalczyć o remis. Z Portugalią w Lidze Narodów w listopadzie 2018 roku rozegraliśmy jeden z lepszych meczów pod wodzą Jerzego Brzęczka. Pamiętacie pewnie również remis z Holandią 2:2 w czerwcu 2022 roku w ramach Ligi Narodów. Przypomnimy tylko, że to reprezentacja Polski prowadziła 2:0.
Bez Roberta jak i z nim potrafiliśmy ponieść sromotną klęskę
Owszem, zdarzały się też takie wpadki jak choćby kompromitująca porażka z Węgrami 1:2. Lecz nie oszukujmy się, bywały takie mecze, w którym Lewandowski by określić jego udział na boisku jednym słowem… No po prostu był. Pamiętacie pewnie przegrany 2:0 mecz z Włochami w Reggianie? Oddaliśmy jeden strzał światło bramki, ten rozpaczliwy z połowy boiska. My niestety pamiętamy, bo tego nie da się zapomnieć. No i jeszcze to błaganie Argentyńczyków na mundialu w Katarze o utrzymanie korzystnego dla nas wyniku 0:2…
Jak nie Lewy, to kto? I tu pojawiają się schody
W obecnej sytuacji pojawia się jednak pytanie: to kto w takim razie za Roberta? Odpowiedź na nie wcale nie jest tak prosta, jakby mogło się zdawać. Zdaniem Macieja Łuczaka, pierwszym wyborem powinien być Krzysztof Piątek z racji tego, że w tym sezonie najczęściej strzela gole i jako ostatni z napastników ma takową na koncie w biało-czerwonej drużynie. To jednak tylko i wyłącznie statystyczna ciekawostka, jak sam autor zresztą zaznaczył.
Zwłaszcza że poza Euro, to ostatnio nasi atakujący byli wyraźnie wyręczani przez pomocników. Wystarczy przejrzeć kalendarz meczowy za rok 2024 by zobaczyć, że gole ładował każdy, ale nie nasze dziewiątki. Czy mamy kolejnych napastników gotowych do walki o kadrę? Może by was nie zamartwiać stanem ataku skupmy się na tym, kto zastąpi Roberta teraz…
🗣️ @m_borzecki:
„Patrzę na listę polskich napastników i poza tą piątką reprezentacyjną to jest rozpacz”. pic.twitter.com/PH3dQlPLWI
— Kanał Sportowy (@Sportowy_Kanal) November 11, 2024
Ani Piątek, ani Buksa, ani Świderski nie potrafią dać reprezentacji regularnej gdy na dobrym poziomie
Zacznijmy od wspomnianego chwilę wcześniej napastnika. Krzysztof Piątek ponownie zaczął sporadycznie występować w reprezentacji i powiedzmy sobie jasno, że nie jest to napastnik naszych marzeń. Zważywszy na jego sposób gry, który polega na żerowaniu na piłki w polu karnym, których może być dosyć mało, możemy przez dłuższy czas spotkania grać w dziesięciu.
Karol Świderski, mimo że najczęściej w ostatnim czasie przebywał na boisku (z Lewym bądź bez Lewego), to nie dawał zbyt wiele w drużynie. W lidze końcówkę miał dobrą, ale czas jego hype’u w kadrze z 2021 roku minął. Ostatniego gola dla Polski w meczu o coś zdobył z Mołdawią w październiku 2023 roku.
Zaś jedyny duży mecz w którym Adam Buksa sieknął bramkę, to było spotkanie z Holandią na Euro. Podobnie jak u Karola, całościowo po świetnym wejściu do reprezentacji też pozostały wspomnienia. Na jego korzyść przemawia ogólna pracowitość boiskowa, co pokazał choćby w meczu z Ukrainą. Być może gdyby dołożyć do niego podwieszonego Kacpra Urbańskiego albo gdyby Adam zagrał z Piątkiem, to może wyglądałoby to obiecująco. Pewności jednak nie ma, bo napastnik Midtjylland dostawał swoje szanse i także bywał totalnie bezbarwny.
Kto powinien zagrać w ataku reprezentacji Polski w meczu z Portugalią❓🤨 pic.twitter.com/0KmAWmT51A
— Meczyki.pl (@Meczykipl) November 13, 2024
Złościmy się czasem na jego niewidoczność, ale czy słusznie
Mogliśmy się złościć na Roberta, gdy zdawało się nam (i kibicom), że przechodził obok meczu. Niemniej prawda też jest taka, że wykonywał tytaniczną pracę w środku pola, aby wesprzeć swoich kolegów w napędzaniu akcji. Wybaczcie nam ten wyświechtany i oklepany banał, ale reprezentacja Polski to nie Barcelona. Tutaj nie ma tak utalentowanych ludzi jak Lamine Yamal czy Raphinha. Tutaj nie masz takiej płynności ataku i wymienności boiskowych pozycji jak u Hansiego Flicka. Michał Probierz rzeźbi na tym co ma. Mimo pozytywnych zmian, jakie wdrożył obecny selekcjoner (myślimy tutaj o współpracy Piotra Zielińskiego i Kacpra Urbańskiego, oraz o Nicoli Zalewskim), do zachwytów nam wciąż daleko.
Trzeba będzie kiedyś zerwać z reprezentacyjną zależnością od Roberta
W nieobecności naszego kapitana kryje się w głębi jednak jeszcze inny fakt, który zaczyna zaglądać w oczy reprezentacji coraz mocniej. Już kiedyś to pisaliśmy, ale koniecznym jest powtórzenie tego po raz kolejny. Kiedyś w końcu reprezentacja Polski będzie musiała nauczyć się żyć bez Roberta Lewandowskiego. W tym roku po raz pierwszy zabraknie go na zgrupowaniu. Robert już kilkukrotnie wchodził na boisko z ławki w roku 2024 r. Mało tego, patrząc na tegoroczne suche cyferki, to „Biało-Czerwoni” zdobyli dziewiętnaście goli i tylko przy sześciu z nich Robert brał udział (2 gole i 4 asysty).
To z jednej strony dobrze. Naprawdę trzeba zmusić resztę naszych napastników do opuszczenia maminej spódnicy w postaci Roberta, za którą się kryli i kryją. Pora, aby zastępcy Lewego wreszcie pokazali, że nie będziemy zmuszeni do wystawiania Roberta w składzie nawet wtedy, gdy do chodzenia potrzebny będzie mu balkonik. Nikt od nich nie oczekuje cudów przeciwko Portugalii. Jednak przeciwko Szkotom nie będzie szczytem możliwości zdobyć bramkę i pokazać jakość i przydatność dla ojczyźnianej reprezentacji.
Reprezentacja Polski bez Lewandowskiego będzie musiała uchronić od spadku z Ligi Narodów
Żeby była jasność – nasz artykuł nie jest próbą udowodnienia, że reprezentacja bez Roberta Lewandowskiego zyskuje. Uchowaj nas Boże przed takimi szalonymi tezami. Niemniej „Biało-czerwoni” radzili sobie i przed Lewandowskim, i będą musieli sobie radzić również wtedy, gdy nasz najlepszy napastnik odwiesi buty na kołek i podziękuje za grę. Jedyne czego szkoda to fakt, że akurat na tak kluczowym zgrupowaniu i będący w tak genialnej formie od początku sezonu „Lewy” nie wesprze swoich kolegów próbie utrzymania ligi Narodów grupy A.