Wielkie „Derby Anglii” zakończone bezbramkowym remisem


W dzisiejszych „Derbach Anglii” nastąpił podział punktów, co skutkuje pozostaniem Manchesteru United na pozycji lidera

17 stycznia 2021 Wielkie „Derby Anglii” zakończone bezbramkowym remisem

"Derby Anglii" to jedna z największych rywalizacji w świecie futbolu od kilkudziesięciu lat. Pojedynki między Manchesterem United a Liverpoolem zawsze wiązały się z ogromnymi emocjami, nawet gdy jeden z klubów nie był w najlepszej formie. Smaczku dodawał fakt, że dziś mierzyły się drużyny ze szczytu tabeli Premier League. Zwycięstwo jednej z ekip oznaczało zmianę bądź też umocnienie się na pozycji lidera angielskiej ekstraklasy. Wynik tej konfrontacji może okazać się kluczowy dla końcowej klasyfikacji Premier League. Wskutek tego media na całym świecie w ten weekend skupiały się głównie na tym spotkaniu.


Udostępnij na Udostępnij na

Od wielu sezonów nie było tak zaciętej walki między tymi dwoma zespołami. Zarówno Manchester United, jak i Liverpool podchodzili do tego spotkania w niezłej formie. Piłkarze Juergena Kloppa to zdecydowani faworyci do wygrania tytułu mistrza Anglii. Nikogo to specjalnie nie dziwi, zważając na ich grę w ostatnich sezonach. Zespół Ole Gunnara Solskjaera też nie chce im ustępować i konsekwentnie dąży do powrotu do grona najlepszych klubów w Europie. Dzisiejszy mecz miał więc zdefiniować, kto tak naprawdę jest obecnie w lepszej dyspozycji i zbliży się do upragnionego przez wiele drużyn końcowego triumfu w lidze angielskiej.

Juergen Klopp po raz dwusetny

„Derby Anglii” rozgrywane na Anfield były 200. ligowym meczem Liverpoolu pod wodzą niemieckiego szkoleniowca. Z wyżej wspomnianych 200 spotkań z zespołem „The Reds” Juergen wygrał aż 127 razy. W historii całej Premier League lepszy od niego jest tylko Jose Mourinho, który zwyciężył o dziesięć meczów więcej w swoich pierwszych 200 konfrontacjach. Tak czy inaczej wyniki Niemca robią ogromne wrażenie, patrząc tym bardziej, jak rozsypaną drużynę Liverpoolu zastał on, zawitawszy do miasta Beatlesów.

Klopp od lat odznaczał się swoim ofensywnym stylem gry. Gegenpressing to jedna z obecnie najpopularniejszych taktyk, na której wzoruje się większość europejskich klubów. Jak sama nazwa wskazuje, styl ten opiera się na bardzo intensywnym pressingu oraz sporej liczbie przebiegniętych przez zawodników kilometrów w jednym meczu. Juergen Klopp jest zdecydowanie pionierem, kimś, kto spopularyzował ten obecnie powszechny styl w europejskiej piłce. Kibicom „The Reds” taka gra jak najbardziej odpowiada, gdyż jak spora większość sympatyków piłki nożnej kochają oni ofensywny futbol. Stąd też osoba Kloppa jest uwielbiana przez fanów z czerwonej części Merseyside.

Widowisko to zapowiadało więc pokaz gry na najwyższym poziomie, gdyż obu klubom niezwykle zależało, by dopisać sobie po tym spotkaniu trzy punkty. Pozostały jednak wątpliwości w postaci tego, że tak ważne mecze często potrafią kończyć się bezbramkowymi remisami. W tak istotnych spotkaniach niektóre kluby zwyczajnie boją się zaatakować, biorąc pod uwagę konsekwencje straty piłki i negatywne tego efekty, w dużej mierze odbijające się na końcowym wyniku.

Bez goli w pierwszej połowie

Wyjściowe jedenastki obu klubów nie były zbytnio zaskakujące. Jednak dziwił nieco fakt, że Ole Gunnar Solskjaer zdecydował się na wystawienie w pierwszym składzie Victora Lindelofa w miejsce będącego ostatnio w dobrej dyspozycji Erica Bailly’ego. Juergen Klopp natomiast postawił na grę Xherdana Shaqiriego od pierwszej minuty. Było to niecodzienne zagranie, gdyż ostatnia taka sytuacja miała miejsce w październikowym meczu z FC Midtjylland. Wtedy ostatni raz Szwajcar znalazł się w protokole meczowym jako zawodnik wyjściowego składu.

Pierwsze 15 minut tego spektaklu nie dostarczyło zbyt wielu emocji. Mimo prób ataku Liverpoolu nie zdołali się oni przedrzeć przez szyki defensywne rywali. To Liverpool dyktował warunki we wczesnych fazach tego spotkania, lecz  nie przyniosło to nic konkretnego. Uwagę przykuwali wcześniej wywołany Shaqiri oraz Thiago Alcantara, którzy imponowali dobrymi pomysłami na rozegranie piłki. Następne minuty to dalszy etap dominacji Liverpoolu, co miało swoje odwzorowanie w statystykach.

Manchester United wyglądał bezbarwnie w pierwszych 45 minutach. Defensywa „Diabłów” popełniła kilka błędów, których na ich szczęście „The Reds” nie wykorzystali. Jedyne próby zaatakowania bramki strzeżonej przez Alissona gracze United podjęli dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej części spotkania. Jedyną sytuacją, jaka mogła wywołać niepokój wśród kibiców gospodarzy, był strzał Bruno Fernandesa z rzutu wolnego, z okolic 25 metrów od bramki ekipy z Anfield.

Na pochwały w drużynie z Manchesteru zasłużył Luke Shaw, który wielokrotnie próbował przedzierać się przez linię defensywy mistrzów Anglii. Pierwsza połowa spotkania nie wyróżniła się więc niczym specjalnym, o czym świadczył bezbramkowy remis. Klub z czerwonej części Manchesteru był głęboko ustawiony w obronie, co bez wątpienia było głównym powodem braku goli.

Mecz bez rozsztrzygnięcia

Po słabszej pierwszej połowie meczu kibice oczekiwali znacznie bardziej emocjonującej drugiej części gry. Tak też się to zaczęło. Oba zespoły zdecydowały się na odważniejsze zagrania i konstruowanie akcji. W defensywie dalej świetnie prezentował się Harry Maguire, który skutecznie przerywał akcje Liverpoolu. W 61. minucie meczu Solskjaer zdecydował się wprowadzić na murawę Edinsona Cavaniego, który zmienił Anthony’ego Martiala. Mimo to wciąż to zespół Kloppa był drużyną przeważającą oraz częściej utrzymującą się przy piłce.

Po dobrej grze w ofensywie podczas pierwszych 45 minut Liverpool zdecydowanie zawodził pod względem skuteczności. Najjaśniejszym punktem w układance niemieckiego szkoleniowca był Thiago Alcantara. Hiszpan był wielokrotnie chwalony przez ekspertów podczas tego spotkania, ponieważ wykazywał się niezwykle problematycznymi dla rywala próbami uwolnienia swoich kolegów z ataku. Na uwagę zasłużył też Fabinho, który zagrał bardzo dobry mecz w defensywie.

Groźną sytuację miała w 75. minucie ekipa gości. Po podaniu Luke’a Shawa w pole karne Bruno Fernandes miał dosyć klarowną sytuację do zdobycia bramki. Nie została ona jednak wykorzystana, więc na tablicy dalej widniał wynik 0:0. Problemy Davidowi de Gei sprawił strzał wielokrotnie już wymienianego Alcantary. Pomocnik Liverpoolu uderzył z okolic 25. metra od bramki. Hiszpański golkiper popisał się przy tym świetną interwencją.

W 83. minucie Paul Pogba zmarnował stuprocentową okazję. Zawodnik United znalazł się w polu karnym i oddał strzał z okolic siódmego metra od bramki Alissona. Brazylijczyk jednak pewnie wybronił strzał Francuza i po raz kolejny pokazał swój kunszt bramkarski. W końcówce spotkania na murawie zameldował się Mason Greenwood. Miał on wprowadzić powiew świeżości w szeregach „Diabłów”. Mecz jednak zakończył się wynikiem 0:0. Konfrontacja ta nie zawiodła sympatyków angielskiej piłki jak chociażby ostanie ligowe derby Manchesteru. Kibice oczekiwali jednak więcej od tak wielce zapowiadanego meczu.

Komentarze
Jigsaw (gość) - 3 lata temu

"Bitwa o Anglię" tylko z nazwy.Manchester United wyszedł asekuracyjnie na Liverpool,Solskjaer wiedział doskonale,że otwarta postawa może zakończyć się szybkimi gongami jednak momentami Diabły nie różniły się od MU z czasów Mourinho(oczywiście udało się uniknąć słynnego 36-6) a po godzinie gry nawet LFC przestało się zbytnio angażować jakoby remis ich zadowalał.Największe rozczarowanie to po raz kolejny Marcus Rashford,który wyszedł na pozycji środkowego napastnika-odkąd zaczął angażować się w te wszystkie akcje społeczne,stał się niczym Kante z Legii.Tak przyrównuję Gwinejczyka ze stołecznego zespołu bo zarówno jeden jak i drugi mają nikły wkład w grę swoich zespołów.Rash stał się leniwy ponadto jego gra w defensywie to dramat,gdzie powinien podać to szedł sam na sam,gdy akcja wymaga strzału ten próbuje podawać,ogólnie pojęcie "pressing" u podopiecznych Solskjaera nie istnieje,Anglik był jak najbardziej do zmiany w przerwie na Edinsona Cavaniego jednak został bo to pupilek Norwega i na tej podstawie również jest wybierany do wyjściowej jedenastki.Jest jeszcze bardziej samolubny niż kiedykolwiek wcześniej jak choćby akcja z wychodzącym na pozycję Urugwajczykiem.Nie będę dłużej pastwić się nad Rashfordem nazywanym przez krytyków Welbeckiem 2.0 i przejdę do innych zawodników.Drugi z pupili Solskjaera czyli Anthony Martial zaczął jako lewoskrzydłowy i poszło mu nieco lepiej niż Anglikowi ale to nie był nawet przyzwoity występ gdyż nieszczególnie się wyrózniał .Kolejny piłkarz na minus z MU to Fredzisław nieszczególny czyli Fred-ten gość wcale nie umie rozgrywać ani dokładnie podawać a jest kreowany przez Norwega na pomocnika b2b latem pyknie 3 lata od jego transferu do MU.Kwintesencją występu Brazylijczyka niech będzie fakt-podał krótko do Scotta Mc Tominaya,potem gestykulował Szkotowi aby ten podawał na prawo do AWB,który musiał radzić sobie z dwójką rywali.Generał środka pola :D.W defensywie nie popełniał jakiś rażących błędów jakie ma w zwyczaju robić.Mc Tominay również nie potrafi rozgrywać,to typowy przecinak i choć woli walki i zaangażowania odmówić mu nie można to nie będzie następcą Nemanji Maticia-Serb potrafi dokładnie kontrolować tempo gry i precyzyjnie podawać a więc do roli cofniętego rozgrywającego nadaje się wybitnie jednak na mecz przeciwko takiemu rywalowi jest zbyt słaby więc Woodward powinien szukać DMa z inklinacją gry do takiej roli.Bruno Fernandes oprócz tego wolnego z 25 metrów niczym nie zaznaczył swojej obecności i należy się zastanawiać czy to jest spowodowane natłokiem minut jakie otrzymuje czy po prostu jego czar już przeminął i dopasowuje się do reszty(należy również wspomnieć,że MU nie dostaje już karnych więc liczby będą mniejsze,podobnie było z Pogbą w sezonie 17/18 kiedy Francuz wykręcił dobre staty będąc wykonawcą stałych fragmentów ).Sam Pogba zagrał jako taki prawoskrzydłowy choć częściej widać było go w środkowej strefie i zagrał nawet nieźle(szkoda tej sytuacji z 83').Wśród wielu fanów Czerwonych Diabłów po ogłoszeniu składów na wczorajszy mecz zapanowało niemałe poruszenie spowodowane obecnością Victora Lindelofa(również nazywanego pupilem Sołszy) kosztem będącego w gazie Erica Bailly'ego,w opinii części sympatyków United Iworyjczyk bardziej nadawałby się do pary z Maguire ponieważ jest zwrotniejszy od Lindelofa i lepiej sobie by poradził jednakże należy pamiętać,że Bailly to piłkarz niezwykle elektryczny i podatny na kontuzje a każda jego interwencja przynosi obawy.Lindelof też jest skłonny do robienia klopsów(np uchyla się przed lecącą górną piłką najczęściej przy dośrodkowaniach-cenna rada dla Brzęczka;a także odprowadza do samego końca napastnika przeciwnika i gdy wie,że przegra to ucieka się do faulu i daje jedenastki rywalom-kolejna cenna rada a także ma problemy z ustawianiem się w defensywie i nierzadko gubi krycie-trzecia okazja aby Lewandowski na Euro zrobił z niego wiatrak) i dziś poszło mu nadspodziewanie dobrze bo MU zagrało bardziej defensywnie ponadto dostał wsparcie od Shawa i AWB,którzy wyłączyli z gry najmocniejsze działa Liverpoolu odpowiednio Salaha i Mane,swoją drogą Shaw MOTM meczu,czucie oddechu Tellesa na plecach pobudziło go do większej mobilizacji na miarę tej kiedy musiał starać się aby Brandon Williams nie wygryzł go na stałe z pierwszego składu,jeszcze słów parę nt Davida de Gei-nie był zmuszany do wysiłku przez Liverpool.Ogólnie gra defensywna Manchesteru mogła się podobać,teraz podopieczni Norwega zmierzą się z Fulham i outsiderem Sheffield Utd i dwa zwycięstwa to priorytet,w następnej bitwie o Anglię tym razem w Kukuryku Cup na miejscu Solskjaera postawiłbym na zmienników-szansę powinni dostać m.in Bailly,van de Beek,Mata,Greenwood,Telles,Williams czy choćby Lingard a odpoczynek zwłaszcza dla Maguire,Fernandesa i Rashforda,De Gea również powinien zasiąść na ławce a do bramki wskoczyć Dean Henderson.Wynik będzie sprawą drugorzędną bo zarówno Klopp jak i reszta szkoleniowców z Big 6 woleliby tych meczów nie rozgrywać najlepiej aby ten puchar został całkowicie zniesiony bo terminarz i tak już jest przepełniony ponadto to trofeum jest nisko na liście priorytetów.

Odpowiedz
Jigsaw (gość) - 3 lata temu

Kuźwa pomyliłem się,zamiast FA Cup to pokickało mi się z Pucharem Ligi :D
Mam jeszcze sugestię do redakcji-może wprowadzilibyście możliwość edycji napisanego komentarza?Znacznie ułatwiłoby to sprawę.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze