Rekonwalescenci nie pomogli. Pogoń rozbiła Zawiszę


5 października 2014 Rekonwalescenci nie pomogli. Pogoń rozbiła Zawiszę

Starcie Pogoni Szczecin z bydgoskim Zawiszą było jednym z dwóch rozpoczynających niedzielę z T-Mobile Ekstraklasą. Wszyscy zastanawiali się, która z drużyn przełamie swoją niechlubną serię bez zwycięstwa...


Udostępnij na Udostępnij na

Zdecydowanie gorzej wygląda sytuacja Zawiszy, który mimo znacznej poprawy gry pod wodzą Mariusza Rumaka nie wygrał meczu w ekstraklasie od dziewięciu spotkań. Światełkiem w tunelu na lepsze czasy mogą być powroty po ciężkich kontuzjach dwóch liderów z poprzedniego sezonu, czyli Michała Masłowskiego oraz Herolda Goulona. Spotkanie w Szczecinie obaj jednak rozpoczęli tylko na ławce rezerwowych.

Pierwsze 20 minut było bardzo wyrównane z obu stron. Dużo walki w środku pola, a zagrożenie pod bramkami rywali oba zespoły stwarzały po akcjach skrzydłami. Na szczególną uwagę zasługiwały starcia pomiędzy Luisem Carlosem i Sebastianem Rudolem, z których zwycięsko wychodził pomocnik Zawiszy, ale bez konsekwencji dla młodego obrońcy Pogoni. Gdy wydawało się, że to klub z Bydgoszczy jest bliższy otwarcia wyniku spotkania, do głosu doszli gospodarze. Po doskonałym dośrodkowaniu z rzutu wolnego przez Radka Murawskiego bramkę strzałem z woleja zdobył Adam Frączczak. Najwyraźniej „wędka” w poprzednim spotkaniu podziałała mobilizująco na pomocnika szczecińskiego MKS-u. Od tego momentu podopieczni Dariusza Wdowczyka zaczęli zdobywać wyraźną przewagę, czego potwierdzeniem było podwyższenie wyniku przez Łukasza Zwolińskiego. Mimo że Zawisza próbował się odgryźć, to z szarż dobrze dzisiaj dysponowanego Carlosa nic nie wynikało. Do przerwy wynik meczu nie uległ zmianie.

Na drugą połowę trener Rumak postanowił od razu wysunąć swoje dwa najmocniejsze działa. Za bezbarwnych Alvarinho i Kadu weszli wspomniani już rekonwalescenci, czyli Masłowski i Goulon. Niestety obraz gry nie uległ zmianie i to Pogoń podwyższyła wynik meczu. Drugą swoją bramkę strzelił Zwoliński, dobijając strzał rozgrywającego dzisiaj bardzo dobre zawody krnąbrnego Małeckiego. Młody napastnik szczecinian mógł nawet skompletować pierwszego w swojej karierze hat-tricka, ale niestety przestrzelił karnego. W końcówce spotkania podopieczni Wdowczyka mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale po strzale Dąbrowskiego przyjezdnych uratowała poprzeczka bramki strzeżonej przez Andrzeja Witana.

O grze piłkarzy Zawiszy szkoda mówić. Mimo wejścia swoich liderów podopieczni Rumaka poruszali się po boisku jak dzieci we mgle, a nie zawodnicy zespołu z ekstraklasy. Przed trenerem bydgoszczan bardzo trudne zadanie. Być może przerwa na reprezentację pozwoli mu poskładać ten zespół do kupy, bo inaczej Zawisza podzieli pamiętny los Pogoni Szczecin Antoniego Ptaka. Nie chcę krakać, ale na to się zanosi… Pogoń natomiast rozegrała perfekcyjny mecz w każdej z formacji, w końcu przerywając serię trzech meczów bez zwycięstwa przed własną publicznością.

Dobrą puentą jest poniższy tweet…


Wystarczy jedynie zmienić czas. Rzeczywiście, Zawisza równo zebrał… baty.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze