Ledwie ucichły emocje po rozgrywanych w środku tygodnia meczach 25. kolejki Lotto Ekstraklasy, a piłkarze Termaliki i Wisły Płock już pojawili się na boisku, by zainaugurować kolejną rundę gier. Oprócz tego ważny dla obu stron mecz rozegrały Zagłębie Lubin i Lechia Gdańsk – z tego, jak wyglądało spotkanie, nikt jednak nie może być zadowolony.
Bez goli i bez emocji
Zagłębie i Lechia rozegrały w piątkowy wieczór jedno z tych spotkań, przez które regularnie śledzący rozgrywki Lotto Ekstraklasy kibice są posądzani o skłonności masochistyczne. Wydawać by się mogło, że remis to wynik, który nie usatysfakcjonuje żadnej z ekip. Tymczasem trener Adam Owen zdecydował się posłać w bój jedenastkę z zaledwie trzema naprawdę ofensywnie usposobionymi piłkarzami. Znajdujący się wśród nich Flavio Paixao i Sławomir Peszko w piątkowym pojedynku zanotowali zdecydowanie więcej kiksów niż udanych zagrań.
Mnóstwo strzałów, wiele okazji, wspaniałe rozegrania piłki – żadnych z tych rzeczy do przerwy w Lubinie nie widzieliśmy.
Statystyki I połowy #ZAGLGD pic.twitter.com/jPfG8ZwZvT
— EkstraStats (@EkstraStats) March 2, 2018
Spory problem sprawiło obu stronom rozegranie. Piłkę, ze zmiennym szczęściem, rozdzielać próbował Ariel Borysiuk, ale o ile jego podania od czasu do czasu trafiały pod nogę któregoś z partnerów, o tyle tego samego nie można powiedzieć o zagraniach Daniela Łukasika. Tym, który pierwszy opuścił boisko, był jednak Ariel Borysiuk, a swoim pożegnalnym strzałem pomocnik Lechii najprawdopodobniej rozbił przednią szybę Tesli wysłanej na orbitę przez Elona Muska.
"Łukasik, od jego podania będzie wiele zależało".
Po tych słowach komentatora było już wiadomo, że nic z tej akcji nie wyjdzie #ZAGLGD
— Maciej Sypuła (@MaciejSypula) March 2, 2018
Jednym z jaśniejszych punktów gdańszczan był w pierwszej połowie Paweł Stolarski, jednak po przerwie piłkarz Lechii znacznie spuścił z tonu. Najpierw dostosował się do poziomu spotkania, a potem, po niekontrolowanym upadku, doznał niebezpiecznie wyglądającej kontuzji barku i zmuszony był opuścić plac gry. Jedynym pozytywem dla „Biało-zielonych” może być fakt, że po raz pierwszy od 18 listopada 2017 roku udało im się zakończyć mecz bez straconego gola. Nadal nie możemy być również pewni, czy piątkowy pojedynek nie był ostatnim, który piłkarze Lechii rozegrali pod wodzą Adama Owena. Jego podopieczni, dla których załapanie się do pierwszej ósemki miało być oczywistością, znajdują się obecnie tuż nad strefą spadkową, a do ósmej Wisły Kraków tracą aż 10 punktów.
Gospodarze, którzy w pierwszych minutach wyglądali… mniej beznadziejnie od swoich rywali, mogli w końcówce pierwszej połowy objąć prowadzenie. W polu karnym nieźle odnalazł się Jakub Mares, lecz po jego strzale nieprzeciętną interwencją popisał się Dusan Kuciak. W zasadzie wszystkie pozytywy, które możemy wskazać w grze Zagłębia, pochodzą z pierwszej części spotkania. Kilka niezłych zagrań zaliczyli Sasa Balić i Filip Jagiełło. Zmartwień kibicom „Miedziowych” nadal przysparza Filip Starzyński, dla którego było to kolejne wybitnie bezbarwne spotkanie. Kolejny mecz w barwach Zagłębia zaliczył również Dominik Hładun, który choć pierwszą okazję do interwencji miał dopiero w 63. minucie, to do swojego dorobku dopisał właśnie trzecie już w tym sezonie czyste konto.
Wisła Płock wraca na zwycięską ścieżkę?
W Niecieczy miejscowy Bruk-Bet Termalica podejmował Wisłę Płock. W ekstraklasie obie drużyny spotykały się trzykrotnie i w tych starciach padły tylko dwa gole, które zdobywali „Nafciarze”. Trener przyjezdnych Jerzy Brzęczek lekko zaskoczył, umieszczając na ławce rezerwowych Konrada Michalaka i Semira Stilicia. Dla gospodarzy był to setny mecz w ekstraklasie, co zostało uczczone drobnym tortem.
Setny mecz @BB_Termalica w #Ekstraklasa będzie miał słodki posmak 😉. #BBTWPŁ pic.twitter.com/BpK9oIEhoU
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) March 2, 2018
Od początku meczu to miejscowi rzucili się na przeciwnika. Bruk-Bet z minuty na minutę czuł się pewnie i w końcu dopiął swego. Po stracie piłki Adama Dźwigały do akcji sam na sam ruszył Roman Gergel. W tej sytuacji górą był Thomas Dahne, ale przy dobitce Samuela Stefanika już nic nie mógł zrobić. Do jubileuszu gospodarze dołożyli 101. bramkę na boiskach ekstraklasy. Od tego momentu obraz meczu zamiast się poprawić wyraźnie się pogorszył. Nieliczne akcje bramkowe były w cieniu lawiny strat obu zespołów przy próbie ataków. Jakby było mało nieszczęść, to jeszcze po zaledwie kwadransie gry boisko musiał opuścić Igor Łasicki. Druga kontuzja defensora Wisły w ciągu niespełna tygodnia. Zgodnie z tradycją Wisła do przerwy schodziła jako ekipa przegrywająca (11. raz w ESA).
Druga połowa gra wyraźnie się ożywiła. Trener Brzęczek wpuścił na drugą połowę Stilicia, a Bośniak odpłacił się piękną bramką.
Bramka Stilica odkupuje winę za całą pierwszą połowę w wykonaniu obu drużyn. #BBTWPŁ
— Paweł Tanona (@ptanona) March 2, 2018
Tym razem gol nie zahamował poczynań obu drużyn, a wręcz zadziałał pozytywnie. Wisła starała się iść za ciosem, ale też groźnie odpowiadał Bruk-Bet. W Niecieczy obie ekipy starały się atakować głównie środkiem. W ten sposób udało się gospodarzom zdobyć gola w pierwszej połowie, w drugiej części meczu obrona Wisły więcej błędów nie popełniała. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, fatalny błąd popełnił Joona Toivio. Fin, zamiast wybić piłkę, skiksował, co wykorzystał Giorgi Merebashvili, strzelając na 2:1 dla „Nafciarzy”.