Zmiana trenera to zawsze wstrząs dla drużyny. Czasami mniejszy lub większy. Przychodzą nowe porządki, co oznacza, że może być różnie. Raków Częstochowa stoi przed awykonalnym zadaniem zastąpienia Marka Papszuna. W zasadzie musi to zrobić Dawid Szwarga, który od razu jest wrzucony na dużego konia. „Medaliki” na poważnie chcą zaistnieć w Europie, a jak wyglądały inne polskie drużyny w europejskich pucharach po zmianach na ławkach trenerskich? Jest optymizm.
Raków Częstochowa swoją europejską przygodę rozpocznie od dwumeczu z Florą Tallinn. Nie ma co ukrywać, że powinien być to spacerek. Jakieś potknięcie w tych meczach byłoby ogromną czerwoną lampką. Ważne, żeby od samego początku być na odpowiednich obrotach i pokazać, że życie po Marku Papszunie również istnieje. W poprzednim sezonie Lech Poznań pokazał, że mimo odejścia klubowej legendy można zajść daleko i napisać historię.
Raków Częstochowa dostał przykład, że można
Nie musimy daleko szukać klubów, które zmieniały trenera przed kwalifikacjami europejskich pucharów. Musiał tego dokonać wspomniany Lech. Nie dlatego, że Maciej Skorża nie pasował komuś w klubie, tylko ze względu na prywatne problemy trenera. To był wielki cios dla Poznania. Wydawało się, że zastąpienie „Maestro” jest niemożliwe. Szukano na szybko trenera, który to udźwignie. Znaleziono fachowca Johna van den Broma. Jednak po jego początku pachniało to katastrofą. W pucharach i lidze. Dwumecz z Karabachem, na którego zapewne trafi Raków w II rundzie, czy dwumecz z Islandczykami.
Na szczęście Lech jakimś cudem przebrnął te kwalifikacje, a później wyszło doświadczenie Holendra z grą co trzy dni. Tego akurat Dawid Szwarga i cały Raków nie ma opanowanego, bo nawet z Markiem Papszunem rywalizację w Europie kończyli pod koniec sierpnia. Decyzja Piotra Rutkowskiego obroniła się i Lech zrobił historyczny sezon, awansując nawet do ćwierćfinału Ligi Konferencji, a w nim przecież powalczył z Fiorentiną. Przy okazji zaczął punktować w ekstraklasie, zajmując trzecie miejsce. Jest jednym z niewielu przypadków, kiedy polski klub pogodził grę w pucharach i lidze. Ostatecznie, choć wyszło to niespodziewanie, zmiana trenera przyniosła wiele korzyści „Kolejorzowi”.
Ale to niejedyny polski reprezentant, który zmienił trenera przed kwalifikacjami do europejskich pucharów w poprzednim sezonie. Pogoń Szczecin musiała sobie poradzić bez Kosty Runjaica, który wybrał ofertę Legii Warszawa. W Szczecinie zagościł Jens Gustafsson, którego kadencja na razie jest bardzo burzliwa. Niby nie jest źle, ale wciąż są lepsi. Europy jednak Szwed nie zawojował z „Portowcami”. Jego przygoda skończyła się na Brondby w II rundzie.
Duńczycy nie dali szans na własnym terenie i Pogoń poniosła klęskę w kraju Hamleta. Trudno jednak było wymagać od polskiej drużyny, żeby przeszła Brondby. W tym sezonie ponownie zobaczymy zespół ze Szczecina w Lidze Konferencji. Oby tym razem Gustafsson wyciągnął jeszcze więcej z tego zespołu i poszczęściło im się bardziej w losowaniu. Awans do III rundy wydaje się obowiązkiem.
Największe sukcesy robimy, gdy trenerzy odchodzą
Legia Warszawa miała taki okres, kiedy bardzo często zmieniała trenerów. W czasie eliminacji czy po klęsce w pucharach, ale rzadko przed sezonem. Różne rzeczy potrafiły się dziać. Byli tam tacy goście jak Dean Klafurić, Ricardo Sa Pinto czy Marek Gołębiewski. Zmiany wizji co kilka miesięcy. Jednak w 2016 roku wygasł kontrakt Stanisława Czerczesowa. Pożegnał się z „Wojskowymi” po udanym mistrzowskim sezonie. Chodziło o różnice poglądów. To nie była kwestia sportowa. Jako trener Rosjanin był wybitny jak na ekstraklasę, co zresztą później udowodnił na mundialu w ojczyźnie.
Przed sezonem przyszedł za niego Besnik Hasi. Zrobił awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Należy jednak pamiętać, że droga do tego sukcesu była naprawdę prosta. Choćby to słynne Dundalk w barażu, z którym zresztą Legia okropnie się męczyła, co zadecydowało, że Albańczyk pożegnał się z Warszawą. Ewenement w polskiej piłce. Trener zrobił awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów i został zwolniony. Trzeba jednak przyznać, że akurat ta decyzja Dariusza Mioduskiego była dobra. Jedna z niewielu.
Po Hasim przyszedł Jacek Magiera, który prowadził zespół w fazie grupowej. Bez wątpienia wspaniała przygoda. Udało się nawet zająć trzecie miejsce w grupie i zagrać wiosną w pucharach. Ostatnia drużyna przed Lechem, która grała wiosną w pucharach. Oba zespoły wymieniły trenerów przed sezonem. Oby Raków również poszedł tą drogą. W każdym razie takie mecze z Ajaksem nie zdarzają się często. Legia zrobiła swoje w tamtym sezonie. Wygrała również ekstraklasę.
Przez Legię przewinęło się wielu trenerów, ale zazwyczaj wchodzili oni w trakcie sezonu, a nie przed. Miała miejsce jeszcze jedna taka sytuacja. O tej europejskiej przygodzie stołeczni kibice pewnie nie chcą pamiętać. Przed sezonem 2007/2008 drużynę objął Jan Urban. Legia pojechała na mecz do Wilna z tamtejszą Vetrą. Przegrywała 0:2 po pierwszej połowie, a fani polskiej drużyny nie wytrzymali i zaczęli demolować stadion. Skończyło się walkowerem i odpadnięciem z Pucharu Intertoto. Jan Urban nie miał okazji wykazać się w tym sezonie, choć zagościł na naprawdę długo w Warszawie.
Wrzuceni na głęboką wodę
Po słynnym banerze kibiców Lecha „mamy k**wa dość” zatrudniono w klubie człowieka z DNA „Kolejorza”. Ivan Djurdjević przejął zespół po Nenadzie Bjelicy przed sezonem 2018/2019. Ta przygoda w Lidze Europy raczej nie była udana. Udało się dojść do III rundy, w której Lech spotkał się ze ścianą. KRC Genk był po prostu za mocny. O dwumecz z Belgami nie można mieć pretensji. Jednakże mecze z Gandzasarem Kapan i Szachciorem Soligorsk wołały o pomstę do nieba. Jakimś cudem udało się je przepchnąć. Owszem, były emocje, ale polskie kluby nie mogą wygrywać dopiero w dogrywce z takimi klubami jak Gandzasar czy Szachcior. Djurdjević nie dotrwał nawet do świąt Bożego Narodzenia w Poznaniu i po raz kolejny w Lechu zrobiło się gorąco.
Kolejnym trenerem, który został wrzucony na głęboką wodę, był Ireneusz Mamrot. W sezonie 2017/2018 Jagiellonia wyciągnęła go z Chrobrego Głogów. Debiut w nowym klubie miał zacny. Wycieczka do Batumi i mecz z Dinamo. Generalnie trzeba przyznać, że imponująco wyglądał ten dwumecz. W II rundzie przyszedł jednak czas na azerski FK Qabela. „Jaga” dała ciała w tym dwumeczu i odpadła z Ligi Europy, a sam Ireneusz Mamrot spędził kawał czasu w Białymstoku. Nawet powrócił na drugą kadencję, ale wciąż czegoś brakowało w tej współpracy.
Raków Częstochowa czeka weryfikacja
Raków Częstochowa może być zatem podniesiony na duchu, spoglądając na historię. Polskie kluby już osiągały wielkie sukcesy po zmianie latem na ławce trenerskiej. Nie jest to recepta na sukces, ale z pewnością nie oznacza to klęski. Tym bardziej że Dawid Szwarga dobrze zna ten zespół. Zmieniła się tylko jego funkcja. Teraz to on bierze za wszystko odpowiedzialność, a ta jest wielka. Mecz z Florą Tallinn jeszcze tego nie pokaże, bo w nim oczekujemy tylko zwycięstwa, ale ewentualna druga runda z Karabachem zweryfikuje go, jak i cały Raków, który solidnie wzmacnia się przed sezonem.