Raków Częstochowa staje do walki o Ligę Mistrzów!


Mistrz Polski rozpoczyna bój o Champions League

11 lipca 2023 Raków Częstochowa staje do walki o Ligę Mistrzów!
Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa

Co roku tylko jedna drużyna z naszego kraju ma prawo przystąpić do eliminacji Ligi Mistrzów i tego lata po pierwszym zdobytym tytule w historii to Raków Częstochowa otrzymuje swoją szansę. Wywalczył ją w imponującym stylu, więc nadzieje i oczekiwania środowiska wobec tego zespołu muszą być spore. Dla klubu „Medalików” to kolejny wielki egzamin, który pokaże, na jakich falach i jakiej ścieżce rozwoju projekt obecnie się znajduje.


Udostępnij na Udostępnij na

Trudno wymagać od „Czerwono-niebieskich” awansu do najbardziej prestiżowych rozgrywek Starego Kontynentu. Wydaje się, że w stawce kwalifikacji możemy znaleźć tych dziesięć obytych ekip wyższego kalibru, które siłą rzeczy finalnie dostaną się do 32-zespołowego składu Champions League w sezonie 2023/2024. Ale naturalnie nikt nie zabrania nam marzyć.

Natomiast celem minimum musi być faza grupowa Ligi Konferencji Europy lub nawet samej Ligi Europy i tu nie może być mowy o tworzeniu zbędnej presji. Droga jest uproszczona i niezależnie od okoliczności, do tych rozgrywek trzeba zwyczajnie wjechać, by we własnym interesie – dalej pisać historię i budować markę, a w interesie kraju – utrzymać tendencję wzrostową naszego współczynnika.

Raków i (prawie) perfekcyjne eliminacje

To trzecie podejście częstochowian do europejskich pucharów i zresztą trzecie pod rząd. Poprzednie dwie próby to dwie pozytywne przygody z wyjątkowo bolesnymi końcami. Piłkarze Rakowa nieco wymęczyli pierwsze dwumecze przez rzuty karne i dramatyczną dogrywkę, jednak już rok później nie dawali rywalom najmniejszych szans. W obu przypadkach wygrali również swoje pierwsze mecze w fazie play-off, ale… do celu zabrakło za pierwszym razem 45 minut, a za drugim pół godziny.

W tak dobrym położeniu są jednak po raz pierwszy. Co prawda przystępują do walki na wyższym szczeblu, lecz w teorii mają dogodnego rywala, którego przejście będzie oznaczać zabezpieczenie dwiema poduszkami powietrznymi po ewentualnych wpadkach. Do spełnienia marzeń o grupie międzynarodowych rozgrywek wystarczy odprawienie dwóch przeciwników, a więc zachowanie trendu z zeszłych kampanii. No i tylko żeby nie było za łatwo, nadeszły duże osłabienia i wstrząsy, przy których drużyna musi przełamać bariery i przezwyciężyć na początku samą siebie.

Test na głębokiej wodzie

Pomimo starań, w klubie nie udało się utrzymać mózgu całej operacji, czyli rzecz jasna Marka Papszuna. Z dnia na dzień nie było możliwe zastąpienie postaci, która zapuściła na Limanowskiego 83 bardzo głębokie korzenie i była tam kimś więcej niż tylko trenerem. Wbrew opiniom, dla właściciela nie istniała możliwość wybrania opcji nieobarczonej wielkim ryzykiem. Słynną już ciągłość mistrzowie Polski chcą uzyskać powierzeniem misji najbliższemu współpracownikowi swojej legendy do jej samego końca. Co nie znaczy, że ta ciągłość będzie zapewniona.

Dawid Szwarga i jego poprzednik nie noszą tych samych soczewek, aby mieli identyczne spojrzenie na futbol. Nie są nawet tej samej szkoły, aby od zawsze posiadali tę samą filozofię piłki. 32-latek zaczął rządzić twardą ręką, przekłada elementy wyuczone przez blisko dwa lata od starszego kolegi po fachu, ale zarówno fakt debiutu w roli pierwszego szkoleniowca, a co za tym idzie na razie mniejszy warsztat oraz doświadczenie, jak i inny charakter stawiają znaki zapytania, jak dobrze jastrzębianin będzie działał pod względem żywej analizy i decyzyjności pod presją.

Krajobraz po trzęsieniu ziemi

Pierwsze tygodnie nowego opiekuna częstochowskiego Rakowa wskazują na to, że zobaczymy zespół w lekko odświeżonej odsłonie. Współtwórca projektu Deductor decyduje się na odważne samodzielne ruchy. Drugą szansę dostają na przykład wracający z wypożyczeń Deian Sorescu i Jordan Courtney-Perkins, a pożegnanie następuje z żołnierzami trenera Papszuna takimi, jak Wiktor Długosz, czy Vladislavs Gutkovskis. Wydaje się, że zawodnicy otrzymują większą swobodę taktyczną, ale jednocześnie wymagane są od nich nowe umiejętności i automatyzmy.

Harmonijny początek nowego otwarcia zburzyła niestety katastrofalna wieść o kontuzji Iviego Lopeza, który od trzech sezonów stanowi trzon ekipy, a przed dwoma laty był przecież najlepszym piłkarzem ekstraklasy. Pion sportowy zareagował bardzo sprawnie bijąc rekord transferowy i sprowadzając w miejsce Hiszpana Johna Yeboaha ze Śląska Wrocław. Duża wiara pokładana jest w systematycznie powracającym do gry Marcinie Cebuli. Do 11 lipca do zespołu dołączyła już dziewiątka graczy, co musi imponować. Gdy przypomnimy sobie stan na ten dzień ubiegłego roku, zobaczymy, że wtedy dopięto tylko dwie transakcje – Stratosa Svarnasa i Fabiana Piaseckiego.

Potwierdzić moc Twierdzy Częstochowa

Raków na złe warunki podczas przygotowań do 1 rundy eliminacyjnej nie mógł więc narzekać. Pozostało potwierdzenie wyższości nad estońską Florą Tallinn i występ, który na przyszłość będzie bazą dla sztabu szkoleniowego odnośnie tego, jak drużyna ma wyglądać oraz czynić postęp w nadchodzącym sezonie i drogowskazem do szlifowania największych szczegółów. We wtorkowy wieczór nadejdzie weryfikacja skuteczności ofensywnego oblicza „Czerwono-niebieskich”. Odpowie również na pytanie, czy kameralna Limanka dalej pozostanie potężną twierdzą.

Obiekt RKS-u w minionym sezonie był elementem znaczącym w wypracowywaniu dominacji na krajowym podwórku. „Medaliki” wygrały u siebie wszystkie trzy europejskie starcia, a do maja, a więc osiągnięcia celu w postaci mistrzostwa, ich bilans ligowy wynosił 14 zwycięstw i jeden remis. Pełne trybuny w wielu momentach były w stanie ponieść swoich ulubieńców do całkowitego zgładzania rywali. Potrzeby istnieją jednak większe i jest jasne, że w momencie przebudowy, ale i potężnego zainteresowania klub musi szukać alternatywy. Niedawno prezes Piotr Obidziński porozumiał się w sprawie rozgrywania spotkań na nowoczesnym obiekcie w Sosnowcu, który stanowi dwukrotność pojemności stadionu Rakowa.

Wejść na absolutne wyżyny i nie lekceważyć

Raków Częstochowa podchodzący do eliminacji Ligi Mistrzów to kolejny raz kopciuszek w gronie sław. Jak się jednak przekonujemy, zaczyna być postrzegany na międzynarodowej arenie coraz poważniej. Rozstawione zespoły nie chcą wpadać na mistrza Polski, a częstochowianie przywdziewają miano zdecydowanego faworyta nawet z bogatszymi historią w europucharach ekipami. W tym wszystkim istotne, aby znowu nie zatracić koncentracji i chłodnej głowy.

Jeśli ktoś myśli, że to będzie przyjemne spotkanie, to muszę go rozczarować. To będzie mecz, w który będziemy musieli włożyć bardzo dużo wysiłku, aby go wygrać – powiedział na poniedziałkowej konferencji Dawid Szwarga.

Równie ważną rzeczą pozostaje mobilizacja. Dla klubu próby zdobywania kolejnych szczytów nie będą nowością. Jednak „Czerwono-niebiescy” przyzwyczaili nas już, że regularnie podwyższają swój sufit. Oby teraz  Medaliki” były w stanie robić to z każdą rundą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze