Raków Częstochowa – pierwsze koty za płoty, teraz będzie tylko lepiej?


Raków Częstochowa wygrał mecz w ekstraklasie po raz pierwszy od 21 lat

27 lipca 2019 Raków Częstochowa – pierwsze koty za płoty, teraz będzie tylko lepiej?
Adam Starszyński / PressFocus

Raków Częstochowa, gdy wchodził do ekstraklasy, był uważany za jednego z czarnych koni. Podopieczni Marka Papszuna w I lidze pokazali, na co ich stać i jak wielki jest ich potencjał. Dodatkowy optymizm w serca wielu kibiców Rakowa wlał Puchar Polski. Pierwszoligowiec dotarł aż do półfinału rozgrywek, w którym uległ późniejszemu triumfatorowi, Lechii Gdańsk. "Czerwono-niebiescy" po drodze wyeliminowali Legię Warszawa, Wigry Suwałki czy Lecha Poznań.


Udostępnij na Udostępnij na

Jednak szybko nastąpiło zderzenie ze ścianą nazywającą się „ekstraklasa”. Raków swoje mecze musi rozgrywać na stadionie w Bełchatowie, co jest logistycznym utrudnieniem dla piłkarzy i kibiców. Oprócz tego na inaugurację sezonu w bardzo słabym stylu ulegli Koronie Kielce, którą wielu przed sezonem wskazywało na spadek. „Krzyżowcy” nie stworzyli żadnej groźnej sytuacji i byli cieniem ekipy, którą podziwialiśmy na zapleczu ekstraklasy.

Nastroje po pierwszej kolejce

Nastroje po meczu w Bełchatowie nie były najlepsze. Wielu kibiców było zszokowanych tak słabą grą Rakowa, a trener Marek Papszun otwarcie mówił, że częstochowianie rozegrali słaby mecz. Oto, co miał do powiedzenia na pomeczowej konferencji trener Rakowa:

Nic nie umniejszając naszemu przeciwnikowi, nie zagraliśmy na swoim jakimkolwiek poziomie. W żadnej fazie gry nie pokazaliśmy tego, co potrafimy robić. Ogarnął nas duży paraliż i z tego potrafiliśmy tylko momentami się dźwignąć i zagrozić przeciwnikowi po prawidłowych działaniach. Większa część meczu nie była niestety w naszym stylu. Pocieszające jest to, że mam nadzieję, że w następnym meczu już tak nie zagramy. Jednak czeka nas dużo ciężkiej pracy, aby takiej sytuacji nie powtórzyć. 

Trudno się nie zgodzić z trenerem Rakowa. Niestety, częstochowianie w żadnym momencie meczu nie byli w stanie pokazać tego co w niższej klasie rozgrywkowej. Sprawiali wrażenie, jakby mieli zaplątane nogi i trudno się oglądało mecz w ich wykonaniu. Jednak trzeba było szybko się podnieść, gdyż tydzień później Raków czekał wyjazd do Białegostoku na mecz z rozpędzoną Jagiellonią.

Gliwa ratuje zwycięstwo

Zdecydowanie bohaterem meczu na stadionie przy ulicy Słonecznej był Michał Gliwa. Bramkarz przyjezdnych bronił niczym w transie i swoimi świetnymi interwencjami uratował trzy punkty dla Rakowa.

Natomiast jego bardzo dobry występ w Białymstoku nie był przypadkiem i pojedynczym wyskokiem. Już w poprzedniej kolejce mimo porażki z Koroną Gliwa dał o sobie znać. 31-latek obronił aż dziewięć strzałów piłkarzy Korony, co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich bramkarzy w 1. kolejce.

Bramkarz kibicom ekstraklasy jeszcze kilka lat temu mógł się kojarzyć jako tak zwany ręcznik. Jednak nie ma się czemu dziwić, gdyż Michał faktycznie bardzo często popełniał proste błędy. Jednak dwa lata temu w barwach Sandecji i teraz, grając w Rakowie, udowadnia swoją wartość. Gliwa mimo 31 lat na karku wyrasta na jednego z najlepszych bramkarzy ligi. Jeżeli dalej będzie trzymał tak wysoką formę, to jeszcze niejeden raz wybroni swojej ekipie punkty.

Petrasek nie do zatrzymania

Czeski kapitan Rakowa Częstochowa dał swojej drużynie pierwsze zwycięstwo w ekstraklasie od 1998 roku. Stoper świetnie odnalazł się w polu karnym Jagiellonii Białystok i pewnym uderzeniem głową pokonał Damiana Węglarza.

Jego statystyki strzeleckie wyglądają lepiej niż u wielu ekstraklasowych zawodników. Obrońca od momentu trafienia do Rakowa, czyli lipca 2016 roku, strzelił aż 24 bramki. Potrafi on do bólu skutecznie wykorzystać swoje warunki fizyczne. Czech mierzy blisko 2 metry i w powietrzu jest on nie do zatrzymania. Co twierdzi o tym sam zawodnik?

– Tu nie chodzi tylko o to, że jestem duży i dobrze gram głową. To bardzo mi pomaga wtedy, gdy trzeba wygrać walkę o pozycję, ale najważniejszy jest w tym wszystkim instynkt. I ja go po prostu mam! Potrafię znaleźć się w polu karnym również wtedy, gdy trzeba strzelić bramkę nogą. Może za chwilę piłka przestanie mnie szukać, ale na razie strzelam regularnie i mam już dwadzieścia goli dla Rakowa. Te liczby nie kłamią – powiedział w styczniu w wywiadzie dla portalu Weszło! stoper. 

Pierwsza wygrana w ekstraklasie od 21 lat

Zdecydowanie kibice „Czerwono-niebieskich” mieli co świętować po spotkaniu w Białymstoku. Wszak Raków Częstochowa wygrał mecz w ekstraklasie po raz pierwszy od 3 czerwca 1998 roku. Dodatkowo ich podopieczni zagrali o wiele lepiej niż w spotkaniu przeciwko Koronie Kielce i można było odnieść wrażenie, że wraca Raków z poprzedniego sezonu.

Co ciekawe, według wyliczeń serwisu EsktraStats Raków czekał na gola w ekstraklasie aż 7718 dni. Dlatego tym bardziej należy docenić bramkę Tomasa Petraska i wywiezione z Białegostoku trzy oczka. Miejmy nadzieję, że mecz w Bełchatowie był złym początkiem dobrego i „Medaliki” teraz prezentowały się co najmniej równie dobrze jak przeciwko Jagiellonii.

Tydzień beniaminków

Raków Częstochowa wraz z ŁKS-em w tej kolejce pokazały, na co ich stać. Łodzianie wywieźli trzy punkty z Krakowa, gdzie podejmowali Cracovię, a Raków po niemrawej pierwszej kolejce wrócił do żywych. Oprócz tego swoje mecze na zapleczu wygrały GKS Bełchatów, Radomiak Radom i Olimpia Grudziądz

Warto pochwalić te wszystkie ekipy za postawę na krajowym podwórku. Warto też docenić postawę beniaminków II ligi. Na inaugurację rozgrywek Stal Rzeszów i Legionovia zgarnęły trzy punkty. Jedynie KS Polkowice uległ Błękitnym Stargard. Każda z tych drużyn pokazała jakość i udowodoniła, że jest w stanie zagrozić każdemu rywalowi. Miejmy nadzieję, że beniaminkowie przez cały sezon utrzymają poziom i będą regularnie grać jak równy z równym przeciwko lepszym na papierze rywalom.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze