Zimą Rafał Zaborowski przeniósł się do Swadhinaty KS, beniaminka bangladeskiej ekstraklasy. Polak był jednym z najlepszych zawodników w klubie i po pół roku postanowił rozstać się ze Swadhinatą. Pomocnik przez ten czas zdobył trzy bramki i zaliczył sześć asyst. Dobre półrocze zaowocowało dużą liczbą ofert, sam zawodnik przyznał nam, że rozważa powrót do Polski.
Rafał Zaborowski w rozmowie z nami przyznał, że ma coś do udowodnienia w polskim futbolu. Wszystko wskazuje na to, że taki scenariusz może spełnić się już w przyszłym sezonie, ponieważ 28-latek nie może narzekać na brak ofert. Jeszcze przed kampanią 2021/2022 z jego otoczeniem kontaktował się Adrian Stawski, były trener Stomilu Olsztyn.
Obecnie wstępne zainteresowanie usługami Rafała Zaborowskiego wyraziły: Chojniczanka Chojnice (beniaminek Fortuna 1. Ligi), GKS Tychy, Zagłębie Sosnowiec i Ruch Chorzów. Jednak do porozumienia z jakimkolwiek z klubów jeszcze daleka droga, a ewentualne podpisanie kontraktu zależy od wielu czynników. Przykładowo opcja „Chorzów” odpadnie automatycznie, gdy klub nie awansuje na zaplecze ekstraklasy.
Oprócz tego Polak ma również oferty z ligi indonezyjskiej czy malezyjskiej. Tam najpoważniejszym kandydatem w grze o podpis Zaborowskiego wydaje się Persija Jakarta, oprócz tego do gry wkroczyły także PSS Sleman i Persis Solo.
Z pomocnikiem porozmawialiśmy o czasie spędzonym w Bangladeszu, potencjalnych ofertach, a także ewentualnym powrocie do Polski.
Jak oceniasz pół roku spędzone w Bangladeszu?
Było to dla mnie nowe doświadczenie w nieznanej mi dotąd kulturze. Uważam, że bardzo udane półrocze. Ludzie pozytywnie mnie odbierali, inne kluby też. Miałem dwie oferty z czołowych klubów w Bangladeszu. Wiele mówi to na temat dyspozycji, jaką prezentowałem. Biorąc pod uwagę statystyki indywidualne, byłem w czołowej piątce ligi pod względem wykreowanych sytuacji strzeleckich, kluczowych podań i dośrodkowań dokładnych. Po pierwszej rundzie byłem na 1. miejscu z pięcioma ostatnimi podaniami, mimo niskiej pozycji mojej drużyny w tabeli.
Nie zdecydowałeś się na przedłużenie kontraktu, chociaż podobno oferta była.
Tak, była, zgadza się. Były też dwie oferty z czołowej piątki, o czym już wspominałem. W trakcie rundy mój były klub – Swadhinata KS – złapał problemy finansowe i były zaległości z wypłatami. Dogadywaliśmy się na inne, lepsze warunki, których klub nie był w stanie finalnie zagwarantować, a w dodatku uniemożliwił mi odejście do lepszych zespołów, chcąc w ten sposób przekonać mnie do pozostania, argumentując poszukiwaniem nowego sponsora. Ostatecznie dostałem propozycję nieco lepszego kontraktu niż mój pierwszy, ale nie było mi to na rękę. Tym bardziej że miałem sygnały o zainteresowaniu klubów z innych państw, w których jest wyższy poziom życia.
Mówisz o komforcie życia. Jak Ci się żyło przez pół roku w Bangladeszu? Na pewno panują tam duże przeludnienie i bieda.
Bangladesz to kraj wielu kontrastów. Po czasie mogę powiedzieć, że jest tu wiele ciekawych miejsc, a kraj mocno się rozwija, na każdym kroku można zobaczyć nowe inwestycje, jedna potrzeba jeszcze kilku lat, zanim podniesie się tu komfort życia. Największym problemem jest tu przeludnienie jak na obszar kraju. Muszę przyznać, że czasami przychodziły momenty kryzysowe. Byłem tam zupełnie sam, siedem tysięcy kilometrów od domu, czasami potrzeba bliskiej osoby, której momentami mi brakowało.
W całości miałem okazję obejrzeć dwa, trzy Twoje spotkania. Jak oceniasz poziom ligi? Z moich obserwacji wynika, że jest to bardzo fizyczna liga.
Jest dużo gry fizycznej. Sędziowie nie pomagają, ponieważ często nie gwiżdżą oczywistych fauli, zdarza się, że pomagają drużynom z wyższych miejsc w tabeli, z większą historią. Dodatkowo niektóre boiska są po prostu kiepskiej jakości, co znacznie utrudnia swobodne operowanie piłką.
Mówisz, że sędziowie pomagają lepszym drużynom. Myślisz, że istnieje tam korupcja? Biedne środowiska rodzą tego typu patologie.
Trudno mi powiedzieć, bo nie złapałem nikogo na gorącym uczynku. Jednak uważam, że arbitrzy często pomagali większym drużynom. Nie wiem, czy jest to spowodowane korupcją, czy chęcią wsparcia klubów, walczących o puchary. Mieliśmy kilka sytuacji, gdy sędziowie dawali dziwne rzuty karne albo nie uznawali nam gola z niewiadomych przyczyn.
W naszych wcześniejszych rozmowach wspominałeś, że po treningu zostajesz pół godziny robić zdjęcia z fanami. Efekt wow był tylko na początku czy utrzymywał się do końca?
Później stałem nawet dłużej, bo zaczęliśmy ligę i jeździliśmy po kraju, aby rozgrywać mecze. Wtedy pojawiali się miejscowi, którzy krzyczeli moje imię, zaczepiali, chcieli robić sobie zdjęcia.
Jak było z infrastrukturą?
Mieliśmy dwa boiska treningowe, z czego jedno było łączone z dwoma innymi drużynami. Boiska nie były na najwyższym poziomie. Co do odnowy biologicznej – były zimne kąpiele w basenie z lodem i masażysta. Większe zabawy w odnowę biologiczną trzeba było robić na własny rachunek.
Mówisz, że klub miał problemy finansowe. Wypłacił Ci wszystkie pensje?
Brakuje jednej pensji. Były zaległości, ale je regulowano.
Słyszę rozgoryczenie w Twoim głosie.
Od początku mówili, że jest płynność finansowa, ale później trochę się to zmieniło, a gdy nie mieli z czego wypłacić pensji, unikali rozmów.
Można powiedzieć, że czujesz się oszukany?
W sumie trochę tak. Od początku nie byliśmy też pewni, kiedy ruszy sama liga, bo Abahani grało w kwalifikacjach do azjatyckiej Ligi Mistrzów i od tego zależał termin startu rozgrywek. W klubie nie chcieli, żebym w trakcie przerwy wracał do Polski, a wiadomo, że gdy spędza się tyle czasu daleko od domu w takim środowisku, powrót bardzo pomaga. Chciałem odpocząć wśród rodziców, znajomych, dziewczyny.
Grałeś z numerem 10, a na koszulce miałeś napisane 'Rafel”. Rozmawialiśmy o tym już przed sezonem, nie udało się tego zmienić?
Próbowałem to zmienić. W Europie na koszulkach najczęściej na koszulce ma się nazwisko, a w Azji używają imion. Powinno być Rafał, ale przy pierwszym nadruku przed Independence Cup, wykonawca się pomylił. W zasadzie, dobrze się złożyło, bo zyskałem rozgłos właśnie jako „Rafel”. Brzmi dobrze, więc tak to zostawiłem.
Miałeś oferty z Bangladeszu, na pewno pojawiły się też opcje z innych państw. Możesz zdradzić z jakich?
W tym momencie jest propozycja z dwóch klubów z Indonezji. Jest bardzo blisko, ale kontrakt nie jest jeszcze podpisany. Dużo agentów odzywa się do mnie z Tajlandii, Indii. Muszę przyznać, że jest też duże zainteresowanie z Polski.
Możesz powiedzieć, jaki klub z Indonezji? Czołówka?
Persita – znajdują się w połowie tabeli. W Indonezji jest bardzo duże zainteresowanie piłką. Trybuny są zawsze zapełnione. COVID-19 był wyjątkiem. Sama liga jest ciekawie opakowana. Sam kraj jest lepszy do życia niż Bangladesz, więc byłby to dla mnie skok jakościowy. Muszę jeszcze dodać, że miałem propozycję z Tadżykistanu z klubu, który walczy w azjatyckiej Lidze Mistrzów. W tamtym momencie nie mogłem jednak rozwiązać kontraktu w Swadhinacie, a warunki finansowe nie były wymarzone. Słyszałem też dużo negatywnych opinii na temat samego kraju.
Grał tam dobrze znany kibicom GKS-u Bełchatów Marko Simić.
Simić jest jedną z największych gwiazd tamtej ligi, jest tam od kilku lat i zawsze gwarantuje minimum 10 bramek w sezonie.
W przyszłości będziesz chciał zostać w klimatach azjatyckich czy planujesz powrót do Europy?
Na pewno powrót do Polski byłby dla mnie ciekawą opcją. Chciałbym się tutaj pokazać i mam trochę do udowodnienia. Nie jestem tylko i wyłącznie podróżnikiem. Jednak wszystko jest zależne od warunków. Jeśli byłaby opcja z Polski, na pewno nie powiedziałbym nie, nawet kosztem finansów.
Wspominałeś mi kiedyś, że było zainteresowanie Twoją osobą ze strony Stomilu. Pamiętasz kiedy?
Rok temu.
Lipiec, czerwiec?
Przed samym startem ligi. Trener Adrian Stawski był wstępnie zainteresowany, ale były delikatne problemy z finansami (dopinany był budżet na sezon 2021/2022, który ostatecznie oscyluje w granicy 4.5 miliona złotych, co przyznał w wywiadzie z iGolem prezes Stomilu, Arkadiusz Tymiński – przyp. red.).
Jesteś teraz w Polsce. Czym się teraz zajmujesz?
Robiłem delikatny reset głowy, miałem chwilę odpoczynku. Aktualnie pod kątem motorycznym współpracuje indywidualnie z trenerem Jakubem Sygą z Elite Training Academy.