Porażka „Pasów” z chorzowianami znacznie skomplikowała sytuację podopiecznych Jurija Szatałowa przed następnymi ligowymi meczami. Na temat postawy zespołu podczas rywalizacji z Ruchem Chorzów po ostatnim gwizdku sędziego swoje zdanie wyraził kapitan krakowskiej jedenastki, Arkadiusz Radomski.
Jakie były założenia taktyczne przed meczem?
Mieliśmy grać defensywnie, dobrze w obronie i blisko siebie, nie tracąc przy tym bramki. Myślę, że gdybyśmy tej bramki nie stracili, ten mecz inaczej by się ułożył. A tak, niestety, w drugiej połowie musieliśmy się otworzyć. Trener kazał, by zagrać bardziej ofensywnie.
Ruch tak na dobrą sprawę po pierwszym strzale zdobył bramkę, ale ogólnie chyba Was nie zdominował.
Zgadza się. Tak jak trener mówił, że musimy tutaj do przerwy utrzymać wynik 0:0 i wtedy na pewno stworzymy jakieś dogodne okazje bramkowe.
Jak Pan teraz widzi tę sytuację w ligowej tabeli?
Na pewno zdajemy sobie sprawę z tego, że czeka nas trudne zadanie, ale będziemy grać do końca. Nic więcej nam nie pozostało.
Czy nie zabrakło odrobiny ryzyka w szeregach Cracovii?
Wytyczne trenera były takie, aby od drugiej połowy ruszyć do przodu z większym ryzykiem. Jednakże ja uważam, że obrona za bardzo cofnęła się do tyłu. A tak nie miało być. Mieliśmy grać bardzo wysoko, na połowie przeciwnika. A my znowu du…iem, za przeproszeniem, do tyłu. Stwarzamy sobie takie różnice miedzy formacjami, że niestety ciężko się bronić.
Ruch chyba niczym nie mógł Was zaskoczyć, pokazał to, co we wcześniejszych meczach.
Dokładnie. Grali mądrze, cofając się i broniąc, tworząc jednocześnie kontry. I tak się powinno grać przy wyniku 1:0, jeśli się prowadzi.
Z perspektywy trybun widać było słabe przygotowanie fizyczne piłkarzy Cracovii, co Pan o tym myśli?
Tu już każdy musi patrzeć na siebie. Mnie tych sił wystarczyło, aczkolwiek ostatnie dziesięć minut dało się we znaki. Trener jednak powiedział, że jeśli ktoś nie może do 60. czy do 70. minuty, to prosi o zmianę. Taka była umowa. Ja uważam, iż paru chłopakom zabrakło sił, ale zmiany zrobiliśmy i grać trzeba było do końca.
Więcej zdjęć na: www.bialoczerwoni.com.pl