Rabij: Turniej dopiero się zaczyna


Faza grupowa Copa America już za nami, teraz czeka nas faza pucharowa. Jeden z największych znawców południowoamerykańskiego futbolu w naszym kraju, blogera www.brasileirao.pl, Bartłomiej Rabij, uważa, że mimo słabego początku Argentyna i Brazylia znajdą się w strefie medalowej.


Udostępnij na Udostępnij na

Jakie ogólne wrażenia, dotyczące całego turnieju, ma Pan do tej pory?

Nie spodziewałem się, aby w fazie grupowej Copa America wydarzyło się coś szczególnego, pozytywne wrażenie robią jak na razie pojedyncze mecze. Nie ma sensacji, Brazylii, Argentynie i Urugwaju wystarczyło się zmobilizować i wygrać jeden mecz. Z dwunastu drużyn osiem przechodzi do kolejnej rundy. Jest tak mało prawdopodobne, że te trzy drużyny nie awansują, że tak naprawdę nie było ciśnienia. Podoba mi się Wenezuela, która po raz pierwszy ujęła mnie swoją ambitną grą, szczególnie w meczu z Paragwajem. Do tej pory nie ma wielkiego objawienia, jakim w 1999 Roku byli Ronaldinho i Riquelme, a w 2004 roku Farfan. Teraz wszystkich najlepszych zawodników już znamy, grają w czołowych europejskich lub południowoamerykańskich klubach.

Cztery lata temu Argentyna dość przebojowo przedzierała się przez fazę grupową i pucharową. Pamiętam m.in. wysokie zwycięstwa nad Peru i Meksykiem. Teraz w fazie grupowej Argentyna mocno rozczarowała. To głównie wina trenera Batisty, Messiego czy może całej drużyny?

Nie ma czegoś takiego, jak wina jednego piłkarza. Jestem daleki od krytykowania Messiego. Jakiś mecz mu nie wyszedł, ale z drugiej strony świetnie zagrał z Kostaryką. Problemem wielu reprezentacji, także europejskich, jest to, że trzonu drużyny nie tworzy jeden, dwa kluby, ale o wiele więcej. Jeżeli praca wykonana w klubie nie jest kontynuowana, to każdy nowy trener buduje reprezentację od początku. Batista przejął tak naprawdę graczy Maradony, lecz wprowadził nową koncepcję, nowy pomysł. Dopiero turniej pokaże, czy jest to drużyna. Problem Messiego obrazuje tak naprawdę, że piłka nożna nie jest grą indywidualną. Im więcej osób uczestniczy w grze, tym mniejsza odpowiedzialność jednego człowieka. To media kreują jednostkę, ale to nie jednostka decyduje o spektakularnym sukcesie. Niemcy prawie zawsze prezentowali się bardzo dobrze, gdy nie mogła grać ich gwiazda. Argentyna ma świetnych zawodników, ale to nie znaczy, że będzie to świetna drużyna. Sytuacja Teveza jest zdumiewająca, trener z uporem maniaka ustawia go na skrzydle. Nie wiem, czy Batista ma w ogóle jakiś pomysł na ten zespół.

Co może Pan powiedzieć o grze „Canarinhos”? Po tym zespole chyba mogliśmy oczekiwać czegoś więcej.

Absolutnie nie. Trener Menezes prowadził tę drużynę w ośmiu meczach i przetestował w nich ponad 30 graczy. Tak naprawdę nie ma więc drużyny, więc nie można oczekiwać, że na Copa przyjedzie reprezentacja, która będzie rozbijała inne ekipy. Kadencja Dungi to odejście od tradycji Brazylii ofensywnej, roześmianej, przesadnie spontanicznej, do Brazylii zorganizowanej, kojarzącej się nam bardziej z reprezentacją Włoch czy Niemiec. Menezes idzie tą samą drogą, lecz on buduje drużynę dopiero na mundial w 2014 roku. Copa America jest tylko etapem przejściowym. To dla Argentyny, która jest organizatorem turnieju i od lat nie wygrała poważnej imprezy, ten turniej jest bardzo ważny. Brazylia gra piłkę siłową, nie ma czegoś takiego jak Joga Bonito, nawet w lidze brazylijskiej. Nie jest tak, że jak ktoś rodzi się Brazylijczykiem, to od razu strzela gole przewrotką. Minęły te czasy, kiedy Brazylijczycy zadziwiali nas wspaniałym wyszkoleniem technicznym. Brazylia zawsze wygrywała mistrzostwo świata dzięki świetnej organizacji.

Kiedyś tych brazylijskich talentów było więcej, ale wówczas zupełnie inaczej grało się w piłkę. Teraz Brazylijczycy nie muszą wybierać już tylko między muzyką a futbolem.

W czasach, gdy „Canarinhos” odnosili sukcesy, dopuszczalne było posiadanie w klubie dwóch obcokrajowców. Dzisiaj można nie mówić po polsku, a grać w naszej reprezentacji. Kiedyś nie powoływało się do brazylijskiej kadry piłkarzy, którzy nie grali w Brazylii. Mnóstwo wielkich brazylijskich zawodników nigdy nie grało w Europie. Dzisiaj na Starym Kontynencie mamy przesyt Brazylijczyków, na czym futbol brazylijska cierpi. Wielu zawodników, grając w najsilniejszych europejskich ligach, nie rozwija się, tylko szuka pieniędzy. Kopanie piłki jest ich zawodem.

Która reprezentacja Chile bardziej się Panu podoba? Ta aktualna, prowadzona przez Claudio Borghiego czy ta pod wodzą Marcelo Bielsy?

Trudno powiedzieć. Chilijczycy grają szybko, unikają popisów jednego zawodnika, cała drużyna jest w ciągłym ruchu. W ostatnim meczu nie grali w najsilniejszym składzie, ale widać było, że w funkcjonowaniu tej ekipy jest pewien pomysł. Chile gra na jeden kontakt, jest duża wymienność pozycji, zawodnicy cały czas pracują, cały zespół się przesuwa, nie ma trzydziestometrowych dziur. Klasa drużyny wyjdzie jednak dopiero w fazie pucharowej. Futbol w wykonaniu Chile ogląda się z przyjemnością. Bałem się, że po odejściu Bielsy może być gorzej.

Przejdźmy do zbliżających się ćwierćfinałów i typów ewentualnych półfinalistów. Zacznijmy od spotkania Argentyna – Urugwaj.

Myślę, że mimo słabego początku, Argentyna wygra to spotkanie. Każdy meczy przybliża ich do stworzenia drużyny. Zawodnicy się zgrywają, wszystko coraz lepiej funkcjonuje. Wydaje mi się, że Urugwaj nie jest drużyną, która mentalnie jest w stanie dojść do finału, albo wygrać turniej, nie ma tam bowiem większej presji wyniku. Dla Argentyńczyków jest to pojedynek o być albo nie być. Jeżeli „Albicelestes” odpadną już w ćwierćfinale, może dojść do konfliktów pomiędzy poszczególnymi graczami, co stanie się ogromnym problemem. Nie skreślam Urugwaju, doszłoby do tego, że zwyciężyliby, to dobrze by było, aby w Argentynie zostały przeprowadzone radykalne zmian, jak na przykład odejście Julio Grondony, który tamtejszą federacją rządzi od ponad trzydziestu lat.

W drugim ćwierćfinale Kolumbia zmierzy się z Peru.

Mam sentyment do wielu kolumbijskich piłkarzy. Radamel Falcao podobał mi się już podczas gry w argentyńskim River Plate. Kolumbia od zawsze była mi bliska. Peru jest dla mnie zaskoczeniem. Jeśli myślimy Peru, mamy najczęściej na myśli Farfana i Pizarro. Oni na turniej nie przyjechali, a Peru pokazuje lepszą piłkę, niż w czasach, kiedy te gwiazdy grały. Nie widziałem pierwszego meczu tej reprezentacji, ale na pewno jest to ciekawa drużyna. Jeżeli nie dojdzie do konfliktów w reprezentacji Kolumbii, to powinni poradzić sobie z Peru, a kto wie, może pokonają nawet Argentynę.

Czas na niedzielne spotkania. W trzecim meczu 1/4 finału Chile zagra z Wenezuelą.

Stawiam na Chile, choć Wenezuela bardzo zaskoczyła mnie w meczu z Paragwajem. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Chile miało spore problemy. Wyobrażam sobie sytuację, w której Brazylia pokonuje Paragwaj i w półfinale trafia na Wenezuelę. Może się wtedy okazać, że dojdzie do finału, grając cały czas z tymi samymi drużynami. To pokazuje, jak idiotycznymi kryteriami kierują się organizatorzy Copa America. Drabinka jest tak ułożona, aby faworyci na siebie nie wpadali. To jeden z głównych powodów, przez które kibice nie przepadają za piłką południowoamerykańską. Podoba mi się organizacja i kultura gry Chile, a do Brazylii mam o wiele więcej sentymentu niż do Paragwaju. Stawiam na nich, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że Paragwaj ją wyeliminuje, choć w zremisowanym 2:2 spotkaniu grupowym Brazylia była lepsza. Po akcji Pato powinno być 2:0, Dani Alves sprezentował drugą bramkę. Brazylia miała więcej strzałów, podań, rzutów rożnych, posiadania piłki. Paragwaj wyczekuje na swoje okazje, lecz gdyby nie te prezenty, wynik mógł być inny. Brazylijski trener nie ma jeszcze w pełni sprecyzowanej koncepcji drużyny, a w Paragwaju od zeszłorocznego mundialu niewiele się zmieniło. Mimo wszystko uważam, że to Brazylia jest na fali wznoszącej. Jeżeli pokona Paragwaj, może odnieść dalsze sukcesy.

Czy czuje Pan, że w tej chwili jest coś takiego, jak Copa America, że ten turniej jest właśnie teraz rozgrywany?

On nigdy u nas nie będzie funkcjonował, gdyż są to mistrzostwa diametralnie innego kontynentu. Poza jedną telewizją, która transmituje spotkania, nikt za bardzo tym turniejem nie żyje. Mecze, które rozpoczynają się o 2:45, są dla przeciętnego kibica, który musi wstać rano do pracy, nieosiągalne. Ten turniej nie jest aż tak bardzo skomercjalizowany, jak chociażby mistrzostwa świata czy Europy. Wiele drużyn jest dla nas bardzo odległych. Boliwię, Kostarykę, Peru czy Ekwador oglądamy praktycznie tylko podczas Copa America lub mundialu, jeżeli któraś z tych ekip się do niego zakwalifikuje. To inna kultura, tradycja, sposób kibicowania, mało kto był w ogóle Argentynie. Miesięczny pobyt tam to wydatek rzędu 20 tysięcy złotych. Za te pieniądze można pojechać na San Siro, obejrzeć Gran Derbi, pojechać do Manchesteru, Monachium, gdzie nierzadko zobaczymy lepszy futbol niż w wydaniu południowoamerykańskim.

Z bloggerem www.brasileirao.pl rozmawiał Michał Borowy

Komentarze
~ole (gość) - 13 lat temu

Kolumbio do boju

Odpowiedz
~fantasmo (gość) - 13 lat temu

Jednym z kluczowych o ile nie tym najważniejszym
powinien być mecz Argentyny z Urugwajem. Da nam
jasną odpowiedź na co stać obydwie ekipy no i
wreszcie może zobaczymy błysk rzekomego geniuszu
Messiego, bo rezerwiści nie będą już gwarantowali
sukcesów

Odpowiedz
~adipetre (gość) - 13 lat temu

tak, z pewnoscia kiedys brazylijskich talentow bylo
duzo wiecej. Szkoda ze na wiekszosc z nich patrzy sie
pan i wielu innych dziennikarzy przez pryzmat
medialnosci, nie faktycznego talentu. Brazylijczycy
maja dzis nie mniej talentow niz 10, 20 czy 40 lat
temu, po prostu futbol sie zmienil, a Menezes zreszta
najlepszych zostalwil w Europie mam wrazenie.

Odpowiedz
~Michal7654 (gość) - 13 lat temu

sensacja meczu osc lille
http://losc.pl/news.php?readmore=39

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze