Puchar UEFA: Pierwsza połowa dla Hiszpanów!


Wszystkie hiszpańskie drużyny odniosły zwycięstwa w pierwszych ćwierćfinałowych meczach o Puchar UEFA. O ile Osasuna ma już praktycznie zapewniony awans, o tyle Sevilla i Espanyol będą musiały stoczyć jeszcze poważne bitwy, aby znaleźć się w czwórce najlepszych drużyn tych rozgrywek.


Udostępnij na Udostępnij na

Dwie twarze Osasuny

Osasuna Pampeluna jest cieniem zespołu, który w poprzednim sezonie zajął 4. miejsce w Primera Division i o mały włos nie awansował do Ligi Mistrzów. Jednak w Pucharze UEFA, podopieczni Jose Angela Zigandy grają zupełnie inaczej niż w La Liga. Najlepszym tego dowodem jest efektowna wygrana z Bayerem Leverkusen na wyjeździe, która sprawia, że już tylko jakiś kataklizm odbierze Osasunie awans do półfinału.

To wspaniały dzień dla całej Pampeluny – nie krył łez po zwycięstwie Ziganda – Zwycięstwo z takim zespołem jak Bayer napawa nas olbrzymią dumą, tym bardziej, że jesteś małym klubem. Innego wyjścia, jak tylko pochwała ekipy El Sadar, nie miał szkoleniowiec Aptekarzy, Michael Skibbe: Osasuna zagrała wspaniale, przewyższała nas w każdym elemencie gry. Szkoda, że to my tak nie zagraliśmy– powiedział po spotkaniu trener Bayeru

A przecież jeszcze przed meczem na BayArena wydawało się, że kwestia awansu rozstrzygnie się dopiero w rewanżu, na El Sadar. Faworytem byli niewątpliwie Aptekarze. Eksperci zwracali uwagę nie tylko na występy obu zespołów w poprzedniej rundzie, ale również na postawę w lidze. W Bundeslidze, Bayer, mimo nieudanego początku sezonu, zajmował piąte miejsce, w pięciu ostatnich meczach odnosząc cztery zwycięstwa. Osasuna w Primera Division plasowała się dopiero na 13. miejscu, w minionych sześciu spotkaniach, zaledwie raz zdobywając trzy punkty. Po raz kolejny jednak potwierdziła się reguła, że występy w krajowej lidze, a występy w europejskich pucharach to dwie różne bajki.

Już w 1. minucie BayArena zamarło, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu różnego Davida Lopeza, gola dla gości strzelił Javier Cuellar. – Szybko stracona bramka zniszczyła nas– uważa Skibbe. Zepsuła koncepcje i kompletnie podłamała. Szkoleniowcowi Aptekarzy trzeba przyznać zupełną rację, bo jego piłkarze w żaden sposób nie potrafili zagrozić bramce Ricardo. A Osasuna? Atakowała jak szalona, ale kolejne gole dla przybyszów z Hiszpanii padły dopiero w końcówce spotkania. W 71. minucie obronę gospodarzy wymanewrował Savo Milosević i jak na tacy wyłożył piłkę Diego Lopezowi, który nie mógł zmarnować tak dogodnej sytuacji. Dwie minuty później Bayer dobił Pierre Webo, któremu również asystował Milosević.

0:3 to wynik nie do zaakceptowania. Oddaliśmy się od półfinału bardzo – przyznaje ze smutkiem Skibbe. Jego vis a vis za to ani myśli póki co świętować awans swojego zespołu do najlepszej czwórki Pucharu UEFA. – Wciąż jeszcze nie zapewniliśmy sobie awansu– mówi Ziganda – W rewanżu musimy zagrać z identyczną koncentracją, co w pierwszym meczu.

Z nieba do piekła i na odwrót

Do 63. minuty Espanyol Barcelona mógł czuć się pewnym zwycięzcą dwumeczu z Benfiką Lizbona. Ale wtedy podopiecznych Ernesto Valvedre dopadła olbrzymia dekoncentracja, która sprawiła, że Orły z Lizbony zdobyły dwa gole i to one są faworytem przed rewanżem na Estadio da Luz.

A przecież mecz na Olympico de Montjuic mógł się potoczyć zupełnie inaczej. Do przerwy Espanyol prowadził 2:0, tuż po przerwie zdobył trzeciego gola. Wydawało się, że kolejne są kwestią czasu, ale od tego momentu na boisku rządzili już tylko goście. Najpierw, w 63. minucie kontaktową bramkę zdobył Nuno Gomes, dwie minuty później rozmiary porażki zmniejszył Simao Sabrossa, który ostatnio przedłużył o dwa lata swój kontrakt z Benfiką, definitywnie tym samym, rozwiewając wątpliwości co do swojej przyszłości w stolicy Portugalii.

Inna zła wiadomość dla kibiców Los Pericos to kontuzja Raula Tamuda. Co prawda uraz mięśnia, którego kapitan czerwono- żółtych nabawił się w spotkaniu z Benfiką eliminuje go z gry tylko na dwa tygodnie, ale sprawi, że nie będzie mógł wystąpić w rewanżu. A przecież to Tamudo, do momentu kontuzji był motorem napędowym każdej akcji swojego zespołu. W 15. minucie otworzył wynik meczu. Kwadrans później na 2:0 podwyższył będący od dłuższego czasu w świetnej formie Riera, zaś w 58. minucie bramkę na 3:0 zdobył Walter Pandiani, który kilka minut wcześniej zmienił Raula Tamudo.

Wynik 3:0 byłby dla nas wspaniałym rezultatem, ale i tak nie ma co narzekać. Co prawda dwa gole zdobyte na wyjeździe stawiają Benfikę przed rewanżem w niezłej sytuacji, ale w Lizbonie Espanyol wcale nie musi wygrać, by awansować dalej – mówi pomocnik ekipy z Kataloni, Dani Jarque. W zespole Fernando Santosa mało kto jednak przejmuje się słowami Jarque – Wystarczy nam skromne 1:0, by grać dalej – zauważa Nuno Gomes i dodaje: Stać nas na zwycięstwo w rewanżu i awans do półfinału.

Wszystko rozstrzygnie się na White Hart Lane…

Od momentu rozlosowania par ćwierćfinałowych fachowcy uznali pojedynek Sevilli z Tottenhamem jako przedwczesny finał. Po pierwszym meczu trudno się z tą opinią nie zgodzić. Początek spotkania to głównie ataki gości. Już po dwóch minutach londyńczycy wyszli na prowadzenie po trafieniu Robbie Keane’a. Wraz z upływem czasu gospodarze rozwijali skrzydła. Przełomowym momentem meczu okazała się 17. minuta. Wtedy to w pole karne Tottenhamu wbiegł Adriano. Paul Robinson widząc zagrożenie wybiegł z bramki i wygarnął piłkę spod nóg pomocnika gospodarzy. Ku zdziwieniu większości fanów arbiter spotkania, Alain Hamer, wskazał na jedenasty metr. Dwoma rękami dotknąłem piłki. Sędzia powiedział, że dotknąłem piłkę, a potem rywala – czyż to nie czyste zagranie? Byłem rozczarowany, że oni w ten sposób wrócili do gry – powiedział po spotkaniu Paul Robinson i trudno się z angielskim golkiperem nie zgodzić. Karnego na bramkę zamienił były piłkarz… Tottenhamu – Frederic Kanoute i gra rozpoczęła się od nowa. To trafienie niewątpliwie uskrzydliła piłkarzy Juande Ramosa, a 36. minuta była tego owocem. Wtedy to Alexander Kerzhakov wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. 25-letni napastnik pokonał Robinsona strzałem z trzynastu metrów. W pierwszej połowie wynik się już nie zmienił. Druga odsłona meczu to głównie solidne rozgrywanie piłki przez gości. Niestety, dla sympatyków podopiecznych Martina Jola, obrońcy Sevilli nie popełniali już błędów z pierwszych minut spotkania. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie, tak więc wszystko rozstrzygnie się na White Hart Lane, a biorąc pod uwagę fakt, iż gracze Tottenham w tej edycji wygrali na własnym boisku wszystkie spotkania, możemy się szykować na prawdziwą piłkarską ucztę.

Mecz rewanżowy na pewno będzie bardzo trudnym pojedynkiem i oba zespoły z pewnością, jeżeli chcą awansować będę musiały włożyć niezwykle dużo sił w to spotkaniepowiedział po meczu opiekun gospodarzy, a wtórował mu także Daniel Alves: Mamy 55% szans, a oni 45%, więc jesteśmy faworytami. Niemniej jednak nie można zapominać o rewanżu, gdzie będziemy się zmagać przez pełne 90 minut i jeszcze oni mogą zwyciężyć. Wiem, że będzie to trudny mecz, ale my pokażemy co to naprawdę jest Sevilla.

Niestety trzeba również wspomnieć o tym co wydarzyło się w Sevilli przed i w czasie piłkarskiego spektaklu. Cała sprawa nie jest do końca jasna. Hiszpańska policja twierdzi, że pijani angielscy kibice wszczęli bójki w swoim sektorze, a także rzucali krzesełkami i innymi niebezpiecznymi przedmiotami. Tottenham Londyn odcina się od tego rodzaju pomówień w swoim oficjalnym oświadczeniu: „Nasze wstępne informacje sugerują, że nie było walki fanów z fanami. Dlatego oczekujemy wyjaśnień, dlaczego policja potraktowała naszych fanów w ten sposób. Kibice Tottenhamu w tym sezonie wypracowali sobie w Europie znakomitą reputację, dlatego dzisiejsze wydarzenia są bezprecedensowe. Będziemy współpracować z UEFA, brytyjską ambasadą i hiszpańskimi władzami by wyjaśnić co się stało.” Na pewno UEFA nie pozostawi tego incydentu i powoła specjalną komisję do zbadania całej sprawy.

Nudno na DSB

Jeżeli piłkarskie spotkanie może być nudne, to bez wątpienia taki przymiotnik mamy prawo przypisać pierwszemu meczowi pomiędzy AZ Alkmaar, a Werderem Brema. Powód jest oczywisty, obie ekipy skupiły się głównie na tym, aby nie stracić bramki. O ile w przypadku niemieckich zawodników to nie dziwi, o tyle Holendrzy powinni za wszelką cenę dążyć do chociaż jednego trafienia. Dlaczego? A no dlatego, że na Weserstadion w tym sezonie, w europejskich pucharach stawić opór Werderowi zdołała tylko wielka Barcelona. Bremeńczycy u siebie pokonali m.in. Chelsea Londyn i Ajax Amsterdam. Tak więc Alkmaar może drżeć, skoro ich wielki rywal ze stolicy Holandii poległ w Niemczech aż 3:0 to zachowawcza taktyka na DSB Stadion jest wielkim zaskoczeniem. Najlepszym graczem na boisku był Diego, który starał się rozsądnie konstruować akcje ofensywne gości. Bezbramkowy remis jest wynikiem sprawiedliwym i w lepszej sytuacji stawia graczy Thomasa Schaafa.

Jesteśmy zadowoleni, że nie straciliśmy bramki, ale chcieliśmy także jedną zdobyć. Teraz musimy wygrać u siebie, co zresztą zawsze jest naszym zamiarem. Jestem zadowolony z pierwszej połowy, ale w drugiej za szybko traciliśmy piłkę, powinniśmy grać spokojniej. – mówił po meczu opiekun Werderu

Zadowolony jest również Demy de Zeeuw, pomocnik AZ: Możemy być zadowoleni z tego, że nie straciliśmy bramki. Myślę, że w rewanżu będziemy mieli więcej miejsca, ponieważ to Werder będzie musiał atakować, grając przed swoimi kibicami. Parę razy w tym sezonie graliśmy w Pucharze UEFA lepiej niż dzisiaj, więc mamy nadzieję, że w Bremie ponownie to zrobimy.

Skoro wszyscy są zadowoleni, to kibice też powinni się cieszyć. Ciekawe tylko czyja radość w tej chwili jest uzasadniona, ale o tym przekonamy się po meczu rewanżowym.

Tomasz Banasiuk
Maciej Kanczak

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze