W czerwcu i lipcu w klubowej piłce dzieje się niewiele. Większość rozgrywek ligowych w tym czasie ma przerwę, a piłkarze albo wypoczywają w ciepłych krajach, albo (już po zakończeniu urlopu) grają spotkania sparingowe podczas obozu przygotowawczego. Ewentualnie rozgrywają mecze na turniejach reprezentacyjnych. Jednakże nie we wszystkich krajach tak jest. Wyjątek od tej reguły stanowi liga norweska, która trwa w najlepsze podczas letniego okresu. W związku z tym to właśnie Eliteserien weźmiemy na tapet w kolejnym wydaniu Przeglądu Lig Niepospolitych.
Eliteserien, podobnie jak poprzednie ligi, którymi zajmowaliśmy się w ramach tego cyklu, to nie są czołowe europejskie rozgrywki. W rankingu UEFA plasują się dopiero na 23. miejscu. Wciąż wyżej niż ekstraklasa, ale jednak nie ma czym się chwalić. Norweski futbol tęskni za latami 90. Wówczas reprezentacja potrafiła między innymi postawić się Brazylii na mundialu, Rosenborg był w stanie niejednokrotnie awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a norwescy piłkarze grali w czołowych klubach Europy. Obecna rzeczywistość jest dla Norwegów nieco mniej przyjemna. W związku z tym trudno się dziwić, że mało kogo w naszym kraju interesuje norweska piłka.
– Liga norweska nie jest i nigdy nie była popularna w Polsce. Dlaczego? Przede wszystkim chodzi o jej poziom. Polskiego kibica raczej nie interesują ligi zbliżone poziomem lub nieco gorsze od ekstraklasy – choć w rankingu UEFA Eliteserien jest o dwa miejsca wyżej niż ekstraklasa. Kolejnym powodem jest fakt, że Norwegia nigdy nie była popularnym kierunkiem dla polskich piłkarzy, ani odwrotnie – choć ta druga kwestia nieco ostatnio się zmieniła za sprawą Rogne czy Kirkeskova.
Kolejnym czynnikiem braku popularności norweskiej piłki w Polsce jest po prostu kryzys w norweskiej piłce. Po sukcesach wielkiego (jak na tutejsze realia) Rosenborga w latach 90. od dłuższego czasu sporadycznie widzimy mistrza Norwegii w Lidze Mistrzów. Również brak sukcesów reprezentacji ma na to wpływ – po generacji świetnych piłkarzy na przełomie XX i XXI wieku, którzy potrafili nawet ograć Brazylię na mundialu, od lat próżno szukać tak głośnych nazwisk jak Solskjaer czy Flo. Przecież w 1999 roku Ligę Mistrzów z Manchesterem United wygrało trzech norweskich piłkarzy! Właśnie Solskjaer, a także Ronny Johnsen i Henning Berg. Sytuacja nie do pomyślenia dzisiaj – powiedział Adrian Adamus, twórca fanpage’a na Facebooku o nazwie Piłkarska Norwegia.
Recepta na wyjście z kryzysu
W ojczyźnie Solskjaera zdano sobie sprawę, że trzeba coś zrobić, żeby odbudować norweską piłkę. I tak jak w Niemczech po Euro 2004 postanowiono, że każdy klub powinien mieć profesjonalną akademię, tak jak w Polsce swego czasu zaczęto masowo budować orliki, tak i również w Norwegii znaleźli sposób, żeby skutecznie wychować nowe pokolenie piłkarskie, które wyprowadzi futbol z marazmu. Rozwinięta została przede wszystkim infrastruktura, młodzież ma świetne warunki do trenowania i grania w piłkę nożną.
Kluby z Eliteserien też coraz chętniej sięgają po młodych norweskich piłkarzy. Przykład? FK Bodo/Glimt (tak, to jest nazwa jednego zespołu). Średnia wieku tej ekipy to zaledwie 23,8. Efekt? Na ten moment drugie miejsce w ligowej tabeli! Aktualnie ustępują jedynie Molde, które ma dwa mecze rozegrane więcej. Jeśli FK Bodo/Glimt wygra swoje zaległe spotkania, to wówczas właśnie podopieczni Kjetila Knutsena wskoczą na pozycję lidera.
To w tej ekipie rozwija się potencjalna przyszła gwiazda reprezentacji Norwegii. Hakon Evjen, zawodnik z rocznika 2000, cieszy się sporym uznaniem Knutsena, który regularnie daje mu szanse do gry. Trener drużyny z północnej części Norwegii nie bał się na niego postawić m.in w ostatnim meczu, w którym przeciwnikiem było Odds BK, które przed tym starciem zajmowało miejsce wicelidera i miało dwa punkty więcej niż FK Bodo/Glimt.
Młody Norweg odpłacił się za zaufanie golem na 1:0 (ostatecznie FK Bodo/Glimt pokonało Odds BK 3:0). Ogólnie Evjen zagrał w 11 ligowych meczach w obecnej kampanii i ma na koncie cztery gole i trzy asysty. Nie jest on oczywiście jedynym młodym Norwegiem, który dostaje szanse od Kjetila Knutsena. 12 meczów w tym sezonie (czyli wszystkie dotychczasowe spotkania ligowe FK Bodo/Glimt) rozegrał niespełna 21-letni lewy obrońca Fredrik Andre Bjorkan (strzelił w tym czasie trzy gole i zaliczył dwie asysty).
Hi, @TonyKhan, you have to get someone checking out Bodo/Glimt and their superb youngsters Frerik Bjorkan and Hakon Evjen. Evjen especially will be a big player.
— Monopoly Dog (@DogMonopoly) June 23, 2019
Warto też docenić ekipę Odds BK, czyli aktualnie trzeciej drużyny w ligowej tabeli, gdyż w ich kadrze znajduje się tylko jeden zawodnik zagraniczny (Elba Rashani z Kosowa). Reszta to Norwegowie! Takiej polityki budowania zespołu trudno nie pochwalić. Jak widać, tak skonstruowana ekipa także może osiągać zadowalające rezultaty.
Ostatnio przegrała wysoko z FK Bodo/Glimt, o czym już wspominałem, ale ten sezon i tak jest dla niej, do tej pory, udany. I choć trzon zespołu stanowią doświadczeni zawodnicy, to Dag-Eilev Fagermo (trener Odds BK) także ma w swoich szeregach młodych piłkarzy, którzy mogą zrobić dużą karierę i również daje im szanse na pokazanie swoich umiejętności na boiskach Eliteserien.
Za przykład może posłużyć Joshua Kitolano – zawodnik z rocznika 2001, który mecz z FK Bodo/Glimt rozpoczął w wyjściowym składzie (ogólnie w tym sezonie ma na koncie sześć spotkań i jednego gola), oraz Filip Moller Delaveris – 19-latek, który w rezerwach Odds BK (trzeci szczebel rozgrywkowy) strzelił trzy gole w ośmiu meczach, w związku z czym pojawił się w pierwszym zespole. Na razie w Eliteserien zagrał niewiele (dwa mecze, łącznie dziewięć minut), ale warto mieć na niego oko.
Next Generation 2018: Joshua Kitolano (@oddsbk / Norway). By @Yokhin https://t.co/432p4Q9xD9 pic.twitter.com/MXFPqj6ImV
— Guardian sport (@guardian_sport) October 11, 2018
– Norwegowie, zapatrzeni w angielską Premier League, od lat inwestują w infrastrukturę i szkolenie młodzieży. Każdy, choćby mały klub ma gdzie grać i trenować, boiska są po prostu wszędzie. Kluby szkolą od najmłodszych lat. I to powoli zaczyna przynosić efekty. Coraz więcej młodych norweskich piłkarzy wzbudza zainteresowanie europejskich klubów. Wszyscy znają Martina Odegaarda, który w końcu zaczyna grać na miarę talentu, i zaraz powinien być w Ajaksie. Ale ja zwróciłbym uwagę na kogoś innego.
Erling Braut Haland, rocznik 2000, który właśnie po „polskim” mundialu U-20 jest już znany większości kibiców. Dziewięć bramek i korona króla strzelców to nie przypadek. Norweski napastnik to syn Alfa Inge, byłego piłkarza Leeds, tego, którego karierę brutalnie zakończył Roy Keane. Młody Haland zimą przeszedł z Molde do RB Salzburg, choć chciały go MU i Juventus. Moim zdaniem wybrał dobrze, bo Salzburg to świetne miejsce do rozwoju. A talent ma niesamowity. Takiego napastnika Norwegia nie miała od naprawdę dawna, jeśli nic złego się z tym chłopakiem nie stanie, to będzie z niego jeden z najlepszych napastników na kontynencie – dodaje nasz rozmówca.
Zainteresowanie ligowymi meczami
Trzeba przyznać, że frekwencja na norweskich obiektach jest naprawdę dobra. Biorąc pod uwagę, ile ten kraj liczy mieszkańców i jak kameralne są tam stadiony, to zainteresowanie spotkaniami Eliteserien jest niezłe. Najwyższą średnią widzów (12973) w tym trwającym sezonie ma Rosenborg, ale trudno się temu dziwić. Ma najbardziej pojemny stadion w całej Norwegii. Lerkendal Stadion może pomieścić 21510 widzów. Drugi największy norweski stadion to obiekt stołecznej Valerengi – Intility Arena. Wejść tam może 17333 kibiców.
Na pochwałę zasługują też fani Brann Bergen. Średnia widzów na obiekcie tego klubu (Brann Stadion) jest zbliżona do tej, którą może pochwalić się Rosenborg, a przecież obiekt Bergen jest mniejszy niż Lerkendal. Pojemność Brann Stadion wynosi 16750, a średnia widzów to 12032.
Nie sposób nie docenić także kibiców Kristiansund BK. Jeśli chodzi o procentowe zapełnienie obiektu, to Kristiansund Stadion nie ma sobie równych. Tam na trybunach zawsze zasiada niemal komplet i choć jest to mały stadion, to i tak szacunek się należy. Na obiekt liczący 4444 miejsca przychodzi średnio 4087 widzów.
Trochę zaskakuje niska frekwencja na stadionach FK Bodo/Glimt i Odds BK. Kolejno drugi i trzeci zespół w ligowej tabeli spisują się zaskakująco dobrze, a tymczasem, jeśli chodzi o średnią liczbę widzów, to do tej pory oba obiekty nie zapełniają się nawet w połowie. Na Aspmyra Stadion (FK Bodo/Glimt) średnio chodzi jedynie 3244 kibiców przy pojemności stadionu wynoszącej 8500. Z kolei w przypadku Skagerak Arena (Odds BK) wygląda to następująco – średnia widzów opiewająca na 5635 na obiekcie mającym pojemność 13500. Myślę jednak, że oba te stadiony zacznie odwiedzać znacznie więcej kibiców, jeśli FK Bodo/Glimt i Odds BK wciąż będą osiągać takie dobre wyniki.
– Norweska ekstraklasa – Eliteserien – ma się coraz lepiej. Infrastruktura jest na świetnym poziomie, jeśli któryś klub nie ma nowoczesnego obiektu, to jest w trakcie jego budowy/planach. Stadiony są raczej kameralne, ale to ze względu na specyfikę kraju, w którym zaledwie cztery miasta zamieszkuje więcej niż 100 tysięcy ludzi. To się przekłada także na frekwencję, która proporcjonalnie do ludności i wielkości stadionów stoi jednak na niezłym poziomie.
Kluby są dobrze zorganizowane pod względem fanklubów. Najgoręcej jest na meczach stołecznej Valerengi z Lillestrom SK, między tymi klubami jest faktyczna nienawiść, a na meczach zawsze jest gorąco. Ale do żadnych poważniejszych ekscesów nie dochodzi. Pod tym względem jest zupełnie inaczej niż w Polsce, nie ma przemocy czy aktów wandalizmu na stadionach. Pod tym względem od Norwegów może uczyć się każdy – powiedział Adrian Adamus.
Najlepszy sezon od lat
Nie da się ukryć, że obecny sezon jest wyjątkowy. Rosenborg pod wodzą nowego trenera – Eirika Hornelanda – znajduje się w poważnych tarapatach. Zdobycie piątego z rzędu mistrzostwa znacząco się oddaliło przez fatalny początek rozgrywek ligowych. I choć teraz mistrz Norwegii złapał lepszą dyspozycję, to trudno będzie mu sięgnąć po 27. tytuł mistrzowski. W tym momencie traci do lidera 11 punktów.
W obliczu kryzysu Rosenborga wydawać by się mogło, że Molde ma otwartą drogę do odzyskania mistrzostwa po pięciu latach. Nic bardziej mylnego! Podopieczni Erlinga Moe też potrafili już niejednokrotnie zgubić punkty, a pozycję lidera mogą stracić jeśli FK Bodo/Glimt wygra swoje zaległe mecze. Ten sezon jest też wyjątkowy właśnie dzięki niespodziankom – zarówno tym pozytywnym (FK Bodo/Glimt, Odds BK), jak i tym negatywnym (Sarpsborg 08, SK Brann Bergen). Mówiąc wprost – w Eliteserien dzieje się jak nigdy!
– W tym momencie trwa sezon 2019, jak wiadomo liga norweska gra systemem wiosna–jesień. Za nami jest 1/3 kampanii i jest to najciekawszy od kilku lat sezon. Po tym, jak Rosenborg BK wymęczył mistrzostwo w zeszłym roku, zdecydowano się postawić na młodego trenera, Eirika Hornelanda. Ten pracował wcześniej z reprezentacją U-19, a ostatnie dwa lata robił świetną robotę w FK Haugesund. Mistrz kraju przez pierwszych kilka tygodni był na samym dnie tabeli. Teraz RBK powoli wychodzi na prostą, ale obronić tytuł będzie trudno. Moim zdaniem problem słabych wyników nie leży w młodym, niedoświadczonym trenerze, tylko w zawodnikach. Większość z nich to doświadczeni piłkarze, którzy od lat sięgają po mistrzostwo i co roku odpadają w eliminacjach do Ligi Mistrzów. A Rosenborg jest chory na Champions League. Ale ogólnie sytuacja RBK to temat na inną rozmowę.
Świetny, ofensywny futbol prezentuje Molde FK (choć zdarzają im się głupie wpadki), a najlepszy sezon od lat rozgrywa Odds BK, które przed sezonem nie było w gronie kandydatów do walki w czołówce. Rewelacją jest z kolei drugie w tabeli FK Bodø/Glimt, które w ostatnich latach notorycznie ratowało się przed spadkiem. A inni przedsezonowi faworyci, czyli SK Brann i Sarpsborg 08, grają w kratkę bądź zawodzą – podsumowuje ekspert od ligi norweskiej.