Zakończenie sezonu ligowego coraz bliżej, a spora liczba klubów ma jeszcze o co grać. Na wyścig pomiędzy Realem, Barceloną a Atletico spogląda cały świat, a nie mniejsze emocje wzbudza walka o utrzymanie. Mamy też trzy drużyny walczące o europejskie puchary, jednak pośród całej tej stawki jest zespół, u którego także panuje euforia związana z finiszem rozgrywek.
Beniaminek nigdy nie ma łatwo, bez znaczenia, czy w to La Liga czy polskiej ekstraklasie. Tak było również w przypadku UD Las Palmas, które po 15. kolejce, czyli blisko półmetka sezonu, zajmowało przedostatnią lokatę. Zaczęto nawet zastawiać się, czy na miejsce obok najlepszych hiszpańskich drużyn naprawdę zasługuje, czy to kwestia jednorazowego szczęścia i w następnym sezonie znów rywalizować będzie na zapleczu najlepszej ligi świata. Od tego czasu wiele się zmieniło i dziś nikt nie wyobraża sobie następnej kampanii bez ekipy, która w poprzednich dziewięciu spotkaniach zdobyła aż 19 punktów.
Pierwszą różnicą, jaka od razu rzuca się w oczy, gdy porównujemy słaby początek sezonu z obecną dyspozycją, to zmiana trenera. Paco Herrera wprowadził Las Palmas do elity i wydawać się mogło, że po raz pierwszy w karierze zaliczy sezon bez zwolnienia w Primera Division. Nic bardziej mylnego, po przegranym spotkaniu z Getafe 0:4 (8. kolejka) stracił posadę, zostawiając drużynę w strefie spadkowej. Do poprawienia wyników oddelegowany został Quique Setién, który podczas piłkarskiej kariery reprezentował barwy takich klubów jak Racing Santander czy Atletico, jednak większego doświadczenia na ławce trenerskiej nie miał. Startu przez duże S nie zaliczył, jednak podniósł drużynę na duchu i stopniowo wyprowadzał ją ze strefy spadkowej. Oprócz wspomnianej już formy w lidze do sukcesów możemy zaliczyć także Copa del Rey, z którego „Kanarki” odpadły dopiero w ćwierćfinale po spotkaniu z Valencią. Z perspektywy czasu możemy śmiało powiedzieć, że zatrudnienie Hiszpana było bardzo dobrym posunięciem działaczy.
Well done Las Palmas & Quique Setién. 3rd in form table.
Only a last minute defeat to Real Madrid in last 6 games. pic.twitter.com/iZb2w7Nkze— Euan McTear (@emctear) April 12, 2016
Od porażki z Getafe zespół z Gran Canarii konsekwentnie piął się w górę tabeli, jednak ostatnia forma to naprawdę coś mało spotykanego. Przecież pokonać Villarreal na El Madrigal, napsuć krwi Realowi i Barcelonie i wyrwać trzy punkty na Anoeta to naprawdę nie lada wyczyn. Za sukcesem może stać wiele czynników. Niewątpliwie jednym z nich jest Willian Jose. Świetna forma byłego gracza Castilli w marcu znacząco przyczyniała się do licznych zdobyczy punktowych Las Palmas, który potrzebował ich jak tlenu. Młody Willian w poprzednim miesiącu strzelił trzy bramki, w tym jedną na wagę zwycięstwa nad Realem Sociedad, przy której asystował Jonathan Viera – zdobywca trzech asyst i jednego gola w ubiegłym miesiącu.
https://www.youtube.com/watch?v=yIcIAZ_tY2E
Następną sprawą jest gra wyjazdowa. Jak wiadomo, berło drużyny bez wygranej w delegacjach dzierży Sevilla. To chyba największa zagadka tego sezonu, dlaczego tak dobra ekipa nie wygrała jeszcze meczu poza własnym stadionem. Trzeba jednak pamiętać, że nie tak dawno w takiej samej sytuacji jak drużyna Krychowiaka był właśnie Las Palmas! Niechlubna passa trwała aż 12 spotkań, wśród których tylko cztery to remisy! Przełamanie przyszło dopiero 26 lutego w spotkaniu z Eibar, nota bene przez formę tej drużyny trudno było znaleźć lepsze miejsce do przełamania. Od tej pory ekipa Herrery jest nie do poznania. Jak przewrotny jest futbol, niech świadczą liczby: od czasów wygranej na Ipurua Las Palmas przywiozło z delegacji 9 na 12 możliwych punktów.
Co oznacza tak dobra forma i jakie płyną z niej korzyści dla wszystkich fanów drużyny z Wysp Kanaryjskich? Na pewno mogą już myśleć o kupnie karnetów na następny sezon. Całe szczęście utrzymanie zostało już praktycznie zapewnione, bo gdy zerkniemy na tabelę, aż ciarki przechodzą po plecach i nikt nie chciałby być w skórze Levante czy Sportingu Gijon. Pozostanie w La Liga oznacza też większą stabilność w klubie. Zastrzyk finansowy pozwoli działaczom na spłacenie kolejnej części kredytu przyznanego po tym, jak klub z Gran Canarii wpadł w tarapaty finansowe, a także solidne przygotowanie drużyny do następnego sezonu. Europejskie puchary to wciąż za wysoka półka i celem następnej kampanii będzie miejsce w środkowej części tabeli. Choć futbol pisze tak różne scenariusze, że nie wiadomo, czego się spodziewać…