Espanyol i Mister Chen. Czy ten związek może się udać?


27 stycznia 2016 Espanyol i Mister Chen. Czy ten związek może się udać?

Azjaci są w natarciu. Zarówno kluby z tamtej części świata (vide transfer Gervinho do Hebei China Fortune za 18 milionów euro), jak i tamtejsi biznesmeni (Vincent Tan w Cardiff City czy Peter Lim w Valencii) zyskują coraz większy rozgłos w futbolowym świecie. Ostatnio głośno zrobiło się o niejakim Chenie Yansheng. Chiński biznesmen, a właściwie jego firma została większościowym udziałowcem w Espanyolu Barcelona.


Udostępnij na Udostępnij na

Espanyol nigdy do potentatów w hiszpańskim futbolu nie należał. Klub ma jednak swoją solidną markę, na którą pracował przez długie lata spędzone w Primera Division. Chyba nikt nie wyobraża sobie La Liga bez „Los Pericos”. W Espanyolu nie wszystko szło w ostatnich latach w dobrym kierunku. „Papużki” są zadłużone na 135 milionów euro. Aż 40 milionów z tej należności to pieniądze, które muszą być zwrócone hiszpańskiemu urzędowi skarbowemu. W związku z tym zaczęto w Espanyolu szukać drastycznych rozwiązań, a ogólniej rzecz ujmując zagranicznych inwestorów. Najgłośniej mówiło się o innych firmach: amerykańskiej Cerberus Capital Management i chińskiej Fosun. Pan Yansheng i jego Rastar Group wyłonili się zza pleców wspomnianej dwójki i wykupili od Ramona Condala i Daniela Sancheza Libre 56,2% akcji klubu. Espanyol jest chiński.

Kilka słów poświęćmy teraz sprawcy całego zamieszania. Mister Chen, jak często jest nazywany w Hiszpanii, jest 254. na liście najbogatszych Chińczyków. Majątek 45-latka opiewa na 1,2 miliarda dolarów. Yansheng jest prezesem Rastar Group. Firma ta powstała w 1995 roku i na początku swojej działalności produkowała wyroby plastikowe, a później zaczęła produkować zabawki, w tym zdalnie sterowane samochody oraz foteliki dla dzieci. Spółka Yanshenga uzyskała licencję na produkowanie zabawkowych samochodów od wielu firm. Między innymi od: Audi, BMW, Mercedesa, Ferarri czy Bentleya. Jakiś czas temu firma weszła na rynek gier wideo i aplikacji mobilnych. I to właśnie ten krok uczynił portfel Mister Chena tak grubym. Od 2009 roku firma uzyskała aż 97,9% wzrostu sprzedaży. Rastar Group jest ponadto notowana na giełdzie.

Jakie są plany chińskiego przedsiębiorcy? Mister Chen chce uczynić z „Los Pericos” potęgę. W Chinach mają chyba odpowiednik naszego powiedzonka: „to miasto jest za małe dla nas obu”. Yansheng stwierdził bowiem, że w Barcelonie jest miejsce dla dwóch wielkich i potężnych klubów. Chiński biznesmen podczas konferencji prasowej powiedział również, że Esypanyol w ciągu trzech lat awansuje do Ligi Mistrzów. Przyznacie, że wypowiedzi Mister Chena są co najmniej odważne. Kluczem do osiągnięcia tych celów ma być terminowe wypłacanie przez Espanyol zobowiązań wobec swoich piłkarzy, co pozwoli na utrzymanie najlepszych w klubie oraz nie będzie odstraszało potencjalnych wzmocnień. Wszak płynność finansowa dla przedsiębiorstwa, jakim jest bez wątpienia klub piłkarski, jest kluczowa. Wzmocnienia nie są jednak priorytetem. Przynajmniej na razie. W tej chwili zarówno dla Yanshenga, jak i dla samego klubu jest wyjście z trudnej sytuacji finansowej i wspomniane utrzymanie najlepszych piłkarzy w drużynie.

I właśnie tego oczekują od chińskiego inwestora kibice Espanyolu: uratowania ich ukochanego klubu. Patrząc na dotychczasową karierę Chena Yenshanga, możemy być niemal pewni, że wyciągnie on klub na prostą. Właściciel Rastar Group nie jest człowiekiem o wąskich horyzontach. Łatwość, z jaką dostosowywał swoją firmę do zmieniających się realiów, droga z firmy produkującej jedynie zabawki do potentata na rynku gier wideo — to wszystko dobrze wróży Espanyolowi. Chiński inwestor podkreślał, że obserwuje „Papużki” już od 20 lat. Jeśli to prawda, że Mister Chen rzeczywiście prywatnie jest kibicem „Los Pericos”, to również jest to dobry omen dla klubu. Oznacza to, że nie uczynił z klubu swojej zabawki, tylko naprawdę na uwadze miał dobro klubu i poprawę jego sytuacji.

https://twitter.com/rafa_lebiedz24/status/690316871111938049

Ważny jest także aspekt promocji klubu w Państwie Środka. Wiemy, jakiego bzika mają Chińczycy na punkcie futbolu. Do tej pory Espanyol nie mógł się równać z tak globalnymi markami jak Real czy Barcelona. Teraz, gdy właścicielem klubu został jeden z nich, z pewnością będziemy świadkami chińskiego bumu na „Papużki”. Wzrost zainteresowania, wzrost ze sprzedaży koszulek w Chinach, prawdopodobne przedsezonowe tournée po Państwie Środka… i interes się kręci. „Papużki” potrzebowały zastrzyku gotówki, by odbić się od dna. Wszystko wskazuje na to, że dostały nie tylko zastrzyk, ale i kroplówkę w postaci milionów Chińczyków, którzy będą identyfikować się z klubem.

Pozostaje jeden problem. Espanyol – klub, który jak sama nazwa wskazuje, jest zdecydowanie prohiszpański. Objawiało się to nie tylko w poglądach politycznych kibiców „Los Pericos”, ale także w sytuacji kadrowej. Zdecydowana większość piłkarzy to gracze z hiszpańskim paszportem. Nie jest to może drugi Athletic, który zatrudnia tylko zawodników z Kraju Basków — w Espanyolu znajdziemy też piłkarzy spoza Królestwa — jednak dla klubu zawsze było ważne budowanie kadry na Hiszpanach. Podczas jednej z konferencji prasowych Mister Chen usłyszał pytanie o internacjonalizację. Odpowiedział, że to pierwszy krok, pierwsza operacja internacjonalizacji zarówno Rastar Group, jak i Espanyolu. Może to budzić pewne obawy. Po pierwsze, na czym miałaby polegać internacjonalizacja „Los Pericos”? Czy tylko na wpływie zagranicznego kapitału? Czy mówimy tu również o sprowadzaniu zagranicznych, w tym chińskich, piłkarzy? To z pewnością nie spodobałoby się kibicom „Papużek”. Czy może o wspomnianej wyżej ekspansji marki, jaką jest Espanyol? A co z internacjonalizacją Rastar Group? Czy nie brzmi to trochę tak, jakby Espanyol miał być katapultą czy kluczem otwierającym furtkę do robienia interesów w Europie? Taki scenariusz kłóciłby się odrobinę z tym, że Mister Chen podjął się misji ratowania klubu z powodu sympatii do niego.

Prawda leży prawdopodobnie pośrodku. Może rzeczywiście Yansheng kibicuje Espanyolowi i w takim kroku dostrzegł szansę na podbicie europejskiego rynku czy też po prostu chodzi o wzbogacenie się. Dwie rzeczy są pewne. Po pierwsze, chiński inwestor na pewno na tym zarobi, inaczej by się na coś takiego nie decydował. Jeśli rzeczywiście na sercu leży mu dobro „Papużek”, to kibice nie muszą się o nic martwić. Mister Chen jest człowiekiem z głową na karku. Jeśli nie traktuje klubu jako chwilowej zachcianki, nie tylko wyciągnie go z długów, ale również wyprowadzi na prostą. Po drugie, piłka nożna nie uwolni się już od azjatyckich pieniędzy. Patrząc na to, jak rozwijają się tamtejsze kraje, możemy stwierdzić bez cienia wątpliwości, że wpływ ten będzie jeszcze wzrastał.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze