Kiedyś, gdy jego nazwisko widniało w wyjściowym składzie, można było spodziewać się po nim jednej z trzech rzeczy: gola, asysty lub pięknych zagrań. Jednak od jakiegoś czasu coraz rzadziej albo wcale tego nie widzimy. Pytanie brzmi – dlaczego?
W ciągu ośmiu lat, jakie Holender spędził na Emirates Stadium, zdobył 131 bramek w 274 spotkaniach, co daje nam średnią 0,54 gola na mecz. Po przeprowadzce do Manchesteru może pochwalić się 56 trafieniami w 96 meczach – 0,58 gola na mecz. Statystyki co prawda stoją po jego stronie, ale nie wszystko jest tak kolorowe, jak się wydaje.
W czasie swojej gry dla
Gdy jednak wyżej wymienione cechy już nadeszły, mieliśmy przyjemność oglądania w akcji jednego z najlepszych napastników na świecie. Gdy tylko grał, strzelał gole jak na zawołanie, w dodatku przepiękne. Niestety grał rzadko. Ciągłe kontuzje, konkurencja w składzie i spadki formy – to wszystko sprawiało, że
Trzy najlepsze sezony w życiu rozegrał pod koniec swojej kariery w Arsenalu i zaraz na początku przygody z Manchesterem. Sezon 2010/2011 – 22 gole w 33 spotkaniach; sezon 2011/2012 – 37 bramek w 48 spotkaniach (dorzucił jeszcze 14 asyst); sezon 2012/2013 – 30 trafień w 48 meczach. Podczas ostatnich dwóch kampanii zdobył koronę Króla Strzelców.
Sezon 2011/12 był dla niego przełomowym okresem. Nie dlatego, że został Królem Strzelców Premier League czy strzelił rekordową liczbę goli. Był to pierwszy sezon, w którym ominęły go kontuzje. Przeszedł przez niego bez szwanku. Wcześniej nieustannie nękały go drobne bądź większe urazy, ale tym razem tak nie było. Dziesięć miesięcy bez kontuzji i bach! Mamy 37 trafień na koncie Holendra. Był wtedy z pewnością jednym z najlepszych napastników na świecie, a nawet, być może, ustępował miejsca tylko Leo Messiemu. Nic więc dziwnego, że zaczął się niecierpliwić. Pragnął wygrywać trofea, a z Arsenalem nie była to taka prosta sprawa. Tarcza Wspólnoty i Puchar Anglii zdobyte kilka lat temu (bez większego udziału Holendra) nie wystarczały mu. Postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Według mediów podczas spotkania w sprawie przedłużenia kontraktu z
Relacje między van Persiem a Wengerem diametralnie się zmieniły. Francuz nie chciał dłużej widzieć Holendra w drużynie, przez co zgodził się oddać go za śmieszne (jak na umiejętności, które pokazał w poprzednim sezonie) pieniądze do Manchesteru United. W swoim debiutanckim sezonie zdobył mistrzostwo Anglii, strzelając 30 razy we wszystkich rozgrywkach, w tym dwa przeciwko Arsenalowi. Wówczas wydawało się, że na froncie van Persie – Wenger mamy rezultat 1:0. Holender podwyższył na 2:0, gdy wraz z nowym menadżerem, Davidem Moyesem, wywalczył Tarczę Wspólnoty. Jednak od tego momentu sytuacja zaczęła się powoli odwracać.
To, jak Manchester United wyglądał za kadencji Moyesa, wiedzą wszyscy. Gra, od której krwawiły oczy, wyniki, które łamały rekordy śrubowane przez Fergusona przez lata – wszystko to sprawiło, że
Dla samego Holendra był to trudny okres. Zdobył tylko (jak na niego) 16 bramek. W porównaniu z poprzednimi sezonami jest to bardzo rozczarowujący rezultat. Nie tylko powróciły jego problemy zdrowotne, ale też kompletnie stracił formę i chęć do gry, w efekcie czego mówiło się o jego potencjalnym transferze. Tak się jednak nie stało. Prawdopodobnie przekonał go do tego jego były selekcjoner, a nowy menadżer w klubie – Louis van Gaal. Pod jego skrzydłami w trakcie mundialu w Brazylii błyszczał, jak gdyby koszmar poprzedniego sezonu był tylko niemiłym snem, który nigdy nie miał miejsca w rzeczywistości.
Po udanych Mistrzostwach Świata nadszedł czas na walkę o powrót do Ligi Mistrzów. Jak wygląda obecny sezon w wykonaniu
W takiej sytuacji nasuwa się pytanie: co jest nie tak? Gdzie leży wina? Czy to z van Persiem, czy może z innymi
Gole, które strzela, pokazują, że nie zatracił w pełni swojego instynktu. Trzeba jednak przyznać, że nie jest to już ten sam zawodnik co trzy lata, a nawet rok temu. Jeżeli jest to wina stylu gry i taktyki Manchesteru – jest szansa, że jeszcze zobaczymy van Persiego z najlepszych czasów. Jak nie w tym, to w kolejnym klubie. Jeżeli jednak problem leży w nim samym – jego grze, nastawieniu i wieku – prawdopodobnie będziemy musieli oswoić się z myślą, że z piłki nożnej powoli i boleśnie odchodzi jeden z najlepszych napastników, jakich zna historia.