Nawiązanie do słynnej „Wojny Harta” jest niejednoznaczne – tam porucznik Thomas Hart musiał bronić innego wojskowego, tutaj Joe Hart musi bronić samego siebie. Odwrotnie proporcjonalne są również okoliczności – w powieści Johna Katzenbacha cała jednostka była przeciwko obrońcy, w Manchesterze natomiast za bramkarzem stoją wszyscy. Inny będzie też finał, Anglik bowiem zapewne nie uniknie „pożegnania”. Nie zmienia się jedno – obie gry są sfingowane.
Manchester wygrał na wyjeździe ze Stoke 4:1. Najgłośniejsza przyśpiewka kibiców przez całe spotkanie? „Don’t sell Joe Hart, don’t sell Joe Hart!” – kibice „The Citizens” w trzecim meczu z rzędu nie mieli wątpliwości co do tego, które słowa intonować najmocniej. Bramki po raz kolejny strzegł Willy Caballero. Nie dał Guardioli żadnych powodów ku temu, aby go z boiska zdjąć – nie popełnił nagannych błędów, a bramka z karnego nie obciąża jego konta.
W całej tej sprawie jest jedno ale – Joe Hart był bezsprzecznie najlepszym, obok Kevina de Bruyne, piłkarzem Manchesteru City w poprzednim sezonie, a bardzo wysoki poziom utrzymuje już od przynajmniej trzech lat. Owszem, kiedyś mówiło się, że zespół z aspiracjami rodem z arabskich pustyń musi zainwestować w mur między słupkami, ale te czasy już minęły. Skończyły się idiotyczne błędy i najgorsze ze wszystkich możliwych decyzje. Gdyby nie 29-latek, drużyna o półfinale LM mogłaby tylko pomarzyć.
Wszystko to nie sprawiło jednak wrażenia na Guardioli.
Nie sprzedawaj Joe Harta, nie sprzedawaj Joe Harta!Kibice Manchesteru City w spotkaniu ze Stoke
Guardiola ryzykuje
Z szalejącym przy linii Pepem świetnie kontrastował jeden obraz – Hart siedzący gdzieś w cieniu na ławce rezerwowych, po obu stronach puste miejsca. Koledzy już się rozgrzewali, zaś Anglik w samotności obserwował, jak dotychczasowy nr 2 wybiega z własnego pola karnego, bawiąc się w dobrze znanego nowemu menedżerowi Manuela Neuera. Ów nr 2 niedługo ponownie zajmie swoje dawne miejsce, kiedy to słoneczną Barcelonę na deszczowy Manchester zamieni Claudio Bravo.
Do transferu ma dojść jeszcze w tym okienku i w tym samym czasie Joe Hart najwyraźniej opuści klub. Względy sportowe? Te na pewno są dla Guardioli najważniejsze, co dobrze obrazuje poniższy wykres autorstwa Artura Davtyana. Katalończyk dostosowuje swoje zespoły pod swoją wizję, nie stroni od rewolucji. A że każda rewolucja to zarówno zwycięzcy, jak i ofiary, gdzieś trzeba szukać tych drugich. Do swojej dyspozycji z Liverpoolu zaczyna wracać Raheem Sterling i w nim jak na razie można upatrywać największego szczęściarza. Po drugiej stronie barykady stoi golkiper „Synów Albionu”.
https://twitter.com/DavtyanR2/status/765968046536192002
Guardiola wiele ryzykuje i to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze każdy błąd Claudio Bravo (skądinąd bramkarza bardzo dobrego) będzie przepuszczany przez pryzmat podpisany nazwiskiem Anglika. Po drugie klub po latach z szejkami u sterów rozpoczął już walkę zarówno o pewną stabilizację, jak i o własną tożsamość, bliską Anglii i samemu miastu. Od tej tożsamości odeszli wraz z wielkimi transferami, jednak „swój” między słupkami czy młody Iheanacho zmieniali ten obraz.
I w końcu po trzecie – kibice klubu nie zapomną. Choćby Bravo dwoił się i troił, brak mistrzostwa kraju bez Anglika w bramce narazi hiszpańskiego szkoleniowca na zgrzyty z trybunami. A o tym, że o tytuł łatwo nie będzie, przekonywać nikogo nie trzeba. Gdzieś w tym wszystkim jest Joe Hart, o którym się tylko rozmawia, ale którego nie pyta się o zdanie. Co prawda to wyłącznie piłkarz taki jak inni, jednak staż pozwala mu na pewne przywileje. Do jednych z nich nie zalicza się miejsce w bramce z urzędu, jednak zdjęcie ze sceny po serii świetnych spektakli jest dla aktora policzkiem trudnym do zniesienia.
***
Coraz więcej słychać o zainteresowaniu Evertonu. Tam golkiperowi nie będzie źle – trafi pod skrzydła speca od gry obronnej, którym niewątpliwie jest Ronald Koeman. Ponadto będzie miał pewne miejsce między słupkami i doświadczonych partnerów przed sobą, a z wyrobioną renomą powinien szybko „zaprzyjaźnić się” z fanami „The Toffees”.
Zmiana klubu łączy się z jeszcze jednym, istotnym plusem. U Sama Allardyce’a każdy ma czystą kartę i zapewne nikt (prócz Rooneya) nie zagra w kadrze za zasługi. Tylko regularne występy mogą dać Hartowi szansę na utrzymanie bluzy z „jedynką” na plecach, a w kolejce czekają przecież Jack Butland i Fraser Forster. Anglik staje przed jednym z najważniejszych życiowych wyborów. Wiedząc, że trzydziestka zbliża się nieuchronnie, przeniesie się do jednego z ostatnich, jeśli nie ostatniego, klubu w karierze. Pozostanie tylko niesmak po krótkiej i burzliwej znajomości z Pepem Guardiolą. Zresztą Hart nie będzie pierwszy.