Już w piątek rozpocznie się walka w prawdopodobnie najbardziej wyrównanej, najsilniejszej lidze świata, czyli Premier League. Jak co roku ujrzymy w niej trzech beniaminków. Odpowiednio podgrzać emocje w tych rozgrywkach spróbują „Kanarki”, „Szerszenie” oraz „Pszczoły”. Czy ten tercet może dostarczyć nam jeszcze więcej emocji w angielskiej lidze niż ich poprzednicy?
Czy któryś zespół stać na pójście drogą Sheffield United ze swojego debiutanckiego sezonu? Do mapy z klubami Premier League dołączają zawodnicy z Norwich, Watfordu oraz Brentford (dzielnica Londynu). Dla dwóch pierwszych drużyn jest to powrót po rocznych „wakacjach” w Championship. Dla trzeciej zaś jest to powrót na najwyższy poziom po 74 latach! Warto podkreślić, że koszulkę klubu z Carrow Road w tym sezonie dalej będzie nosił Przemysław Płacheta, co z pewnością ucieszy wielu fanów wyspiarskiego futbolu.
Cel? Wygrać ligę! Brentford ma plan?
Choć Brentford po awans do Premier League sięgnęło dopiero poprzez zwycięstwo w barażach, to najlepszy zawodnik „Pszczół” mówi wprost – chcemy sięgnąć po tytuł.
– Dla wszystkich chłopców w szatni celem jest wygranie ligi. Musisz wyznaczyć cele, które cię przerażają. To zdecydowanie nas przeraża. Nie wiemy, co zrobimy, jeśli wygramy ligę. Ale jeśli postanowimy to zrobić i nie uda nam się tego zrobić, to jesteśmy w dobrym miejscu. Wiemy, co ma nadejść. Po prostu nie możemy się doczekać, aż zacznie się teraz – mówił Ivan Toney w ekskluzywnym materiale przygotowanym przez angielski Sky Sports.
Ten kibic wspierał Brentford kiedy ostatni raz występowali w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. Było to w sezonie 1946-47.
74 lata później był obecny na Wembley żeby zobaczyć awans ukochanego klubu do Premier League👌💪👏 pic.twitter.com/BkXQMaqJt8
— Mateusz Magdziarz (@matt_magdziarz) June 3, 2021
Z pewnością cierpliwości w realizacji tego zadnia nie zabraknie podopiecznym Thomasa Franka. Cel, którym był awans do Premier League, został osiągnięty po bardzo długim czasie. Został okupiony kilkoma momentami, które mogły podciąć skrzydła (porażka we wcześniejszych play-offach w finale z Fulham), ale finalnie się udało.
Niestety awans za pośrednictwem play-offów nie daje wielkich nadziei na długi pobyt w Premier League. Dowód? Z 29 drużyn, które wygrywały baraże, aż 17 od razu spadło z najwyższego ligowego szczebla w kraju.
Jednak Brentford idzie wciąż swoją drogą. Zrezygnowali z prowadzenia akademii. Zarabiają miliony na sprzedaży wyróżniających się graczy. Korzystają z usług specjalistów, którzy opracowują im grę po wyrzutach z autów. Tutaj nigdy nie będzie wielomilionowych transferów do klubu. W tej drużynie zawsze najważniejszy będzie przede wszystkim kolektyw, jaki tworzy każdy zawodnik w imię drużyny. Po prostu realizacja projektu.
Mistrzowie spadków i awansów, czyli Norwich
Tak trzeba powiedzieć o zespole z Norwich. Drużyna prowadzona przez Daniela Farke’a pewnie sięgnęła po awans, zdobywając 97 punktów. W minionych rozgrywkach zanotowali bilans 29 zwycięstw, dziesięciu remisów i tylko siedmiu porażek, dzięki czemu udało im się wyprzedzić drugi w tabeli Watford o sześć oczek.
Jednak czy powinno nas to dziwić? Przecież to właśnie ten zespół jest specjalistą od grania na zapleczu. Te rozgrywki wygrywał już pięciokrotnie – w sezonach 1971/1972, 1985/1986, 2003/2004, 2018/2019 oraz 2020/2021. Raz zajął drugie miejsce oraz wygrał play-offy. Te osiągnięcia pozwoliły pięciokrotnie wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii.
Na co jednak stać zespół, w którym na co dzień występuje Przemysław Płacheta oraz czy Polak ma szansę odegrać w nim pierwszoplanową rolę? Z pewnością tegorocznego ligowego beniaminka nie stać na taki wynik jak w 1994 roku. To wtedy w pierwszym sezonie istnienia Premier League Norwich zajęło trzecie miejsce na koniec rozgrywek. Bliżej powinno im być za to do walki o utrzymanie. Realnym celem powininna być walka o 15. miejsce na finiszu sezonu.
Biorąc pod uwagę wąskość składu i to, że jest już sierpień – Płacheta będzie walczył o minuty w Premier League.
No nie świadczy to dobrze o mocy, jakości składu Norwich. Bardzo brakuje transferów, a za rogiem najsliniejsza liga na świecie. https://t.co/4s1ZfQaKlb
— Patryk Szcześniak (@awk_r3) August 2, 2021
Co do naszego reprezentanta kraju to raczej czeka go walka o życie. Druga część rozgrywek Championship okazała się dla niego dużo mniej udana od pierwszej. Do 23. kolejki gier na zapleczu Premier League Płacheta spędził na murawie łącznie 850 minut. W kolejnych 23 spotkaniach jedynie 270. Taki trend nie był dobrą wróżbą.
Dodatkowo padały zaskakujące słowa trenera, że jego podopieczny siada na ławce, bo potrzebuje odpoczynku z powodu zbyt intensywnej pracy na treningach. Brzmi to co najmniej komicznie. Na podsumowanie warto przypomnieć, że pod koniec zeszłego sezonu był już tylko wyborem numer cztery na swojej pozycji.
Watford wrócił, bo… oszczędził i przebudował
Banicja za fatalny sezon w Premier League podobnie jak u „Kanarków” trwała raptem rok. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie racjonalne podejście do tematu polityki transferowej.
Za sporą sumę pieniędzy sprzedali Doucoure’a do Evertonu. Za kilkanaście milionów wytransferowali Estupinana do Villarrealu, zaś Luisa Suareza oddali do zaprzyjaźnionej Granady. Na tym jednak się nie skończyło. Wkrótce Vicarage Road opuścili Roberto Pereyra, José Holebas, Adrian Mariappa, Daryl Janmaat, Gerard Deulofeu, Etienne Capoue, Gomes, Danny Welbeck i Craig Dawson.
Wszyscy wymienieni przyłożyli się do spadku z Premier League. Dlatego klub uznał, że z nimi nie uda się zbyt szybko wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Jakby tego było mało, Watford opuściło kilkunastu zawodników, z którymi po prostu rozwiązano kontrakt. Te wszystkie działania umożliwiły budowę nowej drużyny praktycznie od fundamentów.
Jeśli do tego dodać zmianę trenera dokonaną w odpowiednim momencie, sukces był możliwy do osiągnięcia i ostatecznie tak się stało. Xisco okazał się prawdziwym fachowcem, miłośnikiem formacji 1-4-2-3-1. Postacią bardzo wesołą, komunikatywną, i korzystającą przy odprawach meczowych z filmu „Gladiator”. Przychodząc do klubu, nie miał nic do stracenia. Wpoił to też swoim podopiecznym, dzięki czemu zasada wszystko albo nic zaczęła przynosić bardzo pozytywne efekty w postaci kolejnych ligowych skalpów.
Xisco Muñoz: “We know the Premier League, I think everybody knows the level and we have to give our maximum.”
[@WatfordFC]#watfordfc pic.twitter.com/B09SSGrjVy
— TheWatfordWay (@thewatfordway) August 8, 2021
Jednak nie zawsze było różowo. Przegrali przecież ze Swansea City i QPR mimo prowadzenia, ale przeważały te piękne momenty jak mecz z Bristol City. Warto podkreślić, że przyzwoitą formę złapał też Philip Zinckernagel. W klubie nikt nie ukrywał przecież faktu ogromnych nadziei pokładanych w Duńczyku, który przyszedł z wtedy rewelacyjnego Bodo/Glimt. To wszystko pozwoliło Hiszpanowi rozkochać w sobie całe Vicarage Road.
Na nich beniaminkowie powinni liczyć w Premier League
O tak, mają piłkarzy, na których być może będzie spoglądał każdy kibic Premier League. Na pierwszy plan wysuwa się gracz Brentford – Ivan Toney. Sprowadzony za prawie 6 milionów euro z Peterborough.
Zawodnik ten fantastycznie wkomponował się w klub ze stolicy. Adept z Northampton pobił rekord w liczbie bramek zdobytych w sezonie zasadniczym i wynosi on teraz 31 goli. To jego dyspozycja sprawiła, że Brentford zapomniało o Watkinsie czy Beniaminę. Sam zaś Toney został wybrany drugim najlepszym piłkarzem zeszłego roku w Championship.
https://www.youtube.com/watch?v=VmeLT-aNJe0
Norwich z pewnością będzie polegał na zawodnikach już znanych w Anglii na najwyższym szczeblu. Todd Cantwell i Teemu Pukki jeszcze raz postanowili powalczyć o Premier League i się udało.
Angielski zawodnik zdobył łącznie 13 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Kapitan reprezentacji Finlandii został zaś trzecim najskuteczniejszym strzelcem Championship w minionym sezonie. Obaj wcześniej dawali sobie radę na najwyższym poziomie rozgrywkowym na Wyspach Brytyjskich.
It will be a mistake to underrate Tod Cantwell when the season kicks off.
This is just fabulous assist.. 🤯 pic.twitter.com/DKFgTOtyxv— La Fleur Kenya 🇦🇺🇨🇦 (@Jamnic_) August 3, 2021
Jeżeli zaś spoglądamy w kierunku Watfordu, to z pewnością warto obserwować senegalskiego napastnika Ismaïlę Sarra. Ten 23-latek aktualnie jest wart około 22 euro milionów, jak podaje portal Transfermarkt.pl. Jednak już rok temu klub z przedmieść Londynu zapłacił za niego francuskiemu Rennes 20 milionów euro. W zeszłorocznej drodze powrotnej „Szerszeni” do Premier League zdobył 13 bramek i dołożył dziesięć asyst.
Jaki terminarz na początek?
Patrząc na pierwsze trzy kolejki, po których nastąpi przerwa na reprezentację, wydaje się, że w najgorszej sytuacji jest zespół z Norwich. Popularne „Kanarki” będą musiały stawić czoła w pierwszych trzech seriach gier Liverpoolowi, Manchesterowi City oraz Leicester City. Drużynom, które w zeszłym sezonie nadawały ton całej lidze. Przecież są to odpowiednio trzeci, pierwszy i piąty zespół poprzednich ligowych rozgrywek.
W lepszej sytuacji są następni dwaj beniaminkowie. Zespół z Londynu za rywali będzie miał nijaki w ostatnich latach Arsenal, przebudowywane przez nowego opiekuna Patricka Vieirę Crystal Palace oraz osłabioną po sprzedaży Jacka Grealisha Aston Villę. Również kalendarz Watfordu jest dość przyjemny jak na początek sezonu w porównaniu z Norwich. Druga drużyna zeszłorocznej Championship zmierzy się kolejno z Aston Villą, Brighton & Hove Albion oraz dopiero niedawno przejętym przez Nuno Espirito Santo Tottenhamem.
Nie trzeba więc być tu czarodziejem, aby odkryć, że każdy punkt uciułany przez Norwich będzie większym sukcesem niż w przypadku dwóch bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie. To właśnie Brentford i Watford spróbują uciec drużynie, która w zeszłym sezonie ograła ich na koniec sezonu w tabeli na zapleczu ligi angielskiej.