Prawdopodobnie najlepszy bramkarz na świecie


Wielu było takich, którzy jeszcze niedawno nie do końca byli przekonani co do umiejętności Jose Manuela Reiny. Znakomitymi występami w półfinale Ligi Mistrzów z Chelsea Londyn, Hiszpan udowodnił jednak, że z pewnością zalicza się do najlepszych bramkarzy w Europie.


Udostępnij na Udostępnij na

Już nie, „gol, którego nie było” autorstwa Luisa Garcii, a Pepe Reina, w wielkim stylu broniący strzały z rzutów karnych Arjena Robbena i Geremi`ego będzie sennym koszmarem Jose Mourinho. Hiszpan z The Blues rozgrywał mecze życia, bo fenomenalnie zagrał nie tylko w rewanżu na Anfield Road, ale także tydzień wcześniej na Stamford Brigde, gdzie fenomenalnie broniąc uderzenia Didiera Drogby i Franka Lamparda, sprawił, że LFC miał jeszcze o co walczyć w rewanżu.

Bramkarz Barcelony czy napastnik BVB

Jose Manuel Reina, choć sam piłkarz woli być nazywany „Pepe” Reina, urodził się w 31 sierpnia 1982 r. w Madrycie. Był skazany nie tylko na futbol, ale i na bycie bramkarzem, bowiem golkiperem był również jego ojciec, Miguel, który grał w przeszłości w Barcelonie i Atletico Madryt. Choć Jose urodził się w stolicy Hiszpanii, nigdy nie reprezentował barw żadnego z klubów z Madrytu. Ojciec chciał bowiem by syn kontynuował rodzinne tradycje w Katalonii. Reina jednak wielkiej kariery w Blaugranie nie zrobił. W zespole z Camp Nou zadebiutował w 2000 r. i trzykrotnie musiał wyjmować piłkę z siatki,w meczu z Celtą Vigo, zaś jego zespół tylko zremisował 3:3. Później młody golkiper rozegrał jeszcze 29 spotkań w Barcelonie. Zagrał m.in. w dwóch spotkaniach ½ finału Pucharu UEFA z FC Liverpool w sezonie 2000/2001. Nie przeszkodził jednak The Reds w awansie do finału, w rewanżu na Camp Nou, puszczając strzał z rzutu karnego Gary`ego McAllister`a.

W tym samym czasie głośno było o transferze Jerzego Dudka do Barcelony. Gdy dziennikarze pytali Dudiego, czy kojarzy osobę Reiny, ten odpowiadał, że to nazwisko kojarzy mu się tylko i wyłącznie z ówczesnym napastnikiem Borussi Dortmund, Giuseppe Reiną. Reprezentant Polski pewnie nie przypuszczał wówczas, że ten sam Reina ześlę go na długi czas na ławkę rezerwowych. Po sezonie 2001/2002 Reina ostatecznie opuścił Katalonię. Podbój Barcelony mu się wybitnie nie udał, potwierdził tylko stereotyp o bramkarzach Barcy, którzy są najsłabszą formacją zespołu. Na Camp Nou wielu było takich, którzy byli gotowi iść o zakład, że wielkiego golkipera z Reiny nie będzie. Czas miał pokazać jednak, że nieudana przygoda w Blaugranie, była złym miłego początkiem dla Jose Manuela.

Specjalista od karnych

Z Barcelony przeniósł się do Villarreal i właśnie transfer na El Madrigal okazał się strzałem w dziesiątkę. W Żółtej Łodzi Podwodnej, Pepe Reina spędził w sumie trzy lata, rozgrywając 109 meczów i odnosząc kilka znaczących sukcesów. W sezonie 2003/2004 wraz z Villarreal grał w ½ finałe Pucharu UEFA, gdzie lepsza okazała się jednak CF Valencia. A gol decydujący o jej awansie padł, a jakże, po rzucie karnym. W kolejnym sezonie przygoda podopiecznych Manuelle Pellegriniego z PU zakończyła się na przegranym ćwierćfinale z AZ Alkmaar. W La Liga, zaś Villarreal osiągnął historyczny sukces, zajmując miejsce na najniższym stopniu podium, co sprawiło, że klubowi dane było zagrać w eliminacjach Ligi Mistrzów. Żółta Łódź Podwodna była rewelacją rozgrywek LM w sezonie 2005/2006 dochodząc aż do półfinału, gdzie opadła w dramatycznych okolicznościach z Arsenalem Londyn. Ale Reiny już wówczas w zespole z El Madrigal nie było. Znakomity w jego wykonaniu sezon 2004/2005 sprawił, że zainteresowało się jego osobą wiele znakomitych klubów. Ostatecznie wybrał FC Liverpool, który wyłożył za niego 7 mln funtów. Wybrał Anfield, bo grało tam wielu jego rodaków, trenerem także był Hiszpan, Rafael Benitez, zaś szkoleniowcem bramkarzy Jose Ochotorena, który szkolił również golkiperów w reprezentacji Hiszpanii, w której Reina zadebiutował w 2005 r. Do miasta Beatlesów, 23-latek przybył jako bramkarz będący w czołówce najrzadziej puszczających gole w Primera Division. Był również specjalistą od bronienia jedenastek. Na dziewięć rzutów karnych, strzelanych jego drużynie, obronił aż siedem. A, że przy okazji był krajanem Beniteza, stało się jasne, że w sezonie 2005/2006 będzie numerem jeden w bramce The Reds.

Cel- Liga Mistrzów

Chce wygrać Ligę Mistrzów– powiedział tuż po podpisaniu kontraktu z LFC, wiążącego go z klubem z Anfield do 2009 r. W swoim pierwszym sezonie w barwach The Reds, nie było mu jednak spełnić swojego marzenia. Liverpool opadł już w 1/8 finału LM, dwa razy przegrywając z niedocenianą Benfiką Lizbona. Mimo to Reina mógł być z sezonu 2005/2006 w swoim wykonaniu być w pełni usatysfakcjonowany. Sky Sports wybrała go najlepszym bramkarzem w Premiership, bowiem to Reina ze wszystkich golkiperów w najstarszej lidze świata puścił najmniej bramek. Z Liverpoolem zdobył Puchar Anglii, w wielkim finale w serii rzutów karnych, broniąc aż trzy jedenastki wykonywane przez graczy West Ham, udowadniając, że w tym elemencie gry nie ma sobie równych. Znalazł się również w kadrze Hiszpanii, na MŚ, ale był tylko bramkarzem numer trzy. Wyżej od niego stały akcje Ikera Casillasa, a także Santiago Canizaresa.

Mimo, że selekcjoner Hiszpanów, Luis Aragones nie stawiał w Niemczech na Reinę, to jednak bardzo ceni bramkarza Liverpoolu. – Znam dobrze jego ojca, Miguela- mówi. Jose jest dokładnie taki sam jak on. Gdy jednak uważnie patrzył na występy Reiny na początku sezonu 2006/2007, chyba bardzo zastanawiał się nad zmianą zdania na jego temat. Hiszpan bowiem grał fatalnie. Potwierdziło się niepisane prawo, że drugi sezon na Wyspach dla bramkarzy jest znacznie trudniejszy niż pierwszy. Reina boleśnie odczuł to na własnej skórze. W niczym nie przypominał golkipera z poprzedniego sezonu, bronił wyjątkowo niepewnie, popełniał głupie błędy. A już szczytem nieporadności były wrześniowe derby z Evertonem, kiedy Reina w końcówce spotkania sam wbił sobie piłkę do bramki. Od tego czasu jednak unikał spektakularnych wpadek, a potyczki z Chelsea, zwłaszcza ta na Anfield Road, były najlepszymi w karierze Hiszpana. – Mamy najlepszego bramkarza na świecie– krzyczał po serii rzutów karnych, szczęśliwy kapitan Liverpoolu, Steven Gerrard. Reina jednak wcale nie uważa się za bohatera. – W serii rzutów karnych zawsze wszystko zależy od szczęścia. W meczu z Chelsea my go po prostu mieliśmy więcej– przyznał i zaraz dodał, że jego zdaniem najlepszym bramkarzem świata jest Petr Cech.

Reina jest więc na najlepszej drodze do spełnienia swojego największego marzenia, czyli triumfu w Lidze Mistrzów. Do jego realizacji pozostał już tylko jeden mecz- finał 23 maja w Atenach. A kibice Liverpoolu już mogą, wzorem hasła reklamowego sponsora The Reds, a więc Carlsberga, mówić o Reinie: „prawdopodobnie najlepszy bramkarz na świecie”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze