FC Porto posłało Juventus na deski i wygrywa 2:1!


Portugalska drużyna pierwszy raz w historii pokonała "Starą Damę"

17 lutego 2021 FC Porto posłało Juventus na deski i wygrywa 2:1!

W środowy wieczór FC Porto podejmowało na Estadio do Dragao podopiecznych trenera Andrei Pirlo. Mimo że to Włosi byli stawiani w roli faworyta, ich rywale wcale nie zamierzali odpuścić. "Bianconeri" mają w swoich szeregach silną broń – jednego z Portugalczyków, który w LM już się zapisał złotymi zgłoskami. Cristiano Ronaldo miał być jednym z liderów prowadzących "Starą Damę" do zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu. Czy sprostał temu zadaniu?


Udostępnij na Udostępnij na

Dla Polaków konfrontacja Porto z Juventusem mogła być dodatkowo ciekawa, ponieważ dane nam było obejrzeć w akcji Wojciecha Szczęsnego i sprawdzić, w jakiej formie jest polski bramkarz. Gracz Juventusu to jeden z trzech Polaków, którzy pozostali w grze o to prestiżowe trofeum.

Szybkie otwarcie

Nie ma co ukrywać, że Cristiano Ronaldo to bardzo ważna postać. W każdym klubie, w którym występował, stawał się jedną z najważniejszych postaci. Nie inaczej jest w Juventusie. Choć może nie wykręca takich liczb jak w choćby w Realu Madryt, to i tak pomaga w kluczowych momentach. Takich jak dziś. Ważne było, aby dobrze wypaść na boisku rywala i w spokoju oczekiwać na rewanż u siebie. W końcu tytuł najlepszego strzelca w historii rozgrywek Ligi Mistrzów, jakim może cieszyć się portugalski Ronaldo, do czegoś zobowiązuje.

Dzisiejszy mecz to też starcie Pepe i Cristiano Ronaldo. Teraz po przeciwnych stronach barykady, a jeszcze niedawno w barwach „Królewskich”. Zdecydowanie częściej grali w jednym zespole. Obaj to Portugalczycy. Obrońcy przyszło zatrzymywać szarżującego CR7 i starać się przeszkadzać mu w zwiększeniu swojego dorobku bramkowego.

Spotkanie nie mogło się lepiej zacząć dla gospodarzy. Już w 1. minucie gry objęli prowadzenie. Po niedokładnym podaniu Bentancura do Szczęsnego we własnym polu karnym piłkę do siatki z bliskiej odległości wpakował Mahdi Taremi. Polski bramkarz próbował interweniować, ale nie miał na to większych szans. Mimo że czasu Juventus wciąż miał dużo, musiał zacząć gonić wynik. Jednak nie wszedł dobrze w mecz. Stracona bramka ewidentnie ich zdekoncentrowała. Rozpoczynali kolejne akcje od swojego pola karnego i trochę ryzykowali, mając w pamięci, w jaki sposób stracili gola.

Jakby problemów było mało, urazu nabawił się Giorgio Chiellini i musiał opuścić boisko. Nie wyglądało to na coś bardzo poważnego, ale 36-letni zawodnik wolał nie ryzykować pogłębienia kontuzji. Juventus atakował, a przynajmniej się starał – raz bardziej, raz mniej udanie. Do przewrotki złożył się Rabiot, ale dobrze interweniował bramkarz FC Porto. Sygnał do walki dawał Cristiano Ronaldo. Zawodnikom Andrei Pirlo zależało, aby do przerwy doprowadzić choćby do wyrównania. Ta sztuka im się nie udała. Po 45 minutach Porto zasłużenie prowadziło.

Rozczarowujący Juventus próbował walczyć

Podobno nic dwa razy się nie zdarza. A jednak! Chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy Porto zrobiło to samo co na początku meczu. Moussa Marega pokonał Szczęsnego po podaniu z prawego skrzydła. „Dragoes” znowu szybko wyprowadzili kolejny cios i dobijali bezradny Juventus.

Ekipa trenera Pirlo w tym meczu została zdominowana przez rywali. Oczywiście grali na wyjeździe, to zawsze jest trudne, ale nie potrafili choćby realnie zagrozić bramce Porto. Im po prostu taka postawa nie wypada. Coś musi być na rzeczy, ponieważ ostatnio ulegli w lidze drużynie z Neapolu. Starcie w Portugalii nie pomogło im w poprawieniu sobie nastrojów. Mimo dwubramkowej straty włoski zespół nie kwapił się do pressingu. Piłka krążyła raz między defensorami jednych, potem drugich. Mecz nie fundował zawrotnego tempa.

Gospodarze mieli korzystny wynik i to gościom powinno zależeć, żeby jeszcze o coś powalczyć. Szkoleniowiec „Starej Damy” wprowadził Alvaro Moratę, wszedł Aaron Ramsey. Dało to impuls graczom z Turynu i Federico Chiesa zdobył bramkę kontaktową. Końcowe minuty meczu znacznie go ożywiły, głównie za sprawą strzelonego gola, po którym Juventus złapał wiatr w żagle. Dyskusyjna była kwestia niepodyktowania karnego w 90. minucie dla Juventusu. Sędzia nie widział tam przewinienia i żaden z zawodników nie wpisał się już na listę strzelców. Rezultat pozostał bez zmian.

Trener Conceicao może być dziś zadowolony z postawy swoich podopiecznych. Wykonali kawał dobrej roboty. Pokonali Juventus i na rewanżowe starcie będą czekać w o wiele lepszych humorach. A Juventus? Bezbarwny, słaby, bez argumentów – można mnożyć określenia. Strzelona bramka tego nie zmieni. Mają trochę czasu, aby przeanalizować swoją grę i w drugim meczu powalczyć o awans do 1/4 finału Ligi Mistrzów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze