Pora sjesty: Rozczarowująca Celta Vigo i niemoc strzelecka Iago Aspasa


Piłkarze z Galicji przybliżają się do czerwonej strefy

1 października 2019 Pora sjesty: Rozczarowująca Celta Vigo i niemoc strzelecka Iago Aspasa

Celta Vigo miała zapomnieć o traumatycznym poprzednim sezonie, który niemal zakończył się spadkiem. Wówczas do klubu z Galicji przyszedł Fran Escriba i uratował on „Celestes”. Wydawało się, że w tej kampanii, po przyzwoitej pretemporadzie i dobrych transferach, wrócą oni do walki o co najmniej środek tabeli albo nawet o europejskie puchary. Początek tego sezonu w ich wykonaniu jednak jest fatalny, a nad zbawcą z poprzednich rozgrywek wisi widmo zwolnienia.


Udostępnij na Udostępnij na

W przygotowanym przez nas Skarbie La Liga o Celcie Vigo (link tutaj) wytypowaliśmy trzy rzeczy, które wydarzą się w trwającej od siedmiu kolejek kampanii. Po pierwsze, „Błękitni” mieli wykazywać się wolą walki, której jak na razie próżno jest szukać. „Dziś Celta jest zespołem, który rzutem na taśmę uniknął spadku do Segunda Division, dlatego celem numer jeden jest wykazanie się. Możemy spodziewać się dużej liczby kontrataków i gry opartej na ofensywie. Escriba, który pozostawał bez pracy od września 2017 roku, przyszedł, aby wnieść do zespołu dobrego ducha i wiarę w swoje siły, co w głównej mierze przesądziło o utrzymaniu w lidze. Piłkarze będą walczyć o jak najwyższe cele” – pisaliśmy w Skarbie La Liga.

Po drugie, hiszpański tercet Mina – Suarez – Aspas miał ciągnąć ten wózek. Ale w chwili obecnej wygląda to bardzo blado. Łącznie ma dwa strzelone gole i dwie zanotowane asysty. A grający z tego tria najwięcej i jednocześnie będący najbardziej doświadczonym zawodnikiem, czyli Iago Aspas, jeszcze nie znalazł drogi do bramki przeciwnika.

Jako trzecie wytypowaliśmy, to że po tak słabym poprzednim sezonie Celta wróci do walki o górne lokaty w tabeli. Jednak jeśli szybko czegoś nie poprawi, to owszem, powróci do czołówki ligi, ale tej drugiej – Segunda Division. A na tym poziomie rozgrywkowym po raz ostatni występowała w kampanii 2011/2012.

Celta i jej grzechy

Otwarcie trzeba przyznać, że klub z Galicji nie miał szczęścia do terminarza. Pierwsze trzy kolejki to mecze z Realem Madryt, Valencią i Sevillą. Umówmy się, to nie są łatwi rywale. Gorzej mogłoby być tylko wtedy, gdyby jeszcze dostał Barcelonę i Atletico, z którym zresztą grał w piątej serii gier.

Nie można jednak wszystkiego zrzucić na pecha i niefortunnie ułożony kalendarz rozgrywek. Bolączką Celty jest gra w obronie. Nie potrafiła zachować czystego konta w pięciu z siedmiu rozegranych spotkań. Bramkarz „Celestes” Ruben Blanco już dziewięciokrotnie wyjmował futbolówkę z własnej siatki. Z drugiej strony, problemy w grze obronnej to nic nowego dla klubu z Galicji. Celta praktycznie co sezon traci sporą liczbę goli. Porównując to, co ma miejsce obecnie, z tym, co było na tym samym etapie w poprzednim sezonie, zauważymy, że przed rokiem podopieczni Escriby mieli po stronie strat jedną bramkę więcej.

Ale mieli także dziesięć, a nie sześć punktów i zajmowali 8., a nie tak jak teraz 17. miejsce. Dlaczego rok temu po siedmiu meczach byli tak blisko miejsc premiowanych grą w europejskich pucharach? Odpowiedź jest prosta. Strzelali gole. Strzelał je przede wszystkim Iago Aspas.

Zatem łatwo jest powiązać słabą dyspozycję Celty z niemocą strzelecką hiszpańskiego napastnika. W poprzedniej kampanii na tym etapie Aspas miał na swoim koncie pięć bramek. Była to niemal połowa całego dorobku strzeleckiego „Celestes” (strzelili wówczas 12 goli). Teraz cała drużyna zdobyła zaledwie cztery gole.

Nie od dziś wiadomo, że Aspas na swoich barkach dźwiga cały ciężar zespołu. To w głównej mierze od jego formy zależy, to jak wygląda Celta. Jeśli 32-latek strzela bramkę za bramką, walczy, stwarza sytuacje swoim parterom, klub z Galicji jest wysoko w tabeli. W przypadku gdy – tak jak teraz – jest on w zdecydowanie słabszej dyspozycji, to drużyna ta notuje zjazd w kierunku czerwonej strefy w tabeli.

Myślę, że ewidentne jest tu uzależnienie losów zespołu od dyspozycji jednego piłkarza. A to nigdy nie kończy się dobrze. W tak trudnej chwili, jaka ma miejsce chociażby teraz, nie ma innego lidera, który mógłby odciążyć Aspasa.

Ostatni raz tak złe wejście w sezon Hiszpan miał w rozgrywkach 2017/2018. Wtedy to trafił – i to od razu trzykrotnie – dopiero w 8. kolejce (po przerwie reprezentacyjnej). O dziwo Celta mimo braku goli Aspasa zdołała zdobyć 13 bramek. Miała wówczas zawodników, którzy w tym trudnym momencie dla swojego lidera potrafili wziąć losy drużyny w swoje ręce. A teraz po prostu nikogo takiego nie ma. W siedmiu meczach oddali w sumie 47 strzałów na bramkę przeciwników, ale tylko 19 z nich trafiło w światło bramki. Mają spory problem z finalizacją swoich akcji.

Ostatnia szansa

Zanim Fran Escriba pojawił się na Balaidos, przez blisko 1,5 roku był bezrobotny. Ostatnim klubem, w którym pracował przed tą przerwą, był Villarreal. Mimo to włodarze „Celestes” zdecydowali się zatrudnić w roli ratownika trenera, który tak długo był poza obiegiem. Ryzyko się opłaciło. Fran Escriba może nie jest taktycznym geniuszem, ale za to zna się na hiszpańskim futbolu i potrafi zjednać sobie zawodników.

Dzięki dobrze wykonanej pracy Fran Escriba dostał szansę jej kontynuowania. Przepracował z drużyną całą pretemporadę. Celta prezentowała się w sparingach przyzwoicie, chociaż dwa ostatnie spotkania przegrała. I były to pierwsze niepokojące sygnały. Nikt się jednak nie spodziewał, że będzie to wyglądać aż tak źle. Nie co się oszukiwać, że wyniki, jakie notują piłkarze z Vigo, są dużo poniżej oczekiwań.

W piłce nożnej nie ma miejsca na sentymenty. To, że w poprzednim sezonie Escribie udało się utrzymać „Celestes” w La Liga, nie ma już najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko tu i teraz. Hiszpańskie media donoszą, że kredyt zaufania do tego szkoleniowca już się wyczerpał. Zaczęły się już nawet pierwsze słowa krytyki.

Jeśli w grze Celty nie dojdzie do radykalnego przełomu, to dni Escriby na Balaidos są już policzone. Działacze i kibice oczekują od 54-letniego trenera wyraźnej zmiany gry. Krótko mówiąc, oczekują punktów, i to najlepiej trzech. A o to nie będzie łatwo, ponieważ kolejnym rywalem „Błękitnych” jest Athletic, który bardzo dobrze wszedł w ten sezon.

Zatem istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że ostateczny egzamin może zostać oblany przez Frana Escribę. Co oznaczać będzie, że już w niedzielę zaraz po meczu Celta zostanie bez trenera. I po raz trzeci na przestrzeni roku działacze będą liczyć na efekt nowej miotły.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze