Jutro kolejną fazę zmagań o awans do fazy grupowej Ligi Europy rozpocznie Lech Poznań. Do „Kolejorza” dołączą jutro również Legia Warszawa oraz Ruch Chorzów, które na drugiej rundzie kwalifikacji zaczynają dopiero swoją walkę o grę w europejskich pucharach.
Na początek przyjrzyjmy się sytuacji Lecha Poznań, który rywalizował będzie z azerskim Khazar Lankaran. Klub ten założony został aż nadzwyczaj niedawno, bo w 2004 roku. Co ciekawe już trzy lata później sięgnął po mistrzostwo kraju, zresztą jak dotąd jedyne. O drużynie z Lankaran można by powiedzieć, że ma już spore doświadczenie w grze w europejskich pucharach, bo w eliminacjach startuje już po raz szósty. Niech nikogo to jednak nie zmyli, bo to dopiero pierwszy raz, kiedy Azerom udało się awansować do drugiej rundy. Warto przy tym odnotować, że w sezonie 2008/2009 Khazar rywalizował właśnie z Lechem Poznań. „Kolejorz” gładko rozprawił się wtedy z rywalem, wygrywając w dwumeczu 5:1 (4:1 przy Bułgarskiej).
Oba zespoły w swych ostatnich meczach notowały po jednym remisie i zwycięstwie. Były to oczywiście dwumecze tych zespołów w eliminacjach Ligi Europy. Khazar Lankaran pierwszy mecz zremisował na własnym obiekcie z Nomme Kalju 2:2, ale dzięki zwycięstwu na wyjeździe 2:0 jutro zmierzy się z Lechem. Z Lechem, który z kolei o swoją sytuację był znacznie spokojniejszy, bo już w pierwszym meczu spokojnie ograł Żetysu 2:0, a w Kazachstanie dopełnił formalności, remisując 1:1. Sytuacja kadrowa w polskim zespole jest lepsza, niż można było się spodziewać. Co prawda ostatnio klub opuścił Kriwiec, a kontuzji nabawił się Trałka, ale w miejsce Białorusina do kadry wskoczył Wilk, wracający z wypożyczenia z Gdańska, a pomocnik „Kolejorza” uporał się już z urazem i pojawi się przynajmniej w rewanżu. Na kogo lechici będą musieli najbardziej uważać? Największą gwiazdą w zespole rywali wydaje się 29-letni Rumun Adrian Pit, który trzy lata spędził w AS Roma. Jednak w rzymskim klubie rozegrał tylko… trzy spotkania. Najbardziej znany jest jednak Randall Brenes. Reprezentant Kostaryki regularnie gra w kadrze i zdążył już wystąpić choćby na Copa America.
Legia Warszawa rywalizację rozpoczyna od drugiej rundy, gdzie czeka na nią wicemistrz Łotwy, Metalurgs Lipawa. Rywal warszawiaków ma na swym koncie dwa mistrzostwa kraju i już od kilku lat co sezon próbuje przebić się przez eliminacje do Ligi Europy. Nie udało się do dziś, a najbliżej było w 2004 roku, jednak wtedy w ostatniej fazie na drodze Łotyszom stanęło Schalke. Niemiecki klub gładko rozprawił się z rywalem, wygrywając aż 9:1 w dwumeczu. Trzynaście lat temu zespół z Lipawy miał okazję mierzyć w eliminacjach się z polskim zespołem, Lechem Poznań. „Kolejorz” awans wywalczył wtedy po wyrównanej walce wynikiem 5:4 w dwumeczu. W tegorocznych eliminacjach Metalurgs bez problemu przeszedł przez pierwszą rundę, eliminując La Fioritę dzięki wynikom 2:0 na wyjeździe i 4:0 u siebie. Teraz czeka na nich warszawska Legia. Do konfrontacji z legionistami Łotysze podejdą w dobrych humorach, dzięki wygranej w ostatnim meczu ligowym 2:1. Rywal był jednak mało wymagający, bo to zajmująca ostatnie miejsce w lidze FK Jelgava. Dzisiaj Metalurgs plasuje się na czwartym miejscu z 28 punktami na koncie po rozegranych 16 meczach. Kogo najbardziej powinni się obawiać legioniści? Trudno powiedzieć. W ofensywie nie błyszczy nikt, bo dwaj najlepsi strzelcy – Kamess i Afanasjevs – mają w tym sezonie na swym koncie po cztery trafienia. W drużynie poza Łotyszami są tylko trzej Litwini oraz jeden piłkarz z Azerbejdżanu.
Zawodnicy Legii po sparingach nie mogą być zbyt zadowoleni, bo z pewnością najwyższego poziomu nie prezentowali, szczególnie defensywa. Podczas zgrupowania w austriackim Windischgarsten podopieczni Urbana rozegrali cztery mecze. Bilans słaby, bo jedna wygrana (1:0 z Univarsitateę Cluj) i aż trzy porażki, w tym bardzo dotkliwe z Metalistem Charków (1:4) oraz Spartą Praga (0:4). W ostatnich dwóch sparingach warszawiacy na szczęście już tylko wygrywali po 2:1 z Ekranasem oraz Dolcanem Ząbki. W miarę cieszyć powinna także sytuacja kadrowa warszawiaków, bo do pełni sił powrócił już Ljuboja. Wciąż niedostępni dla Urbana pozostaną Wolski i Vrdoljak, ale za to powracają także Saganowski oraz Jędrzejczyk. Przed szansą na debiut staną również dwaj młodzi zawodnicy, Furman i Żurek. Najbaczniej trzeba będzie przyjrzeć się Danielowi Łukasikowi. Młody gracz Legii prezentował się najlepiej w sparingach i to on stał się liderem drugiej linii warszawiaków. Zobaczymy, czy i jutro dostanie szansę na pokazanie się. Trener Urban bowiem nie zamierza nic ryzykować i wie, że Legia po prostu musi awansować dalej, choć jak już wcześniej uprzedzał, szczyt formy legionistów przyjdzie na ostatnie mecze eliminacyjne. – Jesteśmy faworytem i niezależnie od naszego etapu przygotowań musimy wyeliminować Łotyszów. W tej chwili celem nadrzędnym pozostaje awans.
Z kolei wicemistrz Polski, Ruch Chorzów, podejmował będzie u siebie wicemistrza Macedonii, Metalurg Skopje. Historia tego klubu również jest stosunkowo krótka, choć nie aż tak, jak historia rywali Lecha. Metalurg założony został w 1964 roku, ale w pierwszej lidze zagrał dopiero w 1992 roku i jeszcze w tym samym sezonie spadł do drugiej ligi. Po piętnastu latach powrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej w Macedonii i już po dwóch latach wywalczył trzecie miejsce, a w ostatnich dwóch latach zajmował drugą pozycję. Piłkarze ze Skopje grają już trzeci rok z rzędu w eliminacjach Ligi Europy. W 2011 roku odpadli w drugiej rundzie z Lokomotiwem Sofia. W tym roku znów zagrają w drugiej rundzie, po wcześniejszym wyeliminowaniu maltańskiego Birkirkara FC. I właśnie z tym rywalem Metalurg rozgrywał ostatnie dwa mecze. Obydwa zremisował, ale dzięki remisowi 2:2 na wyjeździe awansował do kolejnej fazy. W kadrze najbliższych rywali Ruchu poza dwoma Serbami, Bośniakiem i Czarnogórcem są sami Macedończycy. Najbardziej znany, a zarazem doświadczony jest Mile Krstev, który 22-krotnie grał w reprezentacji Czarnogóry. Pomocnik grywał również w Holandii w takich klubach jak Groningen czy Heerenveen.
O sytuacji Ruchu Chorzów po meczach sparingowych trudno cokolwiek powiedzieć, tym bardziej że były one tylko trzy. Na samym początku przygotowań Ruch zremisował z cypryjskim Limassolem 1:1, a później wysoko przegrał z Karpatami Lwów 1:3. Na szczęście w ostatnim sparingu chorzowianie efektownie ograli Flotę Świnoujście 4:0. Oczywiście przypominać nie trzeba, że „Niebiescy” muszą sobie dalej radzić bez Waldemara Fornalika na ławce trenerskiej. Niezwykle cenionego w Chorzowie trenera będzie próbował zastąpić teraz jego brat, Tomasz. Ten zaś ze spokojem podchodzi na spotkania z Metalurgiem, o czym świadczy jego wypowiedź po meczu z Flotą. – Myślę, że dziś zaprezentowaliśmy się na tyle dobrze, że do meczu pucharowego możemy podejść z podniesioną głową. Ruch był ostatnio bardzo aktywny na rynku transferowym. Z klubu odeszło co prawda sześciu zawodników, ale działacze szybko zastępują ich nowymi nazwiskami, jak do tej pory w Chorzowie pojawiło się czterech nowych zawodników, ale jak przekonywał trener Fornalik, to nie koniec transferów przy Cichej. Wiadomo już, że na mecz z Macedończykami nie zostanie powołany jeden z nowych nabytków, Litwin Panka, który musi jeszcze popracować nad formą. Chorzowianie mogą jednak cieszyć się z powrotu do dobrej dyspozycji Zieńczuka, który w ostatnim meczu strzelił dwie bramki. W klubie wszyscy wiedzą, że to Polacy są faworytami i kibice nie przyjmują innego scenariusza jak awans do kolejnej fazy. – Przeciwnik z Macedonii nie jest jakimś słabeuszem, ale Ruch jest faworytem i powinien sobie poradzić z tą przeszkodą choć łatwo nie będzie – przekonywał Gerard Cieślik, ikona Ruchu Chorzów.