Trzy sobotnie spotkania. Po jednym Polaku w każdym z nich. Przeciętne lub po prostu słabe ich występy, ale masa emocji we wszystkich meczach. Na każdym z tych trzech sobotnich spotkań było na czym zawiesić oko. Świetne występy Mattii Zaccagniego czy Manuela Lazzariego przecięły się z kiepskimi Stefana De Vrija czy Vanji Milinkovicia-Savicia. Gdzie w tym wszystkim byli Polacy?
Zanim przejdę do polskich piłkarzy, to warto przypomnieć każdemu tę jedną akcję. Akcję, po której ręce same składały się do braw, a wielu obserwatorów pewnie zastanawiało się, czy to faktycznie Lazio. Kwintesencja „Sarriball”. Lazio w pełnym rozkwicie, które rozklepało zespół Bologny.
Sarriball 🔥
Czwarty mecz z czystym kontem i trochę niespodziewanie wplątujemy się do walki o czwórkę. Dzisiaj MVP Lazzari 🦅 https://t.co/CJBMfYTbY2
— Kuba (@lazialepolacco) February 12, 2022
***
Na wstępie chcę jednak podkreślić, że żyjemy w pięknych czasach. Czasach, w których włączając rozgrywki włoskiej ligi, możemy być niemal pewni, że w którejś z drużyn będzie Polak. Dziś zobaczyliśmy ich trzech. W każdym z meczów po jednym. Właśnie o tym, jak się zaprezentowali, chciałbym się wypowiedzieć. Za wiele dobrych rzeczy nie będę w stanie powiedzieć na ich temat, ale cóż… Takie jest piękno futbolu.
***
Łukasz Skorupski stanął dzisiaj przed trudnym wyzwaniem. Inaczej… To wyzwanie okazało się trudniejsze, niż można było przypuszczać przed spotkaniem. Wiemy doskonale, że Lazio bywa chimeryczne, ma w obronie „światowej klasy” zawodników (pozdro Patric!). Jednak podopieczni Maurizio Sarriego postanowili zaskoczyć wszystkich w dniu dzisiejszym i Skorupski nie miał łatwego zadania. Głównie dlatego, że jego koledzy postanowili parodiować poważnych obrońców.
Najpierw – z niewiadomych przyczyn – rękoma w polu karnym machał Adama Soumaoro. Robiąc ten helikopter i parakopter, trafił ręką w twarz Mattię Zaccagniego, który biegł po prostu za nim. W konsekwencji Łukasz Skorupski stanął oko w oko z Ciro Immobile. Włoski napastnik raczej nie myli się, uderzając z wapna. Skorupski dobrze wyczuł intencję Włocha, ale nie zdołał obronić tego strzału. Przy bramce na 0:2 można postawić przy jego nazwisku malutki minusik. Zaccagni zdołał zmieścić piłkę między nogami Polaka, czego chyba nawet sam się nie spodziewał. Zwłaszcza że był otoczony obrońcami Bologny. O trzeciej bramce nawet nie chce się nic gadać, bo gif macie u góry. Masterclass Lazio.
Skorupski zrobił w większości sytuacji, co mógł, by wynik tego spotkania skończył się na trzech straconych bramkach. Przeciętny występ koniec końców. Ani się niczym specjalnym nie wyróżnił, ani też niezbyt coś zepsuł. Raczej występ na szóstkę. W skali do 10.
***
Z Piotrem Zielińskim polski kibic od zawsze ma problem. Z każdej strony jest zarzucany opiniami, w których chwali się Zielińskiego. A to za technikę, a to za grę w Napoli. Po czym przychodzi reprezentacja i według zwykłego kibica Piotrek nie istnieje. Dzisiaj zaprezentował nam dwie twarze. Jedna to ta z pierwszej połowy, w której był aktywny, widoczny. To po jego dośrodkowaniu z lewej strony sfaulowany został Victor Osimhen, a Napoli dostało rzut karny. Później oddał jeszcze jeden groźny strzał, który zmusił Samira Hahano… Handanovicia do wyciągnięcia się niczym struna.
W zasadzie to by było na tyle. W drugiej połowie polski pomocnik się schował. Trudno powiedzieć, czy go bolała głowa, a może został zastraszony przez piłkarzy Interu, ale nałożył pelerynę niewidkę. Gdyby nie ten karny, do którego się przyczynił, i jeden groźny strzał na bramkę Interu, to można by było do oceny jego występu wykorzystać cytat z serii gier Football Manager: „celnie podawał do kolegów z drużyny”. To akurat fakt. Na 32 podania 28 trafiło do adresata.
***
Ostatni polski piłkarz, który wybiegł na boisko w sobotnich spotkaniach, to Karol Linetty. Co by tu napisać o twoim występie, żeby cię nie urazić, Karolu…?