Delikatnie mówiąc: to nie był dzień Polaków


W fatalnym stylu reprezentacja Polski przegrała z Senegalem 1:2

19 czerwca 2018 Delikatnie mówiąc: to nie był dzień Polaków
Grzegorz Rutkowski

Od rozpoczęcia mistrzostw świata minęło już kilka dni i w końcu stało się! Nadeszła godzina, na którą czekała cała piłkarska – i niepiłkarska – Polska. Pierwszy mecz prowadzonej przez Adama Nawałkę reprezentacji, która w Moskwie zmierzyła się z ekipą Senegalu. Nie był to jednak czas radosny, bo w kiepskim stylu i z masą błędów na koncie Polacy ulegli Afrykańczykom.


Udostępnij na Udostępnij na

Po Euro 2012 rozgrywanym w naszym kraju odczuwaliśmy wielki niedosyt i rozczarowanie. W turnieju tym mieliśmy zagrać zupełnie inaczej. Teraz jednak to już stare dzieje! Ominęły nas mistrzostwa świata w Brazylii, ale we Francji było już bardzo dobrze. Wszyscy pamiętają dobrą grę naszej reprezentacji. Gdyby towarzyszyło jej odrobinę więcej szczęścia, kto wie, czy to Portugalia wznosiłaby puchar za mistrzostwo Starego Kontynentu.

W Polsce od pewnego czasu cała piłkarska otoczka uległa diametralnej zmianie. Zmieniło się podejście do szkolenia, zmianie uległ obraz „zabetonowanego” Polskiego Związku Piłki Nożnej i wszystko to przyniosło efekty. Przemianę przeszło też podejście kibiców do reprezentacji narodowej, która obecnie jest traktowana jak największe dobro narodowe. Oczywiście akurat teraz dysponujemy też kilkoma świetnymi zawodnikami, dzięki którym kadra czasem potrafi rozwinąć skrzydła.

Cieszyć może również fakt, że atmosfera panująca wokół naszej drużyny jest naturalna. Każdy zna swoje miejsce w szeregu i wie, jakie obowiązki na nim spoczywają. Tyle jednak pozytywów, bo co zrobić, kiedy w najważniejszych momentach nogi nie nadążają za głowami, a sam Lewandowski, nawet gdyby wypruł sobie żyły, nie jest w stanie nic na to poradzić.

Glik jeszcze czeka, Cionek na placu

Przed turniejem nie wiadomo było, jak potoczą się losy kontuzjowanego Kamila Glika. Już miał nie jechać, ale ostatecznie znalazł się w samolocie do Rosji, a teraz nawet w tym do Moskwy. Gracz AS Monaco pokazał, że jego twardy i nieustępliwy charakter oraz determinacja to nie bajki, a dzięki tym cechom szybko wraca do pełnej sprawności.

Dziś jednak selekcjoner nie zdecydował się jeszcze postawić na Glika i miejsce w defensywie tuż obok Pazdana zajął Thiago Cionek. Niestety, nie był to jego rewelacyjny występ. Spięty i nerwowy nie był najjaśniejsza postacią naszej drużyny, a w dodatku to on zaliczył samobójcze trafienie, które dało Senegalowi prowadzenie.

Najlepsi dotychczas, najgorsi teraz

Dziwny był to mecz. Polacy wyglądali na przerażonych, sparaliżowanych i w głowach niejednego kibica pojawił się zapewne obraz z Korei i Japonii oraz spotkanie naszej reprezentacji z gospodarzami turnieju. Tymczasem… było jeszcze gorzej.

O ile jeszcze początkowe fragmenty pierwszej połowy uznać można było za naturalną kolej rzeczy i brak chęci otwarcia się i narażenia na kontrataki, o tyle w kolejnych minutach meczu widać było całkowity brak pomysłu na przerwanie tego impasu.

Najgorsze jest to, że najsłabiej grali ci, którzy mieli być opoką tego zespołu. Milik, Krychowiak – no cóż – nie mamy szczęścia do pierwszych spotkań na wielkich turniejach. Dziwne jednak jest to, że tak obytych na europejskich boiskach graczy sparaliżował mecz z zespołem, którego bramkarz występuje w lidze gwinejskiej. Przyznać należy jednak, że Senegalczycy byli lepsi i potrafili wykorzystywać błędy i prezenty, jakie dawali im podopieczni Nawałki.

https://twitter.com/g_kopru/status/1009127303358623744?s=21

Wspomniani wyżej Arkadiusz i Grzegorz postanowili przejść samych siebie i dać pokaz „wspaniałej indolencji”. Co prawda Krychowiak, zdobywając kontaktową bramkę, zrehabilitował się trochę, ale obraz, jaki po sobie zostawili, nie wystawia im najlepszej opinii. Zawodnik, który po raz kolejny chce walczyć o pierwszy skład Paris Saint-Germain, zaliczył fantastyczną asystę przy drugim trafieniu zawodników Aliou Cisse – przepiękny lob mijający naszą formację obronną.

Obraz nędzy i rozpaczy

Szczerze mówiąc, nie wiemy, jak podsumować ten mecz, bo chyba jeszcze jesteśmy w szoku. Cała redakcja wygląda właśnie jak Hiroszima dzień po spotkaniu z amerykańskim samolotem.

Było słabo, coraz gorzej, tragicznie, a w końcówce powróciły chwilowo nadzieje na zmianę niekorzystnego rezultatu. To jednak za mało. Nie tego na pewno spodziewaliśmy się po tym moskiewskim meczu, który miał być krzepiącym serca koncertem „Lewego” i kolegów. Nie był!

Schodzący Błaszczykowski i brak zawodnika o podobnych ofensywnych parametrach? Tylko u nas. Przecież Peszko to człowiek od atmosfery.

Pozytyw? Jutrzejszy dzień. Może uda się przełknąć tę gorzką pigułkę i jak najszybciej zapomnieć. Pretensji nie można mieć do Pazdana, Grosickiego i Lewandowskiego, ale… a zresztą, szkoda pisać, wszyscy widzieli. Mecz z Kolumbią będzie tym o wszystko, ale może być jeszcze trudniejszy niż ten dzisiejszy.

Polska – Senegal 1:2

/Krychowiak – Cionek (sam.), Niang/

 

Uszy do góry, to tylko sport, a zawodnicy to przecież ludzie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze